Wracamy do walki o ligowe punkty, ale już nie o ligowy tytuł. Choć matematycznie szanse wciąż jeszcze mamy, para uszła, emocje opadły i wszyscy tak naprawdę skupiamy się już na pucharach. Ta sytuacja pewnie odpowiada Mou, który przecież nie musi wygrać potrójnej korony, żeby nie stracić zaufania zarządu i zachować swój autorytet przez kolejny sezon. A ponieważ jest specjalistą od meczów pucharowych, ucieszy się z możliwości priorytetowego potraktowania LM i Copa del Rey. Czego w takiej sytuacji możemy spodziewać się w meczu z Athletikiem w sobotę?
Athletic
Potykać się będziemy z rywalem silnym i w dobrej formie. W Athleticu nie brak talentów już oszlifowanych (Llorente, J.Martinez, Toquero) jaki i tych, które ostatnie szlify mają dopiero przed sobą (San Jose, Muniain). Wszyscy razem składają się na bardzo ciekawą drużynę, mogącą powalczyć z każdym. Warto wspomnieć np. ich minimalną porażkę z Barceloną w półfinale Pucharu Króla, na wyjeździe wywalczyli nawet bezbramkowy remis. W ostatniej kolejce wygrali w Almerii 3-1 i choć początek trochę przespali, w dalszej części meczu nie pozostawili złudzeń, która z drużyn na boisku jest bardziej klasowa.
Pamiętam jak przed pierwszym spotkaniem Basków z Realem w listopadzie pisałem o nich w superlatywach, a potem Johnny śmiał się, że dostali lanie 5-1, tak jak każda inna drużyna, którą wówczas chwaliłem. To prawda, że na Bernabeu piłkarze Caparrosa zaprezentowali się poniżej oczekiwań, a także swoich możliwości. Od tamtej pory sporo się jednak zmieniło.
Po pierwsze, grają lepiej, po prostu. W styczniu zanotowali serię czterech kolejnych zwycięstw, w tym wyjazdowe nad Atletico, co dało im znaczny awans w klasyfikacji ligowej. U siebie punkty oddali tylko drużynom z pierwszej czwórki, jeśli nie liczyć wpadki w meczu z Deportivo tuż po Nowym Roku. Poza tym Muniain nie tylko czasami błyska talentem, ale regularnie dostarcza punkty dzięki bramkom i asystom. Iraola – prawy obrońca – zaczął występować w reprezentacji, a młodzieżowiec La Roja, stoper San Jose unika wpadek takich jak w pierwszej części sezonu. Llorente zaś utrzymuje dobrą formę i pozostaje czołowym napastnikiem ligi oraz obiektem plotek transferowych mediów madryckich. Wszystkie te czynniki złożone do kupy dały Athleticowi piąte miejsce, a pierwsze w kolejce do występów w Pucharze Europy, przed m.in. Sevillą, Espanyolem czy Atletico. Do tego, podejmować będą Królewskich na własnym, pełnym fanatycznych kibiców stadionie.
Teoretycznie, nawet jeśli stracimy punkty, nic się nie stanie. Już słyszę, jak Mourinho zasłania się ważnymi meczami ćwierćfinału LM. Tak samo łatwo przyszło mu zapomnieć katastrofę ze Sportingiem. Ale pamiętajmy o kolejnych ligowych meczach z Barceloną, Valencią, Sevillą, Villarrealem, które przecież nie będą od dzisiejszego łatwiejsze, a przyjdzie nam je rozgrywać w równie napiętym kalendarzu. A nie muszę chyba mówić jak niszczący wpływ na morale tak młodej i jeszcze niepewnej siebie drużyny jak nasza mogłyby mieć kolejne porażki. Nie wspominając o sytuacji w tabeli i przewadze nad Valencią, którą musimy utrzymać choćby dla świętego spokoju przed meczami pucharowymi. Dlatego na murawę San Mames musimy wyjść z zamiarem zwycięstwa i innej możliwości nawet nie dopuszczam.
Real
Sprawę nieco ułatwiają nam powroty kontuzjowanych i generalnie The Special One będzie miał z kogo wybierać. Najtrudniejsze decyzje dotyczyć będą piłkarzy niezastąpionych: Xabiego, Marcelo i Ronaldo. Czy oszczędzać ich już na środę czy jednak pomęczyć jeszcze trochę w zmaganiach ligowych?
Xabi w ostatnim tygodniu rozegrał tylko dziewięćdziesiąt minut, bo przeciw Sportignowi pauzował za kartki. Pozostała dwójka według słów Mourinho miała być ledwie żywa na Tottenham, tymczasem nie tylko wyglądała całkiem żywotnie, ale przebiegała pełne dziewięćdziesiąt minut podczas gdy trener zdejmował z boiska piłkarzy mniej wyeksploatowanych i w lepszym zdrowiu. Albo więc nic poważniejszego im nie dolegało już we wtorek albo Mou postąpił skrajnie nieodpowiedzialnie. W każdym razie, ten występ im nie zaszkodził, co nie znaczy, że tym razem nie będą odpoczywać od gry w pierwszym składzie.
Gdybym ja o tym decydował, posadziłbym Ronaldo, od początku postawił na Xabiego, a także na Marcelo, ale tylko jeśli ten jest w stu procentach sprawny. Największe bogactwo mamy bowiem w ataku, zwłaszcza po powrocie Higuaina i teraz też Benzemy. Alosno jest dla płynności naszych ataków niezastąpiony, a Marcelo to X-factor kiedy trzeba rozmontować gęsto zaludnioną defensywę.
Przez cały mecz spokojnie może zagrać Pepe, który będzie zawieszony na rewanż z Tottsami. Ramosa bez większej szkody może zastąpić Arbeloa, o ile nie będzie potrzebny na lewym skrzydle. Ozil i Di Maria powinni zagrać od pierwszej minuty. Nie chciałbym w pierwszym składzie widzieć Kaki. On na razie dobrze gra tylko na Bernabeu i raczej przeciw podmęczonemu rywalowi (vs. Villarreal, vs. Tottenham, w przeciwieństwie do wyjazdów do Pampeluny czy La Corunii).
Na szpicy najchętniej zobaczyłbym Adebayora z Higuainem. Myślę, że Pipita dużo skorzystałby grając jako drugi napastnik przodem do bramki. To w końcu jego naturalna pozycja, nawet jeśli w tym sezonie wykazał się wszechstronnością. Miałby też szansę strzelić pierwszą bramkę po powrocie. Z ławki któregoś z nich mógłby zmienić Benzema, Kaka albo któryś z bardziej defensywnych graczy. Grunt, żeby ustawić zespół odważnie od początku, a potem bronić ewentualnej przewagi, nie odwrotnie. Robimy się zbyt nerwowi kiedy trzeba strzelać gole pod presją czasu, nie daj boże gonić wynik.
Przewidywany skład: Iker – Ramos, Pepe, Albiol, Arbeloa – Lass, Xabi – Ozil, Di Maria – Higuain, Adebayor
Adebayor
W ostatnich dniach Manolo zaczął głośno mówić nie tylko jak dobrze mu teraz w Madycie, ale także o tym, że chciałby tę radosną przygodę kontynuować też w następnym sezonie. Myślę, że Mourinho jest do niego przekonany i to nie tylko dzięki wtorkowemu dubletowi. Jose już przedtem nie przestawał chwalić Togijczyka za pracowitość i dobrą aklimatyzację w drużynie, a wiemy, że to pierwsze kryterium jest dla Portugalczyka najważniejsze. Warto też zauważyć, że Adebayor jest bardzo pożyteczny w rozegraniu i przetrzymaniu piłki, nawet jeśli nie strzela goli. To prawda, że z jego skutecznością nie było ostatnio dobrze, delikatnie mówiąc, ale razem z tymi dwiema ostatnimi bramkami ma ich na koncie pięć w trzy miesiące. Rezultat nie imponujący, ale i nie tragiczny, wziąwszy pod uwagę, że jednak nie zawsze grał.
W sobotnim meczu najważniejsze dla niego będzie dołożyć kolejne trafienie i podbudować pewność siebie w sytuacjach podbramkowych. Nawet jeśli już przekonał do siebie Mourinho, nie można zapominać o Perezie i jego planach ściągnięcia na Bernabeu Llorente. W bezpośrednim pojedynku z Hiszpanem, Manolo będzie miał szansę pokazać prezesowi, że tańsze (zwłaszcza tańsze aż o połowę), nie znaczy gorsze.
Nie odpuścić!
I tu dochodzimy do ostatniej kwestii kluczowej dla zwycięstwa. Motywacja. Różnica, jaką odpowiednie nastawienie czyni w naszej grze jest tak duża jak rozziew między 4-0 z Tottenhamem, a 0-1 ze Sportingiem Gijon. Jeżeli zargamy agresywnie i uważnie od początku, mamy duże szanse wywieźć trzy punkty. W tej rundzie udało się to już FCB Valencii i Villarrealowi. Athleticowi zdarzają się okresy dekoncentracji, charakterystyczne dla drużyn mniej klasowych i na pewno swoje szanse będziemy mieć. Tylko trzeba będzie się sprężyć i je wykorzystać, a przede wszystkim nie pozwolić się gospodarzom rozpędzić.
Athletic nie ma nic do stracenia, sytuację w tabeli mają komfortową. Jeśli dotyczy ich jakaś presja, to taka, by pokazać ambicję i nieustępliwość do samego końca w walce ze znienawidzonym rywalem. Jeżeli zdarzy im się przegrać, nikt ich ze skóry nie obedrze. I choć Joaquin Caparros to zbyt inteligentny trener, by odsłaniał tyły przeciw rywalowi grającego tradycyjnie z kontry, mecz powinien być względnie otwarty. O tyle to spotkanie może być dla nas łatwiejsze niż to sprzed tygodnia.
Stopień, do jakiego zdominowaliśmy Tottenham, nawet jeśli grający w dziesiątkę, pokazuje jak duży potencjał tkwi w obecnym Realu Madryt. Tak mocną drużynę stać na zwycięstwo w Primera Division z każdym i Atheltic, nawet na wyjeździe, nie jest wyjątkiem. Spodziewam się, że to właśnie pokażemy dziś. Wymówek nie mamy żadnych.
0 komentarze:
Prześlij komentarz