Tak krawiec kraje jak mu materiału staje. Jose Mourinho na brak materiału narzekać nie może, przynajmniej od kiedy doczekał się trzeciego napastnika, ale ponieważ najbardziej zależy mu, by zabłysnąć we wtorek w Lidze Mistrzów, na sobotni mecz ze Sportingiem może jednak wystawić drugi garnitur.
Częściowo jest do takiej decyzji zmuszony przez kontuzje Benzemy i Marcelo – których dopadł wirus FIFA – oraz Cristiano, który przeforsował się przez nieodpowiedzialność swoją i samego trenera już wcześniej. Natomiast Xabi Alonso i Pepe mają w weekend odpoczywać. Pierwszy ze względu na kluczową rolę, którą odgrywa, drugi z uwagi na podatność na kontuzje.
Bardzo prawdopodobne zatem, że w sobotę zobaczymy Real w składzie dotąd jeszcze niespotykanym. Żeby choć częściowo zrekompensować drużynie nieobecność Xabiego w drugiej linii powinien wybiec Granero, wspomagający Ozila w rozegraniu. Przed nimi mogą zagrać Adebayor i Di Maria jako dwaj napastnicy. Takie ustawienie już się sprawdzało w tym sezonie w kryzysowych sytuacjach i ponieważ cały atak byłby stosunkowo blisko siebie, ułatwiło by to kombinacyjną grę, której będziemy potrzebować przeciw gęstej obronie drużyny Manolo Preciado.
W roli piwotów należy się spodziewać Lassa i Khediry. Sami będzie starał się wspomagać atak, podobnie jak to próbował robić w derbach Madrytu. Cóż, lepsze to niż nic, ale nie jestem fanem jego gry ofensywnej w ciągu tego sezonu. Po dynamice i zdecydowaniu, które pokazywał w Stuttgarcie więcej się po nim spodziewałem. A w przodzie możemy potrzebować konkretnego wsparcia, bo zabraknie Marcelo, od pewnego czasu prawdziwej lokomotywy na lewym skrzydle. Pod jego nieobecność będziemy potrzebować czynnika X, który pomoże znaleźć dziurę w zasiekach Sportingu.
Jeżeli nie na Khedirę, możemy liczyć na indywidualne akcje Angela i genialne podania Mesuta. Tylko żeby Adebayor skupił się i znów zaczął wykorzystywać swoje okazje. Być może na ławce Ade będzie miał zastępcę w postaci – uwaga uwaga – Gonzalo Higuaina! To byłaby wielka sprawa, gdyby Pipita już w sobotę wrócił do gry, choćby przez parę minut. Rozegrał w ostatnim tygodniu m.in. gierkę treningową 2x30 minut i strzelił nawet dwa gole. Na końcówkę meczu powinien być więc gotowy. Chyba wszyscy madridistas czekają, by znów ujrzeć go na boisku.
Uraz Benzemy przytrafił nam się w najgorszym z możliwych momentów, bo Karim ledwie zaczął być tym, kto ciągnie nasz atak i odpowiada za zdobywanie bramek. Wiadomo, jak ważna dla napastnika jest pewność siebie, a ta pojawia się gdy przychodzą gole. Pamiętamy dobrze jak długo musieliśmy czekać na odblokowanie się Karima po urazie Higuaina (który też zdarzył się w bardzo pechowym czasie), a nawet ile czasu zajęło Pipicie rozstrzelanie się na początku sezonu. Obyśmy tym razem nie byli świadkami kolejnego okresu przejściowego, w którym kolejny npastnik dopiero zaczyna wchodzić na wysoke obroty. Zwyczajnie nie mamy na to czasu. Adebayor wejście do drużyny miał mocne, ale potem wyraźnie przygasł. Teraz będzie miał ogromną szansę udowodnić, że warto na niego postawić nie tylko na pół sezonu jako na opcję rezerwową.
Przewidywany skład: Iker – Ramos, Albiol, Carvalho, Arbeloa – Lass, Khedira, Granero, Ozil – Adebayor, Di Maria
Sproting nie ukrywa, że przyjeżdża na Bernabeu żeby się bronić. Jeszcze nikomu w tym sezonie nie udało się w twierdzy Realu nie przegrać, zwłaszcza drużynom walczącym o utrzymanie. Każdy punkt byłby więc dla Asturyjczyków bardzo cenny. Są dość pewni siebie, o ile to właściwe okreslenie zespołu, który cieszyć się będzie z remisu, w ostatnich tygodniach zanotowali parę naprawdę imponujących rezultatów. Wyjazdowe remisy z Villarrealem i Valencią, okraszone powstrzymaniem Barcelony na własnym stadionie muszą robić wrażenie i wołać o maksymalną koncentrację Los Blancos. Owszem, wszystkie te małe sukcesiki odnieśli Rojiblancos wykorzystując w jakimś stopniu zaangażowanie rywali w europejskie puchary, ale przecież właśnie w takiej sytuacji my się znajdujemy.
W drużynie Sportingu nie ma gwiazd, ich siłą jest determinacja i współpraca całego zespołu. Wielu kibiców pamięta jak tudno nam się grało na el Molinon jesienią, gdzie dopiero na 10 minut przed końcem Higuain dał nam zwycięstwo (może by tak raz jeszcze, Gonzalo?). Preciado nie może liczyć na Diego Castro, wyróżniającego się lewego skrzydłowego. Poza tym kontuzje dopadły także paru rezerwowych, ale to Real będzie dużo bardziej osłabioną z drużyn tego pojedynku. Nieobecnego Castro zastąpić ma De las Cuevas, a na prawym skrzydle As awizje Nacho Novo. Za strzelanie bramek powinien odpowiadać Barral, autor trafienia przeciw FCB.
Czy mecz ze Sportingiem to faktycznie tytułowa 'podrzędna' okazja? Chyba jednak tak, przy wszystkich zastrzeżeniach, o których poniżej. Po pierwsze, Gijon to mimo wszystko nie jest najgroźniejszy z rywali w La Liga i lepsi od niego wyjeżdżali z Madrytu z pustymi rękami. Choć trzeba przyznać, że składu tak osłabionego w ataku chyba jeszcze nie mieliśmy, nawet jeśli nasz rezerwowy skład nie wygra tego meczu, będziemy mogli mówi o sensacji.
Po drugie, wtorkowy mecz z Tottenhamem przyćmiewa ligowe zmagania. To Puchar Mistrzów jest priorytetem Realu Mourinho i po przełamaniu bariery 1/8 LM, wszyscy w Madrycie czekają na kolejny wieczór europejski. Właśnie trzy dni po sobocie Królewscy będą potrzebować swojej once do gala.
Po trzecie, realnie patrząc, jeśli mamy w tym sezonie coś wygrać, to Primera Division wydaje się najtrudniejszym z turniejów. Głównie dlatego, że w lidze nie wszystko zależy od nas i liczyć musimy na wpadki Barcelony. Jeżeli uda się nam zdobyć któryś z pucharów albo nawet oba, nikt raczej nie będzie Mourinho wyrzucał straty punktów w jednym ligowym meczu w gorączce terminarza w LM i Copa del Rey.
Mimo to, musimy pamietać, że wciąż gramy o potrójną koronę. Przed nami miesiąc ociekający wręcz kluczowymi spotkaniami i bardzo szybko nasza sytuacja może się znacząco zmienić, także na dobre. Wystarczy, by Villarreal pokonał FCB i nagle również los mistrzostwa będziemy mogli złapać w swoje ręce. Dlatego nasz rezerwowy skład stoi przed odpowiedzialnym zadaniem pokonania nie najgroźniejszego, ale na pewno niewygodnego rywala. Niech ci, co zwykle przesiadują na ławce potwierdzą, że drużyna Realu Madryt to więcej niż dwunastu zawodników. Ja wiem, że tak jest i we wtorek chcę usiąść przed telewizorem wciąż żywiąc poczucie, że nadal walczymy o potrójną koronę.
Hala Madrid!
0 komentarze:
Prześlij komentarz