sobota, 18 grudnia 2010

Dobre Losowanie LM, co słychać przed meczem z Sevillą i ploty wokół drużyny

Sezon wkroczył w kolejną fazę. Koniec pierwszej rundy La Liga już widać, poznaliśmy rywala w 1/8 Ligi Mistrzów (Lyon, yey!), a skład drużyny czekają lżejsze bądź cięższe przetasowania w związku z powrotem kontuzjowanych (Kaka, yey!) i rychłym otwarciem okienka transferowego.

Pierwsza część sezonu skończyła się właściwie na Camp Nou, kiedy to pojawiło się wiele pytań odnośnie jakości drużyny i jej perspektyw w obecnym kształcie. Trochę więcej się dowiedzieliśmy w kolejnych meczach, ale dopiero najbliższy miesiąc - półtora będzie kluczowym okresem, z którego wyniknie nasze powodzenie lub jego brak wczesną i późną wiosną, i w Hiszpanii i w Europie.

Najgorętszym tematem w mediach był ostatnio rzekomy spór między Ikerem a Cristiano i związany z nim podział drużyny na grupy: 'portuglaską' i hiszpańską. Od mojego ostatniego posta na ten temat pojawiło się kilka głosów z wewnątrz drużyny, wszystkie jednomyślnie przeczące istnieniu problemu. Kolejno: Lass, Xabi Alonso, Ozil, sam Casillas, aż wreszcie Mourinho na ostatniej konferencji prasowej przekonywali, że problem stworzyli dziennikarze, nie mający chwilowo o czym pisać.

Samo nieporozumienie między Casillasem a Ronaldo na pewno było. Czy jakaś uraza pozostał po którejś ze stron, trudno stwierdzić na pewno. Fakt, że Iker najlepszym graczem na świecie nazwał Messiego na pewno nie pomógł poprawić atmosfery. Wygląda na to, że nasz kapitan nie jest fanem Ronaldo, ale dla dobra drużny mógł się w język ugryźć i zamiast Krasnala wskazać choćby Xaviego (w końcu kolega z reprezentacji).

Iker chyba jeszcze musi się trochę nauczyć jak być kapitanem. Ostatnią lekcję dostał od Di Stefano, których bez ogródek stwierdził, że dla niego najlepszy na świecie jest Cristiano, bo gra w jego klubie. Nasz portero przyznał potem częściowo rację Don Alfredo.

Rozumiem, że Casillas może cenić sobie styl i wartości, których Ronaldo sobą nie reprezentuje, ale krytyka samolubnej gry i przerośniętego ego powinna się odbywać w szatni, twarzą w twarz. Cały projekt galacticos nie sprzyjał budowaniu drużynowego etosu i jedności, ale teraz skład mamy jaki mamy i kapitan powinien przynajmniej publicznie stawać po stronie piłkarzy ze swojej drużyny.

Oczywiście jeśli Iker, Xabi czy jeszcze ktoś ma pretensje do CR7 o jego grę, to ja w tym sporze nie kibicuję Crisowi bynajmniej. Było by super, gdyby bardziej myślał o zespole (i tak wyraźnie się zmienił w tym roku), ale nie chciałbym, żeby inni dawali mu odczuć, że on sam nie jest akceptowany. Nie na tym polega budowanie drużyny.

Liga Mistrzów serwuje nam powtórkę z zeszłego sezonu, bo po Milanie w fazie grupowej, znów spotykamy się z Lyonem w 1/8. Ja takiego losowania sobie życzyłem, bo OL to idealny rywal na ten moment: uznana marka w Europie, doświadczenie w Lidze Mistrzów (ostatnio półfinał), bardzo solidny skład, ale jednak drużyna spoza czołówki Kontynentu. Zwycięstwo w tym dwumeczu było by dla nas nie tylko odwetem za porażkę sprzed roku, ale przede wszystkim świetnym przetarciem przed trudniejszymi rywalami. Oczywiście nie mamy awansu w kieszeni już teraz, to jednak Lyon ostatnio nad nami górował, ale Francuzi mają formę trochę słabszą niż przed rokiem. Drugie miejsce w wyrównanej, ale niezbyt silnej grupie (Benfica, Schalke, Hapoel) wrażenia nie robi. Z drugiej strony, nawet ten, który w poprzedniej edycji rozgrywek pogrążył nas na Bernabeu, Miralem Pjanić, przyznaje, że Real ma obecnie silniejszą drużynę, a ja się pod jego słowami podpisuję. To było dla nas szczęśliwe losowanie i trzeba będzie to potwierdzić na boisku.

Zanim jednak nadejdą pucharowe zmagania, w niedzielę czeka nas ciekawy pojedynek z Sevillą. To rywal tradycyjnie niewygodny, w Hiszpanii więcej krwi w ostatnich latach potrafiła nam zepsuć tylko Barcelona. Szczegółową zapowiedź z historią ostatnich meczów i analizą taktyczną wrzucę jutro, teraz przyjrzę się sytuacji kadrowej obu drużyn przed niedzielą.

Sevilla awans z grupy Ligi Europejskiej okupiła znacznymi stratami. Do końca roku z gry wypadł Perotii, który naderwał mięsień, nieco szybciej do składu wróci Kanoute, który zmaga się z nadciągnięciem. W niedzielę na Bernabeu zabraknie jednak ich obu, co wobec absencji Jesusa Navasa, który zajęcia z piłką wznowił dopiero w tym tygodniu, zubaża kadrę Gregorio Manzano znacznie. Wygląda więc na to, że Sevilla zagra na Bernabeu mocno szczerbata i sam Luis Fabiano to może być za mało, by nas ugryźć.

W Realu sytuacja też daleka jest od idealnej, ale przynajmniej z tygodnia na tydzień się poprawia. Higuain czuje się już dużo lepiej, jak sam zaćwierkał na Tweeterze, więc być może uda się jednak jego operacji uniknąć. Ostateczna decyzja zapadnie po badaniu rezonansem magnetycznym.

Pod nieobecność Gonzalo Mourinho znów ma zagwozdkę, co zrobić z atakiem. Problem polega na tym, że jeżeli wystawi od początku Benzemę, w razie utraty gola, nie będzie mógł zareagować z ławki wprowadzając napastnika. Jeżeli natomiast zacznie bez 'dziewiątki', drużyna może mieć problemy z wepchnięciem piłki do siatki. Na razie każdej opcji spróbował raz (przeciw Saragossie i przeciw Valencii) i oba mecze wygraliśmy.

Ja bym wolał jednak Benzy'ego w pierwszym składzie. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do The Special One chętnie zobaczyłbym Moratę na boisku przez chociaż kwadrans. Alvaro miał w tym tygodniu przerwę w treningach z pierwszą drużyną z powodu przeziębienia, ale powołanie dostał, podobnie jak bramkarz Juvenilu C (Real U-19) Fernando Pacheco. Ostatnim młodym powołanym wychowankiem jest Juanfran, który już trenował u Mourinho przed sezonem. Dziennikarze spekulowali, że Juanfran własnie mógłby zastąpić kontuzjowanego Ramosa na prawej obronie, ja się dziwię, że tracą atrament na takie pomysły rodem z księżyca.

Tym bardziej, że okazało się, że Sergio jednak doszedł do siebie na tyle, by móc przeci Sevilli wybiec na boisko. Kolano wciąż nie jest w idealnym stanie, ale Mou postanowił zaryzykować, nawet jeśli uraz się odnowi, Ramos będzie miał przerwę świąteczną na powrót do zdrowia. Nasz drugi kapitan pokazał dużo samozaparcia po tym, jak Mou wskazał Arbeloę na pierwszego w kolejności na prawą obronę (pod nieobecność Marcelo, Alvaro zagra tym razem na lewej flance), co daje nadzieję, że jeszcze będziemy się cieszyć Sergio w pełni sił i w pełni formy w tym sezonie.

Pierwsze powołanie od meczu z Valencią dostał też Sami Khedira, który doszedł do siebie po kontuzji. Ciekawe, czy wyjdzie od razu w pierwszym składzie. Lass miał bardzo dobre ostatnie mecze, ale wciąż spodziewam się, że powrót Khediry do jedenastki jest tylko kwestią czasu.

Do treningów z drużyną wrócili tymczasem Gago i Kaka. Ten drugi nie miał kontaktu z piłką od wakacji, więc możliwość normalnej pracy z kolegami na pewno da mu motywacyjnego kopa. W połowie stycznia może nawet być zdolny do gry, wspaniale było by móc na niego liczyć już w lutym w meczach z Lyonem. Powrót Gago dla pierwszego składu bardzo istotny nie jest, ale przypomina, że prawdopodobnie w styczniu trzeba będzie pozbyć się jednego ze środkowych pomocników. Ja stawiam na odejście któregoś z Diarrów.

Na transferowe plotki przyjdzie jednak czas w czasie świątecznej przerwy. W przyszłym tygodniu będzie też świąteczne wydanie podcastu, z podsumowaniem całej rundy jesiennej. Ale to po niedzieli.


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails