czwartek, 3 lutego 2011

Madrid not death! Real v Sevilla 2:0


Zapewniliśmy sobie pierwszy finał tego sezonu, pierwszy od siedmiu lat. To bardzo radosny dzień, po przykrych wydarzeniach ostatnich dni (tygodni), różnej natury. Nie rozegraliśmy wybitnego meczu, ale cały czas kontrolowaliśmy wynik i do końca szukaliśmy szans, by awans przypieczętować zwycięstwem nad obrońcą tytułu.


Rozpoczęliśmy - za wyjątkiem Xabiego w miejsce Lassa - identycznym składem jak na Reyno de Navarra. Trochę tak, jakby Mou chciał pokazać krytykom, że fizyczna forma piłkarzy jest bez zarzutu. I wyszło na jego, bo w drugiej połowie zdominowaliśmy Sevillę, która nie dość, że w lidze przeciw Deportivo oszczędziła Kanoute, Navasa, Zokorę, Romarica, Navarro i Sancheza (niektórzy byli zawieszeni), to miała odpoczynek o jeden dzień dłuższy. Tymczasem rozstrzygnęliśmy ten mecz w ostatnich dziesięciu minutach, dwoma pięknymi golami.

Ozilazo! Mesut pokazał dziś Ronowi i Benzemie jak wykańcza się 'sam na sam'. Dostał dobre podanie od Khediry (brawo Sami!), minął bramkarza zwodem 'na zamach' i prawą nogą posłał piłkę do siatki. Czy wam też przypomniał się ten gol?


tu Mesut:



Ozilito podbiegł do kibiców i pocałował swoją koszulkę w herb. On chyba bardziej niż którykolwiek z ostatnio pozyskanych piłkarzy wie, że przychodząc na Bernabeu znalazł swoje miejsce. Jak tylko podtrzyma równą formę, w końcu stanie się ulubieńcem kibiców. A dziś nawet nie rozegrał zbyt dobrego meczu. Najważniejsze, że umiał go rozstrzygnąć, kiedy Cris zawodził po raz kolejny.

Gra Ronnyego martwi. Tym razem miał parę dobrych sytuacji, ale nawet tych najprostszych pudłował. Do tego dochodzą jego rzuty wolne, z których nie ma żadnego pożytku. W całym sezonie pamiętam może dwie-trzy jego bramki po stałych fragmentach, a w każdym meczu wykonuje ich kilka. Wiem, że to bardzo ambitny chłopak i szkoda patrzeć, jak się frustruje po każdym nieudanym zagraniu, ale dlatego powinien trochę wyluzować i pozwolić też innym wziąć odpowiedzialność. Xabi Alonso przy wolnych z lewej strony, Ozil z prawej, na pewno nie mieliby gorszej skuteczności niż CR7.

Tymczasem w polu karnym wciąż najczęściej nasi napastnicy i pomocnicy szukają Crisa, najbardziej chyba Benzema. Jak na środkowego napastnika, Benz jest strasznie mało - jak to mówią - pazerny na gole. Spodziewałbym się po nim prób strzału w dużo trudniejszych sytuacjach niż te, w których próbuje podań do Ronaldo. W ogóle spodziewałbym się po nim więcej strzałów, po dużo szybszych decyzjach. Tym razem znów był rozkojarzony, momentami sam wybijał sobie piłkę spod nóg, a przede wszystkim nie umiał trafić nawet do pustej bramki. Nie życzę mu źle, ale jak na klub tak wymagający jak Real, dostał niesłychanie dużo wsparcia od Pereza, a w tym sezonie też od drużyny i - mimo początkowej krytyki, także - od trenera. Biorąc pod uwagę oczekiwania wiązane z jego przyjściem, nie dał drużynie nic. Talentu mu nie brakuje, a momentami gra jak upośledzony. Wszystko wskazuje na to, że latem pożegnamy Karima. Powinien sobie znaleźć mniejszy klub, z bardziej rodzinną atmosferą i mniejszą presją.

Za to Adebayor is the man! Chcę go oglądać w pierwszym składzie! On z kolei dostał piłkę od Lassa, przyjął, nie filozofował, pierdolnął z całej siły, aż Javi Varas struchlał. Oto król pola karnego!

Niestety, fakt, że to nasi piwoci okazali się asystentami przy obu bramkach, a także częstotliwość, z jaką w roli rozgrywających widzieliśmy Carvalho i Albiola każą zapytać, co na boisku robił Xabi. Okej, często angażował się w asekurowanie Arbeloy w walce z Navasem na prawym skrzydle, ale etatowy reżyser naszej gry i tak był w konstrukcji zupełnie niewidoczny. Bardzo możliwe, że nie doszedł jeszcze do pełni formy po grypie, tylko czy w takim razie nie lepiej było zamiast niego wystawić Granero? Przecież nie musieliśmy tego meczu wygrać, tak jak tego w Pampelunie. W każdym razie nasz drugi obok CR7 kluczowy zawodnik gra fatalnie i to nie jest dobra wiadomość.

Sevilla zagrała trochę bojaźliwie, z nastawieniem 'nie odkrywajmy się za bardzo, może tę jedną bramkę wepchniemy'. W ataku obok Kanoute wyszedł Negredo, który załatwił drużynie jakiekolwiek punkty w La Corunii. Swój debiut zaliczył Rakitić (którego odtąd będę nazywał 'Rachitykiem'; nie dlatego nawet, że zagrał beznadziejnie, po prostu ta gra słów jest zbyt kusząca, zbyt śmieszna. haha...), ale był jeszcze mniej widoczny niż Navas po drugiej stornie boiska. Kiedy Manzano wprowadził trzeciego napastnika kosztem Rachityka właśnie, rozegranie Sevilli praktycznie przestało istnieć i to wtedy strzeliliśmy nasze gole. Wcześniej, kiedy zdarzało jej się groźnie atakować, z reguły Negredo nie potrafił wypracować sobie pozycji do strzału, blokowany przez naszych stoperów.

Tak więc za nami mecz nie piękny, ale radosny, bo może dać drużynie pozytywny impuls, którego po niepowodzeniu w Pampelunie tak bardzo potrzebowała. Zespół pokazał charakter i podniósł się po knock-downie. Mamy final CdR, a Ozil i Adebayor niech pociągną zespół do zwycięstw kiedy innym nie idzie. Za nami niezwykle intensywny miesiąc i teraz powinniśmy wyjść na prostą. Będzie więcej czasu na odpoczynek i odzyskanie świeżości. Kolejny mecz, z La Real, znów na Bernabeu. Musimy wygrać. U siebie jesteśmy mocni.

Ps. Pedro Leon poszarpał się na treningu z Gago, stąd nieobecność obu w kadrze na Sevillę. Zawsze przykro słuchać o takich incydentach, ale nie sądzę, żeby dla drużyny jako takiej miało to większe znaczenie. To oznaka frustracji dwóch piłkarzy, których pozycja w drużynie jest poboczna, i którzy nie najlepiej to znoszą. Ja szczególnie ubolewam nad postawą Pedro, który swój pierwszy sezon w Madrycie ma zupełnie nieudany - z różnych przyczyn.

Ps. ps. W tytule tej notki jest błąd ortograficzny, wiem. To taki żart (haha...). Pamiętam takie kwiatki z graffiti na murach w czasach, kiedy kultura anglosaska nie była u nas jeszcze przyswojona w tak dużym stopniu, w związku z czym poziom znajomości angielskiego wśród wandali też był niższy.


3 komentarze:

Kropinho pisze...

Benzema cały czas kopie się w czoło, więc Ade już w następnym meczu powinien zacząć. Real nie pokazał żadnej nowej jakości, ale swoje zrobił. Na szczęście z taką gra nadal będziecie tracili punkty co pare kolejek. Trochę za wcześnie na spekulacje, ale ciekawe który z naszych kwietniowych meczy Mourinho potraktuje jako ten ważniejszy.

johnny pisze...

szkoda, że nie wspomniałeś o tym jak Negredo strzelił gola na początku meczu, ale oczywiście sędzia nie uznał bramki, choć spalonego nie było.
Poza tym kiepski mecz, Sevilla bardzo słaba, a szkoda.

kadeem pisze...

Ja się modliłem, żeby Sevilla bramki jako pierwsza nie strzeliła - nie zniósłbym ewentualnej dogrywki. I nie uważam, że jest za wcześnie by stwierdzić, które Gran Derbi będą dla Jose priorytetem. Bezwzględnie stawiam na finał, tam będzie mógł zademonstrować swoje kunktatorstwo, w którym jest mistrzem. No i to będzie mecz o tytuł, w lidze do tej pory może pogubić więcej punktów i nie będzie o co grać.

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails