niedziela, 27 lutego 2011
W dziesięciu było by łatwiej... Deportivo v Real Madryt 0-0.
sobota, 26 lutego 2011
Depor v Real, czyli uwaga na numer z pijanym staruszkiem + jeszcze słowo o meczu z Lyonem
piątek, 25 lutego 2011
Comic relief: Fala neapolitańska [WIDEO]
Wśród zachowań kibiców dopingujących swoją drużynę znajduje się tzw. fala meksykańska. Polega ona oczywiście na tym, że kolejne rzędy i sektory wstają energicznie z miejsc wyciągając jednocześnie ręce w górę, co daje wrażenie falowania trybun.
środa, 23 lutego 2011
It's Benzey time! OL v RM 1-1
Real strzelił swojego pierwszego gola na Stade de Gerland w historii, ale potrzebował do tego piłkarza Lyonu. A dokładniej, byłego piłkarza Lyonu. Właśnie Benzema, który po przeszło godzinie gry zmienił Adebayora oklaskiwany przez miejscową publiczność, w niecałą minutę dał Królewskim prowadzenie. Dzięki jego bramce, Real wywiózł z terenu OL, najlepszy rezultat w historii (czyli remis) i przed rewanżem jest w bardzo dobrej sytuacji.
poniedziałek, 21 lutego 2011
Barca vs. Athletic Bilbao 2-1, czyli prawdziwe męstwo.
Takimi meczami wygrywa się ligę – powiedział Pique po meczu i jest w tym sporo racji (a będzie jeszcze więcej jak ją wygramy). “Takie mecze”, czyli gdy drużyna, która jest w dołku formy psychicznej i fizycznej, a mimo to potrafi wygrać z ciężkim przeciwnikiem, dodają skrzydeł nie tylko w postaci 3 - jakże ważnych – punktów, ale również mentalnych. Wiedzieliśmy, że będzie to ciężki sprawdzian dla Barcy, a przed meczem doszła jeszcze informacja o kontuzji Valdesa, która na pewno nastrojów nie polepszyła. Na szczęście tym razem naszym zawodnikom bardziej zależało, co ostatnio ma kolosalne znaczenia dla przebiegu meczu.
Z innych radosnych informacji: to był nasz ostatni mecz z Athletic Bilbao w tym sezonie. Dzięki Bogu. To był naprawdę ciekawy mecz.
Presja była dużo, bo Imperium Zła w sobotę łatwo poradziło sobie z Levante i zbliżyło się na 2 punkty, Barca musiała ten mecz wygrać. Porażka z Arsenalem raczej nie wpłynęła negatywnie na zawodników, można powiedzieć , że było wręcz odwrotnie: tym razem nie popełniliśmy tylu błędów. Co nie znaczy, że ich w ogóle nie popełniliśmy, ale pomógł nam brak szybkości zawodników z Bilbao.
Guardiola wystawił interesującą jedenastkę: Pinto, Alves, Pique, Busquets, Abidal, Mascherano, Xavi, Iniesta, Messi, Pedro i Villa. Baskowie mieli prostą taktykę polegającą na wysokim pressingu, fizycznej, twardej grze i nie pozwoleniu nam na utrzymywaniu się długo przy piłce (sic!). Plan prosty, dobry, ale legł w gruzach w 4 minucie, kiedy to Xavi posłał fantastyczne podanie do Alvesa, który odegrał z pierwszej piłki do Villi, który strzelił bez przyjęcia nie do obrony. To był trzeci gol Villi w ostatnich trzech meczach i wyraźnie widać, że Villa w odróżnieniu od Pedro czy Messiego, jest w formie.
Zatrzymam się na chwilę przy tym golu, bo wywołał kontrowersję po ciemnej stronie mocy. Czy Alves był na spalonym? Moim zdaniem nie był, tu macie zdjęcie i sami oceńcie:
Ale najśmieszniejsze w całej tej sytuacji jest zachowanie madryckich mediów, a mianowicie As aby udowodnić, że Dani był na spalonym spreparował zdjęcie w swojej gazecie i usunął jednego obrońcę, zobaczcie sami:
Oczywiście przenikliwi czytelnicy to zauważyli i As na stronie internetowej przeprasza za błąd (błąd? śmieszne). Dziwnie zachowują się gazety sprzyjające IZ: Marca dolicza gole CR, As wykorzystuje photoshopa do udowodnienia swoich absurdalnych tez. Litości.
Wracając do meczu: było 1-0 i wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty, ale niestety to nie jest Barca w optymalnej formie. Widzieliśmy błędy w ustawianiu się, gdy Pique dał się ograć jak dziecko Llorente, albo głupie podanie Abidala, które w efekcie skończyło się wykorzystanym rzutem karnym. Messi znów miał dużo strat, podawał częściej do przeciwników, a brak odpowiedniego ruchu w okolicach pola karnego doprowadzał mnie do szału. Na szczęście mamy El Guaje, który potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, jakby powiedział Maciek Szczęsny: to taki lisek-chytrusek.
Dużym problemem był brak skrzydeł w naszym zespole, szczególnie z takim zespołem jak Bilbao, który broni zaciekle w środku pola, uruchomienie skrzydeł jest kluczowe. Niestety działała tylko prawa strona, gdzie szalał Daniel Alves, na lewej nie było komu grać, bo Abidal częściej zostawał na środku obrony, ponieważ Busquets wolał rozgrywać piłkę. Jak ważne były skrzydła? Wystarczy napisać, że dwa gole padły po zagraniach Xaviego, do Alvesa, który asystował przy obydwu golach. Oczywiście gdyby Dani miał w sobie instynkt zabójcy to mógłby ustrzelić wczoraj hattricka, ale - nie wiedzieć czemu - on woli podawać, nawet jak ma tylko bramkarza przed sobą.
Zmęczenie jest brutalną sprawą, która może sprawić wiele kłopotów, ale w takich chwilach pokazuje się charakter: prawdziwe męstwo niczym Jeff Bridges w najnowszym filmie braci Coenów. Gdy wydawało się, że Athletic Bilbao przetrwa, drużyna pokazała owe męstwo. Znowu Xavi świetnie podał do Alvesa, który podniósł głowę i wypatrzył wbiegającego Messiego. Ten z pierwszej piłki skierował piłkę pod porzeczkę, tak by bramkarz nie miał szans na obronę i tym strzałem nie tylko zabił nadzieję kibiców IZ, ale także nadzieję Basków na dobry rezultat. Było po meczu. Messi czekał spokojnie w polu karnym, obserwował co robi Alves, a gdy nadszedł moment, to przyśpieszył, wyprzedził obrońcę i skierował piłkę do siatki. Powrót formy? Jedna jaskółka itd., ale wyraźnie po zejściu Villi, Leo zaczął swoje show. Miejmy nadzieje, że to już niedługo.
Po meczu z Kanonierami pisałem, że Pep wyciągnie wnioski i więcej tych samych błędów nie popełni. Tym razem dokonał właściwych zmian. Gdy widział, że na lewej stronie nie mamy kim grać i że Mascherano nie był przydatny w obliczu tak defensywnej gry Basków, zdjął Javiera i wprowadził Maxwella. Dobry ruch, który ożywił lewą flankę i więcej zaczęło się dziać. Busquets przeszedł na swoją nominalną pozycję i gra stała się płynniejsza, Abidal rządził w obronie, Sergio był przed nim, a Xavi mógł wreszcie spokojnie dogrywać piłkę tam gdzie chce. Potem, przy 2-1 Pep zdjął El Guaje i wprowadził Keitę, którego wzrost i siła przydały się w ostatnich minutach. Czy wolelibyście żeby zszedł Pedro zamiast Davida? Może, ale na szczęście nie miało to znaczenia.
Barcelona wygrała bardzo trudny mecz z Bilbao 2-1 i ma 5 (a de facto 6) punktów przewagi w tabeli. Teraz mamy upragniony tydzień przerwy, a potem mecz z Mallorcą. Pep dał dwa dni wolnego zawodnikom i do treningów mają wrócić we środę. Odpoczynek na pewno się przyda. Wszystkim
Zespół: 7. Kilka błędów wynikających ze zmęczenia i słabszej formy, ale ogólnie przyjemnie było zobaczyć Barcelonę, której zależało.
Guardiola: 8. Pierwsza XI nie wypaliła? Nie ma problemu, bo zaraz to zmienię. Dobre zmiany i dobrze zmotywowani zawodnicy, czego chcieć więcej od Guardioli?
Pinto: 7. Jedna fantastyczna interwencja, po strzale głową Llorente, która pokazała niedowiarkom, że Pinto potrafi bronić. W obliczu kontuzji VV będzie miał okazję do jeszcze kilku występów w pierwszym składzie i po tym co pokazał możemy być spokojni.
Dani Alves: 8. Świetny w obronie i w ataku. Dwie asysty, wspaniałe rajdy, szkoda tylko, że nie decyduje się na strzał gdy jest sam na sam z bramkarzem.
Abidal: 7. Głupie podanie do Sergio, które doprowadziło do karnego, ale poza tym bezbłędny. Najlepszy obrońca na świecie w tej chwili.
Pique: 5. Dawał się ogrywać Llorente, Toquero, co mogło się skończyć źle. Na szczęście Barca wygrała, ale widać, że Pique potrzebuje odpoczynku.
Busquets: 7. Jako środkowy obrońca, częściej był widywany w środku pomocy, ale w drugiej połowie bez zarzutu. Wrócił na swoja pozycję i Barca odzyskała swój rytm. Ważny zawodnik.
Mascherano: 5. Kilka niecelnych podań w środku pola, widać, że brakuje mu ogrania. W takim meczu nie miał za wiele do roboty. Chciałbym żeby Pep wypróbował go na środku obrony, myślę, że nadawałby się bardziej niż Busi.
Xavi: 7. Trochę mało widoczny. Poza tymi dwoma genialnymi podaniami do Alvesa niczym się nie wyróżnił. Solidny występ naszego Generała.
Iniesta: 8. Co za mecz?! Zawsze mnie zdumiewa jego łatwość utrzymywania się przy piłce. Gdy Busi wrócił na swoją pozycję, Iniesta zaczął lepiej grać. Zawładnął lewą stroną i miałby kilka asyst gdyby nie jego koledzy. Z takim Iniestą Arsenal pokonamy.
Pedro: 5. Słabszy w ataku, wolny, mało agresywny. Widać, że forma gdzieś uciekła. Myślałem, że Guardiola zmieni go szybciej. Na pewno tydzień odpoczynku dobrze mu zrobi.
Messi: 6. Strzelił gola, a po zejściu Villi rządził na boisku, ale to jednak za mało jak na takiego zawodnika.Strasznie dużo niecelnych podań, strzałów i za dużo dryblingów. Widać przebłyski dobrej formy, ale to jeszcze nie jest to.
Villa: 8. Kolejny gol, dobry ruch w ataku, pokazuje się, dochodzi do sytuacji. Właśnie tego od niego oczekiwaliśmy. To jest napastnik wart 40 mln euro.
Zmiany:
Maxwell (za Mascherano): 6. Solidnie w obronie i w ataku. I to mi w zupełności wystarczy.
Keita (za Villę): za mało czasu na boisku.
Afellay (za Pedro): za mało czasu na boisku.
niedziela, 20 lutego 2011
Wewnętrzny pojedynek snajperów. Real v Levante [spokojne] 2:0
Benz i Carvalho strzelili po swojej trzeciej ligowej bramce i w klasyfikacji strzelców wciąż idą łeb w łeb. Dzięki ich trafieniom dość gładko pokonaliśmy Levante, którego bagaż bramek wywiezionych z Bernabeu w tym sezonie wynosi już 10 (8 w Copa del Rey). Ale absolutnym bohaterem spotkania był w sobotę Klusek Di Maria, który w pojedynkę wypracował bramkę Benzemy i raz po raz idealnie obsługiwał kolegów.
sobota, 19 lutego 2011
Barca vs. Athletic Bilbao, czyli jak poskromić Lwa. (UPDATE)
Barcelona – Athletic Bilbao, Niedziela godzina 21, Canal Plus Sport hd.
Do Barcelony przyjeżdża Athletic Bilbao, brzmi znajomo prawda? W tym sezonie graliśmy z nimi trzy razy: dwa razy w Bilbao (1:3 i 1:1 w CdR) i raz na Camp Nou (o:0 w CdR) – ile można spytacie? To już ostatni raz w tym sezonie i skoro to nasze ostatnie spotkanie, to warto by zakończyć je mocnym akcentem.
Dwa ostatnie mecze w Pucharze Króla były bardzo zacięte i tym razem będzie podobnie. Athletic jest w dobrej formie, obecnie zajmuje 5 miejsce i walczy o Ligę Mistrzów, dlatego powinniśmy się spodziewać walki do ostatnich minut. Nie liczyłbym na to, że będzie to piękny mecz, ale jeśli ktoś lubi walkę, zaangażowanie, siłę i dużo determinacji – to z czystym sercem mogę polecić jutrzejsze spotkanie. Nawet dla fanów piłki angielskiej, którzy na każdym kroku podkreślają wyższość Premier League nad La Ligą, to powinien być interesujący mecz.
Dumni Baskowie przyjeżdżają do Barcelony w najsilniejszym składzie z Llorente, Javi Martinezem i Toquero, a także ze wschodzącą gwiazdą Muniainem. To głównie na tych zawodników powinniśmy uważać. Javi Martinez z kolegami będą chcieli zdobyć przewagę (a raczej: pozbawić jej FCB) w środku pola i tego powinniśmy się obawiać. Jak pokazały ostatnie mecze ze Sportingiem i Arsenalem środek pola, to klucz do zwycięstwa. O Llorente nie ma sensu pisać, wszyscy wiemy, że to bardzo dobry napastnik i nie wolno pozwolić mu na odrobinę swobody.
Z naszej strony, nie będzie Puyola i Jeffrena, reszta jest do dyspozycji Guardioli. W środku obrony zobaczymy zapewne Abidala z Pique, a z lewej strony Maxwella. Niestety takie są efekty kontuzji naszego Kapitana, ale w meczu z Bilbao widziałbym w pierwszym składzie Milito, który dobrze radzi sobie w powietrzu, a Abidal zagrałby na skrzydle siejąc popłoch w ataku i obronie. Ale jak pewnie wiecie, nie jestem trenerem Barcelony i nie mam pojęcia kogo wystawi Pep w wyjściowej XI.
Wracając jeszcze na chwilę do Puyola, ostatnie wieści są optymistyczne i tak jak pisałem, Guardiola przyjął taką samą taktykę jak w przypadku Xaviego, czyli nie będzie przyspieszał powrotu Carlesa do gry. Mam nadzieję jednak, że Puyol wyzdrowieje szybko i będzie zdolny do gry za tydzień z Mallorcą. Ważne, żeby trochę się ograł przed rewanżem z Arsenalem.
Jutrzejszy mecz z Bilbao trzeba wygrać, bo przewaga w tabeli zmalała do 2 punktów, a licho nie śpi. Luty powoli się kończy i jeśli wierzyć statystykom, dobra forma jest już tuż, tuż. Miejmy nadzieję, że jej prześwity zobaczymy jutro na Camp Nou.
Jaki wynik obstawiam? He? Aaaa wynik: 2-1 dla Barcy. I niech tak się stanie.
UPDATE:
Wiadomość z ostatnich chwil: Victor Valdes nie zagra z Bilbao. Niestety nasz podstawowy bramkarz doznał urazu lewego kolana i nie będzie mógł wystąpić w dzisiejszym meczu. Na razie nie wiadomo na ile poważna jest to kontuzja, ale z tego co czytam na oficjalnej stronie to raczej nic poważnego. To dopiero druga kontuzja Valdesa w przeciągu siedmiu lat, ciekawe, że obydwie wyeliminowały go z gry przeciw Baskom.
Tak więc w bramce zobaczymy Pinto, który w tym sezonie zagrał już dwa razy przeciw Athletic Bilbao i spisywał się całkiem nieźle. Z drużyny rezerw do składu został powołany Oier Olazábal.
piątek, 18 lutego 2011
Pomeczowe refleksje, czyli Arsenal vs. Barca 2-1.
Kilka rzeczy najpierw: co było najgorsze w tej porażce? Już odpowiadam – najgorsze było to, że kolejny raz w tym sezonie komuś bardziej zależało niż Barcelonie. Tak, to jest główny powód środowej porażki – nam aż tak bardzo nie zależało, a powinno! Nie wiem czy Barca zlekceważyła Arsenal, nie wiem czy poczuli się zbyt pewni siebie, wiem natomiast, że tak nie powinno być.
Arsenal zagrał dobre spotkanie i trzeba im to oddać. Podnieśli się z 0-1 i w końcówce pokazali charakter, czyli coś czego wiele osób im odmawiało w ostatnich latach. Chłopcy stali się mężczyznami? Nigdy nie lubiłem tego porównania - może dlatego, że lubię Arsenal – bo uwłacza zawodnikom Kanonierów, ale myślę, że w tym sezonie mają więcej doświadczenia i mogą przełamać serię bez trofeów. Zespół Wengera jest przedstawicielem tej samej filozofii co Barcelona i dlatego należy go podziwiać za odwagę. To chyba jedyny trener na świecie, który nie boi się grać z Barceloną otwartego futbolu. Ma na pewno większe jaja niż niejaki Jose Mourinho, który nie ma o tym pojęcia… Ale czy po dobrym meczu w Londynie, stać będzie Arsenal na jeszcze większe wyzwanie jakim będzie rewanż w Barcelonie? Śmiem twierdzić, że nie. Z prostej przyczyny: Barcelona to najlepszy klub na świecie.
Powiedzmy sobie szczerze porażka 2-1 na wyjeździe, to nie koniec świata, zwłaszcza po tym co wiedzieliśmy we środę. Barcelona mogła (powinna) wygrać ten mecz trzema, lub czterema bramkami i to by rozstrzygnęło dwumecz, ale niestety przegrała ten mecz 2-1 na własne życzenie. Za trzy tygodnie w Barcelonie będziemy świadkami zupełnie innego meczu i jeśli nic złego się nie wydarzy, to możemy obejrzeć kolejną manitę. Zagalopowałem się? Nie sądzę.
Wróćmy na chwilę do środowego meczu: czy Arsenla był aż tak dobry? Nie, to Messi, Pedro, Iniesta zagrali słabo. Okazje były, to czego zabrakło to wykończenia, co wynikało z beznadziejnej gry w/w. Nie z jakiejś przebiegłej taktyki, świetnej obrony, czy pogody w Londynie – nasi najlepsi zawodnicy zagrali słaby mecz. Czy to może zdarzyć się dwa razy? Nie sądzę. Wystarczy, że jeden z nich zagra dobrze i Barcelona wygra. To nie jest mania wielkości z mojej strony, tylko analiza tego co widziałem we środę i na przestrzeni całego sezonu.
Barcelona jest organizmem, który może funkcjonować bez jednego czy dwóch elementów, ale nie czterech i nie przeciw takiemu rywalowi. Na szczęście Guardiola potrafi uczyć się na błędach i szybko wyciągnie wnioski ze swoich nienajlepszych decyzji, bo niestety takie podejmował we środowy wieczór.
Na koniec mała uwaga: Barcelona przegrała i świat się nie skończył, słońce świeciło następnego dnia, ludzie żyli jak dawniej, świat nie zwariował. Arsenal teraz będzie żył na fali tego sukcesu, dziennikarze rozpisują się nad tym zwycięstwem dopisując mu przeróżne znaczenia. Dwumecz się jeszcze nie skończył. Barcelona wciąż żyje.
Visca el Barca!
środa, 16 lutego 2011
Arsenal vs. Barca, czyli święto piłki!
Już tylko kilka godzin dzieli nas od święta piłki! Arsenal kontra FC Barcelona – dwie drużyny, które najdelikatniej obchodzą się z piłką, które mają swoją filozofię i które bawią się na boisku. Nie zobaczymy dziś kunktatorstwa, zasieków obronnych, gry na 0-0, o nie! Dziś będziemy świadkami święta piłki nożnej, czyli czegoś o czym każdy fan futbolu marzy – gra ofensywna, z polotem, elegancją i klasą.
Pewnie czytaliście już wszystkie możliwe analizy i artykuły dotyczące dzisiejszego meczu i wiecie, że Puyol nie zagra, a Nasri jest w szerokim składzie i być może wejdzie. Obie drużyny jednak wydają się być w mniej więcej optymalnych składach. Rok temu Arsenal był osłabiony w obronie i w ataku, a Barca grała bez Iniesty, dziś nie będzie wymówek.
Jaki skład Barcelony przewiduję? Taki jak zonal-marking.com:
Myślę, że Pep nie zaryzykuje z Milito i wystawi Abidala na środku obrony i Maxwella na lewej stronie. Maxwell nie ma szans z Walcottem, ale dzięki Abidalowi będzie czuł się pewniej, bo Eric będzie miał za zadanie pilnować lewej strony. Z drugiej strony jest Dani Alves, który będzie grał bardzo wysoko, co może być problemem znając ruchliwość van Persiego, Nasriego czy Arshavina. Pique powinien być bardzo ostrożny, a Busquets będzie musiał skupić się na defensywie.
W pomocy wyjdzie nasze najmocniejsze ustawienie: Busi, Xavi i Iniesta. Najważniejsze pytanie brzmi: jak bardzo agresywny w ataku będzie Iniesta? W zeszłym roku Andresa nie było w składzie ponieważ leczył kontuzję, w tym roku widzimy jak wilki wpływ na naszą grę ma Ghostface. Zakładając, że Song będzie odpowiedzialny za Messiego, a Fabregas za Xaviego, do krycia Iniesty będzie delegowany Wilshere o to będzie wielki test dla 18-latka. Oczywiście, że Arsenal będzie starał się bronić zespołowo, ale zostawienie 1 na 1 Wilshere’a z Iniestą może być naszą przewagą – może być, bo to zależy od agresywności Andresa w ataku.
Messi – Pedro – Villa będą odpowiedzialni za atak. Gdy Messi strzela gola w LM, to Barca nie przegrywa, ale nawet jak Messi nie strzeli, to mamy Pedritto i Ville.
Nie ma co więcej pisać, zostało kilka godzin do meczu i nic więcej nie da się powiedzieć. Emocje sięgają zenitu.
Obstawiam wynik 1-3 dla Barcy i życzę wszystkim pięknego wieczoru z piękną grą.
poniedziałek, 14 lutego 2011
Ronaldo: gruby geniusz, który łączy
A to dla fanów Realu. W Madrycie zabawił dłużej, zdobył Mistrzostwo i Puchar Interkontynentalny. Wiem, że za szaleństwo projektu galacticos zapłaciliśmy drogo i płacimy do tej pory, ale przynajmniej mieliśmy okazję oglądać Ronaldo i Zidane'a w jednej drużynie.
Zwycięstwo w trybie awaryjnym. Espanyol - Real 0:1
Wyjazd do Espanyolu był dla Realu kluczowy po tym, jak Barcelona pobiwszy serię kolejnych zwycięstw z rzędu, w natłoku gier i klubowych i reprezentacyjnych, w końcu potknęła się w Gijon. Stanęliśmy przed szansą zmniejszenia straty do 5 punktów i znów przyspożenia walce o mistrzostwo rumieńców.
piątek, 11 lutego 2011
czwartek, 10 lutego 2011
Argentyna wygrywa z Portugalią, ale Messi remisuje z C-ronem [skróty]
W środę rozegrano wiele ciekawych międzynarodowych meczów towarzyskich. No, ciekawych jak na mecze towarzyskie.
Swoją obecność na boisku zaznaczył też niedoszły blanco - Hugo Almeida. Pomyśleć, że mogliśmy mieć w Madrycie to:
wtorek, 8 lutego 2011
News dnia, miesiąca, roku: Pep zostaje na dłużej.
Czy może być lepsza wiadomość na koniec dnia? Pewnie może, ale na pewno ta jest jedną z najlepszych: Pep Guardiola, nasz cudowny trener, przywódca, lider, geniusz, a przede wszystkim wspaniały człowiek przedłuży kontrakt z Barcą o kolejny rok tj. do czerwca 2012.
Nie miałem wątpliwości, że tak się stanie, ale to dobry moment na ogłoszenie tej decyzji – tuż przed ważnymi meczami z Arsenalem i kolejnymi meczami w La Lidze. Drużyna tego oczekiwała i na pewno jest to dobry bodziec do kolejnych zwycięstw.
Strasznie się cieszę i teraz czekam na kolejne dobre nowiny: nowy kontrakt Abidala, który chce przedłużyć umowę o 3 lata (do 2015 roku) i skończyć karierę w Barcelonie. A do tego nie chce podwyżki! Na nowy kontrakt czeka też Pinto i pewnie go dostanie – dobry duch drużyny, a także całkiem niezły bramkarz: wygrał nam Copa del Rey rok temu dwa lata temu, a w tym roku będzie miał się okazję wykazać w El Clasico. No i oczywiście kontrakt Daniego, który zadeklarował chęć pozostania w klubie – więc mógłby już podpisać ten kontrakt!
Tyle dobrych wiadomości na dziś. Dobrej nocy.
poniedziałek, 7 lutego 2011
Czynnik Kaka'! El Madrid v La Real 4:1
O radości! Opłakawszy styczniową siermięgę i stratę cennych dla walki o tytuł punktów, madridistas nie mogli sobie zażyczyć lepszego początku lutego. No, może gdyby jeszcze Floro przyjął dymisję Valdano, zamiast odkładać decyzję do końca sezonu, na wypadek gdyby jednak Mourinho przegrał cały sezon i miał zostać rzucony publice na pożarcie przez chroniących swoje niekompetentne łby członków zarządu, radość byłaby większa. Ale i tak nie narzekajmy. Po trudach napiętego kalendarza awansowaliśmy do finału CdR, podnieśliśmy głowy wyżej, a teraz w świetnym stylu rozjechaliśmy La Real w meczu - mam nadzieję - będącym oznaką wybudzenia się drużyny z zimowej drzemki i wzrostu formy przed zbliżającymi się kluczowymi meczami w Lidze Mistrzów.
Barca vs. Atleti 3-0, czyli na drugim biegu, a wciąż nie do zatrzymania.
Mecze z Atleti nigdy nie należą do przyjemnych, bo nie ważne w jakiej formie jest zespół z Madrytu, przeciwko Barcelonie gra dobrze. Jednak nie tym razem. Atleti jest w poważnym kryzysie i przydałaby się tam zmiana trenera, za to Barca gra najlepszy futbol w historii i to potwierdziła. Kolejny cudowny dzień na Camp Nou, kolejne rekordy zostały pobite:
- 16 zwycięstw z rzędu, to nowy rekord La Ligi, a licznik wciąż bije… (poprzedni rekord:15 zwycięstw RM sezon 1960-61)
- Messi wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji pichichi – 24 gole w 19 meczach!
- wygrana z Atletico była wygraną numer 700 na Camp Nou.
Guardiola posłał do boju dość przewidywalną XI: Valdes, Dani, Pique, Abidal, Maxwell, Busi, Xavi, Iniesta, Pedro, Villa, Messi. I po raz kolejny potwierdziło się, że Abidal to obecnie najlepszy obrońca Barcy. Aguero miał ciężkie życie gdy przychodziło mu stanąć na przeciw Francuza. Abidal nie tylko musiał uważać na środek obrony, ale równie często musiał asekurować lewą stronę, gdzie Maxwell kompletnie sobie nie radził. Myślę, że jak dalej tak będzie wyglądała gra Maxwella, to Adriano zajmie jego miejsce. Niestety Maxwell w tym sezonie jeszcze nie odnalazł rytmu, ani formy, a do tego stracił na szybkości i chyba czas najwyższy coś z tym zrobić (czytaj: odesłać go na ławkę).
Poza Abidalem, który dwoił się i troił w obronie, graczem meczu był Messi. Nie może być inaczej gdy strzela się hat-tricka – powiecie, a ja napiszę, że nie tylko o hat-tricka tu chodzi. Barca nie grała na najwyższych obrotach w sobotę, ba! Xavi miał kilka niecelnych podań, Busquets był rozkojarzony i więcej widzieliśmy Złego Sergio, niż tego Dobrego. I w takim meczu Messi pokazuje ile naprawdę jest wart. Chyba najlepiej jego występ podsumowuje ta akcja:
Jasne, Leo strzelił trzy gole i można by było na tym poprzestać, ale gdy twój najlepszy zawodnik wraca do obrony, a raczej ściga Aguero, przez jakieś 40 metrów, po to by odebrać mu piłkę – musisz wstać i zacząć bić brawo. Dlatego Leo jest wielki. Wie, że bez drużyny byłby nikim i pracuje tak samo jak każdy (jeśli nie ciężej) by drużyna wygrała mecz. Przez to cała drużyna jest lepsza.
Po co ci zawodnik, który oddaje 15 strzałów w meczu, robi z siebie pajaca i oczekuje, że reszta będzie mu podawać piłkę? I że niby taki zawodnik jest bardziej kompletny niż Messi?! Skończmy z tymi żartami.
Jak trudno jest kryć Messiego pokazał pierwszy gol. Na pierwszy rzut oka nic szczególnego, klasyczna akcja Messiego, zejście do środka i strzał. Phi! Też bym tak potrafił! No może nie do końca. Zwróćcie uwagę jak ciężko obecnie jest pokryć Messiego: po pierwsze w pole karne wbiega Alves, za którym biegnie jeden z obrońców, w polu karnym jest pięciu zawodników Atleti i wszyscy są w pobliżu Messiego, jeden zderza się z drugim i upada, Messi go mija i teraz zatrzymajcie na chwilę wideo a zobaczycie to:
(ta grafika to moje dzieło:)
Po lewej stronie jest Villa, w środku Iniesta i w takiej sytuacji jest po tobie. Messi może strzelić, może podać do jednego z dwóch w/w, a ty nie wiesz kogo pokryć. Nawet jeśli wiesz, to nie zdążysz. Messi już strzelił, a ty musisz wyjmować piłkę z siatki.
Messi jest najlepszym zawodnikiem na świecie, ale nie byłby aż tak dobry gdyby nie grał w Barcelonie.
Nie będę opisywał kolejnych goli, bo jest już poniedziałek i pewnie wszyscy znacie je na pamięć. Barcelona wygrała 3-0 bez większych problemów – Valdes w całym meczu dotknął ręką piłkę 4 razy, a 13 razy nogą, niech to będzie dowodem. Widać było, że Barca nie chciała forsować tempa i po strzeleniu bramki, zmieniła bieg z 3 na 2, co na Atletico w takiej formie w zupełności wystarczyło.
Teraz 14 zawodników udało się na zgrupowania swoich drużyn narodowych i niech Bóg ma ich w opiece. Za tydzień gramy ze Sportingiem, a potem czeka nas wyjazd do Londynu na sparing mecz Ligi Mistrzów z Arsenalem. A więc powoli zaczyna się ta faza sezonu, w której wszystko będzie się decydowało i uwierzcie mi – już nie mogę się doczekać.
Zespół: 7. Grając na pół gwizdka wygraliśmy z Atleti, nie wszystko było idealnie, dużo niecelnych podań, a na początku drugiej połowy dużo chaosu. Z lepszym przeciwnikiem mogłoby być różnie, a tak 3-0.
Guardiola: 8. Dobra wyjściowa jedenastka, przede wszystkim ciągle jestem pod wrażeniem tego jak Pep potrafi zmotywować zawodników do wygrywania. Moim zdaniem za długo czekał ze zmianami, ale pewnie było to spowodowane tym, że teraz jest przerwa na reprezentacje, albo i nie.
Valdes: 6. Kolejne czyste konto, kolejny pewny występ. Za dużo roboty nie miał.
Dani Alves: 7. Dużo dobrych zagrań w ataku: podania do Messiego, rajdy, a także niebywała wytrzymałość i pracowitość, ale z drugiej strony gorzej w obronie. W takich meczach jeszcze można na to przymknąć oko, ale fajnie by było gdyby skupił się też na defensywie od czasu do czasu.
Waka-Waka Pique: 7. Dobrze, że miał Abidala obok siebie, bo Aguero raz po raz go wyprzedzał. Parę niedokładnych interwencji, na szczęście bez konsekwencji. Może to Shakira go tak rozprasza…
Abidal: 9. Czemu nie? Występ godny zawodnika meczu. Jak ktoś napisze, że Abidal nie potrafi grać na środku obrony, to albo nie oglądał żadnego meczu Barcy w tym sezonie, albo jest głupi. Tak czy siak współczuję.
Maxwell: 5. Za wolny, za mało zdecydowany, albo po prostu bez formy. Przeszedł obok meczu, a mecz przeszedł obok niego.
Busquets: 6. Za dużo strat, za mało myślenia. W takim meczu bardziej przydałby się Mascherano.
Xavi: 6. Bez błysku. Czasem za dużo trzymał piłkę, co wynikało z niemożności podjęcia decyzji, co nie jest dobrym znakiem. Trochę poza grą.
Iniesta: 7. Lepiej niż Xavi, ale nie w najlepszej dyspozycji. Parę zagrań genialnych, ale generalnie za mało aktywny.
Pedro: 6. Coś próbował, szarpał na skrzydle, oddał chyba jedne strzał na bramkę. Zakończył swoją serię meczów z golem na koncie, ale zawsze można liczyć na jego pracowitość i właśnie to pokazał w tym meczu.
Villa: 5. David, oj David gdzie są akcje, strzały, okazje, a przede wszystkim gdzie są gole? To co w przypadku Pedro, tylko, że z tą różnicą, że Villa jest napastnikiem a od takiego oczekuję goli. Pedro nie musi ich strzelać – choć fajnie jak to robi – ale Villa powinien. Tu sama pracowitość nie wystarczy.
Messi: 9. Zawodnik meczu. Trzy gole. Odbiór na Aguero. Podania, gole i obrona – czy ktoś chce coś dodać?
Zmiany:
Keita (za Iniestę): 6. To pierwszy zmiennik Guardioli: zawsze pracowity, waleczny i wykonuje wszystkie założenia taktyczne. Poza tym gdy jest w środku pola, ciężko go ograć.
Afellay (za Xaviego): Za mało czasu na ocenę, ale mimo tych paru minut na boisku, zdążył pokazać, że potrafi podać i że myśli na boisku – gdy minął kilku zawodników, dobiegł do pola karnego, zobaczył, że nie ma do kogo podać, więc odwrócił się i wycofał piłkę. Ilu zawodników strzelałoby bezmyślnie w takiej sytuacji? Na pewno jedne z nich gra RM i kosztował jakieś 90 milionów euro, a Afellay kosztował 3 i jest mądrzejszy.
Bojan (za Pedro): Za mało czasu na ocenę, co w jego przypadku powinno go cieszyć.
piątek, 4 lutego 2011
Comic relief: Robbie Savage
Wiem, że wpis nie na temat, ale czasem trzeba spuścić ciśnienie. Pytanie: czy Robbie Savage tylko ma do siebie dystans, czy jest pomylony? Sami sobie odpowiedzcie... że to drugie.
czwartek, 3 lutego 2011
Almeria vs. Barca 0-3 (0-8), czyli młodzież prowadzi nas do finału!
Wszyscy już wiedzą, że w finale Copa del Rey zmierzymy się z Imperium Zła, ale żeby do tego finału mogło dojść Barca musiała pojechać do Almerii i obronić zaliczkę z pierwszego meczu (dla przypomnienia: 5-0). W tym sezonie już raz pojechaliśmy do Almerii – a było to tuż przed El Clasico – i wygraliśmy 8-0. Jednak tym razem Pep postanowił oszczędzić podstawowych zawodników i wysłał do boju 9 nominalnych rezerwowych i 2 zawodników z pierwszego składów (Alves i Busi). Ogromnie się ucieszyłem z tej wiadomości, bo przy tak napiętym terminarzu, każda możliwość odpoczynku jest dobra i należy ją wykorzystywać (coś o czym np: Mourinho zdaje się nie mieć pojęcia). Tak więc nasza wyjściowa jedenastka wyglądała tak:
Pinto, Alves, Milito, Sergio B., Adriano, Mascherano, Thiago, Keita, Afellay, Bojan i Nolito.
Niech Was nie zwiedzie drugi skład, to wciąż jest Barcelona. To jest chyba najlepsze w tej drużynie, że nie ważne jakim składem gramy – styl, taktyka, pasja, filozofia gry zawsze jest taka sama. Oczywiście wykonanie może się różnić (jak np: w rewanżu z Betisem), ale gdy zawodnicy są głodni gry i mają coś do pokazania, to możemy być pewni, że nas nie zawiodą. Nie zawsze będą wygrywać, ale zawsze będą prezentować określony styl i filozofię (coś o czym Imperium Zła nie ma pojęcia). I to jest nasze największe szczęście, że kibicujemy drużynie z duszą, która się zmienia, czasem gra lepiej, czasem gorzej, ale ważne jest by w tym wszystkim był jakiś zamysł.
Johan Cruyff powiedział w jakiś wywiadzie, że dla niego zawsze najważniejszy był styl gry, a dopiero później, to czy mecz był wygrany czy przegrany i cieszę się, że ta filozofia jest filozofią naszego klubu.
Wracając do wyjściowej jedenastki, Guardiola w środku postawił na Mascherano, Keitę i z tyłu Busquetsa, przez co Almeria musiała atakować skrzydłami, ale po pierwsze: robiła to rzadko, po drugie: jeśli już, to na wysokości zadania stawali nasi obrońcy. I nie piszę tutaj tylko o Alvesie z Adriano, bo Gaby Milito , nieraz bardzo dobrze asekurował w/w dwójkę. Skoro jestem już przy obrońcach, to muszę napisać, ze to był najlepszy mecz Milito od dawna: był agresywny, zdecydowany i kilka razy świetnie wyprowadzał piłkę. Cieszę się, że powoli Gaby wraca do formy i mam nadzieję, że ominął go kontuzje, bo jest nam niezwykle po prostu potrzebny. Nawet jeśli odejdzie (lub klub się go pozbędzie) zawsze będzie jednym z moich ulubionych zawodników.
Gol na 0-1 padł po indywidulanej akcji Adriano. Świetny rajd między obrońcami i precyzyjne wykończenie. Ostatnio wiele krytyki spadło na Adrano (sam go krytykowałem) za to, że nie jest drugim Danim Alvesem, cóż należy tylko powiedzieć: I DOBRZE! Jest sobą. Jest silny, trochę masywniejszy niż Alves i ma swój styl gry. Nie możemy od niego wymagać, by był Danim. Poza tym ten gol! To jest coś, co także różni go od Alvesa – po minięciu obrońców strzelał i to powinien robić też Alves. Dobry mecz Adriano nie tylko w ataku, w obronie także nie popełnił błędów i miał kilka dobrych przechwytów. Koniec o obrońcach.
Wspominałem już, że w pomocy grali Keita i Javier, ale zapomniałem napisać, że był tam też Thiago. Chłopak, który już w przyszłym roku na stałe dołączy do składu i będzie postrachem wszystkich rywali. W stylu poruszania się po boisku przypomina trochę Ronaldinho, co już jest dobrym prognostykiem, ale oprócz tego znakomicie podaje, jest szybki i potrafi strzelać, co pokazał wczoraj. Najpierw podał do Alvesa, wbiegł w pole karne, Alves wrzucił piłkę na głowę Thiago i było 0-2. Tak wygląda przyszłość Barcelony. Może mniej tiki-taki, ale więcej takich akcji: na pełnej szybkości, kilku zawodników wbiega w pole karne i kończą akcję. Wielki talent.
Czas przejść do tego, co Blaugrana lubi najbardziej, czyli atak. Bojan, Nolito i Ibrahim “3 mln” Afellay – fajny tercet, ale Bojan jest bez formy, pewności siebie i Bóg wie czego jeszcze. Chłopak jest już 4 sezon z pierwszy składem, a nie widać żadnego progresu: słaby fizycznie, miota się po boisku, nie znajduje sytuacji. Szkoda, ze nie został wypożyczony w tym okienku transferowym, choćby na te pół roku, gdzieś gdzie mógłby grać w pierwszy składzie pełne 90 minut, mecz w mecz – chyba tylko to może go uratować, bo cały klub dał mu tyle wsparcia i zaufania ile nikomu przedtem, a Bojan jest ciągle tym samym Bojanem co 4 lata temu. Drugi Brożek, czy co?
Nolito to inna historia, bo prawdopodobnie już w czerwcu odejdzie gdzieś do Portugalii (w grę wchodzi Benfica) i to dla niego dobre miejsce. Na razie musi przyzwyczaić się do szybkości gry na poziomie La Ligi, bo tak naprawdę tylko tego mu brakuje.
Afellay! Afellay! Ibrahim Afellay! Najlepszy transfer od lat – 3 miliony za taki talent! Ktoś w Barcelonie ma łeb na karku. Przy okazji transferów do Barcelony zwykliśmy mówić, że nowo kupiony zawodnik potrzebuje czasu na wkomponowanie się w zespół i zrozumienie taktyki. A że zazwyczaj Barca kupuję piłkarzy za grube miliony, to presja jest na nich olbrzymia. Afellay został kupiony za 3 mln, presje ma mniejszą, ale i tak mówiliśmy, że będzie potrzebował dużo czasu na wejście w drużynę, że dopiero za rok zobaczymy prawdziwego Afellaya. A okazało się, że on nie potrzebuje dużo czasu! Jego proces aklimatyzacji trwał tydzień, po czym Ibi zaczął pokazywać na co go stać.
I to właśnie nasz Afellay strzelił trzecią i ostatnią bramkę w tym meczu. Dostał podanie od Keity na skraju pola karnego i uderzył w długi róg bramki.
Lubię oglądać naszych młodych zawodników, którzy chcą coś udowodnić, a przy tym nie mają problemu z pokonaniem drużyny z La Ligi. W sobotę gramy z Atleti na Camp Nou i cieszy mnie to, że cały pierwszy skład sobie odpoczął. Do tego Iniesta dziś wrócił do treningów i ma być gotowy w sobotę na 100 procent.
Dzisiaj także wprowadzam oceny za mecz, są to moje subiektywne oceny w skali od 1-10 i będę starał się po każdym meczu robić taki ranking. Oto pierwszy z wielu:
Zespół: 8. Prawie doskonały występ. Drugi skład zrobił, to co do niego należało: nie roztrwonił przewagi, a do tego dołożył 3 gole i nie stracił żadnego, a najważniejsze zrobił to ze stylem.
Guardiola: 10. Skład dobrał znakomicie, dał odpocząć podstawowym zawodnikom, nawet temu, który “chce grać w każdym meczu”. Do tego zmiana Busiego w przerwie, bo dostał żółtą kartkę. Perfecto.
Pinto: 5. Spokojny występ. Nie napracował się zbyt wiele, a gdy już musiał się ruszyć, to z sensem.
Alves: 7. Dobry w obronie, w ataku już nie tak bardzo. Ile razy krzyczałem do ekranu, żeby strzelał, podał a on robił zupełnie coś odwrotnego? Na szczęście miał piękną asystę do Afellaya i to mi wystarczy.
Busquets: 8. Kolejny raz jako środkowy obrońca i nie mam zastrzeżeń. Do tego kilka świetnych przechwytów, a do tego dobrze wyprowadzał piłkę (czego mogliśmy się spodziewać). Drugi Yaya? Nie, pierwszy Busquets.
Milito: 8. Drugi środkowy obrońca i druga 8. Jak już pisałem, najlepszy mecz Milito od dawien dawna, do tego ta interwencja z drugiej polowy w polu karnym, kiedy wściekle zaatakował i zablokował strzał! Oby tak dalej.
Adriano: 8. Pierwszy mecz, który mu wyszedł i w którym pokazał, że może być “pierwszym Adriano”. Solidnie w obronie i dobrze w ataku. Plus piękny gol.
Mascherano: 8. Jestem wielkim fanem Javeira, ale to nie dlatego dostał 8. Gdy gra to środkiem pola nikt pod nasz pole karne się nie dostanie, możesz próbować 100 razy i za każdym razem swoją akcję skończysz na Mascherano.
Keita: 7. Niby mało widoczny, a gdy trzeba to właśnie on przychodzi z ratunkiem. Guardiola mówi, że to jego ulubiony piłkarz i się nie dziwię: skromny, pracowity i utalentowany, czego chcieć więcej?
Thiago: 7. Starał się, pokazywał się, znowu się starał i w końcu dopiął swego. Gol z główki, tego się nie spodziewaliśmy, prawda?
Nolito: 5. Trochę za mało, żeby zaimponować. Wyraźnie musi się przestawiać na grę na poziomie La Ligi. Widać potencjał, ale chyba jednak nie na miarę Barcelony.
Afellay: 9. Bardzo dobry mecz Ibiego. Kilka świetnych podań, rajdów i odważnych strzałów, do tego dużo pracował w obronie. No i pierwszy gol w barwach Barcelony (tak samo jak Adriano). Zawodnik Meczu.
Bojan: 3. Widziałem go w pierwszych 5 minutach wyglądał naprawdę dobrze, a potem? Potem już go nie widziałem, a szkoda, bo chętnie powiedziałbym mu parę słów, a tak nic nie powiem.
Zmiany:
Pique (za Sergio): 24. Bez fajerwerków, solidnie. W czasie gdy się rozgrzewał na stadionie leciała “Waka-Waka”, może się rozmarzył? Skończył 24 lata więc jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Gerard!
Teraz zapraszam do komentarzy.