wtorek, 29 marca 2011

Uroki idolatrii - ja też chcę być superfly!



Bardzo mi się spodobała kampania Nike superfly z udziałem m.in. Ozila. Obecność w niej Mesuta potwierdza tylko status, jakiego dorobił się w tym sezonie w Realu i - co za tym idzie - w całym piłkarskim świecie. Na początku roku, na blogu Realu Madryt na TheOffside.com, jeden z madridistas poprosił resztę o radę, którego piłkarza koszulkę meczową sobie wybrać. Wziąłbym Ozila - pisał - ale nie wiadomo, z jakim numerem będzie grał w przyszłym sezonie.

Ja też nie od dziś widzę w Mesucie nowego idola Bernabeu i mojego własnego. Jego stoicyzm i beznamiętność, wyraźnie widoczne także w filmiku, odróżniają go od pozostałych gwiazd piłkarskiej popkultury. Jest on rzadkim przykładem geniusza, który prostotę zagrań łączy z ich nieoczywistością, ale unika jałowych sztuczek dla zyskania poklasku. I jako taki właśnie, zaskarbił sobie moje uwielbienie.

Superfly to błyskawicznie podejmowanie decyzji, obecność w samym sercu akcji, genialne podania i maksymalne przyspieszenie. Ja jestem superfly - mówi Ozil i rzuca wyzwanie - kto jeszcze? Właściwie to mówi, że jest 'zupafly' - niestety, po niemiecku nie wszystkie nazwy wzięte z angielskiego brzmią równie efektownie. Ale mniejsza o drobiazgi! Ja też chcę być superfly! Oto historia o tym, że czasem korzyści z posiadania idoli są dość wymierne.

W drodze na boisko w ostatni weekend stanąłem przed koniecznością załatwienia sobie nowych butów do gry. Stare były zbyt dziurawe i na twardszych nawierzchniach boleśnie ścierałem sobie skórę z lewej stopy. Poprzedniego dnia spędziłem już trochę czasu szukając nowej pary obuwia, ale znalazłszy tylko modele albo bardzo drogie (bo najnowsze firmowe) albo paskudne i dziadowskie (zatem w bardziej przystępnej cenie) ostatni ze sklepów opuściłem z pustymi rękami. Zresztą, i tak zapomniałem pieniędzy... Tymczasem do meczu została godzina, a ja ciągle nie miałem co na nogi włożyć. Sprawa była nagląca. Potrzebowałem maksymalnego przyspieszenia.

Wiedziałem, że po drodze mam centrum handlowe na krakowskim Kazimierzu, moje centrum akcji. Jak wiatr przemykałem przez kolejne sklepy, które choć nie miały mi nic do zaoferowania, próbowały skraść parę cennych sekund mojego czasu i odwrócić moją uwagę od celu. Zatrzymałem się na moment tylko przy reklamie którejś marki ubrań, ukazującej faceta ciągnącego zębami spódnicę roześmianej dziewczyny. Krótki uśmiech, przelotna fantazja i biegnę dalej. Wreszcie, dotarłem do stoiska Nike i znalazłem parę czarnych przecenionych butów. Idealnie!

Chwytam prawy but. Rzut oka na wkładkę z rozmiarem - za mały. Potrzebuję trochę większego. Gość za kasą mówi, że to ostatnia para, ale radzi przymierzyć - brakuje jej tylko pół rozmiaru. Mierzę, but wydaje się dobry. Trochę ciasny, ale poluzuje się sznurówki, prawda? Szukałem potwierdzenia u sprzedawcy, ale tak naprawdę decyzję już podjąłem. To był moment, nie było czasu na wahanie. Płacę, ekspedient podaje mi pudełko - precyzyjnie, ale trochę zbyt wolno. Wybiegam na ulicę z poczuciem dumy: wzorowo to rozegrałem.

Dziś, dwa dni później, stopy bolą mnie nawet kiedy spaceruję w luźnych butach. Korki okazały się jednak wyraźnie za małe i podczas gry były niczym ultra lekkie imadła zaciśnięte na moich kościach. Ale po obejrzeniu reklamy z Ozilem, moje obolałe stopy bolą trochę mniej. A ponieważ te buty to mimo wszystko inwestycja długoterminowa, będę musiał filmik z Mesutem oglądać jeszcze nie raz, nie dwa i nie trzy.

Producenci sportowego sprzętu wykorzystują naszych idoli, żeby sprzedawać nam więcej droższych towarów. Przyznaję, że gdybym był bogatszy, dzięki kampaniom takim jak ta ostatnia trochę by na mnie zarobili. Tymczasem przechytrzyłem ich. Kupiłem od Nike buty zanim dowiedziałem się o ich nowej, drogiej serii reklam, ha! Mają za swoje! I co z tego, że moje stopy będą maltretowane jednak przez starszy model korków, że nie jestem superfly. Ważne, że Ozil jest. I tak jak moje buty, jest Mesut długoterminową inwestycją dla Realu Madryt i jego kibiców. Ale on nie zostawia nas obolałych po każdym meczu. On otwiera przed nami nową, zwycięską erę... Prawda?

Ps. Dla tych, co w czasie przerwy reprezentacyjnej zdążyli stęsknić się za grą Ozila, filmik z jego występu przeciw Kazachstanowi, w którym zanotował dwie asysty. Enjoy:)


5 komentarze:

johnny pisze...

Cienka ta reklama, nie wiem co Ci się w niej podoba. Nike potrafi zrobić dzieło sztuki z reklamy, a tu klops.

cichonio pisze...

Fajne jest to, że ta reklama jest o Ozilu. Jak występuje Ronaldo, to jest o Ronaldo. Piłkarze mówią o sobie głosem, który brzmi wiarygodnie. Nie jest przekombinowana, do tego ładne obrazki i niezły rytm. Żaden tam klops...

Kropinho pisze...

Widać ograniczenia budżetowe. I w reklamie, i u ciebie Cichonio.

Anonimowy pisze...

Ozil wygląda jak SS-man. Nie powinni pokazywać go w polskiej telewizji. Chyba, że w śmiesznym bawarskim przebraniu.

Anonimowy pisze...

Największy hip-hopowy przebój niemieckiego przemysłu muzycznego: Modo - Super Gut ( http://www.youtube.com/watch?v=HEmgwn8vgr8 ) został wyprodukowany przez Włochów. To chyba mówi wszystko o rozwoju europejskiej piłki nożnej.

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails