wtorek, 30 listopada 2010

Barca 5 Real 0, czyli co ty na to Mou?!

Jak można być aż tak dobrym?!

Gdzie oglądałeś Ten mecz? W pubie, w domu, a może na Camp Nou? Tak czy inaczej  byłeś świadkiem czegoś unikalnego, niespotykanego, wyjątkowego. Byliśmy świadkami wielkiego meczu Barcelony, być może do końca jeszcze nie wiemy jak wielkiego, ale na pewno Ten mecz będzie w hierarchii  meczów Barca-Real bardzooooo wysoko.

Pisać teraz podsumowanie Tego meczu, to trochę tak, jakby pisać recenzję dzieła doskonałego - co bym nie napisał i tak nie oddam wszystkiego. Od początku sezonu wszystko sprowadzało się do Tego meczu: na początku graliśmy w kratkę, przegraliśmy z Herculesem, by powoli zyskiwać formę. A gdy forma zaczęła przychodzić i w powietrzu czuć było zapach zwycięstwa pokonaliśmy Almerię 0-8 co było dopełnieniem i potwierdzeniem, że jesteśmy gotowi. Byliśmy gotowi, ale nie wiedzieliśmy jak bardzo (tzn. My fani nie wiedzieliśmy, bo Guardiola dobrze wiedział).

I oto w dzień 111 urodzin naszego ukochanego klubu, na Camp Nou przyjechał Real Madryt i to ponoć najlepszy Real Madryt od lat: z Mourinho, Crynaldo i drużyną wartą 292 mln euro. Przyjechał Real Madryt, który był głośny przed meczem, a na boisku zamilkł. Na boisku Realu nie było, bo to było święto Barcelony, to Ona obchodziła urodziny i to Ona chciała pokazać światu, że jeśli kochać futbol, to kochać właśnie za taką grę, jaką pokazali Solenizanci. Tak się obchodzi 111 urodziny!

Te wszystkie gierki psychologiczne Mourinho i Realu w ogóle, które miały sprowokować Barcelonę, które miały zasiać niepewność w poczynaniach zawodników Barcy wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego prysły jak mydlana bańka. Obawialiśmy się Tego meczu, bardziej niż jakiegokolwiek, ale nasze obawy były bardziej kierowane statystykami (w lidze Real był pierwszy, mało goli tracił, dużo strzelał itd.) niż racjonalnym myśleniem. Były spowodowane także tym, że zdawaliśmy sobie sprawę ze słabości naszej drużyny: z tego, że forma Pique był tak zmienna jak pogoda na tefałenie, że Puyol także miał słabsze mecze i wszyscy spodziewali się trudnego meczu. Nikt nie wiedział jaki będzie wynik, a na pewno nikt nie spodziewał się 5-0. A jeśli ktoś się spodziewał i się nie martwił przed meczem, to gratuluję. Sam przyznam, że liczyłem i wierzyłem w zwycięstwo Barcelony, ale skłamałbym jeśli bym powiedział, że nie byłem zaniepokojony. Bo byłem.

Na całe szczęście Guardiola nie był. Na całe szczęście Guardiola widział lepiej i wystawił najsilniejszą jedenastkę: Valdes (ole!), Daniel (ole!), Pique (ole!), Puyol (ole!), Abidal (ole!), Busi (ole! ole!), Xavi (ole! ole! ole!), Iniesta (ole! ole! ole!), Pedro (ole! ole!ole!), Villa (ole!ole!ole!), Messi (ole! ole! ole!). I przyznaję się do błędu, przyznaję, że Sergio spisał się znakomicie. To co wyczyniał z zawodnikami Realu, z jakim spokojem odbierał i rozgrywał piłkę sprawia, że pisząc te słowa staję się malutki (tak jak Real przy Barcelonie). Dałem się nabrać na to, że Masche byłby lepszy w tym meczu niż Busquets, że to będzie mecz walki, a Javier jest do walki stworzony. Ale Pep wiedział lepiej, dokładnie wiedział jak ten mecz będzie wyglądać i wiedział, że Busi zagra w pierwszej jedenastce.

Kolejną małą/wielką rzeczą jaką zrobił Pep, było nakazanie Xavi’emu częstsze wbieganie w pole karne rywali. I dzięki temu mieliśmy przewagę na połowie Realu. Pomijam już fakt, że Busi, Xavi, Iniesta i Messi stworzyli w środku pola zaporę nie do przejścia, a zapora ta zbudowana był z ciągłego pressingu i wielu podań. Bo jak po raz kolejny udowodniła Barcelona: piłka jest zawsze szybsza niż człowiek.

W ataku Pedro z Villą byli fenomenalni. Razem strzelili trzy gole, ale ważniejsza była praca jaką wykonali w całym meczu. To ile Pedro z Villą wybiegali może służyć za przykład dla innych trenerów na świecie albo dla innych piłkarzy, którzy myślą, że można wygrać bez pracy zespołowej. Pedro bardzo się rozwinął: to nie jest już Pedro=chaos, teraz Pedro wie co robi, wie, że musi biegać mądrze i biega.

Barcelona za Guardioli wygrała już 2-6 z Realem, ale To 5-0 było wspanialsze.  Nie będę cytował tu wszystkich pięknych słów, które padają pod adresem FC Barcelony, ale jedna jest warta przytoczenia, bo najdoskonalej oddaje sposób w jaki Barca strzelała gole:

Ramon Besa z El Pais: At the Camp Nou, the goals fall like autumn leaves naturally, with the right cadence, beautiful and serene, a sign of great abundance and football vigor.

Można mówić, że Real zagrał słabo, że są młodzi, że jeszcze nie są zgrani, ale dlaczego nikt tego nie mówił przed meczem. Barcelona zagrała fenomenalne spotkanie, które przejdzie do historii i to za sprawą tego, w jaki sposób potrafiła wykluczyć Real z gry. Realu nie było. Była Barcelona.

Minęło 24 godziny od ostatniego gwizdka, a ja nadal przeżywam ten mecz jakby skończył się 5 minut temu. To było Coś. I za to dziękuję Barcelonie.

Visca el Barca!

Czytaj dalej ...

Podcast vol. 11, czyli El Clasico dla Barcy!




Jak obiecaliśmy oddajemy w Wasze ręce podcast o wczorajszym El Clasico. Tym razem podcast prowadzi Johnny a wraz z nim wczorajszy mecz komentują Cichonio i Tomek z PolandWorldCupBlog.

Zapraszamy do słuchania i komentowania!

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 29 listopada 2010

5-0, czyli ZWYCIĘSTWO!

Czytaj dalej ...

Força Barça!

Jeszcze kilka godzin oczekiwania i na Camp Nou wybiegną obie drużyny. Całe to oczekiwanie przypomina mi trochę uczucie czekania na pierwszą gwiazdkę w wigilijny wieczór – dziś pierwszą gwiazdką, będzie pierwszy gwizdek sędziego. Ale czas dłuży się niemiłosiernie: godziny mają więcej niż sześćdziesiąt minut, a minuty mają więcej niż sześćdziesiąt sekund. Dlatego dziś nie będzie zapowiedzi, bo co miało być powiedziane, zostało powiedziane a co miało być napisane, zostało napisane. Dziś wszystkim kibicom życzę wspaniałego meczu (prawie jak Mourinho) i niezapomnianych wrażeń!

Niech wygra Barca!

W końcu dziś obchodzimy 111 urodziny FC Barcelony. Wszystkiego najlepszego! !Feliz cumpleańos!

Czytaj dalej ...

Autobus Realu nie mile widziany w Barcelonie. To już dziś!!

Real Madryt wczoraj wieczorem zameldował się na lotnisku w Barcelonie. Napięcie przed meczem rośnie i będzie rosnąć dalej, aż do pierwszego gwizdka pana Iturralde Gonzaleza. Póki co, ciśnienia nie wytrzymała szyba w autokarze wiozącym Los Blancos do hotelu, choć inne źródła mówią o kamieniu rzuconym z tłumu dwóch tysięcy madridistas witających drużynę na lotnisku. Na szczęście nic poważnego się nie stało, Albiol i Arbeloa, którzy siedzieli przy trafionym oknie, najedli się strachu, jeden z ochroniarzy ma guza na głowie, a ja mam całkiem niezły tytuł na zapowiedź największego meczu tej jesieni. [Ta pani jest z nami]

Jeśli bowiem Mourinho zamierzał 'zaparkować autobus' to ten, którego używa zespół już się nie nadaje, ma dziurę. Chyba nie będzie miał Jose wyjścia i wyjdzie na Camp Nou w ustawieniu bardziej ofensywnym niż niektórzy sądzili. Ale po kolei.


Gorzej nie będzie

Muszę zacząć od tego, że drużyna, którą Real przywiózł w tym roku do Barcelony jest silniejsza niż ta sprzed roku. Nie jest to może bardzo odkrywcze, ale kontekst, w jakim Gran Derbi będą rozegrane jest bardzo podobny do tego, w którym z Guardiolą mierzył się Pellegrini, więc warto to odnotować. 'Królewscy' po bardzo dobrym początku sezonu mają potwierdzić aspiracje do powrotu na szczyt w meczu z rywalem najtrudniejszym z możliwych.

O ile ludzie Pellegriniego grali mniej więcej tak samo przez cały sezon, tłukąc średnich i słabych, a przegrywając z europejską czołówką, o tyle obecny zespół rozwija się z meczu na mecz. Widać to kiedy porównamy mecze u siebie z Ajaksem i Osasuną do tych z Deportivo, ale też Milanem czy Atletico. Real grając w domu, mecz rozstrzyga szybko i zdecydowanie.

Na wyjazdach, w trzech pierwszych grach zremisowaliśmy dwa razy, z Mallorcą i Levante, by w podobnie trudnym - albo i trudniejszym - spotkaniu ze Sportingiem jednak decydującego gola wepchnąć. Drużyna rośnie więc mentalnie, pozostaje pytanie, czy przez te krótkie trzy miesiące dorośli już do wyzwania, przed którym stają w poniedziałek.

Xabi Alonso powiedział parę dni temu, że wyjątkowość Mourinho polega na wierze, którą potrafi on zaszczepić w swoich podopiecznych, odnośnie tego, jak mają grać. Wydaje się, że dokładnie tego potrzebował Real, który już rok temu miał świetnych piłkarzy, którzy jednak chowali się po kątach kiedy przyszło im się mierzyć z dobrze zorganizowany, klasowym rywalem.

Jose pojedynek z Barceloną zaczął niedługo po rozpoczęciu sezonu, kiedy np. zarzucił Sportingowi oddanie meczu na Camp Nou, o czym ostatnio znów było głośno. Mniej lub bardziej wyraźne prztyczki wykonywał wielokrotnie, próbując osłabić cierpliwość Guardioli i sprowokować go do jakiejś nieprzemyślanej reakcji. Wydaje się, że Pep nie dał się wciągnąć w gierki, ale jednak niedzielny trening przełożył na dwie godziny po konferencji Mourinho. Czy faktycznie chodziło o wybory, czy może chciał mieć ostatnie słowo przy ewentualnych zaczepkach The Special One?

Kiedy jednak się dobrze zastanowić, to Barcelona ma większą presję do udźwignięcia, nawet bez zabiegów Mou. Guardiola przyznał, że na wyjeździe w Madrycie, kiedy ciężar oczekiwań kibiców jest mniejszy, gra im się łatwiej niż przed podnieconą stutysięczną widownią Camp Nou. Nikt nie przeczy też, że bezpośrednie pojedynki 'wielkiej dwójki' będą mieć duże znaczenie dla losów tytułu, a na razie to Barca przegrywa wyścig. Jeśli dziś więc nie wygrają, znajdą się w kiepskiej pozycji wyjściowej do obrony tytułu. Nas za to remis urządza. Tylko jak go osiągnąć?

Skuteczność

Mourinho po raz pierwszy przyjeżdża do Barcelony po punkty, nie awans do następnej fazy pucharowej. Teraz nie będzie 'zwycięskich' remisów ani zaliczek bramkowych do obronienia. Dlatego ultra-defensywna taktyka nie wydaje się najbardziej racjonalna. Zgadzam się z Johnnym, który w ostatnim podcaście mówił, że dla Realu murowanie bramki może okazać się zgubne, choć nie uważam wcale, żeby Real nie miał dobrej obrony. Po prostu nie jesteśmy drużyną, która lubi grać na utrzymanie wyniku i dobrze się czuje przycupnięta na dwudziestu pięciu metrach prze swoją bramką.

Myślę, że zagramy podobnie jak graliśmy dotąd, więc pozostawiając dwóch, trzech napastników blisko linii obrony rywala, podczas gdy pozostali będą próbowali piłkę przejąć i jak najszybciej przesłać do przodu. Przed naszymi kontrami drży każdy i jestem pewien, że przyniosą nam przynajmniej jedną, dwie czyste sytuacje. Najważniejsze będzie je wykorzystać.

Możemy mieć pewne problemy ze skutecznym założeniem pressingu, bo do najlepszych w tym elemencie gry jeszcze nam brakuje, a Barca gra przecież piłką bardzo szybko. Ale dzięki zostawieniu paru zawodników z przodu, przynajmniej utrudnimy Piquemu udział w wyprowadzaniu akcji.

Mou już zapowiedział, że składu specjalnie na Gran Derbi zmieniał nie będzie, w pomocy zobaczymy więc Ozila i dwóch piwotów. W takim ustawieniu niepokoi mnie marne zabezpieczenie naszego lewego skrzydła, na którym wobec pozostającego w przodzie Cristiano osamotniony będzie Marcelo. Możliwe, że Mourinho postanowił zaryzykować i zostawić więcej miejsca Alvesowi do wycieczek na naszą połowę, żeby wygospodarować w ten sposób więcej przestrzeni dla ataków Ronaldo. W takiej sytuacji CR7 będzie się mierzył z asekurującym swoją prawą obronę Piquem, za którym cała obrona Blaugrany przesunie się w prawo. Abidal, przeciw któremu będzie grał Di Maria, wyląduje w efekcie bliżej środka, a więc i bliżej bramki. Ponieważ Angel lubi grać w okolicach szesnastki i mijając obrońcę uderzać lub podawać lewą nogą, warunki będzie miał wymarzone. Myślę, że to on może być kluczowym czynnikiem naszego powodzenia.


W Barcelonie niewiadomą może być obsada drugiego obok Xaviego środkowego pomocnika, bo zamiast Iniesty może tam zagrać Keita. Wtedy Syn Młynarza zagrałby w ataku zamiast Pedro. Takie rozwiązanie zmniejszyło by siłę ataku miejscowych, a my niezależnie od taktyki obu zespołów swoje szanse mieć będziemy, więc ja jestem za.

Widać wyraźnie, że przy takim ustawieniu obie drużyny grają mocno ryzykownie, 1 na 1 niemal w każdej strefie boiska. Aż dziw bierze, że Mourinho, znany pragmatyk, może decydować się na tak odważną grę. Paradoksalnie, przeciw Barcelonie nie ma bezpieczniejszego rozwiązania.

Honory albo zesłanie do Alicante

Gran Derbi to mecz jedyny w swoim rodzaju. Jeśli sobie w nich poradzisz, to znaczy, że poradzisz sobie zawsze. Ale jeśli zawiedziesz, drugiej szansy możesz nie dostać. Dwa lata temu niemal cały nasz pierwszy skład był kontuzjowany i Drenthe dostał szansę występu na Camp Nou od pierwszej minuty. Chyba wszyscy kibice zapamiętali mu zmarnowaną sytuację sam na sam z Valdesem przy wyniku 0-0. Kolejne miesiące Roystona w Madrycie to szyderstwa kibiców, przesiadywanie na ławce, wreszcie, wypożyczenie do Herculesa.

Rok temu także sytuację sam na sam zmarnował Ronaldo. Jego oczywiście nie uczyniono kozłem ofiarnym, ale to pudło potwierdziło, że ma problemy z rozstrzyganiem wielkich meczów. Jeśli trafi dziś, nikt już nie będzie mógł mu tej niemocy wypominać. Żeby jednak CR7 został bohaterem El Clasico, nie musi wcale strzelać gola. Przywykliśmy co prawda do jego dubletów i hattricków i wieszamy mu poprzeczkę bardzo wysoko, ale asysta, parę kluczowych podań wystarczą, żebym uznał jego występ za udany. Ronnie zawsze ma przeciw sobie zwiększoną ilość obrońców, dlatego część odpowiedzialności muszą wziąć na siebie pozostali napastnicy, którzy z resztą powinni mieć dzięki Ronaldo trochę więcej swobody.

Kolejnym piłkarzem do weryfikacji jest Pepe, który wciąż jeszcze negocjuje nowy kontrakt. W tym tygodniu pojawiały się już informacje, że porozumienie lada moment zostanie osiągnięte, ale teraz już wiemy, że nie stanie się to przed meczem na Camp Nou. Jeśli więc Portugalczyk potrzebuje argumentów, by bardziej przekonać do siebie Pereza, lepszej okazji nie znajdzie.

Jeśli chodzi o innych potencjalnych bohaterów, Mourinho ma nad Guardiolą tę przewagę, że na ławce Realu siedzi napastnik, który potrafi z wchodząc z ławki odwrócić losy meczu. Pep swojego 'Benzemy' nie ma, zwłaszcza jeśli Iniesta i Don Pedro wyjdą w pierwszym składzie. Forma Karima rośnie od dłuższego czasu, niezłą skuteczność potwierdził ostatnio z Ajaksem i jeśli na Camp Nou znów wypadłby dobrze, ma szanse na pierwszy skład jeszcze w tym roku.

Obie drużyny chcą ten mecz wygrać, nikt tu zawczasu kalkulować nie będzie. Barcelona ma mało słabych punktów, ale zaatakowana zdecydowanie jest możliwa do trafienia. Real ma wiele atutów pozwalających liczyć na sukces i detronizację mistrza, ale musi zagrać mecz niemal bezbłędny. 'Niemal' bo nie zapominam o świętym Ikerze, który swoje cuda pewnie będzie miał okazję zaprezentować. Potrzebujemy go w najwyższej formie, bo miejscowi mogą mieć trochę więcej sytuacji niż my. Na szczęścia ostatnio kapitan potwierdza, że można na niego liczyc.

Na koniec dwa słowa o tych, którzy dziś nie zagrają. To będzie pierwsze El Clasico od odejścia Raula i Gutiego. Zwłaszcza ten pierwszy dał się we znaki culesom i jego będzie dziś brakować chyba bardziej. Ale jeśli to prawda, że życie nie zna próżni, to możemy się nowego bohatera doczekać. Nie ma dźwięku przyjemniejszego dla ucha madridisty niż cisza na Camp Nou.

Hala Madrid!


EDIT: Marca (i pewnie inni) donosi, że Higuain jednak nie zagra, bo ma kontuzję:/ Średnio śmieszne. Nie uwierzę, póki nie zobaczę Benzemy na boisku.

Czytaj dalej ...

Under Pressure

To już dziś, El Clasico. Z perspektywy tego meczu, wszystko co sobie zaplanowałem na dziś będzie jak znoszenie swędzenia po to, żeby kiedy się podrapię, przyjemność była tym większa. Mam rano wstać? Okej, jak tylko się przebudzę, myśl o wieczorze i tak nie da mi zasnąć. Mam pracować? Nie ma sprawy, przynajmniej będę miał czym zająć myśli, więc mniej się będę denerwował. Dla wszystkich, którzy potrzebują nieco rozładować napięcie w oczekiwaniu na mecz meczów, odrobina satyry. 'He is more of a "Death in Venice"-man' , lol!



Zapowiedź meczu wkrótce!

Czytaj dalej ...

sobota, 27 listopada 2010

Gorączka poniedziałkowej nocy.

Downloads
Już za dwa dni, już w poniedziałek o godzinie 21 dojdzie do zderzenia Jasnej Strony Mocy z Ciemną Stroną Mocy. Dwa największe, najpotężniejsze i najsilniejsze kluby staną naprzeciw siebie by zmierzyć się w 13 kolejce Primera Division. Każdego roku dochodzi do co najmniej dwóch takich starć i co roku mamy do czynienia z olbrzymim napięciem, media tworzą różne historie, wyciągane są fakty sprzed stu lat byle tylko podgrzać - i tak już rozgrzaną do niespotykanych rozmiarów - atmosferę. Czy świat się zatrzyma w poniedziałek? Czy słońce nie wzejdzie we wtorek? Oczywiście nie, ale mogę Was zapewnić, że nic nie będzie takie same jak przedtem. To już nie są Gran Derbi, to są Super Gran Derbi, to już nie jest El Clasico, tylko Super Clasico. Świat zwariował, a my wraz z nim. Trochę to śmieszne, ale hej! przecież to wszystko jest dla nas – kibiców, prawda?

FC Barcelona i Real Madryt – dwie największe drużyny, w tym roku wydają się być jeszcze większe. To trochę tak jak napisał ostatnio Sid Lowe, że te dwie drużyny są jakby stworzone w Championship Managerze, albo w Football Managerze, bo są tak mocne. Trudno znaleźć w nich pozycję na której nie grałby najlepszy zawodnik na świecie, gdyby bardzo się postarać, to może byłaby to lewa obrona (choć i tak Abidalowi bliżej do tego miana niż Marcelo). W Gran Derbi mamy najlepszego bramkarza na świecie, najlepszego prawego obrońcę, najlepszych środkowych obrońców, środkowych pomocników, skrzydłowych i napastników. A do tego dodajmy dwóch najlepszych trenerów ostatnich lat (teraz można krzyknąć: wow!). Guardiola dwa lata temu zdobył wspaniały triplet wygrywając Ligę, Puchar Króla i Ligę Mistrzów (do tego dołożył jeszcze trzy inne trofea). Nie dalej jak rok temu Mourinho zdobył to samo z Interem: wygrał Ligę, Puchar Włoch i Ligę Mistrzów. Teraz staną naprzeciw siebie w Gran Derbi – dwóch najlepszych trenerów na czele dwóch najlepszych drużyn.

Jakby tego było mało w poniedziałek na boisko wybiegnie trzynastu Mistrzów Świata, w tym król strzelców tychże, a do tego Mistrzostw Europy, czyli David Villa. W składach obu drużyn jest czterech  ostatnich najlepszych strzelców Ligi Mistrzów (w gruncie rzeczy trzech, ale Messi wygrywał 2 razy do tego Cristiano Ronaldo i kontuzjowany Kaka). Jeśli mówimy o tytułach, to na boisku będzie także ostatnich dwóch zwycięzców Złotej Piłki (Messi i Ronaldo) i duża grupa kandydatów do wygrania jej w tym roku. A przecież trzy lata temu tę nagrodę zgarnął Kaka.

Messi i Cristiano Ronaldo biją wszelkie rekordy o których można tylko pomyśleć, Leo właśnie został najmłodszym zawodnikiem Barcelony, który strzelił 100 bramek, a Cristiano najszybciej w historii Realu strzelił 50 goli. Żeby było ciekawiej C. Ronaldo potrzebował do tego zaledwie 53 meczów. Messi w ostatnich 71 meczach strzelił 70 goli. Tu nie ma mowy o przypadku, to w jakim stopniu obaj zdominowali futbolowy świat musi budzić podziw (nieważne czy jesteś kibicem Realu czy Barcy – musisz to docenić). A zarazem zmusza do debaty czy aby nie mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem spotkania na szczycie dwóch bezsprzecznie największych gwiazd światowej piłki? Do tej pory gdy ktoś był najlepszy, to wszyscy o tym wiedzieli i nie było dyskusji: Pele, Maradona, później Ronaldo, Zidane, Ronaldinho. Żaden z nich nie miał konkurencji w postaci równie zdolnego zawodnika. Teraz jest inaczej: na topie jest Messi z C. Ronaldo. Pierwszy raz możemy oglądać pojedynki dwóch najlepszych zawodników na świecie, w najlepszym okresie swojej kariery, w najlepszej formie. Temat do dyskusji.

Jeśli wierzyć doniesieniom, to Real Madryt jest najdroższą drużyną w historii piłki. FC Barcelona z kolei zbiera plony zasiane ponad dwadzieścia lat temu, kiedy do La Masii wkroczył Johan Cruyff. Barca jest jedyną drużyną, która zdobyła sześć Pucharów z rzędu. Mówi się, że mamy przed sobą być może najlepszą drużynę w dziejach Dumy Katalonii, a może i świata. Nic więc dziwnego, że w Hiszpanii trudno znaleźć im konkurencję i coraz głośniej mówi się o bojkocie ligi przez słabsze kluby (głównie chodzi o kontrakty telewizyjne, jeśli ktoś jest tym zainteresowany to odsyłam tutaj).

W tym sezonie dominacja jest równie wielka jak w poprzednim kiedy to Barca wygrała 31 meczów, zremisowała 6 i przegrała zaledwie 1, Real wygrał także 31 meczów, 3 zremisował i 4 przegrał, a dwie z tych czterech porażek były przeciw Barcelonie. Oba kluby pobiły rekord w ilości zdobytych punktów, który utrzymywał się przez około 70 lat – Real zdobył 96 a Barca 99 punktów. Znowu odwołam się do felietonu Sida Lowe, który wyliczył, że  Barca i Real wygrały razem 111 z ostatnich 132 meczów, przegrywając zaledwie sześć. Dość powiedzieć, że jeśli spojrzeć na tabelę z poprzedniego sezonu i odrzucić wyniki El Clasico, to Real wygrałby ligę (szansa na kolejne: wow!).

Od początku tego sezonu wszystko zmierzało do tego meczu, wszystko było podporządkowane właśnie temu, by obie drużyny były w najlepszej formie właśnie tego dnia. Nie bez podstaw można powiedzieć, że kto wygra Gran Derbi ten będzie bardzo blisko zdobycia mistrzostwa. To może trochę smutne, ale obecnie w La Lidze liczą się tylko dwa mecze, a resztę można by pominąć. Nikt nie potrafi zatrzymać tych drużyn. Jedynie one wydają się zdolne do zatrzymania siebie nawzajem. Podobno Mourinho ma sposób na Barcelonę, a Barca ma sposób na C. Ronaldo.

Ale to wszystko nie będzie mieć znaczenia w poniedziałek o 21. Wszelkie statystyki, porównania, osiągnięcia nie wybiegną na boisko. Na Camp Nou wybiegną ludzie z krwi i kości ze swoimi zaletami, jak i ze swoimi słabościami. O wyniku może zadecydować przypadek (choć tego chciałbym uniknąć, bo to by oznaczało, że wygra Real), może zadecydować coś innego – wszystko wyjaśni się w poniedziałek koło godziny 23.

Niech to będzie święto piłki. Niech wygra Jasna Strona Mocy.

Czytaj dalej ...

piątek, 26 listopada 2010

Gran Derbi Special. Podcast!

Podcast tylko o Gran Derbi ze specjalnym Gościem! Zapraszamy do słuchania i komentowania! (a nasz gość jest z tej strony, warto czytać, zwłaszcza dla kibiców kadry)

Czytaj dalej ...

Knock'em out! Full-contact przed Gran Derbi!


Zasady są proste: po trzy pytania i po trzy odpowiedzi z każdej ze stron. Swojego zwycięzcę wskazać może każdy, ale wszystko i tak rozstrzygnie się w poniedziałek przed północą.

FIGHT!

Runda I: Uderza Johnny, odpowiada Cichonio

1. Średnia podstawowej jedenastki Realu w tym sezonie wynosi zaledwie 25 lat, z czego Ozil, Khedira, Marcelo, Di Maria czy Higuain nie mają więcej niż 23 lata. Jeśli dodać do tego doświadczenie gry w El Clasico to okaże się, że spora część pierwszej jedenastki jeszcze w Gran Derbi nie grała, a że jest to mecz szczególny nikogo nie trzeba przekonywać. Czy zatem brak tego doświadczenia i młody wiek nie stawiają Realu na przegranej pozycji?

Dla Marcelo i Higuaina, mimo ich młodego wieku, występ w Gran Derbi to nie pierwszyzna. El Pipita strzelił Wam nawet gola. Co do Ozila i Khediry, obaj grali chocby w półfinale Mundialu, więc presję znieść potrafią. Poza tym i Niemcy i Angel zdążyli wkomponować się już w drużynę, a ich świetna forma od początku sezonu domaga się poważniejszego sprawdzianu. Myślę, że oczekują tego meczu jak wyzwania, któremu gotowi są podołać.

2. Cristiano Ronaldo - jeszcze nigdy nie miał dobrego meczu przeciw Barcelonie i tym razem nie będzie mu łatwo. Jeśli źle wejdzie w mecz, to jak pokazały poprzednie spotkania z FCB, Real nie będzie miał z niego pożytku. A do tego złość i frustracja CR przejdzie na drużynę. Poza tym jeśli CR zagra źle, to Real zagra źle, czego nie można powiedzieć o Barcelonie i Messim.

To, że dotąd nie błyszczał, nie znaczy, że nie zabłyśnie tym razem. W dotychczasowych Gran Derbi gra Realu za bardzo opierała się na Cristiano i faktycznie nie był w stanie tego ciężaru udźwignąć. Ale od tego jest Mourinho, by z Ronniego część odpowiedzialności zdjąć i pozwolić mu pokazać maksimum możliwości. W powodzeniu tego planu kluczowy jest Di Maria.

3. Guardiola - to jest trener, którego się nie docenia w kontekście spotkań z Mourinho. Wypomina mu się dwumecz w fazie pucharowej LM, ale chciałbym przypomnieć, że Barca grając pełnym składem przeciwko Interowi pokonała ich bez problemu. Poza tym - wbrew temu co twierdzą madryccy dziennikarze - Pep to znakomity taktyk, który rozwija się z meczu na mecz więc nie sądzę, żeby Mou był w stanie czymkolwiek go zaskoczyć.

W czasie, kiedy Inter przegrywał gładko z Barceloną, męczył się też z Rubinem Kazań. Za to w pierwszym półfinale Barca przegrała wyraźnie, Iniesta nic by nie pomógł. Być może Guardiola nie jest gorszym taktykiem od Mourinho, ale lepszym nie jest na pewno. Grę Barcelony świetnie znają wszyscy. To Real jeszcze nie pokazał na co tak naprawdę go stać i to Real jest w tym pojedynku nieobliczalny.


Runda II: Uderza Cichonio, odpowiada Johnny

1. Głód sukcesu - Blaugrana to drużyna, która przez dwa sezony dominowała niemal niepodzielnie w świecie klubowego futbolu. Porażka z Interem w LM może ich nieco zmobilizować, ale nie zmienia faktu, że w tym sezonie stoją przed wyzwaniem podtrzymania swojej niesamowitej formy, opartej w dużej mierze na nieustannym ruchu i precyzji. Taki styl wymaga ogromnej koncentracji i motywacji, a im może się już nie chcieć aż tak bardzo. Łatwiej jest szczyt osiągnąć niż na nim pozostać.

Wszystko pięknie tylko nie jeśli chodzi o Gran Derbi. To prawda, że Barcelona jest najlepszą drużyną i zdobyła praktycznie wszystko co było do zdobycia na przestrzeni ostatnich dwóch lat, ale Gran Derbi to zupełnie inny mecz. Tu zawsze są inne, większe emocje i zawsze obie drużyny wychodzą z nastawieniem jakby to był finał Mistrzostw Świata. A do tego wszystkiego dochodzi Mourinho, który buńczucznie zapowiada koniec Wilekiej Barcelony - to tylko dodatkowo zmobilizuje Blaugranę.

2. Pique - W zeszłym sezonie był jak z żelaza, nie do przejścia, onieśmielał każdego napastnika. W tym, jeden z najczęściej mylących się obrońców Barcelony, a także reprezentacji. Kiepski mecz z Mallorką, samobój ze Szkocją, mnóstwo kartek, w tym czerwona z Getafe. Ostatnio zniszczony przez Ronaldo w meczu z Hiszpanią. Od czasu zwycięstwa w Munidalu pokazał kilkakrotnie, że jest nieprzewidywalny także poza boiskiem. Takich cech nie koniecznie oczekuje się od obrońcy. Pique jest jeszcze bardzo młody i osiągnąwszy już w piłce wszystko, może popaść w nonszalancję, oby zgubną dla Barcelony.

W sumie mógłbym napisać to co w pierwszej odpowiedzi, ale po co się powtarzać? Wszystkie mecze o których wspomniałeś, odbyły się na początku sezonu, a wtedy Pique miał prawo być rozkojarzony i bez formy. Przecież jak sam napisałeś został Mistrzem Świata i osiągnął wszystko w tak młodym wieku, więc mógł się wyszaleć po Mundialu. Co do meczu z Portugalią, to sam widziałeś z jaką werwą i zapałem grali wszyscy Hiszpanie, więc nie dziwię się, że i Gerardowi ten nastrój się udzielił, a wynik mówił sam za siebie - Hiszpanom nie chciało się grać. Nie zapominajmy też, że Pique na środku obrony nie gra sam - tuż obok niego jest Puyol, Kapitan, Skała - więc jeśli coś zawali Piquenbauer to Puyol będzie tam gdzie trzeba. Tyle o Pique.

3. Mourinho - znalazł już sposób na Barcę trzykrotnie, raz przegrał dwumecz. Na początku sezonu zapowiadał, że jeśli będzie miał swoich piłkarzy w optymalnej formie, a drużynę ukształtowaną zgodnie z planem, jest w stanie powstrzymać Barcelonę. Być może wtedy jeszcze nie zakładał sukcesu już na Camp Nou w listopadzie, ale drużyna rozwinęła mu się szybciej niż ktokolwiek się spodziewał. Może to i jest argument zbyt mocno oparty na wierze w Jose, ale sądząc po tym, jak wiele z jego zapowiedzi się sprawdza, jest więcej powodów przemawiających za tą wiarą niż przeciw.

Cóż nie mogę podważać Twojej wiary w Jose, ale byłbym ostrożniejszy na Twoim miejscu. A że na Twoim miejscu nie jestem, to powiem tylko tyle - Mourinho na Camp Nou jeszcze nie wygrał. A gdy Barcelona była w pełnym składzie to zawsze z nim wygrywała. I co byś nie powiedział, to każda z jego poprzednich wielkich drużyn (Chelsea i Inter) były o wiele lepsze niż obecny Real. Tyle o tłumaczu.


Kto wygrał? Jakie ciosy warto jeszcze wyprowadzić? Zapraszamy do komentarzy!

Czytaj dalej ...

czwartek, 25 listopada 2010

Ateny zdobyte, czas na RM.

FOTO: Claudio Chaves (MD)
To było do przewidzenia, choć może to małe pocieszenie dla kibiców Panathinaikosu (czy są tu tacy?).  Barcelona jest w bardzo dobrej formie, co pozwala jej na demolowanie przeciwników ot tak, bez żadnego powodu. Po tym można poznać drużynę w dobrej formie, że pokonuje rywali – nieważne czy ligowych, czy tych z Europy – jakby bez wysiłku. I coś w tym jest, bo wczoraj Barcelona nie wyglądała na zmęczoną po ostatnim gwizdku, co innego gracze Koniczynek. Może i ten mecz był w cieniu El Clasico, ale zwycięstwo 0-3 cieszy i to podwójnie, bo zapewniliśmy sobie pierwsze miejsce w grupie i awans do następnej rundy.

Zawodnicy Panathinaikosu nie mogą mieć pretensji o wynik, bo 0-3 to najmniejszy wymiar kary, jeśli w ogóle można nazwać to karą. Przecież zawodnicy z Aten nie popełniali rażących błędów, nie grali tak by Barcelona musiała ich za cokolwiek karać. Po prostu Barca jest w dobrej formie co oznaczy, że najlepsi piłkarze na świecie są w dobrej formie, a to z kolei oznacza, że ciężko jest z nimi wygrać. Niby proste, a nie wszyscy potrafią to zrozumieć. To jest taki moment, w którym niektórzy zaczynają deprecjonować nasze zwycięstwa: Sevilla? Nie starali się, Valencia? Grała tylko w pierwszej połowie, Villarreal? To samo, Almeria? Żart, Panathinaikos? Kolejny żart. My wygrywamy, a ludzie starają się to wyjaśnić na różne sposoby. A wyjaśnienie naprawdę jest proste: Barcelona jest w dobrej formie.

Tak jak się spodziewałem, Guardiola nie dał odpocząć kluczowym zawodnikom i wysłał do boju taką jedenastkę: Valdes, DAniel, Pique, Puyol, Adriano, sMasche, Xavi, Iniesta, Pedrotto, Villa, Messi. Co zdziwiło najbardziej? Oczywiście występ Adriano na lewej flance, ale po kilku minutach było jasne, że to dobre posunięcie. Adriano z Alvesem po dwóch stronach siali popłoch wśród defensywy gości. Dwaj Brazylijczycy grali widowiskowo a co ważniejsze skutecznie (po 1 asyście). Dawno już dwaj nasi boczni obrońcy nie grali tyle w ataku jednocześnie, co przyniosło pożądany efekt, w postaci zepchnięcia Koniczynek do głębokiej defensywy. To było oczywiste, że Grecy będą się bronili, ale przy dwóch tak ofensywnych obrońcach, Barcelona miała praktycznie tyle samo zawodników w ataku co Pana w obronie. Graliśmy bardzo wysoko, czasem wydawało się, że nasi środkowi obrońcy pełnią rolę środkowych pomocników. I mimo wszystko Panathinakos nie potrafił nam zagrozić.

A wszystko to dzięki Mascherano (ukrzyżujcie mnie, ale tak uważam). Javier to bestia. Potwór. Niszczyciel. Gdy grasz w przeciwnej drużynie, to nie chcesz się z nim spotkać twarzą w twarz. To jak dobrze się ustawia, jak dużo wie o tej grze sprawia, że nie ma problemów z tym, żeby Alves z Adriano hasali sobie pod bramką rywala. Mascherano rządzi w środku pola i jak mówię o rządach, to nie mam na myśli demokracji, o nie, Mascherano to dyktator. Nie ma przebacz, albo jesteś z nim, albo przeciwko niemu. Wystąpił po raz trzeci z rzędu w podstawowym składzie i modlę się, żeby występował jak najczęściej. Od meczu z Atletico nie obejrzał żółtej kartki, o co tak wielu kibiców Blaugrany się bało, ten chłopak przystosował się do naszego stylu szybciej niż niejeden zawodnik wchodzący do składu z La Masii. A co być może jest najważniejsze, nie usłyszymy od niego ani jednego słowa narzekania, że za mało gra, że nie przyszedł tu po to, by siedzieć na ławce, że Pep jest niesprawiedliwy itd. Nie, Javier to profesjonalista w dosłownym znaczeniu – sam przyznaje, że jeszcze się uczy naszej taktyki, sposobu gry, że jest zadowolony z tego co ma, że ciężko pracuje na treningach, by pokazać trenerowi, że się nadaje. Javier, posłuchaj: nadajesz się! Taki zawodnik to skarb.

Domyślam się, co musieli czuć zawodnicy Panathinaikosu: bezsilność, bezradność – to pewnie najdelikatniejsze słowa. 74% posiadania piłki, 14 strzałów, 12 celnych, przy tylko 3 strzałach Greków (1 celny) – dominacja od początku do końca. Smutne to było, jak po pierwszej straconej bramce zawodnicy Panathinaikosu grali dalej tak jakby było 0-0. To były za wysokie progi dla podopiecznych Ferreiry.

Nie będę pisał kto zagrał lepiej a kto gorzej (no dobra Pique i Villa), bo po takim meczu to nie ma sensu. Wygraliśmy, zapewniliśmy sobie awans z pierwszego miejsca i mecz z Rubinem będzie meczem o nic – plan wypełniony w 100%.
W poniedziałek wielka data, wielki mecz, który trzeba wygrać i zasiąść na fotelu lidera Primera Division. Nie mogę się doczekać.

Czytaj dalej ...

Piętka nowego boga i Mourinhada. 4-0 z Ajaksem. Do poniedziałku 4 dni

Wyprawa na budzącą miłe wspomnienia ArenA okazała się zaskakująco przyjemna. Rezerwowi zawodnicy się pokazali, mecz wygraliśmy bez problemów, a Mourinho zadbał, żeby było o czym mówić także po końcowym gwizdku.

Przede wszystkim, uniknęliśmy co do jednego wszystkich zagrożeń, które na nas czyhały. Nikt nie odniósł kontuzji, Benzema się nie spalił, a przede wszystkim wygraliśmy łatwo i wysoko mecz, który w razie niepowodzenia mógł nas kosztować - mimo wszystko - obniżone morale przed Gran Derbi, a nawet konieczność walki o pierwsze miejsce w grupie do spotkania z Auxerre.

Czytaj dalej ...

środa, 24 listopada 2010

Ostatni przystanek przed El Clasico: Grecja, Ateny.


Ostatnim przystankiem przed El Clasico będzie spotkanie piątej kolejki Ligi Mistrzów z Panathinaikosem w Atenach. Sam nie bardzo mogę skupić się na tym meczu, więc co dopiero powiedzieć o piłkarzach, ale niech was to nie zwiedzie Drodzy Czytelnicy, ten mecz jest ważny. Jeśli wygramy możemy zająć pierwsze miejsce w grupie, co samo w sobie jest dość ważne, ale ważniejsze jest, że dzięki temu unikniemy starcia z najtrudniejszymi rywalami w kolejnej rundzie. Nie wszystkim się to podoba, ale ten mecz trzeba zagrać, a najlepiej wygrać. Jasne, że wolałbym już pisać o Gran Derbi, o tym jak pokonamy Real itd., ale życie nie zawsze układa się po naszej myśli, prawda? No właśnie.

Czytaj dalej ...

wtorek, 23 listopada 2010

Jeszcze tylko Ajax i...

W dniu spotkania z Ajaxem mało który madridista tak naprawdę emocjonuje się tym meczem. Rywal jest dość atrakcyjny i ze względu na historię i ze względu na ofensywny styl gry, ale rywalizacja w Lidze Mistrzów jest dla nas praktycznie skończona, niezależnie nawet od wtorkowego wyniku. W przeciwieństwie do walki o Mistrzostwo Hiszpanii, której istotna część rozegra się w poniedziałek w prowincjonalnym kurorcie turystycznym na wschodnim wybrzeżu.

Co więc oznacza dla nas najbliższy mecz? Po pierwsze, ważne jest zwycięstwo. Mourinho dużo uwagi poświęcił budowaniu odpowiedniej mentalności zawodników, tak by wyzbyli się momentów dekoncentracji i rozprężenia. Komplet punktów dodałby także drużynie jeszcze bardziej wiary w siebie, jako niepokonanej, a jeszcze lepiej, pokonującej wszystkich napotkanych rywali.

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 22 listopada 2010

Podcast vol. 9. Ozil skillz

Zapraszamy na kolejną część naszego podcastu! Dziś omawiamy mecze 12. kolejki Primera Division, w której coraz bardziej rysuje się przepaść między dwoma wielkimi, a resztą. Zaczynamy też nakręcać się na Gran Derbi, które już za tydzień, a także szukamy hiszpańskiego 'Kupisza', ale go nie znajdujemy. Z dzisiejszego podcastu dowiecie się również jak nazywać kibiców Athleticu, żeby ich rozdrażnić i zobaczycie, co takiego robi Ozil, co Johnny uważa za niehigieniczne.

Czytaj dalej ...

niedziela, 21 listopada 2010

Real vs Athletic 5-1. Phy...

"Od meczu z Malagą postawiliśmy sobie cel, że wygramy wszystkie mecze i na Camp Nou pojedziemy w roli lidera", powiedział Di Maria po zwycięstwie 5-1 nad rozczarowująco potulnymi 'Lwami' z Bilbao. Nie tylko kibice więc czekali od początku sezonu na Gran Derbi, traktując pozostałe mecze jak rozgrzewkę przed właściwymi zawodami.

To trochę przygnębiające, kiedy to sobie uświadomić, bo rekordów kolekcjonowanych przez nas ostatnio w hurtowych ilościach trudno nie przyjmować z lekkim wzruszeniem ramion. Nie świadczą one bowiem o wcale wyższości obecnej drużyny nad legendarnymi zespołami z Primera wobec tak niskiego poziomu ligi.

Czytaj dalej ...

Visca el Barça! Messi x3, Bojan x2, Pedro x1, Iniesta x1



To był bardzo dobry dzień dla kibiców piłki nożnej. Najpierw w derbach północnego Londynu po fascynującym meczu Tottenham pokonał na Emirates Arsenal 2-3, choć do przerwy przegrywał 2-0! Potem po bardzo dobrym meczu Villarreal zremisował 1-1 z Valencią. Aż w końcu o godzinie 20 na boisku w pięknej Almerii wybiegli zawodnicy tamtejszego Futbol Club i FC Barcelony. Jeśli uznać ten mecz za próbę generalną przed El Clasico, to nasz ukochany zespół pokazał, że jest gotowy. Wygrana na ciężkim terenie 0-8 musi budzić respekt u rywali i podziw wśród kibiców. Sam jestem po wrażeniem - przecież w zapowiedzi obstawiałem wygraną 0-2. Nawet sobie nie wyobrażałem, że ten mecz może się skończyć aż tak wysoką wygraną Barcy. Piękny wieczór w Almerii.

Czytaj dalej ...

sobota, 20 listopada 2010

Real v Athletic. Llorente na Bernabeu, Mourinho na trybunach. Gdzie Ronaldo?

W 12. kolejce gościmy Athletic, zespół bardzo interesujący ze względu na swoją baskijską tożsamość i związaną z nią politykę transferową, ale przede wszystkim ze względu na bardzo ciekawy skład. Gra u nich w sumie pięciu reprezentantów Hiszpanii różnych kategorii wiekowych, od seniorskiej po kadrę U-19. Dziwi mnie więc i trochę smuci, że nie potrafią wepchać się do ligowej czołówki i powalczyć o miejsce w pucharach, tak jak to w tym sezonie dotąd robił Espanyol. Czy ktoś ma pomysł, czego brakuje Bilbao?

Ja bym sobie życzył, że by już zimą zabrakło im Fernando Llorente, który na Bernabeu będzie miał okazję zaprezentować się potencjalnym kupcom. Mam nadzieję, że Floro nie zapomni okularów.

Czytaj dalej ...

piątek, 19 listopada 2010

Almeria vs. Barca, czyli cięzki mecz na południu Hiszpanii.


Almeria - Barcelona, Sobota 20, Canal Plus Sport

W dzień w którym zagrają ze sobą Arsenal z Tottenhamem, Villarreal z Valencią, Real z Bilbao, Barcelona pojedzie na południe Hiszpanii by zmierzyć się z Almerią. Miasto, w którym życie toczy się w spokojny, hiszpański sposób jutro stanie się centrum uwagi dla każdego kibica Barcelony. Wiem, że na pierwszy rzut oka mecz z Almerią nie elektryzuje tak jak wyżej wymienione spotkania, ale uwierzcie mi - jutro na boisku w Almerii nikt tanio skóry nie sprzeda. Będzie się działo.

Czytaj dalej ...

czwartek, 18 listopada 2010

Losowanie Pucharu Króla. Barca z Realem w finale?


Pisałem już o tym, że lubię te rozgrywki: tradycja, niespodzianki, legendy itd. Nie zmienia to faktu, że dostrzegam coraz większy spadek prestiżu tego Pucharu. Sid Lowe napisał niedawno o tym felieton na si.com, jak to Puchar Króla - w głównej mierze dzięki działaczom - stracił swoją pozycję. Przywołam tylko przykład, który podaje Lowe: 24 bilet sprzedało Atletico Madryt na mecz z Universidad de Las Palmas. Wyobrażacie sobie? 24 bilety. W głównej mierze upadek Pucharu Króla spowodowany jest przez system rozgrywek. System, który ustalają działacze, a ustalili tak, że wielkie drużyny zaczynają rozgrywki od 1/32. Drużyny, które grają w europejskich pucharach trafiają na najsłabszych przeciwników (oczywiście, żeby się nie przemęczać) i zawsze drugi mecz grają u siebie (gdyby w pierwszym meczu coś nie wyszło, to przecież na własnym stadionie nie będzie problemów). To sprawia, że o prestiżu w wypadku Pucharu Króla możemy mówić tylko w kontekście jego nazwy.

Czytaj dalej ...

Ostatnia przerwa na reprezentacje w tym roku. Radosne podsumowanie

AP Photo

To była ostania przerwa na mecze reprezentacji w tym roku  (hurra!) i czas by podsumować to radosne wydarzenie. Trzynastu barcelonistów brało udział w zgrupowaniach swoich narodowych reprezentacji i co najważniejsze większość z nich wraca do stolicy Katalonii w nienaruszonym stanie.

Czytaj dalej ...

wtorek, 16 listopada 2010

Bramka 11. kolejki. Messi v Drenthe v Tino Costa


Zanim o kandydatkach na bramkę ostatniej kolejki, wypada podsumować głosowanie z poprzedniego tygodnia. Najładniejszą bramką w opinii głosujących została ta autorstwa Javiego Marqueza, z meczu Espanyol-Malaga (czy Wy też kibicujecie Maladze od przyjścia Pellegriniego?). Pokonała trafienie Aythamiego z Deportivo stosunkiem głosów 3-2:) Za wszystkie głosy dziękujemy!

Czytaj dalej ...

Ibrahim Afellay w Barcelonie

Getty images.

Nie dalej jak wczoraj rozmawiałem z Cichym o tym, że nie chcę na razie umieszczać notki o Afellayu, bo transfer jest niepotwierdzony. I proszę, mówisz masz, wczoraj wieczorem oficjalne strony PSV i FCB podały, że doszły do porozumienia w sprawie transferu Ibrahima Afellaya do Barcelony już w styczniu. Plotki mówią o kwocie zbliżonej do 3 milionów euro, tak niska kwota jest związana z kończącym się w czerwcu 2011 roku kontraktem Ibrahima. Afellay ma 24 lata, pochodzi z Utrechtu, ale większość swojej kariery piłkarskiej spędził w PSV Eindhoven. Rozegrał 30 spotkań w reprezentacji Holandii, gdzie w obecnych eliminacjach wyrasta na główną postać zespołu narodowego.
Nie będę ukrywał - jestem bardzo zadowolony z tego transferu, piłkarz o takim talencie jak Afellay nie trafia się często, a do tego śmiesznie niska cena - nic tylko się cieszyć.

Czytaj dalej ...

Benzema strzela, Higuain trafia. Sporting 0-1 Real

Zanim doszło co do czego, myślałem, że mecz ze Sportingiem będzie jednym z bardziej bezbarwnych w całej rundzie. W końcu graliśmy z drużyną broniącą się przed spadkiem, ale nie mająca jeszcze noża na gardle. Poza tym, choć jego historia w Primera Division jest bogata w ilość zaliczonych meczów, to nie wiąże się ze Sportingiem żadna ciekawa historia rywalizacji z Realem. Na przykład nie ma (dotąd nie było?) między tymi drużynami szczególnej niechęci, jak np. z Athletikiem (nie wspominając o naszych arcy-wrogach) ani też nie mamy traumy stadionu El Molinon, jak to jeszcze niedawno było z El Riazor (w tym sezonie powinniśmy się już tych lęków definitywnie pozbyć). Wreszcie, nazwiska piłkarzy Preciado, nawet jeśli Eguren i Novo grali w Lidze Mistrzów, robią mniejsze wrażenie niż choćby te ostatnich nabytków Herculesa.

Czytaj dalej ...

niedziela, 14 listopada 2010

Sid Lowe komentuje gol Messiego. Nic dodać, nic ująć.

Czytaj dalej ...

Barça vs. Villarreal 3-1, czyli szczyt zdobyty.



To był bardzo dobry mecz, a na pewno najlepszy meczy Barcy w tym sezonie (obym częściej tak pisał). Oba zespoły stanęły na wysokości zadania grając odważnie, wysokim pressingiem, pokazując swoje najlepsze umiejętności. To był wspaniały pokaz futbolu, gry, która od czasu do czasu może przerodzić się w sztukę. Ale niestety na boisku, był też sędzia, o którym najchętniej bym nie pisał, ale uważam, że popsuł to wspaniale widowisko (o czym zaraz). Barcelona wygrała 3-1 i zajęła pozycję lidera (którą zapewne straci dzisiaj na rzecz Sami-Wiecie-Kogo). Życzmy sobie więcej takich meczów.

Czytaj dalej ...

sobota, 13 listopada 2010

Przed Sportingiem. Mourinho nikt już nie lubi także w Hiszpanii

Mourinho to trener idealny. Jestem bliski ogłoszenia tego oficjalnie, ale najpierw dobrze by było uzasadnić to osobną notką. Dlatego teraz powiem tylko, że gdyby nie on i kontrowersje wokół niego, dużo trudniej było by mi coś ciekawego o meczu ze Sportingiem napisać.

Bo Sporting to drużyna z gatunku tych, które na przestrzeni lat wahają się między pierwszą i drugą ligą. Jeśli jakoś zapadli w pamięć przeciętnemu polskiemu kibicowi to tym, że grał u nich kiedyś Czarek Kucharski, wybitny gracz Legii i reprezentacji Polski. Niestety, kariery tam nie zrobił. Pewnie dlatego, że nikt z nim nie chciał zostawać po treningach ćwiczyć

Czytaj dalej ...

Barça vs. Villarreal, czyli mecz na szczycie.

Picture: REUTERS
Barça - Villarreal , Sobota 22, Canal Plus Sport.

To powinien być dobry mecz. Barcelona zmierzy się z Villarrealem, trzecią drużyną La Ligi. Drużyną, która nie przegrała od dziewięciu spotkań, ba! w całym sezonie przegrała tylko raz, w inauguracyjnej kolejce z Sociedad. Drużyną, która na Camp Nou nie zwykła przegrywać (tylko 4 porażki w całej historii). Drużyną, która ma trzeci atak w lidze (21 goli strzelonych) i trzecią obronę w lidze (8 goli straconych). I w końcu drużyną, która prezentuje jeden z najciekawszych składów w całej Primera Division. Mimo "problemów" (piszę w cudzysłowie, ponieważ uważam, że strata Pique to nie jest problem, o czym później) Barcelony ze środkiem obrony, obie drużyny zagrają o zwycięstwo. To powinien być bardzo dobry mecz.

Czytaj dalej ...

czwartek, 11 listopada 2010

Znamy datę Gran Derbi, czyli zapraszamy na urodziny.


Data Gran Derbi, El Clasico, klasyku nad klasykami, derbów nad debrami została ustalona. 29 listopada, poniedziałek, godzina 21, władze ligi wstrzymały się z decyzją do ostatniej chwili i zrobiły wszystkim psikusa. Pracujesz w poniedziałek i udało Ci się kupić bilet za pół Twojej pensji? Nie szkodzi, najwyżej wyrwiesz się z pracy, samolot poczeka, delegacja nie ucieknie. Idiotyzm, wydarzenie weekendowe, przesunięto na nie-weekend. Urrrg. Tłumaczy się to wyborami do parlamentu Katalońskiego, co można jeszcze zrozumieć, nikt nie chce naruszać w żaden sposób prawa, ale czy lokale wyborcze otwarte są do 21? Ponoć nie ma wystarczającej liczby policjantów by ochraniać te dwie "imprezy" na raz, szkoda gadać. Chyba nikt nie wie o co tu chodzi. Jestem tradycjonalistą jeśli chodzi o piłkę i wolę jak takie święto odbywa się w dzień wolny od pracy, żeby jak najwięcej ludzi mogło bez przeszkód obejrzeć Derby Wszystkich Derbów.

Czytaj dalej ...

Czas zwycięzców, czyli Thiago rządzi.


Czas młodzieży - tak zatytułowałem zapowiedź wczorajszego meczu i tak wypadałoby zatytułować podsumowanie. Nasza młodzież - zaplecze pierwszej drużyny przy pomocy kilku bardziej doświadczonych kolegów łatwo pokonało gości z Północnej Afryki. To oczywiście było do przewidzenia, ale postawa Ceuty zasługuje na szacunek. Nie zamierzam tutaj mydlić Wam oczu, Ceuta w żadnym momencie meczu nie była zagrożeniem dla Barcy, po prostu nie mogła być, ma za mało umiejętności i talentu. Ale są drużyny w Lidze Mistrzów, o La Lidze nie wspominając, u których sama myśl o grze na Camp Nou wywołuje paniczny strach. To prowadzi do gry bardzo defensywnej (jedno słowo: "autobus"). Zawodnicy Ceuty, choć na co dzień biegają po boiskach trzeciej ligi, Camp Nou się nie wystraszyli. To było dla nich spełnienie marzeń, więc grali najlepiej jak potrafili. Chcieli atakować, chcieli pokazać, że też potrafią, że może nie są najlepszymi zawodnikami na świecie, ale piłka nożna to ich pasja tak samo jak Messiego czy Pedritto. I choć przegrali 5:1 to zagrali zdecydowanie lepiej niż w pierwszym meczu.

Czytaj dalej ...

środa, 10 listopada 2010

Nareszcie awans w Pucharze Króla! Przegląd rezerw podbity, Canales do poprawki

Żeby przypomnieć równie przekonujące zwycięstwo w Copa del Rey jak dzisiejsze 5-1 z Murcią, nie wystarczyła mi własna pamięć (kliku-klik: rok 2006, 4-0 z Bilbao). Dlatego ta wygrana, nawet z trzecioligowcem, swoją wagę ma. Tych, co chcieliby poczytać dokładniej o przebiegu meczu, zapraszam na Realserwis, (który już działa, jakby ktoś chciał wiedzieć:)) Ja się skupię na występach zawodników, których na co dzień raczej na boisku nie oglądamy.

Czytaj dalej ...

Czas młodzieży, czyli Barça - Ceuta.

Puchar Króla to najmniej znaczące rozgrywki w sezonie (nawet jak będą próbowali wmówić Wam, że jest inaczej, nie wierzcie), ale ja mam jakąś słabość do tego Pucharu. W lidze ciężko o wielkie niespodzianki, jest podział sił, mniej więcej wiemy kto liczy się w walce o mistrzostwo, a kto raczej będzie bronił się przed spadkiem. W Lidze Mistrzów jest jeszcze gorzej, tu niemal zawsze Goliat góruje nad Dawidem. Za to w Pucharze Króla zdarzyć się może wszystko, zespoły z niższych lig, czasem półamatorzy, mają okazję zmierzyć się z największymi gwiazdami futbolu i toczyć nieraz wyrównane pojedynki. To tu Dawid może pokonać Goliata (ile to już razy Cichonio?), to tu może ziścić się sen zagrania na największych stadionach świata. To w Pucharze Króla można dowiedzieć się o istnieniu takich zespołów jak: UE Figueres, CP Merida, SD Compostela, Granada CF, wymieniłem tylko kilka zespołów z trzeciej ligi, które w ostatniej dekadzie dotarły do ćwierćfinałów. A dziś do Barcelony, stolicy Katalonii, na Camp Nou przyjeżdża Ceuta, przedstawiciel Segunda B z bagażem dwóch goli i znikomymi szansami na awans. 


Ale hej! Przecież  to Puchar Króla tu wszystko może się wydarzyć!

Czytaj dalej ...

wtorek, 9 listopada 2010

Podcast vol.8.

Oto jest! Ósmy odcinek podcastu J&C! Dziś omawiamy kontrowersje sędziowskie ostatnich tygodni oraz oczywiście ostatnią kolejkę Primera. Polecamy też ciekawe miejsca w sieci, o których więcej dowiecie się z podcastu. Oto one:

Czytaj dalej ...

Pokaż mi czym jeździsz, a powiem ci, czy grasz w pierwszym składzie

Choć granie w Realu Madryt to marzenie co drugiego chłopca (reszta chce grać w Twente), dobrze jest czasem uświadomić sobie, że bycie jednym z Blancos wiąże się też z nudnymi imprezami promocyjnymi sponsorów, na których nie można się nie stawić. Audi co roku organizuje jedną z nich, żeby wręczyć zawodnikom kluczyki do wybranego przez nich modelu. I jeden taki event mamy świeżo za sobą. Ufff... Jak tę siermięgę znieśli nasi zawodnicy?

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 8 listopada 2010

Getafe vs. Barca 1 - 3, czyli Messi najlepszym piłkarzem jest i basta.


Messi jest najlepszy. Nie ma co do tego wątpliwości. Kibice Getafe pewnie niezbyt go lubią - strzelił im gola, wypracował gola El Guaje i jeszcze wydatnie pomógł Pedritto w przełamaniu strzeleckiej niemocy, a jeśli dodać do tego tytuł zawodnika meczu, to naprawdę robi się nieciekawie. Leo gra obecnie futbol z innej - nieodkrytej jeszcze przez innych piłkarzy - planety, a gdy dodamy do tego dobrą formę pozostałych graczy Barcelony, to wynik meczu chyba nikogo nie mógł zdziwić.

Czytaj dalej ...

niedziela, 7 listopada 2010

Derby w 20 minut. Wygrywamy 2-0

Carvalho powalił Atletico na murawę, a Ozil dobił. Napisałbym, że mecz był rozczarowująco nudny, ale bardziej prawdopodobne jest, że nadinterpretowałem symptomy wzrostu formy colchoneros i być może nasze łatwe zwycięstwo można było przewidzieć.

Bohaterem meczu był dla mnie Carvalho. Jego bramkowa akcja była równie niespodziewana ale i na swój sposób genialna, co ta z meczu z Osasuną.

Czytaj dalej ...

El Gran Derbi Madrileno!

Liga nabiera rumieńców, bowiem przed nami pierwsze z wielkich derby tej rundy. Atleti zapowiada przyjazd na Bernabeu po zwycięstwo, ale Blancos zamierzają odprawić ich z kwitkiem. Obie drużyny potrzebują trzech punktów. My, żeby utrzymać przewagę nad Barcą, która już w tym sezonie Rojiblancos ograła, oni, żeby móc skutecznie walczyć o miejsce w pierwszej czwórce.

Jak to jednak zwykle przy takich okazjach bywa, stawka przekracza same tylko punkty do tabelki i kibice obu stron liczą przede wszystkim na upokorzenie rywala zza miedzy.

Czytaj dalej ...

sobota, 6 listopada 2010

Kaka: In oder Aus?

W ferworze dopingowania Blancos w kolejnych, coraz bardziej interesujących meczach i obserwując jak dobra chemia działa pomiędzy poszczególnymi zawodnikami podczas gdy gra kolektywna przynosi coraz lepsze efekty, zapomniałem już, że wciąż jeszcze mamy swoich szeregach jednego z najbardziej utytułowanych piłkarzy świata. I kiedy - wkrótce - wróci na boisko, trzeba będzie zdecydować, co z nim zrobić (albo słowami Bruno: keep him in the ghetto or train to Auschwizt?).

O Kace przypomniał mi artykuł na Caughtoffside.com, który donosi o zainteresowaniu Brazylijczykiem ze strony Chelsea, Milanu, Interu, a gdzie indziej także Manchesteru Utd. Dwie pierwsze opcje wydają mi się dużo bardziej prawdopodobne niż dwie ostatnie.

Czytaj dalej ...

czwartek, 4 listopada 2010

Ruben de la Red kończy karierę i zaczyna karierę

To chyba od początku było nieuniknione, choć w głębi duszy wielu madridistas cały czas żywiło nadzieję, że sprawa obierze jeszcze pomyślny obrót. Dziś (czwartek) w południe Ruben de la Red ogłosił ostateczne zakończenie kariery zawodniczej. Nie oznacza to jednak, że opuszcza klub. Ruben ma w Realu rozwijać swój trenerski warsztat i zostać szkoleniowcem jednej z drużyn młodzieżowych.

30. Października 2008. roku, a więc niemal dokładnie dwa lata temu, De la Red zasłabł w pucharowym meczu z Realem Union. Od tamtej pory nie zagrał żadnego meczu w zawodowych rozgrywkach i był regularnie badany przez lekarzy, którzy ostatecznie orzekli, że jego powrót na boisko stanowiłby zbyt duże ryzyko dla zdrowia.

Czytaj dalej ...

Dwa - dwa!!

San Siro wciąż nie zdobyte. Milan z Realem stworzyli bardzo dobre widowisko, w którym nie brakowało niczego: bramek, emocji, zwrotów akcji, zaciętej walki. Choć utrata prowadzenia nie mogła nie boleć, to fakt, że odebrał je nam Inzaghi, wywołuje cień uśmiechu na twarzy. Bo jeszcze się chyba nie urodził taki, co by umiał dar Super Pippo do trafiania do siatki przy byle okazji potrafił wyjaśnić. On jest rozbrajający.

Czytaj dalej ...

środa, 3 listopada 2010

Trafić po raz siedemsetny, dobić Milan i awansować

Zespół Mourinho jest na fali. Od sześciu meczów wygrywamy, od pięciu różnicą przynajmniej dwóch goli (Murcii nie liczę, to była inna drużyna Realu). Dwa tygodnie temu w najlepszym meczu sezonu łatwo pokonaliśmy Milan i jeśli to samo uda nam się w rewanżu, praktycznie zapewnimy sobie awans z pierwszego miejsca w grupie Ligi Mistrzów. Tylko że Real na San Siro jeszcze nigdy nie wygrał...

Czytaj dalej ...

wtorek, 2 listopada 2010

Podcast vol. 7

Kolejny odcinek naszego podcastu, a w nim rozmawiamy o 9 kolejce ligi hiszpańskiej. Omawiamy najważniejsze mecze weekendu. Opowiemy o meczu w Alicante, gdzie Real przeżył szok, by w efekcie wygrać z Herculesem 1:3. Zastanawiamy się czy Beznzema może zacząć odgrywać większą rolę w zespole Królewskich i czy Pepe powoli nie traci zaufania wielkiego Jose. Rozmawiamy także o wygranej Barcelony: Johnny wyjaśni dlaczego Abidal należy do trójki najlepszych lewych obrońców i co w sobotę robili kibice Blaugrany na Camp Nou, a czego nie robili do tej pory.

Zapowiadamy także najbliższą kolejkę Ligi Mistrzów, czy Milan ma szansę w starciu z Realem (i dlaczego ich nie ma), a także czy Tottenham będzie w stanie przeciwstawić się Interowi.

Zapraszamy do słuchania i komentowania!

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 1 listopada 2010

Hercules i trudna praca Los Blancos. Wygrywamy 3-1 w Alicante

"Ta remontada wzmocni nas psychicznie" powiedział Mourinho po pierwszym w tym sezonie meczu, w którym jego drużyna musiała gonić wynik. Real "cierpiał", jak to lubią mówić w Hiszpanii o słabej grze zespołu, a razem z drużyną cierpieli kibice, przynajmniej przez pierwszą połowę, w której "królewscy" przegrywali po golu Trezegueta. W drugiej połowie błąd bramkarza gospodarzy oraz podania krytykowanego Benzemy, a także ponoć wskazówki Mou w szatni pozwoliły nam wywieźć do Madrytu komplet punktów.

Czytaj dalej ...