Zespół Mourinho jest na fali. Od sześciu meczów wygrywamy, od pięciu różnicą przynajmniej dwóch goli (Murcii nie liczę, to była inna drużyna Realu). Dwa tygodnie temu w najlepszym meczu sezonu łatwo pokonaliśmy Milan i jeśli to samo uda nam się w rewanżu, praktycznie zapewnimy sobie awans z pierwszego miejsca w grupie Ligi Mistrzów. Tylko że Real na San Siro jeszcze nigdy nie wygrał...
Wielkiej presji na zwycięstwo nie ma, bo nawet remis może nam dać awans, jeśli Auxerre pokona jednocześnie Ajax. W innym wypadku, jeden punkt zdobyty w najtrudniejszym meczu obecnej fazy rozgrywek i tak dałby nam kontrolę nad sytuacją w grupie, przed rewanżami z drużynami od Milanu słabszymi. Mimo to, i Mourinho i zawodnicy zapowiadają walkę o komplet punktów.
To bardzo dobrze. Real w obecnym momencie sezonu jeszcze nic nie osiągnął i przed poważniejszymi wyzwaniami nie możemy pozwolić sobie na niepotrzebną stratę energii, którą było by przeciąganie rozstrzygnięcia awansu do czasu kolejnych ligo-mistrzowych meczów. Do tego Milan - po porażce w Madrycie - otrzymał w weekend kolejny cios (1:2 z Juve) i ich zadaniem jest zebrać siły i wiarę w siebie, żeby wrócić do gry na frontach europejskim i krajowym. Naszym zaś zadaniem jest dobić niedomagających Włochów, bo oprócz zysku mierzonego w punktach, ważne jest budować w drużynie przekonanie o własnej wartości i mentalność zwycięzców.
Rossoneri, jak już się rzekło, nie przystępują do wtorkowego meczu w najlepszych nastrojach. W ich grze brakuje skuteczności, a defensywa jest niepewna. Pierwszy skład jest już wiekowy i z trudem znosi obciążenia meczów co parę dni, a do tego piłkarzy nie omijają kontuzje.
Massimiliano Allegri będzie miał do dyspozycji tylko dwóch zdrowych bocznych obrońców: Antonioniego (lewa strona) i Abate (prawa), ale na jego szczęście obaj prezentują niezły poziom. Będzie się jednak modlił, żeby żadnego z nich nie dopadł żaden uraz (czego im zresztą nie życzę). Na środek obrony wraca Thiago Silva, co wobec ostatniej kontuzji Bonery jest bardzo dobrą wiadomością defensywnej formacji Milanu, w której wciąż brakuje jednak stabilizacji.
W pomocy niby możliwości ma Allegri więcej, ale poza Seedorfem brakuje mu ofensywnego pomocnika. Dlatego podejrzewam, że Clarence wybiegnie w pierwszym składzie, zwłaszcza że w meczu z Juve wszedł dopiero z ławki. Obok niego powinien wystąpić Pirlo oraz jeden z defensywnych pomocników. Gattuso i Boateng nabiegali się sporo ostatnio w lidze, więc może ich zluzować Ambrosini. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby Włosi zagrali taką samą drugą linią jak w Madrycie, czyli jednak ze "zwierzakiem" Gattuso od pierwszej minuty.
W ataku pewne miejsce mają Ibra - najskuteczniejszy w tym sezonie rossoneri - oraz, przynajmniej na razie, Pato. Od tego ostatniego lepiej ostatnio prezentuje się nasz stary znajomy Robinho, który był dość groźny na Bernabeu przed dwoma tygodniami i może dostać szansę od początku meczu, czerpiąc dodatkową motywację z gry przeciw klubowi, z którym nie rozstał się w przyjaźni. W odwodzie są jeszcze Ronaldinho, któremu dziennikarze wróżą rychły koniec kariery w Europie oraz niezniszczalny Inzaghi, który pewnie dostanie choć parę minut gry przeciw Blancos.
Największym problemem Milanu, poza zdziesiątkowaną obroną, jest małe zaangażowanie aż trójki napastników w grę, kiedy drużyna nie ma piłki. Dlatego zdziwiłem się widząc, że Allegri w pierwszym meczu z Realem nie poświęcił jednego napastnika za kogoś bardziej defensywnie usposobionego. Przez to, kiedy Mourinho przesunął bocznych obrońców nieco do przodu, łatwiej nam było stwarzać przewagę liczebną już na połowie Milanu i przejmować piłki w ich strefie obronnej. Odcinaliśmy tym samym od podań napad Włochów, jednocześnie samemu stwarzając groźne sytuacje, z których dwie udało się wykorzystać.
Podejrzewam, że tym razem jednak Mou nie zagra równie ofensywnie co w pierwszym meczu. Po pierwsze, zgarnąwszy trzy punkty u siebie, możemy bronić jednego na wyjeździe, minimalizując ryzyko i szukając swoich szans w kontrach. Milan przecież musi ten mecz wygrać, żeby nie drżeć o awans do końca, wobec mocno naciskającego ich Ajaxu. To oznacza, że cała ich drużyna będzie musiała podejść wyżej, żeby przedrzeć się przez liczną obronę Realu. Miejsca za obrońcami powinniśmy więc mieć dosyć.
Po drugie zaś, zastanawiam się, czy taktyka na San Siro nie będzie dla nas próbą przed Gran Derbi, kiedy to głównym zadaniem będzie powstrzymać zmasowany atak Blaugrany i punktować ich szybkim atakiem. Kto wie, czy nie wyjdziemy w środę trójką piwotów, tak jak w meczu z Auxerre. Za takim rozwiązaniem przemawiał początkowo drobny uraz Ozila po meczu w Alicante, ale ostatecznie Mesut do Mediolanu pojechał. W przeciwieństwie do Lassa, o którym trener zadecydował, że skoro Francuz nie mógł zagrać przeciw Murcii (zgłosił kontuzję), to i tym razem powinien od gry odpocząć, co - znając jego uparty charakter - źle wróży przyszłości Małego Diarry na Bernabeu. Szkoda, bo taktyka trzech piwotów z Lassem i bez niego to dwie różne bajki. Występ Dużego Diarry albo Granero przeciw Milanowi wydaje mi się jednak dużo mniej prawdobodobny. Sam Mou zapowiedział, że "trochę Milan przyciśniemy, ale nie za bardzo". Najprawdopodobniej zatem wyjdziemy niezmiennym od jakiegoś czasu składem, tylko zagramy mniej do przodu. Arbeloę zastąpi Sergio Ramos.
Nasz dotychczasowy brak zwycięstw w Mediolanie każe pamiętać, jak duży potencjał drzemie w drużynie "czerwono-czarnych". Mimo to, na pewno stać nas na pierwszą, historyczną wygraną, można nawet powiedzieć, że jesteśmy faworytem. Najważniejsze to nie pozwolić, żeby Milan poczuł się pewnie i zwietrzył swoją szansę, bo wtedy ta drużyna momentalnie rośnie. Ronaldo i Di Maria, dzięki swojej szybkości i zabójczemu wykończeniu powinni przesądzić na naszą korzyść kolejny mecz. Nie bardzo za to widzę, żeby Higuain miał w środę trafić. Pipicie wciąż bardzo brakuje bramek w Lidze Mistrzów z największymi rywalami i nadchodzący mecz zdaje się świetną okazją do przełamania, ale po prostu nie sądzę, żeby to on został naszym bohaterem.
Nasi napastnicy będą też rywalizować o zapis w historii Realu, bo nasze najbliższe trafienie będzie już naszym siedemsetnym w najważniejszych europejskich rozgrywkach klubowych. Żaden inny klub nie jest nawet bliski wyrównania tego rekordu. Drugi Bayern ma na swoim koncie marne 453 bramki. Dla nas poprzednią setkę zamknął Beckham przed siedmiu laty, strzelając gola nr 600 Olympique'owi Marsylia, a wcześniej pół-tysięczne trafienie zaliczył Guti przeciw Sportingowi Lizbona w sezonie 2000/01. Czas dopisać do historii kolejny rozdział.
Hala Madrid!
EDIT: Okazuje się, pod znakiem zapytania stoi dzisiejszy występ Di Marii. Angel stłukł kolano na jednym z treningów i choć uraz goi się dobrze, Di Maria może nie dojść do pełni sił na czas. W wyjściowym składzie mogą go zastapić Benzema, Pedro Leon albo trzeci środkowy pomocnik do trivote. Stawiałbym wtedy na Diarrę.
EDIT EDITU: Di Maria jednak jest już zdrowy i powinien zagrać od pierwszej minuty. Wyjdziemy więc składem dokładnie takim, jak przeciw Herculesowi.
0 komentarze:
Prześlij komentarz