Van der Vaart ustrzelił przeciw Aston Villi dublet i został uznany graczem tygodnia przez goal.com. Huntelaar strzelił kolejną bramkę dla Schalke i ma ich już w Bundeslidze cztery, a przecież trafił też w Lidze Mistrzów. Naprawdę miło jest widzieć, że swoją grą umacniają pozycję w drużynie i stają się ulubieńcami kibiców, wyróżnianymi dodatkowo przez media. I, nie, ta radość nie jest zmącona żalem po ich odejściu z Bernabeu. Nawet, jeśli i VDV i Hunter są sympatyczniejsi niż Robben i Sneijder, uważam, że to lepiej dla wszystkich, że ich już w Madrycie nie ma.
To, że jednych Holendrów uważam za budzących sympatię bardziej niż drugich, choć może z pozoru nieoczywiste, jest uzasadnione. Po pierwsze, nie słyszałem, żeby Rafa albo Klass-Jan żalili się publicznie, jak to ich źle w Madrycie potraktowano. VDV przeciwnie, miał wiele ciepłych słów, nie tylko dla kibiców, ale też dla samego klubu. Reakcji Huntelaara nie odnotowałem albo już jej nie pamiętam, więc dla moich sympatii na jedno wychodzi. A przypominam, że został sprowadzony przez zarząd jako opcja awaryjna (dlatego też taka droga - €25mln), strzelił osiem goli w dwudziestu meczach (więc nieźle, bo wchodził i z ławki), po czym pozbyto się go (za trochę ponad połowę tej kwoty), kiedy tylko projekt galacticos został reaktywowany.
Robben i Snejider za to, robili trochę cyrku, mówili, że za żadne skarby dla Madrytu już grać by nie chcieli, a finał Ligi Mistrzów na Bernabeu potraktowali trochę jako okazję do zagrania na nosie Perezowi. Ich prawo. Mi się trochę nawet podoba taki epilog tej historii, bo to dla obu piłkarzy mocno hollywoodzki happy end.
Floro na pewno trochę to przeżył, bo ostatnio nawet próbował udowadniać, że z Kaką i Ronaldo wyniki Blancos były jednak lepsze niż z Holendrami, co - zgodzimy się chyba - jest raczej żałosne (czy większym sukcesem jest odpaść z LM 0:5 z Liverpoolem, czy 1:2 z Loynem? Hm, twardy orzech...). Dla naszego prezesa główną motywacją dla wykopania ich, był fakt, że sprowadził ich jego poprzednik, niesławny Roman Calderon.
Zarówno Robben, jak i Sneijder, mieli jednak ego, którego wielkość spychała dobro drużyny na drugi plan. Jednego, egoizm skłaniał samotnych rajdów, podczas których nie potrafił odnotować obecności któregokolwiek z partnerów. Drugiego, do oddawania serii nieprzygotowanych strzałów, kiedy akurat nie tracił piłki w środku pola (kiedy połączyć oba te style, dostaniemy Ronaldo w swojej najgorszej dyspozycji:p). Trzeba jednak zaznaczyć, że poważne kontuzje w dużej mierze przeszkodziły im odeprzeć ewentualną krytykę dobrymi występami.
Wielkie ego, to często cecha liderów, którzy prowadzą swoje drużyny do zwycięstw. Ale chociaż Robben poprowadził Bayern do finału LM i przyćmił Riberyego, przysparza Bawarczykom zmartwień, których w Madrycie mieliśmy już powyżej uszu. Arjen z powodu kontuzji nie gra od lata i nie wróci na boisko przed końcem tej rundy Bundesligi. Zliczywszy czas, którego zwykle potrzebuje na leczenie urazów, wyjdzie, że Robben jest do dyspozycji trenera tylko przez pół każdego sezonu.
Sneijder sprawdził się w Interze jako lider, ale drużyna była szczególnie ustawiona, bo miał za sobą trzech potężnych defensywnych pomocników, dzięki którym był w środku pola bezpieczniejszy. Pellegrini wystawiał go z kolei w roli fałszywego skrzydłowego w formacji 4-2-2-2, wiec jego styl gry był w Madrycie dużo bardziej ryzykowny, jako że miał należytego zabezpieczenia (wolna cała flanka!) w razie strat. Żeby więc faktycznie z Wesleya w pełnik skorzystać, musielibyśmy mieć Mourinho już wtedy.
I Sneijder i Robben, pasowaliby do taktyki The Special One, oczywiście tylko kiedy akurat nie leczyliby kontuzji. Ale dwa lata temu The Special One z nami nie było, więc i ich odejście należy rozpatrywać z innej perspektywy.
Huntelaar też by do taktyki pasował, i to nawet bardziej niż Higua i Benz, bo to typowa dziewiątka. Problem w tym, że w Madrycie od początku wyglądał na piłkarza o klasę gorszego niż V. Nistelrooy, którego miał zastąpić. Jego technika była jak na Hiszpanię przeciętna, dynamika słaba, a gra plecami od bramki, mimo dobrych warunków fizycznych, nie wystarczająco dobra, by używać go jako target mana. Z Milanu też się go pozbyli dość szybko, co niestety potwierdza, że nie jest (nie był?) to zawodnik na miarę topowych klubów, a Schalke wydaje się dla niego idealnym miejscem, gdzie za brak goli przeciw Barcelonie czy Man Utd. (oby miał okazję z nimi zagrać) nikt mu głowy nie urwie i pozostanie faworytem fanów, o ile w lidze będzie trafiał regularnie.
Na koniec zostawiłem Van der Vaarta, którego odejście najtrudniej mi (i nie tylko) było przeboleć. Przy okazji już wspominałem o oddaniu Rafy klubowi i madridismo, o jego nieustępliwym charakterze oraz jego ważnych golach dla "Królewskich". Ale jego - świetna - gra w Tottenhamie potwierdza, że do taktyki Mourniho średnio by pasował, w przeciwieństwie do kupionego na jego miejsce Ozila, czy wcześniej Snejidera. VDV, choć nominalnie ustawiany jako (rozgrywający) skrzydłowy, znacznie częściej gra w polu karnym rywala i jest adresatem podań częściej niż autorem.
On tak naprawdę jest drugim napastnikiem, i jako taki strzela bramki dla Spursów i na tej też pozycji był skuteczny w Madrycie. Wziąwszy pod uwagę żelazną dyscyplinę taktyczną Mou, nie widzę możliwości, żeby Rafa optymalnie czuł się w nowym Realu. Ozil gra jedank bardziej cofnięty, a do tego, częściej niż w pole karne, schodzi na skrzydła, obsługując napastników. Mesut jest szybszy od VDV z piłką przy nodze, a też ma świetny przegląd pola. Może być trochę gorszy w gęstym ataku pozycyjnym, ale nasz atak, na razie przynajmniej, bardziej opiera się na kontrach. I nie ma opcji, żeby Mou pod Rafę zmienił taktykę. Nawet Benzema, którego Jose tak chwalił, kiedy grał, grał na skrzydle, mimo że wyraźnie predyspozycji na skrzydłowego nie ma.
Znajduję więc wiele argumentów za tym, żeby nie żałować odejścia caluśkiej Holenderskiej 'mafii'. Jasne, że z perspektywy czasu jest to łatwiejsze i dziś już w niewielu kibicom ten temat może jeszcze podnieść ciśnienie. Sprawa jest odgrzewana czasem przy okazji dobrych występów dawnych Blancos (tak jak w zeszłym tygodniu), zwłaszcza jeśli tłem dla newsów o tym są gorsze wyniki Realu. Dokładnie tak było w poprzednim sezonie w Lidze Mistrzów.
Ponieważ jednak budowa nowej drużyny jest już w toku od miesiąca, a efekty są obiecujące, coraz bardziej bledną złe emocje z czasów wielkich rozczarowań i frustracji. Mamy najlepszego trenera na świecie, który dobrał właściwych piłkarzy dla swojej drużyny. Jestem przekonany, że za pół roku nie będziemy musieli zastanawiać się, czy, wobec wcześniejszych klęsk z Liverpoolem i Lyonem, o wyższości Di Marii i Ozila nad Robbenem i Van der Vaartem świadczy porażka w 1/8 LM po karnych z Benficą.
2 komentarze:
Sneijderowi trzeba oddać, że miał bardzo dobry sezon 2007/2008. Miałem nadzieję, że zostanie w drużynie, nawet w roli zmiennikz Kaki. To VdV powinien był odejść w 2009 zamiast niego. Ponadto skrzydła w osobach CR i Robbena to byłoby marzenie. Pomiędzy nimi Kaka i Sneijder jako jego zmiennik (ew. za Robbena jako fałszywy skrzydłowy) - tak to wyobrażałem sobie gdzieś tak w lipcu 2009. Dalej twierdzę też, że Huntelaar mógłby stać się godnym następcą Ruuda, gdyby grał regularnie w pierwszym składzie - po cholerę kupiono Benzemę. I niejaki Royston Drenthe przetrwał nadejście Galacticos, a nie słyszałem, żeby wyróżniał się umiejętnościami.
Snejider mógł być liderem drużyny, gdyby w klubie była normalniejsza styuacja, gdyby miał nad sobą dobrego trenera, któremu zarząd by zaufał i dał czas na zbudowanie drużyny. Odejście Robbena mnie też rozczarowało, bo na nim opierała się praktycznie cała nasza ofensywa przed galacticos 2.0. Ale widać to by było już za dobrze, a na pewno za drogo i Floro pozbył się wszytkich ,za których mógł jakąś kasę dostać (czyli Royston zostaje:p). Zgadzam się, że VDV powinien był odejść zamiast Wesleya, piłkarsko mniej dawał drużynie.
Ja do Huntelaara się nie przekonałem, poza tym Milan dosć łatwo się go pozbył, a oni raczej w swoich piłkarzy wierzą.
Prześlij komentarz