Najpierw były dwa momenty:
Amsterdam, 23 listopada.
90. minuta meczu z Ajaksem, Sergio Ramos mając już żółtą kartkę na koncie ostentacyjnie zwleka z rozpoczęciem gry od bramki. Dostaje za to drugą żółtą, potem więc też czerwoną kartkę. Zostaje zawieszony na mecz z Auxerre.
Barcelona, 29 listopada.
90. minuta meczu z FCB, Sergio w przypływie wściekłości i frustracji kopie dryblującego Messiego i dostaje bezpośrednia czerwoną kartkę (żółtą też już wcześniej dostał). Zostaje zawieszony na mecz z Valencią.
Potem nadeszły mecze Realu z Valencią, Auxerre i Saragossą.
Na prawej obronie gra Arbeloa, drużyna w tych trzech meczach traci w sumie jedną bramkę z karnego. Alvaro, gra dobrze, strzela piękną bramkę w Lidze Mistrzów. Mourinho zapowiada, że obrońca zasłużył na miejsce w pierwszej jedenastce.
Kiedy Mourinho po przyjściu do Madrytu z zapałem walczył o transfer Maicona, oferując Morattiemu nawet 30 milionów euro, razem z większością madridistas pukałem się w czoło. Przecież jeden z najlepszych prawych obrońców świata już od dawna tu jest, ma już na koncie mistrzostwo Europy, a latem dołożył jeszcze złoto na Mundialu!
Mou nie dopiął swego, bo Maicon Douglas zażądał pensji nie do przyjęcia nawet dla dopieszczającego gwiazdy Realu. Sergio pozostał więc na boku obrony, a skład drużyny wzmocnił Carvalho, świetny stoper, a przy tym dużo tańszy od Brazylijczyka. Tylko że Mourinho zamierzał nieco inaczej naszą obronę zmontować.
Nie jest jednak Portugalczyk z tych, co to się na los obrażają, więc za Maiconem długo nie płakał. Tym bardziej, że jednak jakości w defensywie i tak ma całkiem sporo. Zaczął więc pracować nad Ramosem, by wydobyć z niego pełnię potencjału. Zaczął powtarzać naszemu vice-kapitanowi, że może być najlepszy na świecie, jeśli tylko w głowie będzie miał należycie poukładane. Zawodnik odpowiadał, że to zdaniem trenera będzie zapewnić mu równowagę, co Mou z zadowoleniem uznał za właściwą odpowiedź. Wyglądało więc, że sprawy idą w dobry kierunku.
Ale na boisku, choć Sergio nie grał źle, wciąż nie mógł postawić kropki nad 'i', ciągle czegoś brakowało. Jego forma była nierówna, mecze dobre przeplatał kiepskimi. Żadnego meczu nie zawalił, ale w żadnym też nie wypadł ponadprzeciętnie.
Jego styl był momentami irytująco zmanierowany. Nigdy nie dośrodkowywał z pierwszej piłki, zawsze najpierw ją przyjmował, cofał się, by wziąć lekki zamach. W ten sposób niepotrzebnie zwolnił wiele akcji, choć szybkość i zaskoczenie rywala to główne atuty naszego ataku. Rzadko też 'ciągnął' do linii końcowej, robiąc w środku miejsce skrzydłowemu. Zamiast tego ścinał nieustannie do środka, gdzie miejsca było mniej. Miałem wrażenie, że jego chęć odegrania jak największej roli w konstruowaniu akcji przynosiła szkodę drużynie. Czyniła grę Ramosa bardzo przewidywalną.
Jego przeciętna forma jest trochę frustrująca zwłaszcza w porównaniu z poprzednim sezonem, uznawanym powszechnie za udany. Także dobry występ na Mundialu narobił chyba nam wszystkim apetytu na ostateczny rozkwit jego talentu. Tymczasem asekuracyjna taktyka Mourinho najwyraźniej mu nie służy. Głównym atutem Sergio jest jednak gra ofensywna, drybling, przebojowość i dośrodkowania, a także wykańczanie akcji głową w polu karnym.
W zeszłym sezonie zdobył cztery gola i miał pięć asyst. Jak na obrońcę, nawet bocznego, to bardzo dobry wynik. Mało prawdopodobne jednak, że tym razem uda mu się te statystyki wyrównać, bo póki co jest w przodzie raczej bezproduktywny. On sam to odczuwa na tyle wyraźnie, że w meczu z Athletikiem postanowił, wbrew przedmeczowym ustaleniom, wykonać rzut karny, żeby wreszcie strzelić gola i 'odblokować się'. O tym zajściu było dość głośno głównie za sprawą miny Mourinho zszokowanego takim obrotem spraw. Ta wykorzystana 'jedenastka' to jedyny gol Ramosa w tym sezonie. Asysty nie zanotował żadnej, a półmetek tuż tuż (przed rokiem na tym etapie rozgrywek miał 1 gola z gry i dwie asysty).
Nie jest też tak, że kosztem gry ofensywnej zyskała jego skuteczność w obronie. Co prawda tracimy teraz mniej niż za Pellegriniego, ale niekoniecznie dzięki Ramosowi. Kiedy zastępował go Arbeloa, nasza defensywa wcale nie traciła na szczelności. Statystyka podpowiada nawet, że z Alvaro rywale strzelali nam mniej goli (3 w 12 ligowych meczach) niż z Sergio (9 w 11 meczach w lidze). Nawet kiedy wziąć poprawkę na porażkę na Camp Nou, która te statystyki nieco wypacza, wniosek jest taki, że Arbeloa jest w tej chwili na prawej obronie solidniejszy, co mogli zauważyć kibice i co także zauważył sam Mister.
Przekleństwem Sergio od zawsze były kartki i także tym razem bezpośrednio przyczyniły się do jego prawdopodobnej utraty miejsca w pierwszym składzie. Po tym jak zwycięstwo nad Athletikiem i wykorzystany rzut karny miały pomóc mu odnaleźć równowagę mentalną, przyszła katastrofa na Camp Nou, kiedy to nasz drugi kapitan okazał się bodaj najgorszym zawodnikiem. Jego niemoc i frustracja sięgnęły zenitu kiedy ostro sfaulował Messiego, dostając bezpośrednią czerwoną kartkę. Szczęśliwie uniknął zawieszenia dłuższego niż standartowe - jednomeczowe.
Ale nawet przymusowe pauzowanie w jednym meczu z Valencią - do spółki z zawieszeniem na następny w kolejności pojedynek z Auxerre - okazało się zabójcze. Arbeloa zdążył przebić to, co do tej pory pokazywał Ramos i to Alvaro wydaje się obecnie być pierwszym kandydatem na prawą obronę w Realu.
Sergio miał więc dużego pecha. Szczególną ironią losu jest fakt, że czerwoną kartkę w Amsterdamie zarobił na polecenie trenera, który chciał zawodnika mieć do dyspozycji w kolejnych meczach Ligi Mistrzów. Teraz może się okazać jednak, że przez także przez tę kartkę właśnie na dłużej usiądzie na ławce rezerwowych.
W tym całym nieszczęściu migocze jednak promyk nadziei i dla Ramosa i dla Mourinho i dla całej drużyny. Otóż, mimo że na prawej obronie wychowanek Sevilli nie radził sobie ostatnio najlepiej, w czterech meczach, w których grał na środku obrony nie straciliśmy choćby gola. Owszem, rywale nie byli wtedy może z najwyższej półki (Mallorca, Ajax, Auxerre, Levante), ale Sergio za każdym razem imponował. Królował w powietrzu, ściśle krył napastników i wyprzedzał ich w dojściu do podań. Wydaje się, że na pozycji stopera, kiedy może się skupić tylko na defensywie, jego gra wyraźnie zyskuje na jakości.
Niespodziewanie może się okazać, że w drużynie jest miejsce i dla Arbeloi i dla Ramosa. Wciąż przecież nierozstrzygnięta jest sytuacja Pepego, który ma ponoć oferty od mocarzy pokroju Chelsea. Nie chciałbym, żeby Portugalczyk nas opuścił, ale gdyby jednak upierał się przy swoich przesadzonych żądaniach finansowych, twierdzę, że jesteśmy sobie w stanie bez niego poradzić.
Tym bardziej, że Ramos na wieść o utracie swojego miejsca w składzie o razu zaczął mocniej pracować nad powrotem do formy po kontuzji kolana i możemy się spodziewać, że cała ta sytuacja będzie dla niego pozytywnym bodźcem. Nigdy nie wątpiłem w ambicję Sergio ani w jego przywiązanie do klubowych barw. Wierzę w niego także jako czołowego obrońcę. Ten sezon jeszcze może być dla niego bardzo udany.
0 komentarze:
Prześlij komentarz