wtorek, 29 marca 2011
Uroki idolatrii - ja też chcę być superfly!
poniedziałek, 28 marca 2011
Comic relief, czyli Mourinho kontra dziennikarze na boisku
Jose Mourinho słynie nie tylko z tego, że jest znakomitym trenerem, ale też ze swoich konferencji prasowych na których często kłóci się z dziennikarzami. Dzisiaj postanowił zaprosić dziennikarzy na boisko by zmierzyć się z nimi piłkarsko. Jak powiedział przed meczem Sid Lowe w podcaście Guardiana: Mourinho będzie miał okazje przekonać się jakimi hipokrytami są dziennikarze i jak beznadziejni są na boisku – oczywiście żartobliwie odniósł się do słów Jose, który niedawno nazwał dziennikarzy hipokrytami, ale szybko ich przeprosił.
Dziennikarze stworzyli jedną drużynę, a Mourinho stanął na bramce swojej drużyny złożonej z zawodników rezerwowych Realu. Było dużo zabawy i chciałoby się więcej takich przedsięwzięć ze strony Jose, bo od słuchania jego tyrad robi się już niedobrze, a przecież w gruncie rzeczy Mourinho to bardzo sympatyczny człowiek.
niedziela, 27 marca 2011
Reprezentacyjny raport Barcelony.
Nasi zawodnicy grają w swoich reprezentacjach więc warto by przybliżyć kto, gdzie i jak zagrał, a jest się czym chwalić. Zacznijmy od piątku i meczów kwalifikacyjnych do Euro 2012.
Węgry – Holandia 0-4
Afellay zagrał 63 minuty w tym meczu i był jedną z najjaśniejszych postaci w drużynie Pomarańczowych. Jego szybkość i technika od razu rzucają się w oczy, a co najważniejsze wykorzystuje swój talent z pożytkiem dla zespołu. Holandia wygrała 0-4 a Ibrahim strzelił gola na 0-2 po ładnej akcji van der Wiela.
Hiszpania – Czechy 2-1
Pełne 90 minut zagrali nasi wszyscy reprezentanci (prócz Valdesa, którego nawet zabrakło na ławce)., czyli: Pique, Busquets, Xavi, Iniesta i Villa. I to głównie za sprawą Iniesty i El Guaje Hiszpanie zdołali pokonać Czechów. Villa strzelił dwa gole zapewniając zwycięstwo Hiszpanom, do tego wyprzedzając Raula w klasyfikacji najlepszych strzelców. David strzelił do tej pory 46 goli w 72 występach co tylko świadczy o jego wielkiej klasie sportowej. Iniesta miał dwie asysty i był inicjatorem praktycznie wszystkich ataków gospodarzy. Z kolei Xavi rozegrał swój 100 mecz w reprezentacji, co także było wielkim wydarzeniem tego meczu.
Tyle jeśli chodzi o mecze o punkty, teraz przejdźmy do sparingów. Argentyna wybrała się do USA żeby rozegrać dwa mecze towarzyskie – jeden z USA, drugi z Kostaryką. Wczoraj, a raczej dziś kilka minut po północy Argentyna zremisowała z USA 1-1 po dość ciekawym meczu, choć tempo nie było zabójcze. W Argentynie całe 90 minut rozegrali Milito, Mascherano i Messi. Mecz tak naprawdę bez większej historii: Messi grał na drugim biegu, od czasu do czasu robiąc jakiś rajd po którym wszyscy otwierali usta ze zdumienia, Mascherano rządził w środku pola, a Milito dzielnie radził sobie na środku obrony.
A niedawno zakończyło się spotkanie Szkocji z Brazylią, które oczywiście wygrała Brazylia 0-2. Mecz był rozgrywany w Londynie na Emirates Stadium i atmosfera na trybunach była mocno piknikowa. Ludzie się bawili, a Neymar strzelał gole. Dani Alves zagrał pełne 90 minut siejąc postrach na prawej stronie, ale jak już napisałem, bohaterem był Neymar. Chłopak nie wygląda zbyt dobrze, ale grać potrafi: jest szybki, skuteczny i ciężko jest mu zabrać piłkę. Ponoć interesuje się nim Barcelona, jeśli tak, to chętnie bym go zobaczył w przyszłym sezonie obok Pedro, Messiego, czy Villi – oczywiście pod warunkiem, że nie kosztowałby 40 mln. Kolejnym zawodnikiem, który się wyróżnił był Lucas (ale nie ten z Liverpoolu, tylko z Sao Paulo), który mimo 19 lat dobrze czuł się pomiędzy rosłymi Szkotami, mijając ich raz po raz wypracowując podania swoim kolegom, którzy następnie je notorycznie marnowali. Trzeba mieć na niego oko, bo widać ogromny talent w tym chłopaku.
We wtorek czekają nas kolejne mecze z naszymi zawodnikami, oto one:
Eliminacje Euro 2012: Litwa – Hiszpania (godzina 20.30)
Eliminacje Euro 2012: Holandia – Węgry (godzina 20.30)
Sparing: Kostaryka – Argentyna (nie znam godziny, ale pewnie jakoś o północy)
Potem wszyscy szybko wracają do Barcelony i szykują się na mecz z Villarrealem, który odbędzie się 2 lub 3 kwietnia w zależności od tego jak ustalą działacze federacji. Miejmy nadzieję, że wszyscy wrócą zdrowi i będą gotowi do gry na 100 procent.
środa, 23 marca 2011
Comic relief, czyli niesamowita historia pewnej drużyny.
TMB (Thai Military Bank) rozpoczął nową kampanię reklamową pt: "Make THE Difference", która ma zainspirować ludzi do myślenia inaczej, kreatywniej. Pierwszy film przedstawia prawdziwą historię młodych ludzi z Tajlandii, którzy kochali oglądać piłkę nożną, ale nie mieli gdzie w nią grać. Oto jak poradzili sobie z tym problemem:
Naprawdę inspirujące!
Dani Alves 2015!
Tak, tak, tak (albo yes, yes, yes – jakby powiedział mąż znanej poetki Izabeli) – Dani Alves w końcu doszedł do porozumienia z władzami klubu odnośnie przedłużenia kontraktu i lada moment podpisze nowy kontrakt, który zwiąże go z Barceloną do 2015 roku. To fantastyczna informacja dla wszystkich cules, bo nie dość, że nie będziemy musieli słuchać kolejnych plotek na temat ewentualnego transferu, to jeszcze zatrzymujemy w klubie najlepszego prawego obrońcę na świecie. Słońce świeci, świat jest piękny, a Dani zostaje na Camp Nou.
Nie wiadomo jaka będzie wysokość zarobków Alvesa, ale mówi się, że w grę wchodzi 5-6 mln euro za sezon, plus nowy kontrakt na buty z Adidasem, który ostatnio podpisał, a klub nie robił mu w tym żadnych problemów (Barcę sponsoruje Nike), a nawet mu w tym pomógł. Tak więc sprawdziły się przewidywania które mówiły o tym, że klub nie chciał zaburzać hierarchii płac więc powiązał kontrakt z umowami sponsorskimi.
Dani mógł z łatwością znaleźć klub, który dałby mu więcej pieniędzy, ale wolał zostać w Barcelonie. To zawsze jest miłe, kiedy zawodnik daje do zrozumienia, że nie tylko chodzi o pieniądze - bo wiadomo, że każdy chce zarobić jak najwięcej – ale, że czasem też w grę wchodzą prawdziwe emocje, które są tak ważne dla nas, kibiców.
Dani potrafi się cieszyć:
Cieszmy się i my. Teraz klub chce przedłużyć kontrakty z Pinto i Abidalem. Dziś też kataloński Sport podał, że w letnim okienku transferowym Barca będzie chciała kupić napastnika, dwóch środkowych obrońców i prawego obrońcę – podaję tę informację w ramach ciekawostki i nie przywiązywałbym do niej wielkiej uwagi, bo Sport, El Mundo Deportivo są tak samo wiarygodne jak Fakt, ale zwróćcie uwagę, że nie ma mowy o środkowym pomocniku, a przecież to głównie hiszpańskie media chcą powrotu Fabregasa do klubu.
wtorek, 22 marca 2011
Przegląd praso-blogowy, czyli co warto przeczytać, a czego nie.
Postanowiłem wprowadzić nowy cykl na naszego bloga i co tydzień będę robił przegląd prasy i blogów. Będę prezentował ciekawe artykuły głównie dotyczące Realu i Barcelony, La Ligi, a czasem dotyczące innych lig. Nie zawsze będą to artykuły w języku polskim (a raczej będą w mniejszości, bo na palcach jednej ręki można by policzyć dobrych blogerów, czy dziennikarzy sportowych w naszym kraju), ale mam nadzieję, że zawsze znajdziecie coś dla siebie.
Skoro niedługo zbliżają się mecze reprezentacji, to gorąco polecam wywiad z Xavim, który ukazał się wczoraj w El Pais. Xavi ma na swoim koncie 99 występów w drużynie narodowej i już w piątek (jeśli zagra z Czechami, rzecz jasna) dołączy do elitarnego grona 100, a są w nim Zubizzareta (126 w.), Casillaas (117 w.) i Raul (102 w.). Na pytanie jakie to uczucie zdobyć Mistrzostwo Świata, Xavi odpowiada:
Czuję się szczęśliwy i spełniony. Teraz nie muszę już myśleć o tym, że “musimy udowadniać, że możemy wygrywać”. Nie, nie, teraz gram by się bawić, bo jesteśmy mistrzami świata. Nie myślę o tym dużo, ale właśnie tak jest. (tłum. johnny)
Cały wywiad znajdziecie tu: http://www.elpais.com/articulo/deportes/Soy/Roja/elpepudep/20110321elpepidep_12/Tes
W tej samej gazecie ukazał się także interesujący felieton, o którym mówiłem we wczorajszym podcaście – Ramon Besa opisuje napięte relacje między Barcą a Realem. Pokazuje zarazem jak oba kluby prowadzą (bądź nie prowadzą) politykę historyczną i jak mogą potoczyć się losy obu klubów jeśli nic się nie zmieni. Na koniec Besa zauważa, że:
Nic nie może być gorszego dla Madrytu od tego, by sukcesy drużyny przypisywano klubowym działaczom. Poziom piłkarski drużyny (Realu) jest na tyle dobry, że nie powinien wzbudzać podejrzeń, tak samo jak gra Barcelony jest na tyle piękna i jasna, że powinna uniknąć oczerniania. (tłum. johnny)
Cały felieton Ramona Besy znajdziecie tu:
http://www.elpais.com/articulo/deportes/pelota/mancha/elpepidep/20110321elpepidep_1/Tes
Sid Lowe w swoim cotygodniowym felietonie dla Guardiana pisze o przemianie Benzemy, który z zawodnika niechcianego, stał się graczem pierwszoplanowym, ale - jak zauważa Sid - tak naprawdę nic się w grze Francuza nie zmieniło:
Except that in truth there has been no huge change in Benzema's game. What there has been is continuity, certainty. That has brought confidence and commitment. Not so much because Mourinho has developed it - Mourinho's cheerleaders are crediting him with a success that is not really his – but because playing has. Higuaín's injury and Adebayor's arrival has brought tranquillity and minutes. And with every goal, it is harder to leave him out; with every goal, he grows.
I przytacza słowa Benzemy, którego jeszcze na początku grudnia Mourinho przyrównał do kota z którym jest zmuszony iść na polowanie, a jak wiadomo lepiej poluje się z psami:
"I'm not," said Benzema, "a cat any more. Now, I'm a lion." And big cats can hunt. Better even than dogs.
Zobaczymy czy lew-Benzema będzie potrafił upolować jakąś większą zwierzynę, bo na razie gustuje w małych i raczej niegroźnych zwierzątkach.
Cały artykuł:
http://www.guardian.co.uk/football/blog/2011/mar/21/karim-benzema-kitten-of-war
Dariusz Wołowski na swoim blogu zastanawia się czy dojdzie do Gran Derbi w Lidze Mistrzów. Notka jest niezbyt ciekawa, ale jak ktoś ma ochotę to podaje linka:
http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2051788
Leszek Orłowski, który pisze co tydzień, krótkie felietoniki pt: Hiszpańskie much (już przy czytaniu tego tytuły zapala się czerwona lampka) ostatnio zgłębił tajemnicę sukcesu trenera Mourinho przy pomocy wypowiedzi Granero:
Szczególnie zaintrygowała mnie wypowiedź Estebana Granero, rzadko ale dobrze grającego pomocnika Królewskich. Stwierdził on mianowicie: - Mourinho nie da się oszukać. Zauważy każdy niepokojący szczegół w twojej grze bądź sposobie, w jaki trenujesz. Dlatego jeśli nie grasz, to musisz przede wszystkim patrzeć na siebie, a nie na trenera.
Co odkrywa redaktor Orłowski? Ano to, że Mourinho jest fenomenem, bo przecież sam nie był piłkarzem, a tak dobrze zna się na piłce nożnej!
Ciekawe jest w tym to, że przecież Jose Mourinho nigdy nie był zawodowym piłkarzem. A trenerami, którzy mają tego typu autorytet wśród futbolistów, są zazwyczaj ci, którzy dobrze znają zapach stajni [stajni?! to chyba jakiś slang, który znany jest tylko redaktorowi przyp. johnny]. Widocznie Mou jest fenomenem także pod tym względem.
Jeśli ktoś dalej ma ochotę na przeczytanie tekstu Pana Leszka, to zapraszam tu:
Żeby nie było, że nie ma w Polsce o czym czytać, to zawsze z pomocą przychodzi blog Michała Okońskiego, który moim zdaniem jest najlepszym blogiem o piłce nożnej w naszym kraju. Fakt, że Pan Michał Okoński nie jest dziennikarzem sportowym działa w tym wypadku na plus, bo pisze z pasją, ale również ma ogromną wiedzę. Więc jeśli kogoś interesuje piłka angielska (Tottenham w szczególności) to serdecznie polecam! Każde słowo jest warte przeczytania.
Na dziś to tyle. Jeśli macie jakieś ciekawe artykuły czy felietony, które warto przeczytać, to dajcie znać w komentarzach.
poniedziałek, 21 marca 2011
Real Madryt - początek
Real Madryt to klub, który z ciekawości futbolu i w pędzie do doskonalenia swojej gry szybko wykroczył poza granice własnego podwórka, by zgłębiać kultury piłkarskie innych regionów i krajów. W pogoni za sportowym ideałem w kilku różnych epokach zdołał stworzyć drużyny, które przez lata dominowały w rozgrywkach lokalnych i międzynarodowych. A z jego pasji i oddania dla najwspanialszego sportu na świecie, zrodziły się projekty rozgrywek piłkarskich, którymi dziś emocjonuje się niemal każdy kibic. Nie jest więc Real największym klubem XX wieku tylko dzięki wygranym meczom i zdobytym trofeom, ale także dzięki inicjatywom jego działaczy, którym, swoje istnienie zawdzięczają niektóre z najlpopularniejszych dziś rozgrywek piłkarskich.
Korzenie madryckiego giganta leżą w ziemi Wysp Brytyjskich, co być może jest dla niektórych zaskoczeniem. Jego założycielami byli Hiszpanie absolwenci prestiżowych angielskich uczelni, którzy wróciwszy do ojczyzny, prócz wykształcenia, przywieźli fascynację futbolem. Zaczęli od założenia F.C. Sky, który przerodził się we - wciąż jeszcze z angielska nazwany - Madrid Foot-Ball Club. Formalnie, nowy klub został zarejestrowany w 1902, a pierwszym prezesem wybrano Juana Pardosa. Angielskie inspiracje ojców założycieli uwidoczniły się też w doborze oficjalnych barw i strojów, wzorowanych na Londyńskiej drużynie Corinthians. Prócz białych koszulek i spodenek, pierwsi Los Blancos nosili też niebieskie getry i kaszkiety.
Trzy dni od oficjalnego powstania klubu, jego drużyna rozegrała swój pierwszy mecz z... jego drugą drużyną. Dla rozróżnienia, jedni nazwali się 'Niebieskimi', drudzy 'Czerwonymi'. Wygrali ci pierwsi (2:1), z prezesem Pardosem w składzie. Siedzibą Madrid FC były wtedy pomieszczenia na zapleczu sklepu należącego do rodziny prezesa klubu, a za szatnię zawodnikom służyła tawerna La Taurina, z której wychodzili na piaszczyste boisko. Żeby chaotycznej – choć pełnej entuzjazmu – grze drużyny nadać rys organizacji, madridistas zatrudnili Mr. Arthura Johnsona – pierwszego trenera w historii klubu, i pierwszego, ale nie ostatniego Brytyjczyka na tym stanowisku. Teraz drużyna była gotowa na większe wyzwania.
Narodziny Pucharu Króla, MFC zdobywa trofeum na własność. Pierwszy pojedynek z Barceloną i pierwszy 'Figo'
Wobec braku oficjalnych zawodów piłkarskich, zarząd MFC postanowił takowe zorganizować, a stosowną ku temu okazją okazała się ceremonia koronacji króla Alfonsa XIII. Udział w pucharze wzięły cztery drużyny, więc pierwszą fazą trunieju były półfinał. Wtedy właśnie doszło do pierwszych Gran Derbi. Barcelona odniosła zwycięstwo (3:1) siłami aż sześciu obcokrajowców. W drugim meczu, Espanoyl nie sprostał Vizcaya Bilbao (złożonemu z piłkarzy Athleticu i Bilbao FC), późniejszemu zdobywcy pucharu. Puchar Koronacji, bo tak nazwano ten turniej, okazał się na tyle udany, że w kolejnych latach, także w Madrycie, odbyły się kolejne edycje. Do czasu powstania rozgrywek ligowych ponad dwadzieścia lat później, zwycięzca Pucharu uznawany był za najlepszą drużynę w kraju.
Swoisty odwet na Katalonczykach wzięli Los Blancos raptem dziesięć dni po porażce, odbierając im jednego z podstawowych piłkarzy. Swego rodzaju precedens dla głośnego trensferu Luisa Figo z Barcelony do Madrytu ustanowił bowiem niejaki Alfonso Albeniz Jordana. Oficjalna strona Realu przytacza cytat z jednej z ówczesnych gazet, opisującej ten transfer w tonie nonszalanckim wobec tego, co nie dotyczy niesnasek madrycko-barcelońskich. Trochę to przypomina dzisiejszą Marcę czy Asa:
„Dowiedzieliśmy się, że pan Albeniz, dotąd znany i oddany gracz Barcelony, dołączył do zespołu Madrid Foot-Ball Club wraz z innymi graczami, których nazwisk niestety nie pamiętamy, ale które będziemy zamieszczać w kolejnych raportach meczowych.”
Jak widać, skupienie sportowej prasy na wątkach madrycko-barcelońskich kosztem pozostałych tematów ma historię równie długą co sama rywalizacja.
W kolejnej edycji krajowego Pucharu, MFC znów przegrał z Baskami z Bilbao, tym razem z Athletikiem. I jeśli ktoś przeklina pochopne decyzje kolejnych zarządów w ostatnich latach o zwalnianiu Schustera, Pellegriniego i innych trenerów, warto zauważyć, że niecierpliwość wobec porażki cechowała Los Blancos już w niemowlęcych latach klubu. Oto bowiem ówczesny kapitan drużyny, J. Giralt, zaraz po końcowym gwizdku przegranego finału, zażądał rewanżu od kapitana Athleticu. Mecz miałby się odbyć już nazajutrz. Ten emocjonalny gest na niewiele jednak się zdał i na kolejną szansę walki o mistrzostwo, kapitan i jego drużyna musieli poczekać całe dwa lata.
Sezon 1904/05 to pracowity, ale owocny czas dla El Madrid. Władze klubu, szukając kolejnych okazji do potyczek bardziej prestiżowych niż tylko towarzyskie, inincjują powstanie lokalnego Czempionatu Madryckiego, z którego dziewięciu edycji MFC miał wygrać pięć. Także w tym sezonie Los Blancos odnoszą upragniony triumf w krajowym pucharze, w fianle rewanżując się Athleticowi. Klub zdobył tym samym swój pierwszy oficjalny tytuł, który w dodatku obronił w dwóch kolejnych latach. W nagrodę za trzy zwycięstwa z rzędu, Madrid FC dostał trofeum na własność jako pierwsza drużyna w historii. Wreszcie, w tym samym roku została powołana do życia FIFA, a ponieważ Hiszpania nie miała wtedy jeszcze krajowej federacji piłkarskiej, prezes MCF był sygnotariuszem po stronie hiszpańskiej.
Tak narodził się największy klub XX wieku, a wkrótce potem, także dzięki niemu, powstał zalążek rozgrywek obejmujących dziś cały świat.
Podcast vol. 19
Zapraszamy do odsłuchania 19. podcastu, w którym rozmawiamy o:
- derbach Madrytu
- o kontuzji Cristiano Ronaldo
- relacji na linii CR – Mourinho
- meczu Barcelony z Getafe
- braku skuteczności Blaugrany i Davida Villi
- napiętych stosunkach między Madrytem a Barceloną
- na koniec krótko o zbliżających się meczach reprezentacji
Zapraszamy do słuchania i komentowania.
niedziela, 20 marca 2011
Barca vs Getafe 2-1, czyli “nie wszystko złoto, co się świeci”
O 22 było po wszystkim. Zawodnicy mogli się cieszyć, jeszcze raz zademonstrować wsparcie dla leżącego w szpitalu Abidala, a kibice mogli ze spokojem wracać do domów. Nic się nie zmieniło: Barcelona wygrała, jest na pierwszym miejscu w lidze, wciąż ma 5 punktów przewagi na IZ i spokojnie zmierza po kolejne mistrzostwo. Więc czemu mam niedosyt? Albo inaczej: czemu nie jestem zadowolony? Postaram się znaleźć odpowiedź na to pytanie w tym podsumowaniu.
Zacznijmy od rzeczy przyjemnych. Po pierwsze atmosfera przed, jak i pomeczowa była podniosła i dosyć wzruszająca. Przed meczem na telebimie puszczono specjalnie przygotowany film dedykowany Ericowi, a zawodnicy wyszli na boisko w koszulkach wyrażających wsparcie dla Francuza. W 22. minucie meczu cały stadion zgotował dla Niego owację (22 to numer koszulki naszego Obrońcy). Po meczu cały zespół przez kilka minut stał na boisku i wraz z kibicami zadedykował mu zwycięstwo. Tak więc było miło.
A sam mecz? Ano właśnie, z tym mam największy problem, bo Barcelona nie grała źle. Naprawdę. Guardiola wystawił silny skład tj. Valdes, Dani, Adriano, Pique, Milito, Mascherano, Xavi, Iniesta, Villa, Bojan, Messi. Zaskoczeniem był Mascherano w podstawowym składzie, który zastąpił Busquetsa. Zapewne Pep nie chciał ryzykować żółtej kartki, bo by to oznaczało, że Sergio nie zagrałby w meczu z Villarrealem. Na środku obrony zagrał Milito, a w ataku Bojan i wszystko wyglądało dobrze.
Mecz rozpoczęliśmy spokojnie, utrzymując się przy piłce przez pierwsze 5 minut, kontrolowaliśmy przebieg gry. Getafe broniło się całkiem nieźle, ale nie tak dobrze jak choćby Sevilla. Ataki Barcelony nabierały tempa i rozmachu za sprawą Messiego, który chciał zdobyć gola wszelkimi sposobami. Więc kiedy Xavi posłał wysoką piłkę za plecy obrońców, Leo przyjął ją na klatkę i uderzył z przewrotki. Niestety tuż za nim stał bramkarz Getafe i piłka trafiła prosto w niego. Potem Villa miał swoje okazje, ale jakoś mu nie wychodziło.
W końcu w 17 minucie obrona gości została przerwana. Dosłownie. Parejo niedokładnie wybił piłkę przed pole karne i nikt z zawodników Getafe nie próbował do niej dobiec, więc Dani Alves zdecydował, że to jest jego chwila prawdy. Piłka ledwo co się odbiła od murawy, kiedy Brazylijczyk huknął z prawej nogi NIE-DO-OBRONY! Gol sezonu? Na pewno jeden z głównych kandydatów do tego miana. Zresztą sami zobaczcie:
Cały sezon piszę o tym, żeby Dani częściej strzelał, ale najczęściej chodzi mi o sytuację sam na sam z bramkarzem. Wczoraj Alves długo się nie zastanawiał i po prostu uderzył i wszystko wyszło: technika, siła i precyzja były doskonałe, więc to nie mogło się nie udać! Co za golazo.
Po tym golu Barca trochę odetchnęła i grała to, co najlepiej potrafi, czyli długo utrzymywała się przy piłce stwarzając sobie okazję do podwyższenia wyniku. Ale niewykorzystane sytuacje (a było ich sporo) mogą się mścić i gdyby nie kiepski strzał Casquero i dobra interwencja Valdesa, to schodzilibyśmy do szatni z wynikiem 1-1. Na szczęście to była jedyna akcja Getafe w pierwszej połowie .
Druga połowa zaczęła się tak samo jak pierwsza tylko, że tym razem szybciej strzeliliśmy gola. Messi dobrze podał do Bojana, który przełożył sobie piłkę na lewą nogę i strzelił, piłka odbiła się jeszcze od obrońcy i wpadła do bramki. Było 2-0 i w praktyce było po meczu. Getafe było za słabe, żeby zagrozić Barcelonie.
Pozory mylą? Właśnie z tego jestem niezadowolony, bo taki mecz powinniśmy wygrać pięć, może sześć do zera strzelając cztery gole do przerwy. Jeszcze w listopadzie tak by było, ale niestety teraz Villa zapadł w sen zimowy, a co gorsza cały zespół stara się go z tego snu wybudzić, posyłając do niego tyle piłek ile można, robiąc mu miejsce i tworząc akcje o jakich wszyscy napastnicy na świecie marzą. Ta taktyka we wczorajszym meczu nie przyniosła efektu. Villa zmarnował wszystkie sytuacje, a niektóre były tak proste, że nawet Benzema by to strzelił, nie wspominając Adebayora. Być może wpływ na postawę Guaje miały dwa karne, których sędzia nie podyktował w pierwszej połowie (jak jeszcze raz usłyszę, że to Barcelonie sprzyjają sędziowie, to nie wytrzymam), ale tak doświadczony zawodnik nie powinien się tym przejmować. Sytuacje były, ok powinny być karne, ale gramy dalej, nie załamujemy rąk, to nie Real Madryt, tu się gra w piłkę. Niestety Villa wczoraj zagrał fatalnie i to mi się nie podobało przede wszystkim.
Wygraliśmy 2-1 w końcówce tracąc gola, który dał nadzieję gościom, na szczęście nic złego już się nie stało i mogliśmy się cieszyć z trzech punktów. Guardiola po meczu przyznał, że marnujemy za dużo sytuacji i że wcześniej wygralibyśmy taki mecz różnicą kilku goli, ale zaznaczył, że wszystko idzie w dobrym kierunku. I pewnie ma rację, przecież to on wygrał sześć pucharów z rzędu, nawet Mou tego nie dokonał.
Zespół: 7. Trochę za leniwie, nie wiem czy Abidal nie usnął oglądając wczorajszy mecz. Szczególnie martwi brak skuteczności, bo reszta wyglądała dosyć dobrze, było wiele czystych okazji, ale niestety brakowało wykończenia. Czekam na powrót do obrony Puyola, oby był dostępny już z Villarrealem.
Guardiola: 8. Dobry skład, słusznie wystawił Mascherano, który jest w znakomitej formie, jedyne co mógł zrobić to zmienić Milito, ale skąd miał wiedzieć?
Valdes: 7. Dobry mecz, szkoda, że nie udało się zachować czystego konta, bo niewiele brakowało. Przy golu nie miał szans, więc żal jeszcze większy.
Dani Alves: 9. Znakomite spotkanie, ale to żadna nowość, bo ostatnio Dani jest w fenomenalnej formie i czasem to on ciągnie całą drużynę. Do tego ten gol! Cudo.
Adriano: 7. Kilka dobrych akcji w ataku i solidnie w obronie. Widać, że jest najbardziej uzdolnionym ofensywnie lewym obrońcą w zespole i lubi to pokazywać. Jeszcze brakuje mu ogrania, ale może być naprawdę niezłym zastępstwem na lewej flance.
Waka-Waka: 7. Pierwsza połowa taka sobie, jego zła interwencja mogła kosztować nas gola, ale za to w drugiej połowie zagrał dobrze. Było widać przebłyski starego, dobrego Pique, jeśli miałoby to oznaczać zwiastun dobrej formy, to byłbym wniebowzięty.
Milito: 5. Całkiem nieźle w pierwszej połowie, ale w drugiej słabo. Szczególnie w końcówce kiedy Getafe przycisnęło, Gaby nie bardzo wiedział co robić. Jest zdecydowanie za wolny jak na ten poziom. Gol Getafe można zapisać na jego konto, bo to on nie pokrył Manu. Jeśli nie wróci Puyol, to wolałbym widzieć Fontasa w pierwszym składzie.
Mascherano: 9. Kapitalny mecz Javiera. 21 przechwytów niech mówi samo za siebie. Był nie do przejścia, totalnie zapanował środkiem pola. Dobrze, że Pep przekonuje się do Argentyńczyka, bo to naprawdę bardzo wartościowy zawodnik.
Xavi: 8 . Kolejny dobry mecz, kilka fantastycznych podań, poza tym fizycznie wyglądał rewelacyjnie, był świeży, szybki, częściej zapuszczał się w pole karne rywala. Szkoda tylko tej żółtej kartki, bo to oznacza, że nie zagra w przyszłym meczu. To był jego 5 kartka z czego 4 były za dyskusje z sędzią, a 1 (wczorajsza) za kopnięcie piłki po gwizdku – coś tu jest nie tak.
Iniesta: 8. W pierwszej połowie nie mógł znaleźć rytmu, ciągle ktoś go kopał po nogach, ale w drugiej był bardziej agresywny i to przyniosło efekt. Nie do zatrzymania.
Bojan: 4. Strzelił gola, ale poza tym niezbyt się wyróżniał. Trochę za mało aktywny bez piłki i ciągle nie mogę pojąć dlaczego tak łatwo jest go przewrócić? Przecież rozegrał już 100 meczów w cztery lata, więc nie jest już dzieckiem. Może dodatkowe treningi na siłowni coś by tu pomogły?
Villa: 2. Szkoda słów. Gdyby trafił choć raz nie było by kartki dla Xaviego, nie byłoby tylu nerwów w końcówce i ja byłbym zadowolony, a tak lipa.
Messi: 9. Fenomenalny. Odpoczął przez tydzień i to było widać. Miał mniej strat, podejmował lepsze decyzje, wypracował kilkanaście akcji kolegom, nikt nie był w stanie zabrać mu piłki. Fantastyczny.
Zmiany:
Keita (za Bojana): 7. Grał dwadzieścia minut, ale pokazał się z dobrej strony.
Afellay (za Iniestę): za krótko.
Jeffren (za El Guaje): za krótko.
Teraz przerwa na reprezentacje i trzeba się modlić, żeby wszyscy wrócili zdrowi i w dobrej formie do klubu. 3-go kwietnia gramy kolejny mecz ligowy z Villarrealem i ten mecz może rozstrzygać sprawę tytułu. Już wiadomo, że nie zagra Xavi, reszta składu powinna być gotowa do gry. Zobaczymy jak to się wszystko potoczy.
Jeśli ktoś się interesuje losami Polskiej reprezentacji, to zapraszam na blog Tomka, który dokładnie opisuje co się tam dzieje.
'Cuarto derbi, cuarta victoria'. Atletico 1-2 Real Madryt
sobota, 19 marca 2011
Barca vs. Getafe, czyli wygrać dla Abidala.
FC Barcelona – Getafe, sobota 19 marca, godzina 20, Canal Plus Sport 2
Co za tydzień, jakby powiedział Olivier. Najpierw madryckie media wywołały “aferę dopingową” – co bardziej śmieszyło, niż martwiło – później przyszła smutna wiadomość o chorobie Abidala, który w czwartek przeszedł operację i teraz spokojnie wraca do zdrowia. Do tego wczoraj odbyło się losowanie Ligi Mistrzów, które także wywołało trochę emocji. I po takim tygodniu dziś przyjdzie nam się zmierzyć z Getafe.
Po zeszłotygodniowym meczu z Sevillą aż pięciu naszych zawodników narzekało na kontuzję: Pedro, Maxwell, Messi, Adriano, Alves, do tego ciągle kontuzjowany jest Puyol (który ponoć ma się lepiej i ma wrócić za 10 dni!), no i oczywiście Abidal. Z całej tej gromady oprócz naszego Kapitana i Erica dziś nie zagrają Pedro i Maxwell, którzy nie zdążyli się wykurować – reszta jest w pełni sił.
Do składu dołączył Fontas, który ma być zastępcą Abidala do końca sezonu. Kontuzje pozbawiły nas dwóch najlepszych obrońców i do dyspozycji Pepa zostali tylko Milito z Pique, co nie może cieszyć (nawet jeśli obydwaj byliby w doskonałej formie, dwóch środkowych obrońców to trochę za mało). Andreu już pokazał w tym sezonie, że grać potrafi i chętnie bym go dzisiaj zobaczył od pierwszej minuty. Choć znając Pepa większe szansę na grę ma Milito, bądź Busquets zostanie przesunięty na obronę. Bojan powinien zastąpić Pedro, bo w meczu z Sevillą grał dobrze i należy zrobić wszystko żeby dobrą formę utrzymał. Guardiola ostatnio zabrał głos w sprawie Bojana i stwierdził, że gol z Sevillą dał Krkicowi więcej pewności siebie a tego najbardziej potrzebował. Ponoć na treningach wyglądał dużo lepiej niż przez ostatnie miesiące. Jeśli tak, to powinien dziś zagrać.
Tak więc nasza jedenastka powinna wyglądać tak: Valdes, Alves, Adriano, Pique, Fontas, Busquets, Xavi, Iniesta, Villa, Bojan, Messi. “Powinna” nie znaczy, że będzie, bo tak jak pisałem wcześniej Pep może wystawić zupełnie inny skład i nikogo to nie zdziwi.
Zespół jest gotowy do wyzwań i kolejnych meczów głównie za sprawą Abidala, który przed operacją odwiedził ośrodek treningowy i dodał sił zawodnikom. Xavi powiedział, że teraz każde zwycięstwo będzie dedykowane Francuzowi i że Eric jest najsilniejszy z nich wszystkich, więc teraz drużyna będzie chciała mu się odwdzięczyć. W podobnym tonie wypowiadali się inni zawodnicy, a także Guardiola, co może oznaczyć tylko jedno – motywacji nam nie zabraknie.
A właśnie głównie z motywacją mamy problemy w tym sezonie mierząc się ze słabszymi zespołami, takimi jak Getafe, które przyjeżdża na Camp Nou osłabione i w wyraźnym dołku formy. Ostatni raz wygrali 5 lutego z Deportivo, od tamtej pory notują bilans: zero zwycięstw, dwa remisy i cztery porażki. Na wyjeździe nie wygrali od 19 grudnia, kiedy to pokonali Almerię 2-3. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zespół prowadzony przez Michela jest w kiepskiej formie, a do tego zawieszony za kartki jest Boateng, a kontuzje leczą: Ustari, Mario, Mane, Colungi, Rafy i Gavilana. To na pewno dobrze na Getafe nie wpłynie.
Nie spodziewał bym się po zespole z Madrytu takiej gry jak Sevilla, ale na pewno potrafią się bronić. Ostatnie ich mecze to przeplatanka wyników 0-1, 1-1 i zapewne gdyby ktoś im zaoferował taki wynik w dzisiejszym spotkaniu, to wzięli by go w ciemno. Ale tak łatwo nie ma, bo Barcelona musi ten mecz wygrać, najlepiej by było żeby wygrała wysoko, żeby uspokoiła wszystkich fanów, ale zwycięstwo 2-0 mnie zadowoli.
Musimy uważać na kartki, bo 4 żółte karki mają:Valdes, Busquets, Mascherano, Xavi i Messi, co oznacza, że każda kolejna kartka to zwieszenie w następnym meczu, czyli z Villarrealem na wyjeździe. Mam nadzieję, że nikt z rodziny Messiego nie ma urodzin.
Ostatni mecz wygraliśmy 1-3 głównie dzięki znakomitej grze Leo, więc fajnie by było gdyby Messiah przypomniał sobie jak dobrze potrafi grać i właśnie tak zagrał.
Obstawiam 3-0 dla Barcelony, liczę na lepszą skuteczność niż w ostatnich tygodniach. I niech tak się stanie.
piątek, 18 marca 2011
Zaczynamy kończyć! Atletico vs Real Madryt
Ciekawe, kim Flores uzupełni czwórkę atakujących. Ma do dyspozycji sprowadzonego z Brazylii Eliasa, który pomału adaptuje się do gry w Europie, ale w meczu pod takim ciśnieniem może jeszcze pęknąć. W derbowych pojedynkach w Copa del Rey był pierwszym do zmiany. Bardziej niż jego obawiałbym się Koke, który jako wychowanek jest ulubieńcem Vicente Calderon. Ten młodzian gra odważnie i nawet jeśli dwie akcje mu nie wyjdą, nie spuści głowy, tylko spróbuje trzeciej. Miał całkiem niezłe występy przeciw Sevilli i Villarrealowi.
Nasza sytuacja kadrowa też nie jest zła. Ronaldo po kontuzji chce grać, ale Mou boi się ryzykować. Jeżeli Cris faktycznie czuje się na siłach i nie jest tak, że ambicja przesłania mu zdrowy rozsądek, powinien ewentualnie wejść z ławki. Sedno sprawy tkwi bowiem w tym, że bez niego drużynie niczego nie brakowało i nie w pełni formy po prostu nie przynosi nam tyle korzyści ile być może myśli, że przynosi. Dlatego mówię: C-ron opcją rezerwową. Wszyscy inni najważniejsi są zdrowi (poza Higuą, rzecz jasna). Spodziewam się, że nasza obrona będzie wyglądać tak samo jak z Lyonem. W środku pola Khedirę może zastąpić Lass. Sami dopiero wrócił po kontuzji, a Mały Diarra będzie postrachem drugiej linii. W ataku do Benzemy powinien dołączyć Adebayor.
Inną opcją, dotąd jeszcze nieprzetestowaną, jest ustawienie w diamencie, tylko zamiast zmęczonego być może Di Marii Granero (obok Lassa i Xabiego). W dużym natężeniu meczów Mou może coraz częściej decydować się na ustawienie zasieków w środku pola, by zmęczyć rywala i zaatakować w końcówce. Lass w takim ustawieniu byłby po prostu bestią!
Przewiduję:
Real: Iker - Ramos, Pepe, Carvalho, Marcelo - Xabi, Lass, Khedira - Ozil, Benzema, Adebayor
Atleti: De Gea - Ujfausi, Godin, Dominguez, Filipe - Elias, Assuncao, Tiago, Reyes - Forlan, Kun
Niezależnie od ustawienia, musimy zaatakować agresywnie już na połowie Atletico. Ich napastnicy mogą być bardzo utalentowani, ale jeżeli nie dostaną piłki, nie będą groźni. A środek pola Colchoneros mają mało kreatywny. Idealnie było by strzelić gola szybko, tak jak w meczu na Bernabeu jesienią, a potem tylko kontrolować grę. Ponieważ po piłkarzach Floresa też spodziewam się gry pressingiem, możemy być świadkami otwartego, szybkiego spotkania. Przynajmniej póki nie wyjdziemy na prowadzenie. Pamiętajmy jednak, że tym razem od stylu ważniejsze są trzy punkty.
Hala Madrid!
Real vs Tottenham i Barca vs Szachtar, czyli reakcje po losowaniu Ligi Mistrzów
Real Madryt vs Tottenham Hotspur
Wylosowaliśmy Tottenham, czyli mam co chciałem. A jednak czuję nutkę niedosytu, że nie przypadł nam udział w jakimś klasyku. W końcu po to jest Liga Mistrzów, żeby rozpalała wyobraźnię...
Okej, przyjrzyjmy się Tottsom. Od początku sezonu w Europie śledziłem ich losy z sympatią. Oni jako jedyni wśród angielskiej pierwszej piątki mają angielskiego trenera, który mówi z akcentem cockney i który twierdzi, że w futbolu przecenia się rolę taktyki. Oczywiście 'Arry na taktyce zna się całkiem nieźle, nawet jeśli nie jest jej teoretykiem, ale trzeba przyznać, że to swobodne podejście przyniosło jego drużynie w tym sezonie parę zadziwiających i spektakularnych zwycięstw, takich jak te z Interem czy Arsenalem.
Rajdy Bale'a każdy widział wiele razy. Walijczyk doczekał się nawet animacji swojej gry. Modrić to jeden z najlepszych rozgrywających, kiedy nie ma kontuzji. Lennon jest szybki jak wiatr i to jego akcja dała drużynie awans z 1/8. I jest jeszcze oczywiście Van der Vaart, który - o ile będzie zdrowy - będzie liczył na odegranie się a Floro Perezie i Mourinho za dość niesmaczne pozbycie się go w ostatniej minucie okienka transferowego.
Jakkolwiek Tottenham jest drużyną nieobliczalną i grającą radosny futbol, pokazał też, że ponad widowisko, potrafi przedłożyć wynik. W meczach z Milanem piłkarze Redknappa grali bardzo ostrożnie z tyłu, licząc na kontry. Faktem jest, że na tym etapie grają bez żadnej presji i tak samo będzie 5. kwietnia. Z każdą minutą korzystnego wyniku,mogą nabierać wiary we własne siły. Real, jeśli nie strzeli gola w miarę szybko, może zacząć się denerwować. Źle dla nas, że pierwszy mecz gramy w Madrycie bo presja, by nie stracić gola, będzie tym większa. Zapowiada się więc większe wyzwanie niż dwumecz z Lyonem. Rywal zwłaszcza w ataku powinien być jednak mocniejszy.
Ale Spursi to wciąż nie jest drużyna z europejskiego topu. Ambicja i wola walki niezależnie od przeciwności to atuty, które w ćwierćfinałach są podstawą, ale tylko one do sukcesu nie wystarczą. Redknapp wciąż ma dość nierówny skład. Brakuje mu klasowego prawego obrońcy czy napastnika, na którego mógłby liczyć regularnie przez cały sezon. Zobaczymy też, czy jego intuicja wystarczy, by przechytrzyć Mourinho. Albo raczej, czy jego tyleż odważne, co proste podejście do taktyki weźmie górę nad kombinacjami The Special One.
Ja, mimo wszystko, z naszego losowania jestem zadowolony.
PS. Real i Barcelona mogą spotkać się w półfinale.
FC Barcelona vs. Szachtar Donieck
Szachtar! Nie będę narzekał, bo mogliśmy wylosować gorzej, ale nie można lekceważyć zespołu z Doniecka. Po pierwsze dlatego, że w tym sezonie grają naprawdę wyśmienicie, z grupy wyszli z pierwszego miejsca przegrywając zaledwie jeden mecz ( z Arsenalem 5-1 na wyjeździe). W kolejnej rundzie pokonali AS Romę 2-3 w Rzymie i 3-0 w Doniecku, a teraz trafili na Barcelonę. Trudno jest ich pokonać w Doniecku gdzie jeszcze nie przegrali.
W swoim składzie Szachtar ma aż 6 Brazylijczyków, którzy stanowią o sile zespołu. Na szczególnie wyróżnienie zasługują: William, Luiz Adriano i Douglas Costa – wszyscy są młodzi, zdolni i utalentowani. Costa jest piekielnie szybkim i silnym pomocnikiem i już możemy sobie ostrzyć zęby na pojedynek z Danim Alvesem. Kolejny Brazylijczyk, który nadaje ton drużynie to Jadson, który już taki młody nie jest, ale za to dzięki swojemu doświadczeniu potrafi zapanować w środku pola. Bez niego nie byłoby tak ofensywnie grającego Szachtaru.W zespole z Doniecka na obronie gra Dymytro Czygrynski, który niedawno był jeszcze zawodnikiem Barcelony i ciekawie będzie zobaczyć w jakiej jest formie.
Jeszcze przyjdzie czas na porządną analizę taktyczną Szachtaru, na razie wypada stwierdzić, że nie będą to łatwe mecze, szczególnie mecz w Doniecku. Na Ukrainie Barca nie gra zbyt dobrze (ostatnio przegraliśmy z Szachtarem 2-0). Poza tym długa podróż do Doniecka może dużo nas kosztować, więc nie dziwię się, że Pep przed losowanie nie chciał trafić na Szachtar. Ale los lubi płatać figle więc pierwszy mecz odbędzie się 6 kwietnia we środę na Camp Nou a drugi we wtorek 12 kwietnia w Doniecku.
Nie jest źle, mogło być lepiej (szczęściarze ten Inter!), ale równie dobrze mogliśmy trafić na Chelsea, więc się cieszę. Garry Lineker (kiedyś Tottenham i Barca), który losował pary ćwierćfinałowe, przyznał po ceremonii, że chciałby zagrać w obecnej Barcelonie, ale nie załapałby się do pierwszego składu. Zawsze miło jest usłyszeć takie słowa od tak znakomitego napastnika!
Jak napisał Cichonio w półfinale możemy spotkać się z kimś z pary Real-Tottenham i już się szykuję na mecze z Tottenhamem w półfinale!
czwartek, 17 marca 2011
Abidal już po operacji!
Klub wydał przed chwilą oświadczenie o tym, że operacja naszego Wielkiego Obrońcy zakończyła się pomyślnie! Sama operacja trwała 3 godziny i wszystko poszło zgodnie z planem, guz został całkowicie usunięty i jeśli nic złego się nie stanie, Eric będzie mógł opuścić szpital już za tydzień! Ze względu na uszanowanie prywatności Erica, klub wydał tylko krótkie oświadczenie i na tym poprzestanie.
To fantastyczna informacja dla wszystkich kibiców i dla samego Abidala. Dobrze, że już mamy to za sobą. Miejmy nadzieję, że dalej wszystko będzie dobrze i że Eric będzie szybko zdrowiał. Ufff kamień spadł mi z serca.
Oto pełna treść oświadczenia:
Operację w celu usunięcia guza z wątroby, przeprowadził zespół lekarzy pod kierownictwem doktora Josep Fuster Obregón.
W trakcie zabiegu, który trwał około trzech godzin i został przeprowadzony metodą laparoskopową, guz został całkowicie usunięty bez żadnych komplikacji.
W zależności od stanu zdrowia, zawodnik będzie mógł być zwolniony ze szpitala w przeciągu tygodnia.
Na życzenie zawodnika, Klub prosi o najwyższe poszanowanie dla prawa do prywatności i poufności.
Anims Abidal!!
Podcast vol. 18
Zapraszamy do kolejnego podcastu, w którym rozmawiamy o:
- wygranej Realu z Lyonem i awansie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów po raz pierwszy od 7 lat.
- o tym dlaczego Marcelo przypomina Roberto Carlosa i w jaki sposób stał się ważnym ogniwem Królewskich
- o kolejnym golu Benzemy i jego dobrej formie
- głupocie UEFA
- o Abidalu
- a także zapowiadamy kolejną ligową kolejkę, w której Barca zmierzy się z Getafe a Real z Atletico Madryt
Zapraszamy do słuchania i komentowania!
Benvingut, Andreu Fontas!
Josep Bartomeu (wice-prezydent ds. sportowych) powiedział dziś w radiu RAC1, że klub nie planuje żadnego nagłego transferu w związku z chorobą naszego dzielnego Francuza, ale za to do pierwszego zespołu zostanie powołany Andreu Fontas. Abidal ma by dziś operowany i jeśli wierzyć doniesieniom Guillem Balague’a, który powołuje się na klubowych lekarzy, może wrócić do treningów za 4-6 tygodni. Oby tak było. W całej tej przykrej i lekko dramatycznej sytuacji jaka zaistniała powołanie Fontasa do pierwszej drużyny jest miłą i dobrą wiadomością.
Tak więc, witaj Andreu! Moim zdaniem, to powołanie powinno nastąpić wcześniej, ale jak to mówią: lepiej późno, niż wcale. Fontas jest gotowy do gry na najwyższym poziomie i jest to dobry czas na sprawdzenie jego umiejętności. Dla przypomnienia: Andreu ma 21 lat i jest środkowym obrońcą, który potrafi świetnie się ustawiać, dobrze podaje i bardzo dobrze porusza się po boisku. Przypomina trochę Pique (tego sprzed Shakiry), ma 186 wzrostu, a zaczynał swoją przygodę na pozycji defensywnego pomocnika – stąd te dobre podania i poruszanie się po boisku. Poza tym to kolejny Katalończyk w składzie, co zawsze cieszy.
Fontas na pewno będzie miał szansę na grę, nie wiem ile minut dostanie, ale nie zdziwiłbym się gdyby z Getafe wyszedł w pierwszym składzie. W pierwszej drużynie Andreu debiutował już w 2009 roku przeciw Sportingowi Gijon. W tym sezonie zagrał w dwóch meczach: 0-8 z Almerią i 2-0 z Rubinem i za każdym razem grał bardzo dobrze. Z Almerią zaliczył nawet asystę, o jakiej zawsze marzy Pique kiedy decyduje się na dłuuugie podania.
Życzmy mu dużo szczęścia, bo wchodzi do zespołu w trudnej sytuacji i w ważnym momencie.
Tu próbka jego umiejętności:
*Benvingut – w języku katalońskim znaczy “Witaj”.
środa, 16 marca 2011
Brazylialne zwycięstwo! Real Madryt 3-0(4-1) Olympique Lyon
wtorek, 15 marca 2011
Mou! Daj nam ten ćwierćfinał! Real Madryt vs Lyon
UPDATE: Jak podaje As, Ronaldo przeszedł próbę sprawności przed meczem, ale jego występ będzie niepewny do momentu podania oficjalnych składów. Wygląda więc na to, że CR7 jednak zagra, a zwłoka z ogłoszeniem jego występu ma tylko skonfundować Puela. Występ Cristiano jest ważny nie tylko dla Mourinho, który na nim opiera swój atak w ogromnym stopniu, ale też dla samego Ronny'ego. Co by to było, gdyby się okazało, że bez niego na boisku jest w stanie osiągnąć największy sukces od 7 lat w LM? Hierarchia w drużynie mocno by się zachwiała.
Anims Abidal! UPDATE
UPDATE:
Dziś (tj. we środę) klub wydal kolejne oświadczenie, które mówi o przesunięciu operacji na czwartek na godzinę 16. BarnaClinic zdecydowało się na reorganizację kolejności operacji i Abidal będzie operowany wcześniej niż zapowiadano. Dobrze, że klub i klinika robią wszystko by jak najszybciej pomóc Ericowi.
Oficjalna strona klubu wydała dziś wieczorem oświadczenie, w którym informuje nas o tym, że u naszego wspaniałego obrońcy Króla Erica został zdiagnozowany guz wątroby. Na piątek planowana jest operacja usunięcia guza i ze względu na prywatność zawodnika więcej informacji nie ma.
Pomijając wszystkie aspekty sportowe, jest to po prostu dramat człowieka i wszystkie te błahe sprawy należy odłożyć na bok. Eric to nie tylko doskonały piłkarz, ale przede wszystkim bardzo porządny człowiek o którym wszyscy wypowiadają się z szacunkiem i respektem. Mam tylko nadzieję, że to nie jest tak poważne jak wygląda i że wszystko będzie dobrze. Ta informacja jest szokiem, ale też pokazuje, że nie wolno zapominać o tym, że zawodnicy to zwykli ludzie i należy tak do nich podchodzić. Proszę kierujcie swoje myśli teraz w kierunku Erica, bo to na pewno mu pomoże.
Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia!