niedziela, 5 grudnia 2010

Osasuna vs Barca 0-3, czyli prosto z autobusu po zwycięstwo

Mecz z Osasuną był najtrudniejszym meczem w tym sezonie i to nie tylko ze względu na grę gospodarzy, ale przede wszystkim ze względu na zamieszanie z jakim mieliśmy do czynienia przed meczem. Już chyba każdy wie co się wczoraj działo więc nie będę tutaj się nad tym rozwodził ważne jest to, że Hiszpańska Federacja nie stanęła na wysokości zadania. A to co próbują z całej tej sytuacji zrobić madryckie media woła o pomstę do nieba. Nie twierdzę, że Barcelona nie mogła zaplanować sobie tej podróży wcześniej np: w piątek, ale jak wyjaśnił Pep na konferencji na mecze ligowe Barca zawsze jeździ w ten sam dzień i nie zamierza tego zmieniać. Poza tym dostali zapewnienie od Federacji, że jeśli nie będą mogli polecieć samolotem to mecz zostanie przełożony. Niestety jak to już bywa z działaczami nie można im ufać i dzięki temu byliśmy świadkami  pogoni z czasem, co było całkiem zabawne także dzięki Wam - czytelnikom, którzy towarzyszyliście mi w tej podróży. Barcelona dotarła na stadion w określonym czasie, miała 13 minutową rozgrzewkę i odprawiała z kwitkiem Osasunę.

Chyba nikt w Pampelunie nie spodziewał się, że zamieszanie jakie wywołali tamtejsi działacze nie godząc się na przeniesienie meczu przyniesie takie skutki. Ale jak to się mówi: nawarzyłeś piwa, teraz sam je wypij. I dużo tego piwa musieli wypić zawodnicy z Pampeluny, którzy u siebie spisywali się znakomicie w tym sezonie (nie przegrali meczu, stracili tylko 2 gole). Ale to by było na tyle. Nie pomogły poza-boiskowe zabiegi, nie pomogły też poczynania na boisku, zawodnicy Osasuny grali twardo, grali pressingiem ba, grali lepiej niż sam Real, ale to było za mało. Za mało nawet jak na Barcelonę po 5 godzinnej podróży pociągiem i autobusem i 13 minutowej rozgrzewce. Barcelona w tym momencie jest po prostu za dobra.

Guardiola był lekko zdenerwowany całą tą sytuacją więc wystawiła taki sam skład jak w poniedziałek: Valdes, Dani, Pique, Puyol, Abidal, Busi, Xavi, Iniesta, Pedrito, Villa, Messiah.

Jak pisałem w przedmeczowej relacji najważniejsze były pierwsze minuty, bo im dłużej mecz będzie trwał to tym lepiej Barca będzie grała. I tak było. Po pierwszych nerwowych minutach, Barca odzyskała kontrolę w środku pola i mogła zacząć grać to co potrafi najlepiej: czyli tiki-taka. Pierwszy gol padł po kapitalnym podaniu Messiego do Pedro, który świetnie zmylił bramkarza i strzelił swojego siódmego gola w siódmym kolejnym meczu. A Messi zaliczył 9 asystę i jest liderem asyst w La Lidze. Pedro rozwija się znakomicie, w tym sezonie jest naszą drugą siłą w ataku po Messim, ale to co czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym, to jego gra w obronie. Ma tyle energii w sobie, że może biegać od  jednego pola karnego do drugiego byle tylko odebrać straconą piłkę. Oby tak dalej Pedrito!

I takim rezultatem zakończyła się pierwsza połowa: 0-1. Po może nienajlepszej grze Barcy prowadziliśmy i to było najważniejsze. Wszyscy zawodnicy są usprawiedliwienie, że nie grali tak dobrze jak zazwyczaj, ale słowo o Valdesie musze napisać. Chyba on najgorzej zniósł całą tą podróż i brak porządnej rozgrzewki, bo w pierwszej połowie kilkukrotnie źle wybijał piłkę i gdyby zawodnicy Osasuny mieli więcej oleju w głowie, to mogliby strzelić jakiegoś gola. Ale na szczęście nie mieli. To było najgorsze 45 minut Victora od lat, cale szczęście, że tylko 45 minut.

W drugiej połowie graliśmy spokojniej, chwilami za spokojnie, ale to chyba uśpiło zawodników gospodarzy, bo w 65 minucie Villa świetnie podał do Messiego, który bez problemu wygrał pojedynek biegowy z obrońcą i  umieścił piłkę w siatce. Co za szybkość, co za opanowanie! I że niby CR jest szybszy z piłką od Messiego? Nie sądzę.

Było 0-2 i już nic nie mogło się złego zdarzyć, no chyba, że złego dla gospodarzy. I stało się: obrońcy mieli dość i sfaulowali Messiego w polu karnym (chyba to był Sergio). Leo postanowił, że skoro karny dla Barcelony przyznawany jest raz na ruski rok, to on będzie strzelał. I strzelił. I trafił. 0-3. Koniec meczu. To był 72 gol Messiego w 72 kolejnym spotkaniu Barcelony! Ten mały człowiek jest nie z tej ziemi!

Tak więc wygraliśmy, utrzymaliśmy przewagę nad Realem i spokojnie zmierzamy po mistrzostwo.

EDIT:

Po wczorajszej aferze z autokarem i próbie przypisania winy tylko Naszemu klubowi, Prezydent Rosell wysłał list otwarty do wszystkich kibiców FCB, który wart jest przytoczenia:

(wersja polska za fcbarca.com)

Drodzy członkowie i kibice klubu FC Barcelona.


To czego doświadczyliśmy i co stało się w sobotę, kiedy pierwszy zespół rozegrał swój mecz w Pampelunie, jest warte głębszej refleksji. Najpierw jednak chciałbym pogratulować drużynie i trenerom, którzy po raz kolejny zademonstrowali, że są w stanie zamienić każdą przeszkodę na wyzwanie. Zwycięstwo w Pampelunie ma szczególny wymiar.


W ostatnich godzinach przeczytałem i usłyszałem opinie wszelkie rodzaju. Krytykowano nas za brak perspektywicznego myślenia, strategię komunikacyjną i poddano w wątpliwość nasze umiejętności do zarządzania Klubem podczas wczorajszego kryzysu. Cała odpowiedzialność za te wydarzenia biorę na siebie. Osobiście prowadziłem negocjacje z Hiszpańską Federacją Piłki Nożnej i to ja odpowiadam za to, co się stało. Uwierzyłem w słowa władz Federacji i zarządu AENY (firma zarządzająca lotniskami w Hiszpanii - przyp. red.). Ale pomimo swoich pomyłek, zawsze, ponad wszystkim kieruję się dobrem klubu. W konsekwencji możemy jedynie wyciągnąć wnioski na przyszłość.


Socios wybrali mnie na prezydenta Klubu i w te wyjątkowe okoliczności zmuszają mnie do samokrytyki dla dobra całej instytucji. Rozumiem i szanuję krytykę mojego zarządzania Klubem, ale sprzeciwiam się niesprawiedliwości. Krytykowanie wszystkich członków zarządu jest nie w porządku , a tym bardziej niezrozumiałe są zarzuty w kierunku trenera i zawodników, za niechęć wyjazdu do Pampeluny czymkolwiek innym niż samolotem. To jest absolutnie nieprawdziwe, niesprawiedliwe i nie do zaakceptowania. Wszystkie decyzje są podejmowane przeze mnie lub z moim udziałem. Nie tylko trzeba cenić ich profesjonalizm i zaangażowanie, kiedy wczoraj musieli się przemieścić do Pampeluny i zagrać mecz. Ja osobiście, mogę mieć tylko słowa wdzięczności i dumy.


Kończąc ten list proszę Was wszystkich, bardziej niż kiedykolwiek o wsparcie i jedność, które są bardzo potrzebne. Wyzwania stojące przed nami są ogromne i musimy razem brnąć naprzód. To, ponad wszystkim zawsze leży w interesie klubu. To jest i pozostanie zawsze moją główną intencją.
Z poważaniem


Sandro Rosell
Prezydent Klubu FC Barcelona

A tu oryginalna wersja z oficjalnej strony FC Barcelony

 

Dear members and supporters of FC Barcelona,


The events which occurred on Saturday surrounding the match which the first team played in Pamplona demand a calm reflection. Firstly, I wish to publically congratulate our team and back room staff who once again showed that they are capable of turning the most serious problems into a challenge to be faced. The win in Pamplona has an extraordinary merit.


Over the last few hours, I have read and listened to all kinds of comments about the situation which occurred. We have been criticised for our lack of prevision and our communication strategy. In addition, our actions as a club in dealing with the problem have been questioned. I personally assume all responsibility for everything which happened before the game on Saturday. I had all the dealings with the RFEF and I accept full responsibility for everything that occurred as a result. I believed in the word of the Federation officials and of the representatives of AENA and, despite my mistakes I have always acted in the interests of the Barça above all. We will draw our conclusions from this experience for the future.


The members deposited their confidence in me to preside over the Club and this enormous responsibility obliges me to be self critical for the good of the Club. I accept and understand that my actions may be criticised, but I will not stand injustice. And it is unjust to accuse our executives and even our coach and the players of not wanting to travel to Pamplona unless it was by plane. That is absolutely untrue, unjust and unacceptable, since all the decisions in this matter were taken and/ or authorised personally by me. The professional attitude and commitment with which our staff and players faced up to the journey and the game in Pamplona, is the only thing which they should be judged on. I only have words of thanks and pride for them.
I would like to finish this letter by asking you all, now more than ever, to show your support and unity, which is very necessary right now. The challenges we face are formidable and we need the support of you all. More than any other consideration, the common interests of Barça have to be foremost at all times. That is and always will be my firm commitment and resolution.


Yours Sincerely,
Sandro Rosell
President of FC Barcelona

2 komentarze:

Kropinho pisze...

Tak jak piszesz, nerwowy początek Valdesa, Puyola i Abidala. Parę razy zbyt szybko pozbywaliśmy się piłki. Osasuna o wiele lepiej grała pressingiem niż Real w poniedziałek. Wszystkich uspokoiła pierwsza bramka dla nas. Wielkie propsy dla Pedro, który po raz kolejny strzela niezwykle ważnego gola. Myślę, że po nieskutecznym początku sezonu Pedrito wiele osób, w pewnym momencie ja również, miało wątpliwości czy nie będzie on one season wonderem. W ostatnich meczach nasz wychowanek ostatecznie je rozwiał. Nie tylko jego skutecznośc, ale również niesamowita praca w obronie (często to on zaczyna nasz pressing) sprawiają, że nawet przez chwilę nie teskniłem za Henrym czy Ibrą. Żeby tylko Bojan potrafił podobnie potwierdzić swoją dyspozycję z końcówki poprzedniego sezonu.

johnny pisze...

Pełna zgoda. Co do Abidala to jak dla mnie zagrał bardzo dobrze, na pewno był najlepszy z całej czwórki obronnej (za to najgorszy był Dani, chyba nie służą mu podróże autobusem). A Bojan, och z tym chłopakiem jest ciężko, bo ma mało szans na granie, ale i tak widać, ze powoli odzyskuje formę z końcówki zeszłego sezony. Są powody do optymizmu :)

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails