sobota, 13 listopada 2010

Przed Sportingiem. Mourinho nikt już nie lubi także w Hiszpanii

Mourinho to trener idealny. Jestem bliski ogłoszenia tego oficjalnie, ale najpierw dobrze by było uzasadnić to osobną notką. Dlatego teraz powiem tylko, że gdyby nie on i kontrowersje wokół niego, dużo trudniej było by mi coś ciekawego o meczu ze Sportingiem napisać.

Bo Sporting to drużyna z gatunku tych, które na przestrzeni lat wahają się między pierwszą i drugą ligą. Jeśli jakoś zapadli w pamięć przeciętnemu polskiemu kibicowi to tym, że grał u nich kiedyś Czarek Kucharski, wybitny gracz Legii i reprezentacji Polski. Niestety, kariery tam nie zrobił. Pewnie dlatego, że nikt z nim nie chciał zostawać po treningach ćwiczyć strzały na bramkę. Przynajmniej tyle z tej jego hiszpańskiej przygody zapamiętałem.

Po tym sezonie jednak, zapamiętam ich trenera, Manolo Preciado, który w wypowiedzi przedmeczowej nazwał Jose 'kanalią' i złym kolegą-trenerem, i zająć się nim powinni ultrasi Sportingu, bo w końcu Mou, zawieszony po meczu z Murcią, usiądzie w niedzielę tylko na trybunach El Molinon.

Zarodki tej afery zasiał Mourinho po czwartej kolejce Primera, kiedy zarzucił Sportingowi oddanie meczu Barcelonie na Camp Nou, a w czwartek w wywiadzie radiowym opinię podtrzymał. Preciado, który jako człowiek z ludu nie bawi się w psychologiczne gierki, za to stara się uczciwie swoją robotę wykonywać, poczuł się mocno urażony i pewnie sprawę chętnie by rozwiązał tak jak to wśród ludu jest powszechne, czyli on i Mou daliby sobie po razie i zamknęli temat.

Tymczasem wypowiedź trenera naszych niedzielnych rywali komentują teraz wszyscy: od dziennikarzy po kolegów po fachu obu skonfliktowanych panów. Słowo 'koledzy' jest zresztą sednem całej sprawy, bo o ile oznacza ono ludzi czujących jakąś solidarność w związku z wykonywaniem jednego zawodu, to Mourinho niczyim kolegą nie jest. Przeciwnie, antagonizowanie ludzi ze środowiska piłkarskiego to istotna cecha jego sposobu pracy. On lubi mieć wszystkich przeciw sobie.

Od pracy w Chelsea, ma na pieńku z Wengerem. We Włoszech na cel wziął Ranierego. Teraz, póki co, wkurzył Preciado. Stronę trenera z Gijon wziął już Pochettino z Espanyolu, któremu Mou kazał się przy jednej okazji zamknąć w trakcie bezpośredniego pojedynku. Lotina, który zwierzał się dziennikarzom z myśli samobójczych kiedy jeszcze jego Deportivo grzęzło w strefie spadkowej, apelował ostatnio o solidarność trenerów wobec - i tak już silnej - krytyki ze strony mediów i własnych(!)kibiców. Ciekawe, czy Mou byłby gotów bratać się z trenerem rywali przeciw fanom z Bernabeu...

Z drugiej strony, Michel, trener Getafe rodem z Realu, nie wziął niczyjej strony, uznając że konflikt nie wymaga interwencji osób trzecich, a Guardiola całą sprawę uznał za ligowy folklor.

W efekcie tej afery może być trudno The Special One usiąść w pierwszym rzędzie trybun, by być blisko swoich piłkarzy, ochrona stanowczo doradza zamkniętą lożę VIP-owską. Przechodząc natomiast do spraw czysto piłkarskich, w najbliższym meczu, po tym jak ich upokorzył, motywacji piłkarzy Sportingu Mourinho podważyć nie będzie mógł. Czy powinniśmy się obawiać rozzłoszczonych Asturyjczyków?

Chyba jednak nie. Od kiedy Gijon wrócił do Primera, graliśmy z nimi cztery razy, tylko raz tracąc punkty (remis 0:0) i to po kontrowersyjnie nie uznanej bramce. Strzeliliśmy 14 goli tracąc 2, a mi w pamięci utkwiło 7-1 na Bernabeu i hattrick Van der Vaarta. Nie mamy więc do czynienia z drużyną, która by nam jakoś szczególnie nie leżała, nawet jeśli ten wspomniany remis to wynik naszego ostatniego wyjazdu na El Molinon.


W tym sezonie nasi rywale po raz kolejny walczą o utrzymanie i mają 10 pkt. po 10 meczach. Ograli co prawda Sevillę i zremisowali z Villarrealem, ale podobne wyniki notował już Hercules, z którym mimo to sobie poradziliśmy. Myślę zresztą, że układ sił naszych i Sportingu jest podobny do tego z meczu w Alicante, czyli powinniśmy wygrać, jeśli nie stracimy koncentracji. W Gijon nie mają co prawda tak klasowych piłkarzy jak Trezeguet czy Valdez, ale mają wsparcie kibiców uważanych za najlepszych w lidze, a teraz także dodatkowy bodziec od Mourinho.

A propos składu. Na pewno kibicom oglądającym ligę hiszpańską, albo choć uważnie śledzącym Ligę Mistrzów znane są nazwiska Nacho Novo i Sebastiana Egurena. Pierwszy strzelał gole dla Rangersów, drugi grał w pomocy i obronie Villarrealu i obaj dołączyli do Sportingu tego lata. Pewnie mają wnieść do zespołu trochę rutyny i doświadczenia. Dotąd grają sporo, zwłaszcza Eguren.

Wyróżnić też należy Miguela De Las Quevasa, który mimo ledwie 24 lat ma już za sobą wiele sezonów w Primera, m.in. w Atletico. To lider drugiej linii Sportingu, aktywny piłkarz z niezłą techniką i dobrym przeglądem pola. Obok niego biega kapitan Diego Castro, z czterema bramkami na koncie, najlepszy strzelec drużyny. Fakt, że wszyscy nominalni napastnicy razem wzięci strzelili mniej bramek niż on, świadczy o sposobie gry Sportingu, w którym główne zagrożenie tkwi w pomocy. Preciado zdaje się preferować formację 4-5-1, z tym że często rolę skrzydłowych pełnią napastnicy. Pamiętam, że tak grający Gijon, wbrew zarzutom Mou, narobił Barcelonie sporo problemów, przynajmniej do momentu utraty gola.

Dlatego dla nas ważne będzie możliwie szybko wyjść na prowadzenie, żeby potem uniknąć nerwówki. Obawiam się też trochę gorącej atmosfery i ostrej gry gospodarzy. My nie możemy się dać sprowokować, bo w takich sytuacjach zawsze więcej do stracenia ma faworyt.

Forma Realu napawa optymizmem, a mecz z Murcią był dodatkowo okazją dla paru zawodników do poprawienia morale opadłego podczas regularnego wysiadywania na ławce. Rotacji w naszym składzie nie należy się spodziewać, Mourinho twierdzi, że piłkarze są gotowi do wysiłku przez cały sezon.

Do składu wracają więc Ozil, Khedira, Carvalho i Pepe. Obok nich wystąpią rezerwowi z Pucharu Króla Ronaldo, Di Maria i Xabi Alonso. Ramos wróci na prawą obronę, Marcelo zostanie na lewej, a Iker w bramce. Oby tym razem lepiej się skoncentrował, bo możemy go potrzebować właśnie tylko w jednej, dwóch sytuacjach. Na rozgrzewkę może nie być czasu.

Z przodu, myślę, że Higuain może coś ustrzelić, bo on na swój dorobek bramkowy zapracował głównie w lidze, a Sporting to rywal z typowej ligowej młócki. W razie problemów powinniśmy znów zobaczyć Benzemę obok Pipity. Takie rozwiązanie zdało egzamin w Alicante i mam nadzieję, że Mou nie zawaha się go użyć kiedy gole będą konieczne. Nie możemy pozwolić sobie na stratę punktów po zwycięstwie FCB nad Villarrealem.

Hala Madrid!

Ps. Z dobrych wieści z obozu madryckiego, agenci Benzemy i Lassa nie przewidują odejścia swoich klientów w nadchodzącym okienku transferowym. To by się zgadzało z polityką stabilności, o której mówi Jose. O Benzemę i tak się raczej nie boję, bo jego sytuacja w drużynie rozwija się optymistycznie, choć pomału. Mniej pewny jestem małego Diarry. Zobaczymy co powie, po kolejnych dwóch miesiącach na ławce.

Rehabilitację kończy Kaka. Za kilka dni powinien zacząć przebieżki na boisku, po trzech żmudnych miesiącach w salach rehabilitacyjnych. Do jego powrotu do składu wciąż jeszcze sporo czasu, ale cieszy, że kolano jest zupełnie zdrowe. Ricardo nie miał dotąd okazji zaprezentować się na Bernabeu w pełni formy fizycznej.


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails