(fot. realmadrid.com)
Na trzy kolejki przed końcem sezonu Barcelona jest o punkt od mistrzostwa. O co jeszcze gramy w takiej sytuacji? Po fatalnej atmosferze, w jakiej skończył się maraton El Clasico's, w meczach, które praktycznie nie mają stawki pozostaje nam walczyć o zakończenie ligi w optymistycznym nastroju. Na pocieszenie po upokarzających porażkach ze Sportingiem i Saragossą na własnym stadionie, stłukliśmy Valencię i Sevillę w meczach wyjazdowych. Pozostały odcinek sezonu przebiegać będzie w podobnym rytmie, to znaczy najbliższy wyjazd mamy do kolejnego kandydata do europejskich pucharów, ale u siebie podejmujemy potencjalnego spadkowicza. Czy znów spadniemy z chmur i odbijemy się boleśnie od twardego gruntu?
Z całym szacunkiem dla Getafe, nie wydaje mi się. Przede wszystkim dlatego, że drużyna może skupić się tylko na tym meczu, wszystkie inne rozgrywki już się dla nas skończyły. Jednocześnie, za motywację służyć nam będzie Cristiano, który walczy nie tylko o trofeo pichichi, ale też o pobicie rekordu Hugo Sancheza, trzydziestu ośmiu goli w jednym sezonie. Jeszcze przed tygodniem nawet pokonanie Messiego nie wydawało się szczególnie prawdopodobne, ale cztery gole w ostatniej kolejce, wobec braku trafień Krasnala, zmieniło obraz sytuacji i to nie tylko w Marce, według klasyfikacji której Ron Ron ma nie trzydzieści trzy, ale trzydzieści cztery bramki na koncie.
W ostatnich trzech meczach Ronaldo wystarczy strzelać średnio po dwa gole, czyli ilość dużą, ale bynajmniej nie nieosiągalną. Więcej niż jednego gola strzelał już w tym sezonie w piętnastu meczach, zdarzyło mu się też dokonać tego w trzech spotkaniach z rzędu, w styczniu, przeciw Villarreal(x3), Levante(x3) i... Getafe(x2). Ale jest jeden warunek powodzenia tego planu. Luz. Ronaldo pod presją strzelania goli już w tym sezonie widzieliśmy nieraz i wiemy, że zanadto napięty, traci na skuteczności. Sytuacje przyjdą, a drużyna tez mu pomoże, powinien tylko zachować cierpliwość.
Getafe będzie musiało się choć trochę odkryć, bo na punkty zdobyte w innych meczach nie mają co liczyć. W wyścigu o pozostanie w pierwszej lidze punkty zdobywa niemal każdy i to regularnie, trzeba więc chwytać się każdej okazji. Stąd możemy spodziewać się mocno zmotywowanego rywala, ale też emocjonującego meczu.
Z piłkarzy Michela, media szczególną uwagę kierują na Parejo, którego Real może odkupić po tym sezonie. Dani jako nasz canterano cieszy się oczywiście sympatią madridistas, poza tym, że to utalentowany rozgrywający, ale wydaje się, że dopiero kupiony przez nas Sahin stawia przydatność Parejo pod znakiem zapytania. Póki jednak decyzja ostatecznie nie zapadła, mecz na Bernabeu będzie dla pomocnika Getafe dodatkową motywacją.
(fot. INPHO/ james crombie)
W naszym zespole zwraca uwagę nieobecność obu pierwszych bramkarzy - Ikera i Dżerzjego. Szanse powinien więc dostać Adan i ściskam kciuki, by sprawdził się po raz kolejny. Widzieliśmy go przecież już przeciw Auxerre i Espanyolowi i choć zbyt wielu okazji do interwencji nie miał, zrobił bardzo obiecujące wrażenie. W Madrycie nic na razie nie mówi się o transferach bramkarzy i liczę na to, że Adan wkrótce będzie pierwszym zmiennikiem Ikera. W wieku 23 lat chyba najwyższy już na to czas. Było by fantastycznie kontynuować tradycję porteros-canteranos. Dudi mógłby nawet zostać na kolejny sezon, gdyby tym razem pogodził się z rolą bramkarza numer trzy...
Zmiennikami Adana są Tomas Mejias i Jesus Fernandez z Castilli, obaj o rok od niego młodsi. Szansę w tym meczu może też dostać Pedro Leon, dla którego byłby to niewątpliwie łabędzi śpiew, przed czekającą go zsyłką do Getafe bądź sprzedażą. Podobnie rzeczy się maja z Canalesem, który chyba jednak nie jest przekreślony u Mou tak jak Pedro, i wypożyczenie jest dla niego najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Mimo to, spodziewać się możemy najsilniejszego możliwego składu, podobnie jak w Sewilli. Z tą różnicą, że zabraknie pauzującego za kartki Ramosa i kontuzjowanego (znów!!!) Kaki.
Adan - Arbeloa, Pepe, Carvalho, Marcelo - Xabi, Lass - Di Maria, Ozil, Ronaldo - Higuain/ Benzema
Obsada ataku jest niewiadomą o tyle, że trudno określić jednoznacznie, czy to Pipita czy Benz jest w tej chwili pierwszym napastnikiem. Szansę może dostać każdy, choćby po to, żeby Mou mógł ich porównać przed letnim porządkowaniem składu.
Barcelona tym czasem jedzie do Valencii, gdzie spotka się z Levante, które też wcale nie jest aż takie pewne utrzymania. Trzymajmy kciuki, a nuż nadejście koronacja jeszcze się przeciągnie...
0 komentarze:
Prześlij komentarz