sobota, 30 października 2010

Drentwe zbyt groźny dla "Królewskich". Przed meczem Hercules - Real

Po zakończeniu zeszłego sezonu, kiedy znany już był skład całej Primera Division na lata 2010/11, perspektywa meczów z Herculesem Alicante nie budziłaby we mnie żadnych emocji. Od tamtego czasu, sporo się jednak działo wokół beniaminka, od zmian personalnych w przerwie letniej poczynając, na zaskakujących występach i wynikach tej drużyny kończąc. Dlatego teraz, sobotni wyjazd Realu staje się tak interesujący, że przebić go mogą najwyżej takie wydarzenia jak Gran Derbi, derby Madrytu (już za dwa tygodnie) i może mecze z Valencią i Sevillą. I mecze w Lidze Mistrzów. I z Athletikiem. I Villarrealem... I Malagą... I z Espanyolem na wyjeździe... Właściwie, nasz najbliższy mecz ciągle nie wydaje się zbyt interesujący, zwłaszcza w porównaniu z listopadowym terminarzem. Ale chciałem chyba powiedzieć, że Hercules to nie najnudniejszy z możliwych rywali.

Skoro już wspomniałem o wzmocnieniach Herculesa przed sezonem, muszę zacząć od wylania żali do obecnego zarządu, o umieszczenie w kontrakcie wypożyczenia Drentwego klauzuli, która wycenia występ "Roya" (tak go zwą nowi koledzy) w najbliższym meczu na €2 mln. Biorąc pod uwagę, że beniaminkowi odcięli ostatnio wodę na stadionie (to nie żart!), chyba płatność za występ Roya nie jest dla nich priorytetem. W efekcie, Drentwe zostanie pozbawiony okazji do gry i odpłacenia zarządowi - może nawet kibicom - Realu za niedocenianie jego umiejętności i generalnie niepoważne traktowanie.

Rozumiem decyzję naszych zarządzających o wprowadzeniu tej klauzuli, która miała w końcu osłabić rywala i wykorzystać każdą możliwość, do zdobycia przewagi jeszcze przed meczem. Kto wie, czy punkty na Herculesie nie okażą się decydujące o mistrzostwie (patrz Barcelona-Hercules w tym sezonie). Mou podsumował całą sprawę w swoim pragmatycznym stylu: "jak zapłaci, zagra, jak nie zapłaci, nie zagra". Ale jako kibic żądny emocji w jesienny sobotni wieczór, wolałbym jednak Roystona przeciw naszym zobaczyć. Zbyt ciężko mu w Madrycie było, także przez brak umiejętności, żeby - tak po ludzku patrząc - nie życzyć mu okazji do udowodnienia swojej wartości w tak bezpośredni sposób. Z drugiej strony, €2 mln zdają się świadczyć o dużym zagrożeniu ze strony Roya, więc na swój sposób, doceniony jednak został. Szkoda tylko, że sobotnie widowisko w obecnej sytuacji zdecydowanie straci na - nie największej, jak już się rzekło - atrakcyjności.


Poza Drentwem, dwa najciekawsze wzmocnienia Hercules poczynił z zagranicy, sprowadzając Nelsona Valdeza (z BVB) i Trezegueta (z Juve). Nie mam pojęcia w jaki sposób menadżerowie z Alicante skusili tak klasowych piłkarzy, ale ich dobra robota przyniosła takież efekty. Ponieważ i Valdez i Treze strzelili po cztery gole, drużyna zawdzięcza im swój cały dorobek bramkowy (8 trafień) w La Liga. Inna, jeszcze ciekawsza statystyka pokazuje, że z tych ośmiu bramek, aż siedem Hercules strzelił topowym klubom Ligi (2 FCB, 1 Valencii, 2 Sevilli i 2 Villarrealowi), czy powinniśmy się więc obawiać tego pozornie nudnego wyjazdu?

Chyba jednak nie. Barcelona z nimi przegrała, bo ich zlekceważyła i dodatkowo jej skład był zmęczony dalekimi podróżami na mecze towarzyskie. Sevilla, po burzliwym początku sezonu, dopiero teraz zaczyna stabilizować formę, a Valencia przecież w Alicante wygrała. Trudniej wytłumaczyć stratę punktów w ostatniej kolejce "Żółtej łodzi podwodnej", choć jej załoga kończyła mecz w dziewiątkę (z drugiej strony, "czerwo" zarobił Trezeguet).

Najważniejsze dla graczy Mourinho będzie utrzymać maksymalną koncentrację od początku, przynajmniej do momentu osiągnięcia bezpiecznej przewagi ze dwóch goli, o co może być jednak trudno. Doświadczoną obroną naszych rywali zwykle dowodzi Abraham Paz, ale przed tygodniem w meczu z Almerią zszedł z boiska po 25 minutach i nie wiadomo czy jutro zagra. Jeśli nie, będzie to duża strata dla gospodarzy. Hercules umie się bronić konsekwentnie, nie tracąc spokoju pod naporem ataku pełnego gwiazdorów. Ich kontry za to są śmiertelnie groźne, głównie dzięki wspomnianym już klasowym napastnikom, z których Trezeguet pełni rolę target mana, a Valdez wykorzystuje swoją szybkość i siłę, żeby dopaść do zgrywanych przez Francuza piłek przed obrońcami rywala. Nie wiem kim Esteban Vigo zastąpi Drentwego, który dzięki swojej szybkości w wiele bramek miał duży wkład, notując dotąd dwie asysty, a także będąc jednym z bohaterów sensacji na Camp Nou. Możliwe, że w jego miejsce zagra weteran Rufete, który zdaje się być wszystkim, czym Roy nie jest, czyli doświadczonym, inteligentnym zawodnikiem o dobrej technice, choć szczyt formy fizycznej ma już za sobą.

Kogokolwiek wystawi, trener gości zapowiada walkę o zwycięstwo i zapewnia, że nie są to brednie szaleńca. Sądząc po wynikach jego drużyny, nawet wobec naszych ostatnich wyników brzmi to trochę niepokojąco. A już na pewno dużo bardziej niepokojąco niż zapowiedzi przedmeczowe M.A.Portugala, który tydzień temu z biernością oglądał ruinę swojej koncepcji na powstrzymanie Ronaldo i spółki.

Za pomyślnym dla nas rezultatem przemawia historia wyjazdów do Alicante, z których żadnego dotąd nie przegraliśmy, a także forma naszej drużyny. W pucharowym meczu z Murcią kluczowi gracze głównie odpoczywali (żadem nie zagrał pełnych 90 min.), więc w przeciwieństwie do gospodarzy, nie będziemy mieć istotnych ubytków.

Kluczowa dla zwycięstwa będzie dobra postawa naszych środkowych obrońców. Pepe będzie musiał korzystać ze swojej szybkości i umiejętności przewidywania, żeby nie dać dojść do piłki Trezeguetowi. Francuz nie ma tej szybkości, co kiedyś, ale nie wolno zapominać, że trochę krwi nam zepsuł (wtedy i wtedy). Teraz pewnie będzie głównie robił miejsce dla bardziej dynamicznego Valdeza, który jeśli będzie grał jako ofensywny pomocnik, musi mieć opiekę Khediry bądź Xabiego. Carvalho powinien łatać ewentualne dziury, w czym zresztą celuje.

Xabi będzie miał też dużo roboty w ataku, zapewniając sprawne przerzuty między skrzydłami, co wobec środka pola zagęszczonego przez gospodarzy będzie kluczowe dla zdobywania terenu. Bardzo więc możliwe, że Vigo przydzieli naszej "czternastce" przeszkadzacza, żeby utrudnić nam rozegranie z głębi pola. Jeżeli tę rolę będzie pełnił Valdez, częściej do przodu będzie musiał zapuszczać się Khedira, który może Zidanem nie jest, ale umie rozsądnie podać, a jak ma miejsce, także strzelić.


Jeśli zaś Valdez zagra bardziej ofensywnie, na głowie będzie go miał Khedira, a Xabim zajmie się środkowy pomocnik, zadanie zrobienia różnicy w ataku przypadnie Ozilowi.

Formacja Herculesa powinna więc wyglądać jak 4-4-1-1. W pierwszym wariancie, z płaską czwórką pomocników, w drugim - z diamentem. W obu wersjach, niezbędna będzie aktywna gra naszych bocznych obrońców, żeby obronę gospodarzy rozciągnąć i zrobić w środku pola trochę miejsca dla wchodzącego Khediry albo ruchliwego Ozila. Marcelo musi zapomnieć o kiepskim występie przeciw Racingowi i wrócić do mądrej gry z wcześniejszych meczów. Do składu wraca Sergio Ramos i miejmy nadzieję, że będzie w pełni sił po meczu z Murcią, bo będziemy potrzebować od niego celnych dośrodkowań i - co ostatnio rzadziej prezentował - wchodzenia w pole karne rywala.

Szykuje się dość trudny mecz i nie spodziewajmy się, że Hercules sprzeda skórę tak tanio jak nasi ostatni ligowi rywale. Stąd, główne dla nas zagrożenie tkwi w podejściu do meczu. Po przejechaniu się po przeciwnikach w ostatnich meczach i pośród prestiżowych pojedynków z Milanem czy Atletico, łatwo zlekceważyć małego beniaminka. I kolejny raz głowa Mourinho w tym, żeby odpowiednią koncentrację w zespole utrzymać. Stawiam na zwycięstwo 2:1, po trafieniach Ronaldo i Di Marii.

Ciekawostki

Prócz Roystona, w barwach gospodarzy występuje Javier Portillo, którego chyba już mało który madridista pamięta. Jeszcze za pierwszej edycji galacticos był nadzieją na canterano w pierwszym składzie, ale choć strzelił nawet gola w Lidze Mistrzów, na Bernabeu kariery nie zrobił. Nie tylko tam zresztą. W Herculesie Portillo czasem zalicza występy z ławki i kto wie, czy w przeciwieństwie do Roya nie będziemy mieli go w sobotę okazji zobaczyć.

Jakby tego było mało, krążą plotki, że klub z Alicante jest zainteresowany kolejnymi graczami Realu, mianowicie Granero i Diarrą. Faktem jest, że żaden z nich nie ma szans na przebicie się do pierwszego składu Merengues, a Diarra na pewno odejdzie z Madrytu, najpóźniej latem. Granero jest elementem hispanizacji składu, więc jego Floro może się nie chcieć pozbywać. Poza tym El Pirata ciągle jeszcze jest młody i niewykluczone, że Mourinho uzna go za wartościowego rezerwowego, któremu warto jeszcze dać szansę. Gdyby któryś z tych pomocników rzeczywiście obrał kurs na południe, mogłyby to być kolejne transferowe strzały w dziesiątkę dyrekcji sportowej Herculesa.

A niżej, wideo z ostatniego wyjazdu Blancos do Alicante. Warto zwrócić uwagę na wyrównujący gol Mijatovicia (filmik od 1:20), który bardzo przypomina zdobytą przez niego zwycięską bramkę w finale LM 97/98. Podobny kąt, położenie bramkarza i strzał lewą nogą. Wcześniej, w wideo z meczu z Herculesem widać też ponawianą przez Sukera próbę lobów w długi górny róg bramkarza gospodarzy, lewą i prawą noga. Oglądanie tego króla strzelców Mudnialu '98 to była dopiero przyjemność. Trzecią bramkę strzelił dla nas niezawodny Raul, a sam koniec filmiku wygla na uszkodzony. Mimo to, Enjoy :)



0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails