poniedziałek, 4 października 2010

Biedne Deportivo!... i Benzema

Za nami mecz na poprawienie humorów i podniesienie morale. Szóstka zaaplikowana słabemu rywalowi, i jeden stracony gol w irytująco łatwy sposób. Mam ochotę napisać, że Deportivo było bardziej słabe niż Real mocny, ale to nie całkiem prawda. Nawet przeciw słabej drużynie, ładować bramę za bramą co piętnaście minut to też sztuka.

Gra przeciw obronie z La Corunii była dla naszych napastników jak prezent na urodziny i gwiazdkę jednocześnie. C-ron zaliczył dwa gole, Higua gola i dwie asysty, Di Maria gola i asystę, a Ozil asystę i gola. Cały nasz atak wreszcie zaszalał. Zaraz, zaraz, cały? Jeśli liczyć tych na boisku, to tak, ale jest pewnie jeden człowiek w kadrze Realu, który po dzisiejszym meczu ma mieszane uczucia (nie chodzi mi o Pedro Leona, on jest poza kadrą;).


To oczywiście Benzi, który od pewnego czasu bardzo stara się udowodnić, że może być przydatny dla drużyny. Mimo że Mourinho obiecywał dawać mu szansę, dziś Karim takowej nie dostał. A wydawało się, że to idealna okazja. Mou mógł zdjąć tych, co już sobie postrzelali i bez ryzyka wprowadzić Benzemę. Ciężko przewidzieć (jak to zwykle z Mou), czy po tym meczu np. Higuain może usiąść na ławkę. Strzeliwszy gola i zrzuciwszy - oby ostatecznie - presję mediów, nie odczułby tego jako karę za nieskuteczność, ale naturalną rotację. Z drugiej strony, czy jest sens sadzać gościa, co właśnie się odblokował? Wygląda na to, że Benzema najmniej zyskuje po niedzielnym meczu. Oby powetował sobie to rozczarowanie w reprezentacji i po przerwie wrócił w dobrym nastroju.

Benz co prawda nie wszedł na boisko, ale z szybkiego rozstrzygnięcia meczu skorzystali Granero, który zaliczył chyba swój najdłuższy występ w tym sezonie oraz Juan Carlos, który zadebiutował w pierwszej drużynie. Młodzian pokazał niezłe przyspieszenie i bystrość. Szybko odgrywał piłki (można też powiedzieć, że szybko się ich pozbywał), przyspieszał grę i nieźle dośrodkowywał. Brakowało mu trochę pewności, bo przy wyniku 5-1 mógł przecież sobie pozwolić na ryzyko dryblingu, ale fajnie, że się pojawił.


Sam mecz nie był płynny, tempo było szarpane. Real zamiast zdusić Depor po pierwszym golu starał się raczej zachęcić ich do ataków i kontrować. Ale goście byli tak słabi, że nie potrafili się odgryź praktycznie w żadnym momencie. W drugiej połowie miażdżył Xabi. Mimo mokrej murawy, jego długie piłki na boki docierały prosto pod nogi napastników. Zasłużył chyba na miano gracza meczu, mimo dobrego występu wszystkich napastników.

Ze strony gości, cokolwiek wywalczyć starał się tylko Guardado i później rezerwowy Adrian. To oni zrobili akcję bramkową, którą wykończył Juan Rodriguez, przeskakując Marcelo tak, jak to robi mniej więcej każdy napastnik, którego Brazylijczyk kryje.


Typowy błąd Marcelo był efektem rozprężenia, które w szeregach Realu nastąpiło po trzech, czterech golach. Wyszły wtedy na wierzch stare błędy Blancos, zwłaszcza w obronie, czyli brak wparcia wracających pomocników, złe ustawianie się, gapowatość. Oczywiście to nic wielkiego, kiedy się wygrywa 6-1, ale widać, ile w bardziej zaciętych meczach kosztuje nas gra na zero w tyłach. Cała drużyna, nie mając jeszcze automatyzmu we współpracy wszystkich formacji, musi się maksymalnie koncentrować, żeby nie popełniać błędów. Stąd gorsza gra w ataku, na którą często brakuje potem energii. Do tego dochodzą instrukcje Mourinho, który z potencjalnej słabości naszej defensywy zdaje sobie sprawę i dlatego kieruję uwagę piłkarzy w stronę zadań obronnych.

Tak to będzie wyglądać jeszcze jakiś czas. Póki drużyna nie zacznie funkcjonować jak jedność, to mecze takie jak z Auxerre, Osasuną, będą regułą, a takie jak z Depor, wyjątkiem od niej. Ale dobrze, że taki wyjątek się zdarzył, bo dzięki temu kibicom łatwiej będzie znosić te nudniejsze mecze. Zwłaszcza, jeśli zebrane do kupy, dają nam one miejsce w tabeli nad Barceloną (remis z Mallorcą na Camp Nou:D). Oby wieczory tak wyjątkowe jak ten, pomału stawały się regułą.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails