"Nie mam nic do zarzucenia piłkarzom", powiedział Mourinho po porażce na Reyno de Navarra. "Wolę przegrać z przeciwnikiem, który mocno się napracował, niż żeby moja drużyna po prostu podarowała mu mecz. I tak było tym razem". Słowa Jose nie załatwiają sprawy do końca, bo choć Osasuna faktycznie zagrała bardzo dobrze, to my mogliśmy zrobić więcej, żeby jej jednak punktów nie oddać.
Nie jestem przekonany, czy to często wspominane zmęczenie zawodników było głównym powodem naszej bezradności w ataku. Mógł to być jeden z czynników, zwłaszcza w przypadku Di Marii i może Cristiano, ale dominowaliśmy grę do samego końca i ja nie widziałem u większości naszych piłkarzy tendencji do zadyszki kiedy mecz miał się ku końcowi. Raczej przez całe 95 minut równym tempem tłukliśmy głową w mur.
Zwłaszcza Benzema i Ozil energicznie ruszali się z piłką przy nodze. Temu pierwszemu ostatnie dwa trafienia, rozstrzygające mecze z Mallorcą i Sevillą wyraźnie dodały pewności siebie, ale kolejnego kroku Karim nie zrobił i w niedzielę jedyną czystą sytuację, jaką miał, zmarnował. Nie wiem, czy w przeciwnym wypadku jego notowania u Mourinho istotnie by się zmieniły, bo skoro JM ma już swoją 'dziewiątkę', i tak spodziewać się jej mogliśmy w pierwszym składzie raczej wcześniej niż później. Na razie obaj nasi napastnicy zagrali obok siebie po nieco panicznej reakcji Jose na stratę bramki i choć żaden nie zbawił drużyny, Adebayora było widać więcej, a teraz pewnie będzie go widać jeszcze więcej.
Ronaldo i Klusek grali to co zwykle, tylko dużo bardziej nieporadnie niż zwykle. Cris rozegrał chyba swój najgorszy mecz tego sezonu, tracąc mnóstwo piłek, sromotnie marnując 'setkę' i pozbywając się piłki beznadziejnymi strzałami z daleka w decydujących momentach. Dlatego nonszalanckie popisowe zagrania piętką, no-look passy i żonglerki były tyleż jałowe, co irytujące. Fajnie, że Ron jest ambitny i zasuwa na treningach i w ogóle, ale każdy czasem potrzebuje odpoczynku, choćby mentalnego. Z kolei w wykonaniu Di Marii pamiętam tylko jedną dobrą akcję, kiedy po prostopadłym podaniu urwał się obrońcom i prawą nogą dośrodkował do Benzeya, który o mały włos doszedłby do główki. Znamienne, że wszystkie akcje Angela, kiedy schodził na lewą nogę do środka były kompletnie bezowocne. To właśnie prostych wrzutek ze skrzydeł nam zabrakło, żeby rozmontować obronę ludzi Camacho.
Arbeloa kiedy dośrodkowywał, to z miejsca i prawą nogą. Ramos w ogóle do bocznej linii nie schodził, tylko pchał się tam, gdzie byli już wszyscy, czyli w sam środek pola karnego. Gra naszych bocznych obrońców w tym sezonie to element taktyczny, w którym mamy chyba największe rezerwy. Zwłascza po przyjściu Adego, który - jestem pewien - będzie w powietrzu kilerem w La Liga.
Lekiem na bezradność trapiącą naszych napastników nie były bynajmniej zmiany. Oczywiście Adebayor w takiej sytuacji musiał pojawić się na boisku i dość wyraźnie zaznaczył swoją obecność w polu karnym, ale wobec braku dobrych piłek od kolegów, niewiele mógł zdziałać. Xabi praktycznie nic nie wniósł do gry, pewnie trochę z powodu choroby, a trochę dlatego, że mając Osasunę zamkniętą w szesnastce nie potrzebowaliśmy aż tak jego długich podań. Wprowadzenie Kaki natomiast to była jedna wielka pomyłka. Po tym meczu nie wierzę, że Kakinho może grać jednocześnie z Ozilem. Jeżeli jeden z nich jest przy piłce, drugi nie bardzo wie co z sobą zrobić, bo obaj są zawodnikami dogrywającymi ostatnią piłkę, nie jej adresatami. Mieliśmy więc dwóch ludzi robiących jedną robotę.
Mou nie powinien też wykorzystywać wszystkich zmian od razu. Rezerwowi wnieśli trochę energii do naszych ataków, ale wobec ich daremności, nasz entuzjazm opadł parę ładnych minut przed końcem. To był dobry moment, żeby wprowadzając jeszcze jednego nowego gracza dać bodziec do ostatecznego natarcia. I to powinien być Pedro Leon (o ile nie należało go wprowadzić wcześniej), który rozciągnąłby torchę zwartą defensywę Osasuny i przede wszystkim wrzucałby piłki na głowę Adebayora.
Ale ani błędne zmiany ani brak rotacji w ostatnich meczach nie były najsmutniejsze. Naszym największym brakiem, utrudniającym atak na pozycję lidera w lidze, jest chaos i bezplan w ataku. Mou zapowiadał, że zniesie część presji z Ronaldo, by pomóc CR7 grać na miarę swojego potencjału. Na razie ta pomoc ograniczyła się do energicznej obrony Rona w mediach i kupienia na drugie skrzydło Di Marii, który zapomina się w indywidualnych rajdach, kiedy akurat nie robi tego Cris. Doceniam pracę, jaką obaj nasi skrzydłowi dotąd wykonali, nie umyka też mojej uwadze szybkość, z jaką potrafimy wyprowadzić kontratak, ale żeby poprawić skuteczność w Primera przeciw drużynom pokroju Osasuny, Almerii, Mallorki i Levante, musimy mieć więcej pomysłów na rozegranie ataków niż tylko indywidualne zrywy skrzydłowych.
Rozwiązanie tego problemu zostawiłem sobie na koniec, na osłodę. Jest nim oczywiście Ozil, który w Pampelunie napracował się chyba najwięcej z naszych, pod nieobiecność Xabiego zgarniając piłkę na naszej połowie i raz po raz holując ją pod pole karne gospodarzy. Żeby jego praca nie szła na marne, a podania zaskakujące obrońców nie zaskakiwały też kolegów z drużyny, Ronny, Angel i Benz/Adebayor muszą zwrócić na Mesuta większą uwagę i nauczyć się jego gry. Każda wielka drużyna ma reżysera gry, także Chelsea i Inter Mourinho. To musi być postać, która dyktuje przebieg akcji i której oddaje się piłkę w pierwszej kolejności, a nie tylko dlatego, że nikt inny nie pofatygował się wyjść na pozycję. Poznawszy sposób rozegrania playmakera, napastnicy wiedzą kiedy i gdzie spodziewać się podania, więc w oczywisty sposób łatwiej im będzie wyjść na czystą pozycję.
Tylko żeby tak było, trzeba sobie jasno powiedzieć, że Ronaldo nie jest naszym liderem na boisku. Jest nim Ozil, mógłby być Kaka. Wygląda na to, że Mourinho na razie nie wydaje dyspozycji, kto ma rozdzielać piłki, możliwe, że chcąc uniknąć konfliktów czeka aż rozgrywający sam do tej roli urośnie, a reszta ataku zrozumie, że jeżeli chcą strzelać więcej goli i błyszczeć jeszcze bardziej, powinni umieć zrezygnować z ambicji wygrywania meczów w pojedynkę i pozwolić Ozilowi pracować, bo on pracuje właśnie na nich. Go Mesut!
Nie chce mi się gardłować na temat brudnych zagrywek Osasuny, ale to kolejny raz, kiedy drużyna La Liga gra delikatnie mówiąc nie fair. Tym razem chłopcy do podawania piłek nie byli zajęci usuwaniem dowodów ataku na bramkarza gości podczas gdy sam bramkarz leżał obolały na murawie. Chodzi natomiast o wrzucanie piłek na boisko w trakcie ataku przyjezdnych. Piłki leciały co prawda z trybun, ale ciekawe skąd się na tych trybunach wzięły. Może kibice zawsze mają je pod ręką kiedy idą kibicować... Naprawdę to dla mnie nie pojęte, że takie akcje w Hiszanii uchodzą. Dla mnie to żenująca zagrywka rodem z podwórka i postawiłbym ją w jednym rzędzie z Pinto z FCB udającym sędziego (z Kopehagą), gdyby nie to, że w tamtym przypadku tyleż zchamił bramkarz Blaugrana, co sfrajerzył napastnik Kopenhagi, który zatrzymwać się nie musiał. W Pampelunie zagrywka 'kibiców' była do granic wsiowa.
Nie ujmuje to jednak w niczym ambitnej postawie Osasuny, która - jak już rzekł Boss - na cenne trzy punkty rzetelnie zapracowała.
Walka o tytuł wydaje się bliska rozstrzygniętej. Jest jakiś jeden procent szans, że Barca zgubi wystarczająco wiele punktów, byśmy mogli ją dogonić nawet wygrywając wszystkie pozostałe mecze. Naturalnie więc nasza uwaga będzie się pewnie przenosić na puchary, w których wciąż mamy wiele do ugrania. Mimo to bardzo bym sobie nie życzył i nie spodziewam się, żebyśmy odpuścili ligę. Póki pozostaje cień szansy, musimy walczyć o pełną pulę na wszystkich trzech frontach i nie wymiękać. Nie znaczy to oczywiście, że nie potrzebujemy rotacji. Potrzebujemy. A ja jestem ciekaw zwłaszcza połączenia Adebayor+Pedro Leon.
W nadchodzącym rewanży z Sevillą potrzebujemy przede wszystkim awansu. Nie pogniewam się, jeśli osiągniemy go po brzydkim meczu i defensywnej grze. To w końcu ostatni z mecz z maratonu od początku roku i począwszy od meczu z La Real, już do starcia z Lyonem będziemy mieć po tydzień odpoczynku.
A więc trzech piwotów? Czemu nie, tylko żeby tym trzecim był Granero, a nie Lady Gago. A zamiast Di Marii chciałbym Ozila, którego przy pomyślnych wiatrach mógłby zmienić Kaka. Możliwe, że Adebayor zagra w pierwszym składzie. Na miejscu Mou przy sposobności sprawdziłbym opcję Ade-Benz-Di Maria/Ozil w naszym ataku, żeby Cris mógł trochę wyluzować. Ale to przy sposobności...
Sevilla pewnie wyjdzie na nas podobnym składem, co w pierwszym meczu, bo potrzebują co najmniej jednego gola i nie mają co się czaić. Czasu będą mieć niewiele. Nie zagra Palop, zawieszony za czerwo w szalonym meczu z Depor. Dobra wiadomośc dla nas, zastępca El Paloppe puścił szmatę na wyrównanie dla La Corunii.
Spodziewam się meczu bardziej podobnego do tego sprzed tygodnia niż grudniowego spotkania obu drużyn na Bernabeu. W końcu nie zdarzyło nam się jeszcze zawalić dwóch meczów z rzędu (odpukuję...) i liczę, że ambicja Królewskich jest trochę podrażniona. Zwycięstwo i pieczęć na finale CdR byłyby niezłą osłodą po niedzielnym rozczarowaniu, czego sobie i wszystkim życzliwym życzę.
Ps. A propos tego cytatu, że Mou chce niby odejść na Wyspy [po tym sezonie]. Dzień po ukazaniu się tej wypowiedzi w mediach, Marca podała, że Jose obiecał piłkarzom, że nie odejdzie przed końcem kontraktu. Z tych dwóch doniesień raczej daję wiarę temu drugiemu, ale najlepiej chyba żadnym się zbytnio nie przejmować i skupić na sprawach bardziej namacalnych. Zmęczyłem się już tymi rozkminkami konfliktu Jose v Jorge.
Ps. ps. Mateosa wypożyczyliśmy do AEK-u. Kogo to obchodzi to i tak już wie. Jeżeli Grecy dadzą pograć obrońcy, który w zespole seniorskim zaliczył na boisku dwie minuty, to świetnie. Na pewno nie będzie tam grał mniej niż grałby gdyby został.
Guillem Balague podał, że w zimowym okresie transferowym Adebayor był ósmy z kolei na liście dwudziestu napastników, których Real brał pod uwagę. Wyprzedzali go m.in. Van Nistelrooy, Aguero i Forlan. Kun ma być zresztą naszym celem na lato. Atleti sposobi się do oddania Sergio, pytanie, czy oddadzą go nam. Chelsea, której nie oddaliśmy Leona na wypożyczenie, swojego cracka już kupiła. Przynajmniej jeden rywal mniej...
3 komentarze:
Rzeczywiście Real utrzymał swoje tempo do końca meczu, tyle że było to tempo zdecydowanie zbyt wolne. Nadal jesteście bardzo szybcy w kontrze, ale rozegraniu piłki przed polem karnym przeciwnika brakuje jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Jeśli Ronaldo nie ma dnia, nie rozstrzyga meczu indywidualną akcją to kończy się jak z Osasuną. Ozil ani ne ziębi, ani nie grzeje; gra po prostu poprawnie. Oczywiście w tym momencie i tak pozostaje opcją lepszą niż Kaka, z którego zostało chyba już tylko nazwisko. Ade pokazał jak dużo może dać Realowi pod względem fizyczności, nie miał żadnych problemów z przyjęciem piłki pod presją i odegraniem. Chyba Benzema jednak wróci na ławkę.
Czy tytuł jest już rozstrzygnięty? Mam nadzieję, że piłkarze Realu tak myślą.
Co do Ozila: naprawdę nie rozumiem całego zachwytu na temat jego gry. Jedyne sensowne wytłumaczenie, które przychodzi mi do głowy to, że RM gra tak beznadziejnie, że wystarczy mieć dwa dobre zagrania w meczu i już się jest najlepszym zawodnikiem na boisku (sorry). Zmusiłem się do oglądania dość dużej ilości meczów RM odkąd mamy tego bloga i pierwszą rzeczą jaką zauważyłem u Ozila to dobra technika i całkiem niezła inteligencja, ale ZAZWYCZAJ gdy to pokazywał był niekryty. W takich meczach jak z Osasuną gdy ktoś jest bliżej niego, to już tego nie pokazuje.
Druga rzecz - wiem, że to może być śmieszne - jego rzuty rożne! Tak mnie to irytuje! Nie widziałem jeszcze żeby pilka po jego zagraniu trafiła do piłkarza Realu. Nic mi do tego, ale ponoć Mourinho to perfekcjonista...
Co do "brudnych", "wsiowych", "zagrywek nie fair" - nie chcesz o tym pisać a jednak piszesz, trochę nie widzę w tym sensu, no ale przecież wiadomo, że wszyscy sprzysięgli się przeciwko Realowi...
Dobrze, że zgadzamy się, że to nie przez te "brudne zagrywki" RM przegrał.
Co do cytatu Mourinho - jak wiesz, to co mówi Mou jest warte tyle co nic. W Interze też obiecywał, że zostanie, a po finale tylko się popłakał, poprzytulał z Materazzim i pojechał do Madrytu.
Myślę, że Jose chciałby wrócić do Anglii, bo jest zmęczony tym co się dzieje w La Lidze. Trzeba mu przyznać rację, że jest to trochę nie do zniesienia: remis to porażka, porażka to koniec świata, a zwycięstwo nie cieszy, bo tylko 1:0 i takie tam.
Ale w tym duży udział ma sam Mourinho, to on prowokuje, atakuje itp. Wszyscy wiedzieli jaki on jest i że pierwsze co zrobi to popsuje relację ze wszystkimi w Hiszpanii. Osobiście myślę, że dla niego i dla ligi hiszpańskiej byłoby lepiej gdy odszedł. Może niekoniecznie dla Barcelony, bo trzeba przyznać, że Mou jest dobrym bodźcem do działania, ale generalnie Hiszpania by na tym skorzystała.
Mou nie wnosi żadnej nowej myśli taktycznej, czy jakiejś filozofii gry, bo jedyna jego filozofia to wygrać za wszelką cenę.
Mam nadzieję, że tak się stanie.
Jak wy chcecie wygrywać na stadionach typu Reyno de Navarra, jak w akcjach ofensywnych uczestniczy zazwyczaj czterech graczy? Po raz kolejny męczycie się okrutnie jak się nie da z kontry zagrać, a jest jeszcze kilka kolejek, które będą podobnie wyglądały. Ciekawe co wymyśli Mou, na El Riazor, jak Depor piątką obrońców wyjdzie?
Prześlij komentarz