poniedziałek, 8 listopada 2010

Getafe vs. Barca 1 - 3, czyli Messi najlepszym piłkarzem jest i basta.


Messi jest najlepszy. Nie ma co do tego wątpliwości. Kibice Getafe pewnie niezbyt go lubią - strzelił im gola, wypracował gola El Guaje i jeszcze wydatnie pomógł Pedritto w przełamaniu strzeleckiej niemocy, a jeśli dodać do tego tytuł zawodnika meczu, to naprawdę robi się nieciekawie. Leo gra obecnie futbol z innej - nieodkrytej jeszcze przez innych piłkarzy - planety, a gdy dodamy do tego dobrą formę pozostałych graczy Barcelony, to wynik meczu chyba nikogo nie mógł zdziwić.
Getafe, biedne Getafe chciało powtórzyć wyczyn FC Kopenhagi, dlatego sięgnęli  do wielkiej księgi: "Jak grać przeciw Barcelonie?" i wybrali wariant, który zaowocował remisem w Danii, czyli bardzo fizyczny futbol, dużo pressingu i zagęszczenie pola gry tak by zostawić sobie miejsce na skrzydłach. Cóż, pewnie pomyśleli, że skoro udało się Duńczykom to i nam się uda, prawda? Napotkali jednak na dwa problemy:

1. Barcelona zagrała o wiele lepsze spotkanie, aniżeli we środę (przynajmniej w pierwszej połowie)

2. Getafe popełniło kilka ważnych błędów m.in. starali się biegać za piłką, zapominając o przeciwnikach (coś czego Kopenhaga nie robiła).

Plan Getafe zdawał się działać, jednak było tylko kwestią czasu kiedy Barcelona strzeli gola. Guardiola na boisko delegował taką jedenastkę: Valdes, Daniel, Piquenbauer, Puyol, Maxwell, Mascherano (!!!), Xavi, Iniesta, Pedritto, Villa, Messiah. I już w pierwszych minutach Iniesta świetnie podał do Villi, który strzelił ponad bramką. Czasami mam wrażenie, że takie akcje muszą kończyć się golem, jednak równie często Villa przekonuje mnie o tym, że nie muszą.

Xavi z Iniestą rządzili w środku pola, dyrygowali grą Barcelony i wszystko wyglądało pięknie poza jednym - brakowało wykończenia. Ani David, ani Pedro nie potrafili wykorzystać świetnych podań swoich kolegów, a jeżeli wykorzystywali to byli na spalonym. Zyskiwaliśmy coraz więcej posiadania piłki, graliśmy swoją grę, ale goli nie było.

Ale od czego mamy Messiego? Właśnie od tego. Xavi pięknie podał do Leo, ten otoczony przez dwóch obrońców posłał genialną piłkę do Alvesa, który idealnie obsłużył Villie w polu karnym. Ten z kolei miał problemy z kontrolą piłki, nie pierwszy raz zresztą, przez co sam nie oddał strzału, okrążyło go pięciu zawodników Getafe i tu się zatrzymajmy. Jak można tak bronić? Pięciu zawodników biegnie do jednego, nie zważając na całą resztę? Szczególnie jak się gra z Barcą, jak można zostawić Messiego bez krycia? Akcja idzie dalej, Vila podnosi głowę (ciągle pięciu zawodników blisko niego), widzi, że Leo wbiega niepilnowany w pole karne, podaje mu piłkę i gol. Lekcja dla Getafe: nie zostawiaj Messiego bez kryci ani na moment. W tym momencie meczy był praktycznie skończony. Owszem Getafe miało parę akcji, które mogłyby zagrozić, ale w obecnej formie nasza defensywa nie pozwala na stratę gola.

Drugi gol to zasługa tercetu Xavi-Daniel-Messi, który wypracował gola El Guaje. Villa dostał cudowne podanie od Messiego, którego po prostu nie mógł zawalić and he didn't. To dopiero piąty gol Villi w lidze, gdyby wykorzystał choć z połowę swoich szans to pewnie teraz byłby liderem strzelców, ale to inna historia. Po tym golu zawodnicy Getafe stracili resztkę wiary w dobry wynik, można było zobaczyć jak ze spuszczonymi ramionami schodzili do szatni. A gdzieś w ich głowach krążyła myśl: "Co jest nie tak? Graliśmy z całych naszych sił, zostawiliśmy serce na boisku, zrobiliśmy prawie wszystko, a i tak schodzimy do szatni przegrywając 0-2. Boże pomóż".

Nie pomógł. Barca nie przestała atakować. Presja Messiego na obrońcy, potem podanie do Pedro i było 0-3. Takich goli nie widzi się często na takim poziomie, raz dlatego, że jest tylko jeden Messi, a dwa, że rzadko obrońcy zachowują się tak jak obrońcy Getafe. Polecam powtórki, zwróćcie uwagę z jaką pasję i determinacją obrońca próbuje powstrzymać Messiego po stracie piłki, a reszta obrońców wraca do obrony.

I na tym zakończyłbym relację, gdyby Piquenbauer nie postanowił dodać swoich trzech groszy, a raczej dwóch żółtych kartek. Druga kartka za zagranie ręką w polu karnym, ręka była, karny słuszny i zrobiło się 1-3 dla Barcy. Po tej czerwonej kartce Getafe poczuło wiatr w żaglach, ale oprócz chaosu i kopaniny nic z tego nie wynikało. Trzeba powiedzieć, że nawet grając w dziesiątkę to my byliśmy bliżej strzelenia czwartej bramki, niż Getafe drugiej. Później niejaki Boateg (kolejny, ale nie z tych Boatengów) dostał drugą żółtą kartkę za faul na Mascherano i stan się wyrównał.

Na koniec słowo o debiucie tercetu w środku pola Mascherano-Xavi-Iniesta. Bardzo mi się podobał ten wariant taktyczny, Xavi i Andres mogli robić co im się żywnie podoba, bo za ich plecami biegał Javier. I tak to wyglądało, Mascherano zdominował środek pola (do pomocy z Maxwellem, który pełnił funkcję wspomagacza DM) szkoda, że nie ma dokładnych statystyk ile piłek przechwycił, ale stawiam, że było ich więcej niż miało całe Getafe. Z każdym takim występem, coraz ciężej będzie wytłumaczyć brak Javiera w wyjściowej jedenastce. Dobrze mieć takie bogactwo na tej pozycji.

Grając 10 na 10 mecz się uspokoił i to by było na tyle.

Pomimo zwycięstwa i imponującego rekordu zwycięstw na wyjeździe jest kilka problemów: pierwszy i najważniejszy, to brak skuteczności. Przecież ten mecz mógł skończyć się o wiele wyższym zwycięstwem Barcy, gdyby nasi snajperzy wykorzystali więcej sytuacji. Drugi problem, to brak strzałów ze strony Daniela i Iniesty. Ci dwaj powinni strzelać więcej. Trzeci problem, o którym wspominałem w podcaście to brak zainteresowania meczem. Owszem zainteresowanie jest jak gramy z wielkim rywalem, ale gdy przychodzi nam się zmierzyć z Kopenhagą czy Getafe, to koncentracji wystarcza na 45 minut.

Wierzę, że Guardiola wszystko ma pod kontrolą i zdaje sobie z tego sprawę. Na razie zespól wygląda dobrze, co ważne, bo teraz czeka nas maraton meczowy: już 10 gramy z Ceutą w Pucharze, potem 13 z Villarrealem u siebie, następnie tydzień przerwy i wyjazd do Almerii, 24 w Lidze Mistrzów spotkanie z Panathinaikosem i 28 Gran Derbi. WOW!! Zapewne Pique nie zagra ani z Villarrealem i Almerią, żeby uniknąć kolejnych kartek, co by go nie ominął El Calssico! Gran Derbi zapowiadają się na naprawdę WIELKIE. Ani Real, ani Barca nie tracą punktów, więc można się spodziewać, że kto wygra Gran Derbi ten wygra ligę. Emocje już czuć w powietrzu.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dokładnie! A w Gran Derbi Messi upokorzy Real jak zawsze.
visca el Barca!

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails