To nie był piękny mecz, ale tego mogliśmy się spodziewać. Za dużo było fauli, gry aktorskiej, udawania niestety po obu stronach. Ale na końcu okazało się, że wygrał futbol. Wygrała drużyna, która grała w piłkę i która piłkę kocha. In Pep we trust! – napisałem w zapowiedzi przedmeczowej i Guardiola nas nie zawiódł, tak jak nie zawiodła nas cała drużyna. Dziękuję.
Barcelona udowodniła, że jest najlepszą drużyną na świecie, że nawet mimo osłabień potrafi wygrać z drużyną, która muruje dostęp do bramki przez 90 minut. Graliśmy bez Iniesty, bez Abidala, bez Adriano (i Maxwella), a mimo to, gospodarze nie odważyli się nas w jakikolwiek sposób zaatakować. Grając na własnym stadionie! Ponoć wielki taktyk Mourinho miał plan, tylko że taki plan to ja mam zawsze. Przez całe 45 minut pierwszej połowy Real nie istniał. Barcelona bawiła się na boisku, kontrolując mecz od pierwszej minuty. A to ponoć Real miał być w lepszej sytuacji przed tym meczem. Cichonio tyle mówił i pisał o przewadze psychologicznej Realu, o tym jak to Barcelona jest w dołku psychicznym, bo przegraliśmy CdR po dogrywce 0-1.
Jednak już od pierwszej minuty było widać, kto ma przewagę w tym meczu. Kto chce ten mecz wgrać. Była to Barcelona. Niestety poprzednie dwa mecze pokazały, że Real jest bardzo dobry w prowokacji i faulowaniu, więc tym meczu Barca postanowiła, że nie będzie odstawiała nogi. Były momenty kiedy Busi i Pedro chcieli wymusić na arbitrze faul, na szczęście Stark nie dał się nabrać na te tani sztuczki. Niestety Busquets przesadza w swoim aktorstwie, czym bardziej pasuje do Realu niż do Barcelony. Ja takiego zachowania nie akceptuje i uważam, że Sergio jak najszybciej powinien się oduczyć tych zachowań.
W poprzednich dwóch meczach Barca nie miała ochrony u sędziego, który pozwalał graczom Realu na chamskie zagrania. Dlatego wczoraj wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Mascherano pokazał, że z nim lepiej nie zadzierać, Keita był murem w środku pola, a Puyol nie odstawiał nogi w żadnym starciu. Barcelona potrafi walczyć.
W meczu działo się nie za wiele. Mecz odmieniła czerwona kartka dla Pepe. Przed pierwszym Gran Derbi mówiłem, że Pepe grający jako defensywny pomocnik będzie większym zagrożeniem dla Realu niż dla Barcelony. Nie pomyliłem się za bardzo, fakt, że Pepe był najlepszym zawodnikiem Realu w poprzednich dwóch meczach, ale gdyby sędziowie byli bardziej skrupulatni, to Portugalczyk mógłby dostać czerwoną kartkę we wszystkich Gran Derbi. Dostał dopiero wczoraj. Kartka jak najbardziej zasłużona, bo boiskowych idiotów trzeba karać, za idiotyczne zagrania. Oczywiście Alves przesadził z reakcją na wejście Portugalczyka, ale to nie zmienia faktu bardzo niebezpiecznego zagrania. Gdyby Dani nie odstawił nogi, mógłby już tej nogi nie zobaczyć.
Po tym zdarzeniu sędzia jeszcze wyrzucił Mourinho na trybuny, co w gruncie rzeczy oznaczało, że Real ten mecz przegrał. Pep dokonał kluczowej zmiany wprowadzając Afellaya za Pedro. Holender dostał piłkę na skrzydło od Xaviego, bez problemów minął zmęczonego Marcelo i posłał idealną piłkę w pole karne, do której dopadł Messi strzelając swojego 51 gola w tym sezonie! Co za akcja! Afellay aka.3 mln, wszedł na boisko i jednym zagraniem odmienił losy tego dwumeczu. Wielki talent.
Po stracie gola gospodarze opadli z sił, nie bronili już tak dokładnie, nie mieli woli walki, nie widzieli nadziei, a ich trener siedział spokojnie na trybunach jakby czekając na cud. I CUDownego gola się doczekał. Messi podał piłkę do Busiego na 40 metrze boiska, ten ją tylko dotknął, robiąc miejsce najlepszemu piłkarzowi na świecie. Leo zabrał się z piłką i pobiegł w stronę bramki Casillasa. Minął po drodze 5 (pięciu!) zawodników gospodarzy, po czym strzelił tuż obok bramkarza, a piłka potoczyła się spokojnie do bramki. 0-2 koniec meczu. Messi zdobył jednego z najpiękniejszych goli w Lidze Mistrzów jakie widziałem w życiu. To była magia. To był cud. To był 52 gol Leo w tym sezonie, czy trzeba jeszcze coś dodawać?
Gospodarze nie mieli pomysłu na Barcelonę. Mourinho tak uwierzył w swoją taktykę, że nawet nie próbował nic zmienić. Broniąc się całym zespołem na własnej połowie możesz wygrać jeden mecz z Barceloną, ale nie więcej. Rok temu Inter w czterech pojedynkach także wygrał tylko raz z nami, w tym roku jest tak samo. Warto było wydać kupę pieniędzy na zawodników, którzy siedzą na ławce, bądź notorycznie w najważniejszych meczach zawodzą? Warto było wydać fortunę, by sprowadzić trenera, którego jedynym pomysłem by pokonać Barcelonę jest agresywna, a często chamska obrona własnej bramki? Kieruje te pytania do kibiców Realu, choć wiem, że na nie nie odpowiedzą. Oni już zadowolili się remisem u siebie w lidze i zwycięstwem w trzeciorzędnym pucharze.
Cristiano Ronaldo po meczu powiedział, że nie lubi grać w taki sposób,ale robi to,co karze mu trener. Widać nie wszystkim w klubie odpowiada to co robi Mourinho. Mając Kakę, Higuaina, Benzemę na ławce trener woli grać defensywnie na własnym stadionie, co wywołuje frustrację u CR7:
Po raz kolejny okazało się także, że Mourinho nie potrafi przegrywać z honorem. Oskarżać przeciwnika o spisek z UEFĄ? Tym powinni zająć się lekarze, bo naprawdę, żadne zawieszenie w tym przypadku nie pomorze. I tak bardzo jak nie lubię aktorstwa na boisku, tak bardzo nie lubię osób, które nie potrafią przegrać widzą błędy wszędzie, ale nie u siebie. Mam nadzieję, że już niedługo ten pan będzie obecny w lidze hiszpańskiej, niech zabawia swoją obecnością w jakiejś innej lidze.
Reasumując: wygrał futbol. Pokazaliśmy, że gdy grasz zgonie z własnym sumieniem i stylem, to zawsze jesteś zwycięzcą. To dobra nauczka dla gospodarzy i dla całego piłkarskiego świata.
2 komentarze:
Świetny filmik z Ronaldo. I gdzie ta niesamowita organizacja Realu? Pressing jak u Smudy.
Mou narzeka na sędziów, zamiast na to co pokazała jego drużyna, wiadomo jak ci nie wyszło na boisku, to zwalasz na wszystko co się dzieje wokół (bądź wymyślasz farmazony). Pressing? Geniusz Mou? W takim wypadku Smuda faktycznie czyni cuda.
Prześlij komentarz