(FOTO:El Mundo Deportivo)
Ależ mecz! Prawdziwa uczta dla fanów piłki nożnej. Może ktoś zechciałby pokazać ten mecz w Anglii co po niektórym osobom, które uważają, że w La Lidze nic się nie dzieje. Oj, dzieje się i to dużo, ale potrzeba do tego dwóch drużyn na odpowiednim poziomie, które lubią grać w piłkę. Myślałem, że dostanę zawału po kolejnej 3456 zmarnowanej sytuacji przez Barcę, ale wytrzymałem i odetchnąłem z ulgą. Nikt nie mówił, że będzie łatwo prawda?
Prawda. Po raz kolejny Barca wygrała charakterem, a wszystko zaczyna się od trenera. Pep ledwo wysiedział na ławce i żal było patrzeć jak się męczy z bólem pleców. Po przylocie do Barcelony o 2.30 rano zawieziono go do szpitala, bo ból był nie do wytrzymania. Dlatego nie dziwi mnie to, że zawodnicy także dali z siebie wszystko. Choć są lekko pod formą, nie wszystko im wychodzi, podejmują złe decyzje, to jednak wygrywają mecz za meczem. Mistrzostwo? Chciałbym, ale jeszcze trochę meczów przed nami. Jednak ta drużyna na każdym kroku pokazuje, że jest godna tego trofeum. Na razie mamy 10 punktów przewagi nad IZ (grają dziś z Malagą) i z okresu słabszej formy wychodzimy zwycięsko.
Po raz pierwszy w erze Guardioli udało nam się wywieźć komplet trzech punktów z Mestalla. Ale nie po raz pierwszy Valencia pokazała, że z Barceloną grać potrafi. Jednak okazało się, to trochę za mało. Bo żeby nas pokonać trzeba mieć sporo szczęścia w obronie i w ataku, znakomicie podawać, wykorzystać swoje sytuacje i być w doskonałej kondycji fizycznej – mniej więcej tego potrzeba żeby pokonać Barcelonę. Valencia zamierzała spełnić większość z tych warunków dlatego Pep wystawił taką jedenastkę: Pinto, Alves, Pique, Busquets, Abidal, Mascherano, Xavi, Iniesta, Adriano, Messi, Villa.
Skoro Los Che chciało zaatakować, rzucić się na nas i wygrać walkę w środku pola, Pep postanowił na Mascherano jako defensywnego pomocnika, Busi zagrał jako środkowy obrońca, a Adriano biegał po lewym skrzydle. To nie było klasyczne 4-3-3, a raczej 3-5-2 lub 3-4-3, dużo cyferek? Do głębszej analizy zapraszam na Zonal Marking. Fakt jest taki, że Adriano miał spełniać rolę trochę skrzydłowego, a trochę lewego obrońcy i wywiązywał się z tej roli znakomicie. sMasche robił to co do niego należało, czyli odbierał piłkę tak by dać do zrozumienia, że lepiej do niego nie podchodzić. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że Valencia się tym nie przejmowała. Grali bardzo wysoko, nie pozwalali nam na wyprowadzenie piłki stąd proste błędy Abidala i brak płynności w naszej grze.
Ale nie minęło 8 minut gdy nasz Alves zrobił, to co robi najlepiej, czyli rzucił się na obrońców Los Che a ci popełnili fatalny błąd, podali do Messiego, który wyszedł sam na sam z bramkarzem i postanowił zmarnować tę okazję. Ok, pierwszy strzał był dobry, ale za drugim razem powinien, POWINIEN podać do Villi! Gdyby to zrobił byłoby 0-1 i mecz mógłby wyglądać inaczej, ale nie podał, strzelił w obrońcę, potem w bramkarza i gola nie było.
Nie mogliśmy złapać rytmu ponieważ Valencia grała znakomicie pressingiem i nie pozwalała nam na swobodną wymianę piłki. Przez to nasi zawodnicy musieli więcej biegać, piłka była przerzucana z jednej połowy na drugą, co przypominało mecz ligi angielskiej. Gospodarze stwarzali sobie sytuacje, może niezbyt groźne (te były później), ale stwarzali sytuacje i to dodawało im odwagi, a wraz z nimi uaktywnili się kibice, którzy dodatkowo motywowali swoich zawodników.
I w tym momencie, gdy gospodarze powoli zaczynali myśleć, że może się udać, byli pewni siebie – Messi przepchnął obrońcę, zabrał mu piłkę i popędził na bramkę rywali. Villa doskonale wiedział co jest grane, złamał linie, obrońcy nie wiedzieli za kim pójść, wybrali Messiego i Villa stał sam jak palec, czekając na piłkę, którą skierowałby do pustej bramki. Ale Messi nawet nie pomyślał o podaniu do El Guaje, pomyślał za to o podcięciu piłki nad bramkarzem… Piłka leciała, leciała i wylądowała tuż nad poprzeczką. Że co?! Idziesz sam na sam, masz kolegę na czystej pozycji, ale lobujesz bramkarza? Coś jeszcze?! Aha, to fajnie. Hej Leo! Villa to nie Benzema! Podaj!
Mogło być 0-2, było 0-0, bo Leo pomyślał, że fajnie być egoistą. Ale mam dla niego złą wiadomość – nie tak fajnie być egoistą. Wiem, że Messi to wie, bo ma najwięcej asyst w lidze i to większość z nich była skierowana do Villi, ale czasem można zwariować, jak dwie akcje z rzędu marnuje taki zawodnik. Ehh…
Pod koniec pierwszej połowy mieliśmy jeszcze jedną sytuację, po – tym razem – dobrym zachowaniu Messiego, który nie dał się powalić na ziemię i świetnie wypuścił Adriano, który zagrał mocną piłkę wzdłuż bramki. Do piłki doszedł Villa i strzelił, jednak piłka trafiła w dobrze ustawionego bramkarza.
Valencia w tym czasie była zajęta pressingiem, kopaniem nas (a my kopaniem ich) i nie bardzo myślała o strzeleniu gola. Choć strzeliła, ale sędzia nie uznał (słusznie) bramki, bo był spalony. Los Che nie tracili sił, grali tak jak postanowili sobie w szatni i nie zamierzali odpuszczać. Emery wykonał kawał świetnej roboty, nie tylko w tym meczu, ale w całym sezonie jego Valencia pokazuje, że potrafi grać. Nie ma może gwiazd w swoim zespole, ani zawodników o których będą biły się najlepsze kluby na świecie, dlatego tym większy podziw za to co robi. Do tego rotuje składem bardziej niż Bakero w Lechu i jakoś potrafi bić się z najlepszymi. Naprawdę należą mu się wielkie brawa, za to co robi.
Guardiola widział, że trzeba zagrać bardziej ofensywnie, więc zdjął Mascherano i wprowadził Pedro. Co automatycznie zmieniło całą grę Barcy. Po pierwsze Abidal przeszedł do środka obrony, Busi na defensywnego pomocnika, Iniesta grał bardziej w środku, a Adriano miał do dyspozycji całą lewą stronę tylko dla siebie. Gdy Sergio gra w środku pola, gra Barcelony staje się od razu płynniejsza, piłka zaczęła szybciej trafiać do Xaviego, który wie co z nią robić.
Xavi podał piłkę do Iniesty, który przedłużył ją do Adriano, który wbiegł na pełnej szybkości a pole karne, zwiódł obrońcę, podniósł głowę i zobaczył to:
Podał więc do Messiego, który wreszcie pokonał Panadero. WOW! Co za ulga, radość i przyjemność! Takiej akcji brakowało w tym meczu, zazwyczaj Barca ma takich sytuacji 5, 6 a w tym meczu była to druga akcja, gdzie boczny obrońca włączył się do ataku, wszedł w pole karne i dobrze podał. Za każdym razem był to Adriano. Brawo.
Mecz nie był jeszcze rozstrzygnięty, bo Valencia nie chciała się poddać, kibice by im ni wybaczyli. Więc atakowała i miała swoje sytuacje, ale za każdym razem Pinto był na posterunku, lub nasi obrońcy blokowali ich strzały. Sędzia doliczył 3 minuty, które trochę się dłużyły, szczególnie dla Guardioli, który tracił powoli kontakt z rzeczywistością. Ostatni gwizdek i wybuch radości naszych zawodników, oni wiedzieli jak ważne jest to zwycięstwo. Poza tym, było to najtrudniejsze zwycięstwo w tym roku co także doda nam skrzydeł przed weekendowym meczem z Zaragozą i wtorkowym meczem z Arsenalem.
Drużyna: 6. Dużo niedokładności, chaosu, ale ostatecznie wygraliśmy pokazując charakter i powiększyliśmy przewagę nad IZ. Nie możemy popełniać takich błędów w obronie, zostawić tyle miejsca przeciwnikom, bo z lepszym rywalem może to się skończyć gorzej.
Guardiola: 9. Miało być 8, ale dodatkowy punkt za poprowadzenie drużyny z ławki rezerwowych. Mógł zostać w domu i odpoczywać i nikt nie miałby mu za złe, bo ból pleców jest jednym z najgorszych jakie może być. Jeśli ktoś nie wie co to za ból, powinien się cieszyć, bo można zwariować. Poza tym dobry skład, ustawienie i zmiany. Lepiej tego nie mógł zrobić. Nie jego wina, że Messiemu czasem odbija.
Pinto: 7. Dobry mecz. Pewne interwencje, bez błędu. Czasem źle wyprowadzał piłkę, ale tyle w tym jego winy, co i jego kolegów, którzy źle się poruszali. Kolejny dobry mecz Pinto, co mnie cieszy.
Alves: 8. Dobrze jest mieć go na prawej stronie! Pełen energii, głodny gry, robił to co do niego należało – diabeł tasmański. Oczywiście, że powinien strzelać, ale nie zmienia to faktu, że grał znakomicie.
Pique: 7: W końcu dobry mecz Gerarda. Praktycznie bez błędu, dobrze się ustawiał, wyprowadzał piłkę. Czyżby to zwiastun formy, czy Shakira wyjechała z Barcelony?
Busi: 8: Jeden z bohaterów meczu. Znakomity w obronie i jeszcze lepszy jako defensywny pomocnik. Naprawdę fajnie jest patrzeć jak ten zawodnik się rozwija i jak coraz więcej znaczy dla zespołu. Po co Fabregas skoro mamy Busquetsa?
Abidal: 6. Trochę za dużo złych podań, który mogły źle się skończyć, ale w obronie bez zarzutu. Postrach napastników.
Mascherano: 7. Bardzo dobry mecz. Nie wiem czy jakaś piłka przeszła obok niego niezauważona, albo czy ktoś wygrał z nim pojedynek jeden na jeden. Wślizgi to jego specjalność, nie ma w Lidze lepiej grającego wślizgiem zawodnika. Nic dziwnego, ze dopiero po zejściu Javiera Valencia zaczęła grać po ziemi.
Xavi: 5. Mało widoczny, ale to był taki mecz gdzie w środku pola mało się grało piłką. Jednak jak trzeba było to on rozpoczął akcję, która dała nam gola. Generał.
Iniesta: 5. Tak samo jak Xavi, mało widoczny, ale gdy przyszło do tej jednej akcji zrobił co należy.
Adriano: 8. Szybki, silny, dobry drybling, asysta, coś jeszcze? Bardzo dobry mecz, jego dośrodkowania są coraz lepsze i mam nadzieję, że Pep częściej będzie wykorzystywał go na skrzydle.
Messi: 6. Tak, strzelił gola, który dał nam 3 punkty, ale to nie był najlepszy mecz Leo. Dużo strat, forsował za dużo dryblingów, nie podawał, zmarnował dwie doskonałe sytuacje. Dobrze, że wygraliśmy.
Villa: 5. Nie widoczny. Jeden strzał na bramkę, trochę za mało jak na naszego snajpera. Mam nadzieję, ze to nie oznaka spadku formy, tylko okoliczności (Walencja, sąd etc.).
Zmiany:
Pedro (za Mascherano): 6. Zrobił to co do niego należało, dużo biegał, walczył, jego energia udzieliła się całemu zespołowi. On biega, biega i jeszcze raz biega, do tego ma nosa i wie gdzie poleci piłka. Dobra zmiana.
Maxwell (za Adriano): 6. Dobra zmiana, grał jako lewy obrońca i tego było nam potrzeba. Nie musieliśmy atakować, ważne było żeby był ktoś kto zajmie się obroną i Maxwell zrobił to znakomicie.
Keita (za Iniesta): za krótko.
0 komentarze:
Prześlij komentarz