środa, 26 stycznia 2011

Burzliwy tydzień w Madrycie


Dzisiejsza, pierwsza odsłona półfinału CdR z Sevillą zapowiada się naprawdę gorąco. Real znajduje się w samym środku niesłychanie intensywnej serii meczów. W styczniu w sumie rozegramy dziewięć gier, a licząc od spotkania z Villarrealem między kolejnymi ośmioma meczami z rzędu odpoczywamy tylko trzy-cztery dni. Koniec tego kieratu nastąpi dopiero drugiego lutego po rewanżu z Sevillą. Trudy przeładowanego terminarza widać po grze ludzi Mourinho, nieskutecznej w ataku i niepewnej w obronie, czego konsekwencją była strata punktów w Almerii.

W tym niełatwym momencie przychodzi nam się mierzyć z rywalem, który zawsze w ostatnich latach wielokrotnie łoił nam skórę, zwłaszcza na Ramon Sanchez Pizjuan. W ostatnich dziesięciu meczach obu drużyn, każda zanotowała po pięć zwycięstw, remisów nie było. Pomijając pucharową formułę dwumeczu, i tak żadna ze stron nie byłaby zadowolona z remisu. My dlatego, że mierzymy w trofea i ten mecz ma być krokiem w kierunku ich zdobycia, nie celem samym w sobie, a oni dlatego, że bardzo nas nie lubią.

To nie tak, że relacje obu klubów wcześniej przebiegały w sielskiej atmosferze, ale grudniowy pojedynek w Madrycie, z mnóstwem fauli, czerwonymi kartkami dla Carvalho i Dabo, i przepychanką sztabów szkoleniowych bardziej niż kiedykolwiek zaognił ich stosunki. A jednak, zamiast, w imię kultury, zdrowego rozsądku i być może nawet troski o bezpieczeństwo piłkarzy kibiców tamować wzrost niezdrowych emocji, strona sewilska wypuściła powyższy filmik, a prezes Del Nido przyznał, że dał awans 'geniuszowi', który to dziełko spłodził. Del Nido uważa, że to bardzo skuteczna promocja klubu oraz motywacja dla kibiców, którzy są sfrustrowani brakiem sukcesów drużyny.

Mój problem w tej sytuacji jest taki, że ten wideoklip ma mocno negatywne przesłanie i pobudza raczej do agresji wobec Realu niż do wspierania swojego klubu dla dobra jego samego. Pomijam to, że filmik, choć ładnie zmontowany, wcale genialny nie jest, a spłodziła go ta prymitywna część osobowości kibica, który podnieca się tym, że jego pupile prowokują i obrażają przeciwników. Puentą klipu nie jest bowiem 'Sevilla jest wielka', tylko '[Mourinho], pozbawimy cię tytułu'. Jestem zaskoczony, że w tej akcji godnej ultrasów, biorą udział sami piłkarze, a prezes dodatkowo ją wychwala i firmuje (¡Bienvenido a La Liga!).

To bardzo ryzykowna gra z ich strony, bo kiedy gilotyna już stanęła, tłum chce, by jej użyto. Więc jeśli po meczu nie uda im się podać kibicom głowy Mourinho na tacy, ktoś inny będzie musiał nadstawić swoją. Sevilla swoją grą w tym sezonie już budziła wściekłość swoich fanów i podziwiam pewność, z jaką sama na siebie nakłada teraz dodatkową presję. Del Nido postępuje albo zbyt emocjonalnie albo cynicznie. W każdym wypadku - krótkowzrocznie.

Z naszej strony tej afery, trzeba powiedzieć, że Mourinho dopiął swego po raz kolejny. Nie było jeszcze w Primera Division p r z e d meczem tak agresywnych i zorganizowanych manifestacji przeciw niemu. Czy w ostatecznych rozrachunku prowokacje Mou, bójki jego świty ze sztabem Sevilli, prezentowanie wykazu błędów sędziowskich po meczu na Bernabeu wyjdą na dobre klubowi, będziemy dziś mieli dobrą okazję się przekonać. Jeśli Realowi uda się skupić tylko na swojej grze i jeśli będzie miał na tyle siły, żeby nie dać się gospodarzom z tą ekstra-motywacją zdominować, to osiągnie on dobry wynik (remis byłby dobrym wynikiem). Ale jeżeli Królewskim nie starczy pewności siebie, która przełoży się na pełną koncentrację i konsekwentną realizację przedmeczowych założeń, awans do finału może się wymknąć.

Teraz przejdźmy już do spraw czysto piłkarskich, czyli najważniejszych. Dla Sevilli styczniowy terminarz nie był wcale łaskawszy niż dla nas. Od początku roku rozegrali dokładnie tyle samo meczów co my, osiągając bardzo podobne wyniki. W lidze punkty stracili tylko raz, przegrywając u siebie z Espanyolem, a w Pucharze poradzili sobie z Villarrealem, rywalem nie łatwiejszym niż Atletico. Różnica między nami, a nimi polega jednak na tym, że o ile oni mogą ostatnie tygodnie uznać za budujące - osiągnęli względnie stabilną formę i awansowali do pierwszej ósemki w tabeli, o tyle my powiększyliśmy stratę do FCB i zaczynamy się niepokoić o wytrzymałość piłkarzy w najbliższych meczach. Tak to już jest, dla pretendenta do tytułu jeden remis na przestrzeni miesięcy jest problemem, dla drużyny środka tabeli jedna porażka w ciągu paru tygodni to drobiazg.

Trener Manzano w porównaniu do składu z naszej grudniowej potyczki ligowej odzyskał Kanoute, Navasa i Perottiego. Jego podopieczni strzelili w pięciu ostatnich meczach czternaście goli i zwłaszcza napastnicy błyszczą skutecznością. Freddy i Negredo zaliczyli w styczniu po trzy trafienia, a Luis Fabiano cztery. Nasi obrońcy mają więc powody do obaw, zwłaszcza, że forma ich samych ostatnio spadła.

Ponieważ więc to dopiero pierwszy mecz, i to jeszcze na nieprzyjaznym terenie, myślę, że powinniśmy zagrać bezpiecznym ustawieniem, trzema DM-ami, a obok Xabiego i Lassa najchętniej zobaczyłbym Diarrę. I nie tylko ze względu na jego rozmiary i siłę fizyczną, w końcu Kheidra pod tym względem niewiele Mahamadou ustępuje. Po prostu Malijczyk nie ma sobie równych pod względem ustawiania się i utrzymywania swojej pozycji w trakcie gry. Jego spokój i konsekwencja bardzo by nam się przydały w meczu, który zapowiada się na raczej szalony. Ale zdaję sobie sprawę, że nie ma na to wielkich szans i jeśli Sami doszedł całkiem do siebie po kontuzji sprzed tygodnia, to on wybiegnie na boisko od pierwszej minuty. Nie ma tragedii.

Marca i As awizują właśnie trivote, a także obecność Arbeloi na lewym skrzydle jako opcja 'anty-navasowa'. Ja bym na tę pozycję wystawił Garaya i zabronił mu oddalać się od pola karnego na więcej niż 15 metrów, ale ponieważ podobnie jak w przypadku Diarry nie ma na to szans, pozostaje mi powiedzieć: byle nie Marcelo. Przy całej sympatii dla niego, wyraźnie obniżył loty w ostatnich tygodniach i trudno liczyć, że tym razem poradzi sobie z mocno nakręconym Navasem.

Dalsze przewidywania dzienników, też są uderzająco zgodne i mówią o Benzemie na szpicy, Ronaldo - rzecz jasna - oraz Ozilu zamiast Di Marii. Dla mnie lekkim zaskoczeniem jest tylko obecność w składzie tego ostatniego. Klusek jest wszak szybszy i być może lepiej mógłby eksploatować ewentualną przestrzeń za linią obrony gospodarzy, ale gra w tym sezonie więcej niż Mesut i jego forma zdaje się cierpieć od zmęczenia. A pamiętajmy, że Ozila Mourinho specjalnie oszczędzał w ostatniej kolejce przez całą pierwszą połowę. Zatem składy obu drużyn mogą wyglądać następująco:

Sevilla: Palop - Dabo, Caceres, Escude, Navarro - Navas, Romaric, Zokora, Perotti - Kanoute, Fabiano

Real: Ikar - Ramos, Albiol, Carvalho, Arbeloa - Xabi, Khedira, Lass - Ozil, CR7, Benz

Przy składzie Sevilli zabawiłem się w zgadywanie, bo nie śledziłem ostatnio ich losów, a z ostatnich meczów trudno wywnioskować jakieś prawidłowości, bo Manzano bez przerwy coś zmieniał. Skład obrony opieram na meczu z nami, myślę, że tym razem defensywa będzie taka sama. Stawiam na Perottiego zamiast Capela, bo ten pierwszy gra, a ten ostatni nie. Proste rozumowanie. Capel ma talent, ale jest bardzo jednowymiarowy, brak mu trochę piłkarskiej inteligencji, a przede wszystkim brak mu prawej nogi. Perotti jest od niego bardziej kreatywny i wydaje się, że zyskał zaufanie trenera. Podejrzewam, że Sevilla zagra dwoma napastnikami, bo muszą zaatakować. Kanoute może się cofać i rozgrywać z głębi pola, czego nie umie Negredo. Stąd stawiam na tego ostatniego jako opcję rezerwową, zwłaszcza mając w pamięci jego kiepski występ na Bernabeu. Skład Realu, dla odmiany, wydaje się dość pewny.

Do Sewilli z zespołem nie poleciał Valdano, którego Mourinho na stałe wyrzucił z szatni i z treningowego ośrodka Valdebebas. Wojna Mou z Jorge wybuchła więc na dobre i wszystko wskazuje na to, że skończy się dopiero wraz z odejściem jednego z nich z klubu. Podczas meczu z Mallorcą kibice wywiesili transparent wyrażający ich oddanie The Special One i chociaż pierwotnym dla niego kontekstem były wrogie przyśpiewki kibiców rywali pod adresem Jose, ciekawe, że jednym z zadań ochrony stadionu było podczas meczu niedopuszczenie do wywieszenia przez kibiców haseł skierowanych przeciw Valdano. Nie wykluczone więc, że fani także w tym przypadku stawią się za swoim trenerem.

Zobaczymy, co na to piłkarze, w miarę, jak o konflikcie będzie coraz głośniej. Pamiętajmy, że choć Ronaldo jest najcenniejszym skarbem Pereza, to łączy go z Mourinho nie tylko narodowość i język, ale też agent, Jorge Mendez. Może zatem dojść do sytuacji, w której stronę Valdano trzymać będzie tylko sam Floro. Prezes będzie musiał wtedy podjąć decyzję, czy pozbyć się człowieka, bez którego jeszcze nigdy nie prowadził Realu Madryt i o którego pomoc tak bardzo zabiegał na początku swojej drugiej kadencji, czy wstawić się za nim, ryzykując zwrócenie wszystkich przeciw sobie. To byłby dla niego wielki dylemat: zrezygnować ze swojej wizji i swojego modelu prowadzenia klubu po w sumie ośmiu latach prezesury, czy pozbawić drużynę rodzącej się tożsamości, której brak był moim zdaniem główną przyczyną niepowodzeń w ostatnich latach. To pytanie o to, czy dla Florentino ważniejszy jest klub czy sam Florentino.

W załagodzeniu konfliktu dyrektora generalnego z trenerem nie pomogło sprowadzenie na półroczne wypożyczenie Adebayora. Najważniejsze jednak, że powinno ono pomóc drużynie zyskać na jakości w najbardziej osłabionej formacji. Naszą największą bolączką jest w ostatnim czasie brak skutecznego napastnika, a od czasu odejścia Ruuda i Raula, nie mamy strzelca potwierdzonego w meczach na najwyższym szczeblu.

A tak można chyba określić Adebayora, którego same piłkarskie atuty nie ulegają mojej wątpliwości, to czołowy wysunięty napastnik świata. Jego problemem od dawna jest utrzymanie wysokiej motywacji przez dłuższy czas i powstrzymanie się od okładania pięściami kolegów z drużyny podczas treningów. Ponieważ jednak przychodzi do nas tylko na pół roku, mamy szansę uniknąć konsekwencji jego przywar i zyskać na jego zaletach. Emanuel zrezygnował z części pensji (150-175 tyś. funtów tygodniowo!), żeby móc przyjść do Madrytu. Rozumie więc, że to dla niego niepowtarzalna szansa na uratowanie kariery.

Finansowe szczegóły operacji różnią się w zależności od źródeł. Za pobyt Adebayora w Realu klub zapłaci 2-4 miliony euro, a wykupienie go latem ma kosztować około 15 milionów funtów bądź euro. Ta ostatnia suma nie jest aż tak ważna, bo priorytetem Pereza pozostaje Llorente. Ale gdyby Adebayor wygrał nam Ligę Mistrzów, a Valdano odszedł z klubu, być może Floro zmieniłby perspektywę.

Wobec jawnej niechęci dla Realu demonstrowanej przez Sevillę oraz zupełnie już nieskrywanej niechęci naszego trenera dla dyrektora generalnego (być może też odwzajemnionej), transfer upragnionej przez Mou 'dziewiątki' to jedyny pozytywny akcent ostatnich dni. Ale to też akcent bardzo mocny, który może sprawić, że zespół wzniesie się na wyższy poziom i wygrać coś w tym sezonie. Tylko, żeby tak się stało, w klubie musi panować jedność. Na razie jest zgoda, że za burtę Pucharu Króla trzeba wyrzucić Sevillę. Pozostaje pytanie, jak zażegnać sporów na własnym pokładzie, żeby wszyscy wiosłowali w jednym kierunku...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails