Sevilla obok Barcelony to nasz najgroźniejszy ligowy przeciwnik w ostatnich latach. Mam bolesne wspomnienia z niejednej porażki, by wspomnieć pierwsze z brzegu 1-2 na wyjeździe w zeszłym sezonie, kiedy to Real Pellegriniego po raz pierwszy przegrał, wcześniej grając efektownie i dając nadzieję na odrodzenie potęgi Los Blancos. Porażka w Sewilli sprowadziła nas wtedy na ziemię.
Rewanż wiosną też był pamiętny, ale z radosnych powodów, bo po jednej za najbardziej pamiętnych remontad osatniego czasu wygraliśmy 3-2, a decydującego gola zdobył VDV (Rafa oczywiście rządzi w Premiership, 'hurra!' dla Rafy). Ale nawet w tym meczu przegrywaliśmy 0-2 i gdyby prowadząc Sevilla zagrała odważniej, nie cofnęła się tak głęboko pod swoją bramkę, różnie mogło by się skończyć.
Ja pamiętam jeszcze szczególnie dwumecz o Superpuchar Hiszpanii z 2007, kiedy po porażce na wyjeździe na Bernabeu straciliśmy pięć goli, a Pepe dostał czerwoną kartkę w swoim debiucie przed madrycką publicznością, zapowiadając tym samym swoją bogatą w incydenty karierę jako Blanco.
Począwszy od sezonu 2005/06 gramy z klubem prezesa Del Nido wet za wet, raz wygrywając, raz przegrywając. Żaden z obu klubów w tym czasie nie wygrał dwa razy w jednym sezonie, nie było też remisów. Dla porównania, z Valencią, czyli drużyną podobnego do Sevilli kalibru, ostatni raz straciliśmy punkty w sezonie 2005/06 (sam nie sądziłem, że aż tak dawno!).
Wśród przyczyn naszych trudności w meczach z Los Nervionenses na plan pierwszy wysuwają się przede wszystkim dwie.
Po pierwsze, styl ich gry naturalnie wykorzystuje nasze słabe punkty. Ich ataki opierają się na szybkich jak wicher skrzydłowych z dobrym dryblingiem (Capel, Navas), którzy wrzucają piłki silnym, wysokim i świetnie grającym głową napastnikom (Kanoute, Fabiano). Obrona Realu nie przepada za szeroko grającymi skrzydłowymi, bo wtedy boczni obrońcy muszą sobie z nimi radzić w pojedynkę. Nasi stoperzy zwykle nie dominują też fizycznie nad rywalami, więc w powietrzu mają problemy.
Brak umiejętności Marcelo w grze obronnej (przynajmniej przed tym sezonem) znany jest od dawna, a na złą markę Brazylijczyk zapracował m.in. właśnie w meczach przeciw Navasowi, w których nie tylko był mijany jak tyczka, ale nawet dawał się przeskoczyć do główki. Sergio Ramos jest oczywiście dużo bardziej klasowym zawodnikiem od Marcelo, ale jego nierówna forma i wycieczki pod bramkę rywala nie utrudniały życia Capelowi.
Carvalho sam przyznaje, że przeciw silnym napastnikom gra mu się najtrudniej, także Pepe lepiej czuje się kiedy może odcinać rywala od podań dzięki swojej szybkości i przewidywaniu. W przypadku szybkiego ataku skrzydłem i ostro bitych dośrodkowań, bardziej liczy się dyscyplina taktyczna - by znaleźć się w odpowiednim miejscu - i siła fizyczna - żeby się z tego miejsca nie dać wypchnąć. Dlatego rośli Kanoute i Fabiano nieraz urządzali sobie goleady kosztem naszej defensywy.
Po drugie, Sevilla nie pękała przed nami tak jak to się zdarzało np. Valencii. Zwłaszcza charyzma pary wspomnianych napastników sprawiała, że to nasza obrona sprawiała wrażenie raczej spiętej i niepewnej. Trzeba przyznać, że do tej pory niewielu mieliśmy przeciwników, którzy prezentowaliby przebojowy, agresywny futbol na Santiago Bernabeu. Goście raczej wychodzą na boisko przestraszeni i bez szczególnych protestów dają sobie wbijać kolejne gole. Czy czeka nas więc najpoważniejszy sprawdzian w Madrycie od początku sezonu?
Niekoniecznie. Nie tylko nasi goście przeżywają właśnie najgorszy sezon od lat, po tym jak odpadli w eliminacjach Ligi Mistrzów. Nie tylko nie udało im się znacząco wzmocnić składu, by dać drużynie zastrzyk nowej energii. Sevilla, która w tym tygodniu przyjeżdża do Madrytu wydaje się pozbawiona obu swoich głownych atutów, o których wspomniałem.
Po pierwsze, z powodu kontuzji nie zagrają ani Kanoute ani Navas ani pierwszy po Navasie prawy skrzydłowy Perotti. Tym samym połowa ataku gości praktycznie nie istnieje. Po drugie, podopieczni Manzano mają żenującą serię czterech porażek z rzędu w lidze, a we wszystkich rozgrywkach nie wygrali od sześciu meczów. Pewność siebie nie jest więc towarem, na którym mogło by im w tej chwili zbywać. W ogóle w ostatnich miesiącach morale w drużynie są niskie. Słynna była ostatnio afera z udziałem Romarica i Zokory, którzy przed meczem z Barceloną urządzili sobie nocną eksapadę. Na boisku przegrali potem 0-5. Manzano w ciągu paru tygodni od przyjścia nie zdołał pozbierać drużyny i przywrócić koncentracji. Sevilla na ogół gra dobrze przez pół godziny-godzinę, by w momentach rozprężenia tracić decydujące gole.
Jak więc zagrają goście pod nieobecność swoich gwiazd?
Na nieobecności Kanoute'a ich gra traci najbardziej w środku pola. Freddy z wiekiem stracił na szybkości, ale jego inteligencja, technika i dobra gra ciałem pozwalają mu świetnie spełniać rolę rozgrywającego. W tym sezonie równie często co w polu karnym zobaczyć go można cofającego się do drugiej linii i wyprowadzającego ataki.
Manzano nie ma drugiego playmakera tej klasy dlatego, że Sevilla nigdy z playmakerem nie grała, i gdyby Kanoute był szybszy, byłby raczej adresatem podań, nie autorem i grałby bliżej bramki rywala. Alternatywą jest więc Renato, jako środkowy pomocnik w systemie 4-1-4-1 albo Nagredo jako drugi napastnik w systemie 4-4-2.
Stawiam na tę pierwszą opcję dlatego, że wobec wspomnianych kontuzji, Sevilli brakuje indywidualności mogących udźwignąć grę bez mocnego środka pola. Przyznam, że Alfaro (ichniejszy canterano) nigdy jeszcze nie widziałem, ale na pewno jest gorszy od Perottiego, którego jest zmiennikiem, a Perotti z kolei jest gorszy od Navasa (którego jest zmiennikiem). Stąd, wychowanek Andaluzyjczyków wielkim crackiem raczej nie jest.
Negredo to solidny napastnik o dobrych warunkach fizycznych, ale podobnie jak Alfaro nie wyróżnia się talentem tak bardzo jak Kanoute, którego miałby zastąpić. Do tego Negredo nie daje Sevilli opcji rozegrania piłki w środku pola. Gdyby Manzano go wystawił, środek pola Sevilli w grze ofensywnej praktycznie by nie istniał.
Capel i Fabiano to ta połowa ataku gości, która wciąż potrafi w pojedynkę rozstrzygać mecze. Luis co prawda ma kiepski sezon, z powodu kontuzji, która wyłączyła go z gry w pierwszej części tej rundy, ale to wciąż wielka klasa i wielkie zagrożenie. Wcześniej sporo się mówiło o jego odejściu. Ostatnio plotki ucichły, ale zdążyły dodatkowo zepsuć atmosferę w szatni. Diego Capel jest szybki i przebojowy, ale nie najbardziej inteligentny ze skrzydłowych. Ramos nie w pełni sił może mieć z nim spore problemy, ale jeśli Di Maria będzie się wracał i asekurację zapewni dodatkowo Khedira albo Pepe, można Diego zneutralizować. Jego główną słabością jest jednostronność. Nigdy nie kopie piłki prawą nogą.
Po naszej stronie też ubytków nie brak, a największym będzie nieobecność Xabiego. Ozil będzie miał ciężką przeprawę przeciw atletycznemu Zokorze i drugi rozgrywający będzie bardzo potrzebny. W efekcie pewnie Lass będzie zapuszczał się do przodu, by raz po raz demonstrować swoją nieporadność pod polem karnym rywala. Niestety. Ja bym chciał w takiej roli zobaczyć Khedirę, który potrafi podejmować dużo lepsze decyzje i jest od małego Diarry ogólnie biorąc wydajniejszy.
Nasi skrzydłowi i Benzema powinni sobie z obroną Sevilli poradzić. Zadaniem Benzy'ego będzie przede wszystkim absorbować stoperów, żeby C-Ron i Di Maria mieli miejsce do zejścia ze skrzydeł. Caceres gra pod nieobecność Alexisa i trochę podobnie jak Escude, nie jest najsilniejszym z obrońców. Jego atutami są raczej szybkość i technika, często więc inicjuje ataki z głębi pola. Karim będzie więc nad obrońcami przede wszystkim przewagę w grze ciałem.
Na bokach, CR7 i Angel będą mieć przeciw sobie silnego, ale niezbyt zwinnego Dabo (albo podobnego w charakterystyce Konko) i Navarro, który jest nominalnym stoperem. Szybkość i drybling to będą więc atuty naszych skrzydłowych.
Oczywiście Mou może wystawić drużynę bez napastnika, ale nie jestem fanem takiego rozwiązania. Cóż z tego, że zdominujemy środek pola, skoro nie będzie komu wykańczać naszych akcji. Powinniśmy zagrać ofensywnie i ostrym pressingiem zdusić Sevillę w drugiej linii tak, jak to robiła Borussia w czwartek przez większość meczu. W ten sposób nie damy im szansy na dostarczenie piłki skrzydłowym, a i Reanto w środku im nie pomoże, bo to defensywny pomocnik, nie rozgrywający.
Skoro zawsze strzelamy Sevilli gole, a przegrywamy jeśli stracimy ich jeszcze więcej, kluczem do zwycięstwa będzie szczelna obrona. Będziemy na pewno utrzymywać linię obronną cofniętą, żeby ewentualne kontry nie zaskoczyły nas zdezorganizowanych i jeśli Pepe z Ricardo utrzymają koncentrację, powinno się udać. Goście przyjeżdżają osłabieni kadrowo i moralnie, musimy więc to wykorzystać.
Stawiam na 3-1. Hala Madrid!
0 komentarze:
Prześlij komentarz