środa, 23 listopada 2011

poniedziałek, 31 października 2011

Podcast s02e13

Witajcie,
kolejny odcinek naszego podcastu przed Wami, a w nim:

- Real Madryt wygrywa w Sociedad 1-0 i zostaje liderem La Liga. Rozmawiamy o tym, czy Baskowie dobrze dobrali taktykę do przeciwnika i o tym kto wyróżnił się w zespole z Madrytu i dlaczego Marcelo nie jest (Janek) / jest (Cichonio) dobrym obrońcą.

- Barcelona miażdży u siebie Mallorcę 5-0, a Messi strzela trzy gole. Dyskutujemy o formie Katalończyków (w szczególności El Guaje), a także o dobrym występie młodego Cuenci.

- Oczywiście nie mogliśmy pominąć tematu Levante i ich sensacyjnej porażki z Osasuną. Kto zawinił? Tego dowiecie się słuchając naszego podcastu.

- Na koniec zapowiadamy mecze Ligi Mistrzów z udziałem hiszpańskich drużyn

Zapraszamy do słuchania i zachęcamy do komentowania!

Czytaj dalej ...

piątek, 28 października 2011

Podcast s02e12, czyli El Levante es líder de La Liga Española!

Przed nami kolejna ligowa kolejka, mnóstwo meczów i jeszcze więcej emocji, ale żeby dobrze wejść w ten piłkarski weekend posłuchajcie kolejnego odcinka jedynego podcastu o lidze hiszpańskiej w Polsce!

Dziś zajmujemy się:
-Barceloną i jej formą,
- kontuzją Pedro i debiucie Cuenci,
- nastrojami kibiców Blaugrany,
- Realem i jego dobrą formą,
- kłopotem  bogactwa w przednich formacjach RM,
- niespodziewanym liderem, czyli LEVANtEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
- a także dobrą formą drużyny z Bilbao i jej przyszłości,

Zapraszamy do komentowanie, zgłaszania życzeń i zażaleń. Chcemy wiedzieć co Wam się podoba, a co nie, czego oczekujecie po naszym podcascie? Piszcie, komentujcie, ślijcie majle!



Czytaj dalej ...

wtorek, 25 października 2011

Podcast s02e11!

Witajcie po krótkiej przerwie! Mamy dla Was kolejny odcinek jedynego w Polsce podcastu o lidze hiszpańskiej. Dziś omawiamy weekendową kolejkę La Liga i zapowiadamy najbliższą (zaczyna się dziś, kończy we czwartek). Mówimy o remisie Barcelony, o (nie)ziemskim Messim, formie Blaugrany, a także o Realu, który z formą nie ma problemów i radzi sobie bardzo dobrze. Nie omieszkaliśmy pomówić o liderze, czyli Levante, które zadziwia nas jak i cały świat.

Zapraszamy do słuchania i komentowania!


Czytaj dalej ...

środa, 19 października 2011

Moc Ligi Mistrzów


Demonstracji siły Realu Madryt ciąg dalszy. Podczas meczu z Lyonem na ławce "Królewskich" usiedli m.in. strzelający ostatnio jak pistolet maszynowy Higuaín i ten, który w ostatnich meczach przyćmił Özila, czyli Kaká.
Przyjemność gry od początku przypadła w udziale Di Maríi, który z Betisem dał genialną zmianę oraz Benzemie, powszechnie już znanego jako specjalista od Ligi Mistrzów. Właściwie każdy wybór personalny Mourinho dało by się uzasadnić, w tak dobrej formie są obecnie wszyscy nasi atakujący, ale skład Realu na mecz z Lyonem wydawał się wynikać z taktyki, jaką "Królewscy" w Lidze Mistrzów stosują.
Jeżeli bowiem Mou zakłada grę pressingiem przez dziewięćdziesiąt minut, to potrzebuje odpowiednich ludzi. Stąd obecność Di Maríi, który wydaje się w obronie biegać z równym entuzjazmem co w ataku. Ale jego obecność oznacza większa tendencję do gry bezpośredniej. Więcej dryblingów, strzałów z dystansu i długich piłek ponad formacjami.
Stąd, z kolei, obecność Benzemy, który cofa się do drugiej linii i swoją umiejętnością gry kombinacyjnej nadrabia braki Di Maríi w tym aspekcie. Mniej narzucający się pozostaje tylko wybór Özila zamiast Kaki. W tej chwili jego jedynym sensownym wytłumaczeniem wydaje się osobista preferencja Mourinho, który ceni Mesuta za poprzedni sezon i wciąż widzi w nim głównego reżysera naszej gry.
Przechodząc do naszych rywali, trzeba powiedzieć jasno, że Olympique wcale nie jest drużyną słabszą od Betisu, choć wynik i statystyki (1 celny strzał!) mogłyby o tym świadczyć. To nastawienie, agresja i konsekwencja Los Blancos sprawiła, że piłkarze Gadre'a wyglądali jak drużyna z niższej ligi.
Real praktycznie nie opuszczał połowy Olympique'u. Nie grał tak, jak ostatnio z Ajaxem, zmieniając rytm gry, raz cofając się głębiej, innym razem naciskając wysoko. We wtorek byliśmy świadkami demolki. Mourinho dał sygnał do ataku i Real odpalił ze wszystkich dział.
Di María co chwila sprintował to z piłką na francuskich obrońców, to bez niej, goniąc za Cissokho czy Bastosem. Arbeloa nie zostawiał na swoim skrzydle ani metra wolnego miejsca i gdy Lyon przejmował piłkę, Álvaro od razu blokował kontrę. Nasi stoperzy dzięki swojej szybkości mogli sobie pozwolić na grę w okolicach środka boiska, dodatkowo skracając pole gry. Lyon nie miał ani miejsca i czasu ani by dłużej utrzymać się przy piłce, ani by przygotować precyzyjne podanie za plecy Pepego i Ramosa.
Francuzi nie mieli też swoich szeregach piłkarzy potrafiących rozegrać akcję z głębi pola i swoje ataki opierali przede wszystkim na współpracy Cissokho i Bastosa na lewym skrzydle. Jako cała drużyna, wydaje się, że Lyon stracił nieco na sile w stosunku do zeszłego sezonu, ale nieznacznie, i wciąż pozostaje zespołem solidnym.
Tyle że to za mało, kiedy przyjeżdżasz na Santiago Bernabéu na mecz Ligi Mistrzów. Te rozgrywki wydają się wyciągać to, co najlepsze z drużyny prowadzonej przez Mourinho. Porównajcie mecze z Levante, Racingiem czy te zeszłoroczne, przegrane ze Sportingiem czy Saragossą do tego z Lyonem, z Ajaxem, czy to z tej edycji Champions League czy z minionej.
"Królewscy" w meczach o Puchar Europy rozegranych u siebie od września ubiegłego roku stracili dokładnie dwie bramki. Z Barceloną. W żadnym spotkaniu Ligi Mistrzów ostatnich dwóch sezonów zwykli śmiertelnicy nie zdobyli naszej bramki na Bernabéu. W obecnych rozgrywkach po trzech meczach mamy komplet punktów i bilans bramkowy 8-0 i perspektywa stuprocentowej skuteczności do końca meczów grupowych nie wydaje się bardzo odległa.
Podsumowując jednym zdaniem, kiedy Florentino Pérez zatrudniał Mourinho, by ten przywrócił nam świetność w Champions League i poprowadził do La Decima, nie mylił się.
Na koniec nie mogę nie wspomnieć o cichym bohaterze wtorkowego wieczoru. Sami Khedira strzelił bowiem swoją pierwszą bramkę jako piłkarz Realu Madryt. Długo kazał nam na to czekać i kiedy w zeszłym sezonie do siatki rywali trafiali Arbeloa, Ramos, Pepe, Carvalho, nawet Lass, Khedira wciąż nie potrafił wpisać się na listę strzelców.
Dlatego z taką ciekawością czekałem na jego 'cieszynkę'. Sami, po pokonaniu Llorisa, zwolnił bieg, rozłożył nieco ręce i nawrócił w stronę Benzemy, który mu piłkę na strzał wyłożył. Miałem wrażenie, że to bombowiec ląduje na murawie, wysuwa klapy, odwraca ciąg, hamuje i wyłącza silniki. Zadanie wykonane. Chłodny, skromy gest, bez żadnego efekciarstwa. Jak cały Khedira.

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 3 października 2011

Podcast s02e10!

Dziś kolejny odcinek (jubileuszowy, dziesiąty! ha:) naszego podcastu, w którym razem z Tomkiem i Bunikiem rozmawiamy o:

- nagrodach przyznawanych przez madrycką gazetę Marca
- grillu zorganizowanego przez Mourinho i kiełbaskach prawdziwego Ronaldo
-o meczu z Espanyolem też mówimy :)
- zwycięstwie Barcelony ze Sportingiem
- słabszej formie Pedro
- kontuzjach
- i zbawiennej przerwie na reprezentacje
- a na koniec dyskutujemy o szansach Levante i o grze dzielnych Basków z Bilbao

Zapraszamy do słuchania i komentowania!

Czytaj dalej ...

Korzyści jedzenia smażonych kiełbasek


Każdy fan ma swoją wizję zespołu. Każdy fan ma też swojego ulubionego piłkarza. Te dwie rzeczy często się łączą i ulubiona wizja zależy od roli, którą ma odgrywać pupil. Jeżeli ten piłkarz nie gra w pierwszym składzie, gdy nadchodzą gorsze wyniki, to odpowiedzialna za nie jest właśnie zła wizja, bo nie uwzględnia tego, kogo uwzględniać powinna.
Kiedy Benzema nie trafia do pustej bramki, kibice domagają się Higuaín. Kiedy Higuaín marnuje dwie 'setki' w meczu, zaczyna brakować Benzemy. Problemem naszej drugiej linii jest brak kreatywności, więc potrzebujemy Granero, albo też chwiejność w grze defensywnej, więc trzeba nam Lassa, by zaprowadził porządek. Kiedy nie wiadomo, co szwankuje, winny jest Khedira, bo i co on właściwie robi na boisku? W obronie, gdy tracimy gole, Carvalho jest za stary, więc lepiej żeby grał Varane, ewentualnie Ramos buja w obłokach, więc trzeba go zastąpić lepiej skoncentrowanym Arbeloą.
Po niedzielnym meczu jednak żaden fan nie może narzekać i to nie tylko dlatego, że tłuste 4:0 odegnało resztkę nieśmiałych myśli o kryzysie. Po tym meczu można powiedzieć, że w Madrycie grają właściwie wszyscy. To znaczy wszsycy liczący się dla kibiców piłkarze "Królewskich", którzy nie są kontuzjowani (jakby ktoś pytał, to tak, Altintopa z pełną świadomością z tej grupy wyłączam).
Mourinho zaskoczył, bo w składzie na Espanyol oprócz wymuszonych zmian, przeprowadził także takie, które niezbędne nie były. Para stoperów Varane-Albiol już całkiem nieźle sprawdziła się przeciw Rayo, Sergio Ramosa można było więc zostawić na jego tradycyjnej prawej stornie. Khedira wydawał się być brakującym ogniwem naszej drugiej linii, nadając jej solidność, więc pojawienie się w pierwszym składzie Lassa przyprawiło pewnie wielu madridistas o szybsze bicie serca, i to bynajmniej nie z ekscytacji.
Czy zatem logika i dotychczasowy sposób selekcji Moruinho uległy chęci poprawienia atmosfery w drużynie? "Wieczni rezerwowi" Granero i Callejón coraz głośniej marudzili po kątach, że nie mają po co nawet się rozgrzewać podczas meczów? Czy wsparła ich reszta "grupy hiszpańskiej", poirytowana coraz mocniej zaznaczającą się obecnością "grupy portugalskiej"? Powołanie wszystkich zawodników, włącznie z kontuzjowanymi, na wyjazd do Santander wydawało się jeszcze zabiegiem mającym zmylić trop prasie węszącej rozłamy w szatni, ale czwartkowy gril dużo bardziej chyba pełnił rolę integrującą całą drużynę. Decyzje presonalne w meczu z Espanyolem były kolejnym, logicznym krokiem.
Ale mnie po gładkim zwycięstwie nad Espanyolem najbardziej narzuca się co innego. Spory o indywidualności w składzie "Królewskich" nie mają w tej chwili większego sensu niż sama przyjemność spierania się. Bo co z tego, że tym razem zagrał Albiol? Gdyby był Varane też byśmy nie stracili gola. Higuain ustrzelił hat-trick, ale Benzema na jego miejscu też by coś strzelił, albo pomógł by strzelić innym. Khedira zrobiłby dokładnie tyle, co Lass, najwyżej nie dostałby żółtej kartki. Owszem, być może gdyby zabrakło Ronaldo było by nam trudniej, ale o jego obecność bądź nieobecność nikt się przecież nie spiera.
Zmiany personalne, nawet w większej ilości, nie mają znacznego wpływu na naszą grę pod warunkiem, że forma całej drużyny zwyżkuje, a atmosfera w szatni jest dobra. Informatyk rzekłby, że zebraliśmy w Madrycie hardware takiej jakości, że teraz trzeba tylko dobrać odpowiednie oprogramowanie. Z dobrej atmosfery wynika dobra forma drużyny, z dobrej formy drużynowej trzynaście bramek i dziewięć punktów w trzech meczach. O ile więc naszemu software'owi uda się uniknąć wirusa (z tym FIFA włącznie), przez najbliższe tygodnie nazwiska w Realu Madryt mogą się zmieniać, ale wyniki powinny pozostać budująco stałe. Aż do meczu z Barceloną. Bo wtedy Mourinho znów wystawi tylko najsilniejszą jedenastkę.

Czytaj dalej ...

piątek, 30 września 2011

Podcast s02e09!

Witajcie,
Oddajemy w Wasze ręce kolejny odcinek naszego podcastu. Dziś razem z Tomkiem i Bunikiem mówimy o:

- wtorkowym meczu Realu z Ajaxem
- czy Ajax jest silniejszy niż w zeszłym sezonie?
- czy Real jest już w lepszej formie
- co sądzimy o występie Khediry i Kaki
- środowym meczu BATE z Barceloną
- czy Barca jest w optymalnej formie
- jak na klub wpływają przepychanki na górze, czyli wojna między RoSellem a Laportą i co do tego ma Guardiola
- o wyczynach Messiego
- a na koniec zapowiadamy najbliższą kolejkę La Ligi

Zapraszamy do słuchania i komentowania!

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 26 września 2011

Podcast s02e08!

Witajcie, dziś w podcascie:

- podsumowujemy ostatnią kolejkę La Liga
- omawiamy mecze Realu i Barcelony
- co nam się podobało w grze jednych i drugich, a co nie
- zastanawiamy się czy Atletico ma szansę na sukces w tym sezonie
- omawiamy również najbliższą kolejkę Ligi Mistrzów
- zastanawiamy się nad losem i przyszłością Ajaxu, który kiedyś był wzorem, a teraz walczy o swoją tożsamość

Zapraszamy do słuchania i komentowania!

Czytaj dalej ...

niedziela, 25 września 2011

Projekt Bernabeu: Floro Perez jak Chevy Chase

Na zgromadzeniu generalnym socios Realu Madryt przyjęto przedstawiony przez Florentino Pereza projekt przebudowy i rozbudowy Santiago Bernabeu. Na filmiku poniżej przedstawiona jest historia stadionu (od Chamartin do Bernabeu), z komputerowo wygenerowaną grafiką przedstawiającą wygląda nowego Bernabeu.


Mnie się bryła naszego stadionu bardzo podoba, ma bardzo solidny prostokątny zarys, a zaokrąglone boki dodają jej lekkości. Dlatego wolałbym, żeby wygląda Bernabeu pozostał niezmieniony. Zwłaszcza, że projekt Floro kojarzy mi się przede wszystkim z tym:

Czytaj dalej ...

piątek, 23 września 2011

Podcast s02e07!


Witajcie. Przed Wami kolejny odcinek naszego podcastu, a w nim:

- La Liga jednak nie taka słaba, komentujemy układ tabeli po pierwszych 4 kolejkach;

- remis Realu: co się dzieje w zespole z Madrytu? Obrona czy atak jest problemem w grze Królewskich, a może oba elementy szwankują? Staramy się tego dociec;

- co się dzieje z Ozilem, czy zmiana życiowej partnerki i ciągłe podróże za nową śliczną dziewczyną są powodem słabszej postawy Niemca?

- omawiamy także najlepsze spotkanie tej kolejki, czyli Valencia vs. FC Barcelona, gdzie remis był zasłużony;

- na koniec zapowiadamy najbliższą kolejkę i dowiecie się dlaczego Raul Bravo jest nieudolną kopią Roberto Carlosa, a Raul Tamudo jest znienawidzony przez Tomka i całą rzeszę cules;

Zapraszamy do słuchania i komentowania!



Czytaj dalej ...

czwartek, 22 września 2011

Valencia–Barca 2-2, czyli remis ze wskazaniem…

Po pierwsze: to był bardzo dobry mecz, w głównej mierze za sprawą gospodarzy. Trzeba oddać przeciwnikowi, to co się mu należy: Valencia zagrała bardzo dobry, a chwilami świetny mecz (ta chwila trwała pierwsze 45 minut!). Unai Emery przygotowywał się do tego meczu trzy lata i muszę przyznać, że prawie mu się udało. Trener Nietoperzy jeszcze nigdy nie wygrał z Guardiolą, a wczoraj był chyba najbliżej, Valencia dwa razy obejmowała prowadzenie, ale nie udało im się dowieźć zwycięskiego rezultatu do końca. Pech? Być może, ale i tak zespół Emery’ego może być zadowolony.

Mój Tata napisał mi dziś maila: “Barca znowu remis. Co jest?” – i co ja mam odpowiedzieć? Barca zremisowała z Valencią, bo: a) gospodarze zagrali bardzo mądrze i dobrze, b) goście zagrali przeciętnie i (w pierwszej połowie) głupio. W takich warunkach remis jest wynikiem dobrym. W ostatnich podcastach mówiłem, że wciąż nie jestem przekonany do nowej formacji, którą w tym sezonie Pep próbuje wprowadzić i chyba miałem rację. Nie chodzi mi o to, że  formacja z trzema obrońcami jest zła, bo nie jest, co pokazały mecze z Villarrealem i Osasuną, bardziej chodzi mi o to, że zespół jeszcze jej się w pełni nie nauczył.

Przy takiej taktyce drużyna musi być przez cały czas skoncentrowana i nie może łatwo tracić piłki. Te dwa elementy zawiniły przy wszystkich golach, które Barcelona straciła z Sociedad, Milanem i Valencią. Nie był to przypadek. Jeśli dodamy do tego, to w jaki sposób Mister rotuje składem (co akurat mi się podoba), to możemy łatwo zobaczyć, że gdy w pomocy gra Busquets i Keita, to płynność naszej gry i możliwości w ataku się ograniczają. I żeby nie było: to nie Keita jest winny tych remisów, bo akurat on jest jednym z najlepszych zawodników Barcy w tym sezonie. Kto myśli inaczej, ten się myli. Po prostu, przy takim ustawieniu i skomasowaniu całej siły zespołu w środku pola potrzeba zawodników, którzy będą skoncentrowani przez pełne 90 minut i będą równie dobrze grali z piłką przy nodze, jak i bez niej.

We wczorajszym meczu Emery doskonale wiedział co chce zrobić, jego plan był prosty: skoro Barca gra 3 obrońcami, to trzeba zagrać szeroko, tak aby zneutralizować Daniego Alvesa, co otworzy drogę na lewym skrzydle. Stąd Jordi Alba i świetny Mathieu na jednej flance od pierwszej minuty i stąd szły wszystkie groźne akcje Valencii w pierwszej połowie. I gdyby nie Soldado i jego pech (nieskuteczność?), to gospodarze mogliby strzelić kilka goli więcej. Na szczęście Pep w drugiej połowie (dlaczego czekał aż 45 minut?) oprzytomniał i cofną Daniela do obrony i zdyscyplinował zespół, co przyniosło natychmiastowe efekty.

W pojedynku Emery vs. Guardiola remis ze wskazaniem na tego pierwszego, choć mało brakowało, a Katalończycy wywieźliby trzy punkty z Mestalla (co zrobił Villa po fantastycznym podaniu Messiego?!).

Jestem zadowolony z wyniku, może mniej z gry, ale nie widzę powodów do niepokoju. Barcelona jest w dobrej formie i już nie mogę doczekać się sobotniego hitu, kiedy to na Camp Nou przyjedzie Atletico Madryt, które imponuje doskonałą formą, a punktów ma tyle co ich odwieczny rywal, Real Madryt (konia z rzędem temu, kto pamięta ostatni taki przypadek?). Będzie się działo!

Czytaj dalej ...

Real: Nie jest źle. Na razie...

A jednak się stało. Spodziewaliśmy się, że po wpadce w Levante podrażniona drużyna wściekle rzuci się na Racing chcąc wyładować frustrację i sportową złość po porażce z drużyną, która na papierze ograć Realu Madryt nie miała prawa. Ale jednocześnie wisiała w powietrzu wątpliwość, czy Królewskim w Walencji faktycznie przydarzyło się głupie potknięcie, czy raczej pokazali oni bezsilność mającą przyczyny głębsze niż tylko pojedynczy gorszy dzień. Nie powisiała długo, Real znów zagrał beznadziejnie.

Mourinho powiedział, że mecz z Racingiem wywołał u niego lepsze wrażenia niż ten niedzielny, ale zastanawiam się, czy jedyna różnica nie polegała na tym, że tym razem skończyliśmy mecz w komplecie. Po gospodarzach było widać, że nie czują przed nami respektu, że wyczuli naszą słabość i przez większość meczu utrzymywali zagrożenie z dala od własnej bramki, tak jak chcieli. Owszem, obficie korzystali z asortymentu sztuczek zastosowanych przez piłkarzy Levante, grali na czas, ostro faulowali, nękali sędziego nieustannymi pretensjami. Dokładnie tak samo, jak to będzie teraz robić nasz każdy kolejny rywal z niższej półki. Co zamierzamy z tym zrobić?

Mourinho przy okazji meczów z maluczkimi zwykł liczyć na przytłaczającą przewagę potencjału swojej drużyny. Na ogół to zresztą wystarczało, zwłaszcza kiedy miał do swojej dyspozycji kluczowych zawodników. Na wypadek gdyby ich miało braknąć, sprowadził przed tym sezonem Şahina i Coentrão.Voilà, drużyna wzmocniona. Szkoda tylko, że nie wykorzystujemy potencjału, jaki tkwi w zespoleniu indywidualnych talentów w jedną zgraną całość, potencjału, który tkwi w grze kombinacyjnej.

Ledwie parę dni temu po tym samym Racingu, który zabrał nam punkty, przejechało się Atletico. O, przepraszam, to nie był ten sam Racing, bo od tego czasu stracił Acostę i Aranę, więc większość swojej siły ofensywnej. Ale na nas to i tak wystarczyło. Różnica między naszą grą, a grą Atletico jest taka, że Atleti ma bardzo silną linię pomocy, z szybkimi skrzydłowymi, którzy świetnie współpracują z bocznymi obrońcami. Ze środkowymi pomocnikami, którzy na zamianę podłączają się do ataków, potrafią strzelić albo podać. No i mają komu podać, bo drużyna swoją ruchliwością potrafi stworzyć wolną przestrzeń w polu karnym rywala.

My nie mamy drugiej linii. U nas są obrońcy i napastnicy, a miedzy nimi Xabi Alonso. Nasza formacja w ataku jest płaska jak profil Andrzeja Strejlaua. Nasza gra polega na dostarczeniu piłki do Ronaldo, który ma przed sobą trzech obrońców, ale i tak decyduje się na drybling. Jego stałe fragmenty dobrze wyglądają tylko na filmach, bo na boisku są żałośnie nieskuteczne. Poza Marcelo nie było w środę nikogo, kto swoim poruszaniem się myliłby jakoś obrońców. Benzema jeden raz dostał piłkę w polu karnym. To nie przypadek, że nie strzeliliśmy bramki w dwóch meczach z rzędu (po raz pierwszy od 2007 roku).

Oczywiście, na tym etapie sezonu nie ma co panikować. Zwłaszcza kiedy Barcelona także straciła punkty, sytuacja ciągle nie wygląda źle. Drużyna się rozkręci, kontuzjowani wrócą do składu, kluczowi zawodnicy złapią lepszą formę. Na Bernabéu pewnie pokonamy słabe Rayo, Ajax prawdopodobnie też i atmosfera w zespole też się poprawi. Tak jak w zeszłym sezonie. Tylko czy ten sezon nie miał być lepszy od poprzedniego? Czy drużyna nie miała być silniejsza? Żeby skutecznie walczyć o mistrzostwo powinniśmy poprawić naszą grę w ataku pozycyjnym, zmienić coś więcej niż tylko skład personalny. Tylko że nie mam przekonania, czy Mourinho na takiej zmianie w ogóle zależy.

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 19 września 2011

Podcast s02e06!

Kolejna ligowa kolejka za nami, a co za tym idzie kolejny nasz podcast przed Wami. Dziś rozmawiamy o:

- wysokiej wygranej Barcelony,
- czy Barca w ogóle ma pierwszą jedenastkę,
- o nowym ustawieniu, które od początku sezonu Pep konsekwentnie wprowadza do zespołu,
- o przegranej Realu,
- zachowaniu Khediry
- i kolejnym incydencie z udziałem Pepego, który doprowadził do naszej gorącej dyskusji,
- o kolejnym słabym występie Kaki,
- nie omieszkaliśmy też napomknąć o dobrej formie Valencii i Atletico,
- na koniec zapowiadamy środowe mecze Realu i Barcelony

Zapraszamy do słuchania i komentowania!

Czytaj dalej ...