czwartek, 7 października 2010

Szowinista Sergio Ramos

To jest cały urok mediów w Hiszpanii! Jeden mały dowcip podczas konferencji prasowej, a od razu rozgorzał spór, w którym jedna strona oskarża o nietolerancję i brak szacunku do mniejszości, a druga sięga po konstytucję, by potwierdzić autorytet państwa i bronić ustanowionego przez nie języka urzędowego.

Incydent (filmik na dole strony) zdarzył się na konferencji prasowej podczas zgrupowania kadry Hiszpanii w Salamance, przed meczem z Litwą. Dziennikarz katalońskiej TV3 zadał Piquemu pytanie w języku katalońskim i poprosił o odpowiedź w tymże. Pikwe prośbie uczynił zadość, po czym zapytał, czy po kastylijsku (czyli po normalnemu) też ma powiedzieć. Wtedy Sergio rzucił do żurnalisty: "I po andaluzyjsku (Ramos pochodzi z Sewilli), bo kastylijski tak Ci trudno zrozumieć..."

Rozumiem Sergio, że się wkurzył, bo dziennikarz wyraźnie wykorzystał zgrupowanie kadry, i Piquego zarazem, żeby pstryknąć w nos wszystkich, którzy akurat o bardziej zdecydowanym podziale państwa nie myśleli, tylko chcieli dopingować drużynę, która w końcu jednoczy ich z milionami innych kibiców.

Zagrywka więc złośliwa, a riposta, moim zdaniem całkiem celna i ukazująca refleks Sergio nie tylko na boisku. On przecież też ma tożsamość regionalną, której nie zapomniał, ale nie musi od razu rozsiewać smrodu wokół drużyny, która ma dawać ludziom radość. A Pique, Xavi, Iniesta, nie grają w tej drużynie z pistoletem przystawionym do skroni. Do demonstracji niech sobie dziennikarze wykorzystują Oleguera, który demonstracyjnie grzeje ławę w Ajaxie. Może zrobi się trochę szumu, jakiś klub się zainteresuje i łatwiej będzie Holendrom się go wreszcie pozbyć.

W każdym razie, zaraz potem Sport wydał artykuł, oskarżający Ramosa o szowinizm, brak szacunku i nieoślepiającą światłość umysłu. Tak przynajmniej zrozumiałem fragment przytoczony przez... Defensacentral.com. Tak jest, media bliskie Realowi oczywiście ochoczo odpowiedziały na wyzwanie Katalończyków. Starają się co prawda przedstawić Sport jako ponuraków, którzy wobec braku poczucia humoru rozdmuchali do przesadnych rozmiarów sprawę niewinnego żartu, na którym się nie poznali, ale sami chwilę potem sięgają po artykuł z konstytucji, żeby przywołać rebeliantów do porządku.


"Całemu" narodowi. Tak więc mniejszości, etniczne, pochylcie czoła i oddajcie hołd konstytucji.

Cała ta afera to tylko jeden z przejawów niezwykłej mentalności Hiszpanów, którzy najwyraźniej chorują, kiedy nikt nie jest wobec nich złośliwy, agresywny albo nie knuje przeciw nim spisków. Podziały regionalne to świetna podstawa do zabaw we wzajemne posądzanie się o niegodziwości.

Warto przywołać komiczną przekomarzankę trenerów, którym faulowano ostatnio czołowych napastników. Mourinho domagał się ochrony dla Ronaldo po meczu z Mallorcą, Guardiola zabrał głos, kiedy to Ujfalusi wyciął Messiego, na co zdenerwował się Quiqe Flores, że jemu kontuzjowali Aguero, a nikt o tym nie krzyczy!


Przy rozpisce sędziów na nadchodzące kolejki Primera Division, podane są regiony, z których arbitrzy pochodzą. Na całe szczęście, bo od razu widać, kto tym razem chce przekręcić Real. Wspomniana już Defensacentral.com, praktycznie co kolejkę lustruje sędziego meczu Królewskich i jeżeli okaże się, że przegrali w jego obecności dwa mecze, albo zagwizdał kiedyś karnego Barcelonie produkują artykuł pt. "Iturralde groźniejszy niż Deportivo" (Iturralde, mas peligroso que el Deportivo). Zdumiewająco bezpośredni, wręcz bezczelny atak i jawne wywieranie presji na sędziego. (W dzisiejszym artykule, o arbitrze na najbliższy mecz Realu piszą, że to on jest winny porażki Blancos w Gran Derbi zeszłej jesieni, bo uznał gola ze spalonego i nie dał karnego za faul na Ronaldo).

Sportu nie czytam, ale dzisiejszy ich popis pokazuje na co ich stać.

Wygląda więc na to, że w Hiszpanii kłóci się dużo fajniej niż u nas. Insynuacje, bezpodstawne oskarżenia, zwalanie winy za porażkę na najbardziej absurdalne czynniki, to bogaty arsenał nie tylko kibica, ale i dziennikarza. W mniejszym stopniu obowiązuje tam poprawność i wypruty z emocji obiektywizm, właściwy bardziej akademickim dyskusjom niż gorącym piłkarskim sporom.

Może mają w telewizji programy dyskusyjne z udziałem znanych postaci-fanów przeciwnych drużyn, które kończyłyby się obowiązkową szarpaniną za krawaty i deptaniem okularów wroga. Ja bym coś takiego oglądał. Ale zaraz! Pomyślałem właśnie, że to jednak bułka z masłem przy zabawach naszych fanów, tylko nie tych z prasowych redakcji. Te zabawy mają to do siebie, że są mniej powszechne, bardziej bezpośrednie, nigdy nie trwając zbyt długo, a ich uczestnicy kończą z dziurami nie tylko w koszulach...








0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails