Tak, tak to nie żarty RM przegrał 1-0 (i to najmniejszy wymiar kary) i Barca ma w tym momencie 7 punktów przewagi.
Co na to Mourinho?
A Iker jak zawsze udaje świętego:
Tak, tak to nie żarty RM przegrał 1-0 (i to najmniejszy wymiar kary) i Barca ma w tym momencie 7 punktów przewagi.
Co na to Mourinho?
A Iker jak zawsze udaje świętego:
Koniec stycznia, początek lutego – czas egzaminów i pisania prac zaliczeniowych, dlatego z góry przepraszam za mniej wpisów z mojej strony ostatnio (potrwa to pewnie jeszcze z półtora tygodnia, ale będę się starał bloga nie zaniedbywać). Koniec stycznia to także czas na REWANŻ – oj tak, pisane z wielkich liter, bo już dziś o 20 dojdzie do spotkania z naszymi największymi rywalami w tym sezonie: Herculesem (nie, nie z RM). Wszyscy pamiętamy 0:2 na Camp Nou z początku tego sezonu i dobrze, że pamiętamy. Mówcie co chcecie, ale ja czekam na ten mecz i liczę na zemstę. Wiem, że “zemsta” nie kojarzy się dobrze, ani, że generalnie zemsta nie jest dobra, ale w tym przypadku: zemsta będzie słodka.
Przechodząc do sedna: Dani Alves powraca do składu, co jest dobrą wiadomością, bo Adriano – napiszę dyplomatycznie – potrzebuje więcej czasu. Dani jest zdrowy, wypoczęty i głodny gry: bestia powraca. Fajnie by było gdyby przy okazji przedłużył kontrakt… Tak więc z Alvesem nasz skład na Hercules wygląda tak:
Valdés, Pinto, Alves, Adriano, Piqué, Milito, Fontàs, Abidal, Maxwell, Mascherano, Busquets, Keita, Xavi, Iniesta, Afellay, Messi, Villa, Pedro, Nolito.
Nie ma Bojana, bo boli go brzuch, a dokładniej “ma problemy z brzuchem” i to jest termin medyczny (nie śmiejcie się). Puyol wciąż leczy kontuzję nogi, ale jak sam twierdzi wszystko idzie w dobrym kierunku. Guardiola i sztab medyczny postanowili, że w przypadku Puyola będą postępowali tak samo jak w przypadku Xaviego, czyli spokojne, powolne wprowadzanie do zespołu. Ostrożności nigdy za wiele, a wszyscy wiemy jak ważnym zawodnikiem jest Carles. Z Barcy B do składu zostali powołani Fontas i Nolito i zapewne usiądą na trybunach żeby nas dopingować.
Nie wiem kogo wystawi Pep na środku obrony, ale myślę, że Pique z Milito poradziliby sobie z Trezeguetem, a Abidal przeniósłby się na skrzydło, bo Maxwell nie zachwyca. Ale jeśli Abidal zagra na środku, to nie mam z tym problemów.
Pierwsza XI? Valdes, DAni, Pique, Milito, Abidal, Busi, Xavi, Iniestazo, Pedro, Villa, Messiah.
Nie wiem ilu z Was regularnie czytuje El Mundo Deportivo, gazetę, która – jak wszystkie hiszpańskie sportowe gazety – jest wzorem do naśladowania dla całego świata, ale nie o tym. Ostatnio pojawiła się tam artykuł porównujący Messiego do Magica Johnsona i Michaela Jordana, głupie? Chwila, przecież MJ i Magic też podawali i też strzelali (ok rzucali). Czyli całkiem rozsądny artykuł. I im naprawdę płacą za napisanie czegoś takiego? To gdzie są moje pieniądze?
Hercules ma 22 punkty i potrzebuje punktów – zabawne, bo my mamy55 i też potrzebujemy punktów. Wracając do Herculesa - u siebie grają całkiem nieźle 5-1-3 (19-12 w golach), ale jak do tej pory nie pokonali nikogo powyżej 7 miejsca, co nie wróży dobrze, bo dziś spotkają się zespołem, który nie stracił choćby punktu na wyjeździe.
Właśnie tak, Barca na wyjeździe ma bilans 9-0-0 (33-4 w golach) i zamierza przedłużyć zwycięską passę w lidze do piętnastu. To dużo zwycięstw, prawda? Prawda. Czas powiększyć przewagę w tabeli, czas wygrać z Herculesem, zabrać im 3 punkty i wrócić do domu.
Kolejna manita? Byłoby miło, ale wystarczy skromne zwycięstwo i 3 punkty.
Wiedział Benzema kiedy się obudzić. W ciągu paru dni, w czasie których klub negocjował wypożyczenie Adebayora, Benz zapewnił nam zwycięstwa w dwóch ważnych meczach. Byłem przekonany, że Ade będzie 'gotowcem' do pierwszego składu, bo Mourinho nie ma czasu na patyczkowanie się z wprowadzaniem go do zespołu. W końcu zabawi w Madrycie pewnie cztery miesiące, a wszystkie rozgrywki są już mocno zaawansowane, jeżeli zatem nowy nabytek ma poznać drużynę, to niech to robi w biegu. Zwłaszcza, że jego forma fizyczna podczas badań okazała się znakomita. Czy jednak Karim, który drzemał przez całą poprzednią rundę, nie wgramolił się właśnie w hierarchii The Special One na jeden szczebel ponad Adebayora? W końcu czy Mou odważy się zmienić napastnika, który zapewnia mu punkty? Oczywiście, że tak. Przeciw Benzemie przemawia nie tylko dotychczasowa słaba forma, ale też inna charakterystyka wymagana od napastnika w systemie, który Mourinho stosuje. Adebayor gra plecami do bramki lepiej nie tylko od Benzemy, ale też od Higuaina. Może więc być tym graczem, o którym Mou marzył już latem. Ponieważ więc dwa ostatnie mecze Benza to na przestrzeni całego sezonu jednak bardzo mało, możemy się chyba spodziewać, że wkrótce zostanie jednak odesłany na ławkę. Jego ostatnie gole mogą najwyżej ten proces przeciągnąć w czasie i sprawić, że Adebayor zacznie od kilkunastominutowych epizodów.
Casillas, jako kapitan Realu, kapitan reprezentacji, świeżo upieczony Ambasador Dobrej Woli ONZ, i generalnie święty człowiek, nie zrobił wokół incydentu większego zamieszania, powstrzymał się od uogólnień i obarczania głupotą jednego reszty kibiców. Klasa. Za to Del Nido, którego klub jeszcze tuż przed meczem, na stadionie wyświetlił filmik 'motywujący' kibiców przeciw Mourinho, nagle się zezłościł i zapowiedział ukaranie winnego. Zobaczymy, jak zareaguje Federacja.
Sam mecz ułożył się dla nas bardzo dobrze. Cieszyć powinniśmy się tym bardziej, że przed meczem wiele zapowiadało wyjątkowo trudną przeprawę, od naszej obniżki formy, po pełnię sił Sevilli. Pamiętaliśmy przecież, jak bardzo męczyliśmy się z bardzo ich bardzo osłabionym składem w grudniu na Bernabeu. Okazuje się jednak po raz kolejny, że gra z kontry pasuje drużynie Mourinho. Trójka pomocników zapewniła nam względny spokój pod własną bramką, a genialna akcja Ozila z Benzemą wystarczyła, żeby wywieźć z Ramon Sanchez Pizjuan cenną zaliczkę. Cieniem na tym sukcesie kładzie się gol-widmo Luisa Fabiano. Na moje oko, większość powtórek sugeruje, że piłka jednak przekroczyła linię, ale niektóre ujęcia budzą co do tego duże wątpliwości.
Sukces w Pucharze Króla, jakim będzie nasz prawdopodobny awans do finału powinien dodać drużynie pewności siebie i zdjąć z niej chociaż część presji. Łatwo to przeoczyć w gorączce ligowej rywalizacji, ale piłkarze bardzo potrzebują namacalnego potwierdzenia swoich umiejętności i rozgrywki pucharowe dają takowe w większym stopniu niż rozkładające się na wiele tygodni rozstrzygnięcie o mistrzostwie.
Mourinho też ponoć bardzo się CdR emocjonuje. Miał więc w środę powody do radości w dzień swoich 48. urodzin: zwycięstwo na wyjeździe, gol Benzemy i sprowadzenie Adebayora. Piękne prezenty. Nawet Valdano poszedł mu na rękę i stwierdził (po tym jak Mou zakazał mu wstępu do szatni i na treningi), że jeśli trener potrzebuje większej swobody, to ją dostanie. Możemy się więc przyzwyczajać do wiadomości o wyjazdach drużyny bez udziału dyrektora generalnego. Jose w wojnie z Jorge zdobywa coraz więcej terenu. Pytanie brzmi, czy prezes wyznaczył sobie granicę, poza którą Mourinho nie ustąpi, czy jednak JM uda się postawić na swoim i zmarginalizuje Valdano do tego stopnia, że Argentyńczyk straci rację bytu w klubie.
Tymczasem, Feliz Cumpleanos a...
Po środowej porażce z Betisem, która zakończyła naszą serię 28 meczów bez porażki, na Camp Nou przyjechał Racing Santander. Porażka w Sevilli wprowadziła trochę ożywienia w naszym zespole, sam Guardiola mówił, że dwumecz z Betisem okazał się pożyteczną lekcją z której wyciągnie konsekwencje. Wiele osób zaczęło w międzyczasie wątpić w dobra formę Barcelony, w jakość jej rezerw itd. itd. Pep stwierdził przed meczem, że Racing jest tak samo groźny jak Betis i że drużyna jest w pełni zmobilizowana bla, bla, bla. Wszyscy wiemy, że Racing aż tak dobry nie jest, nawet jeśli gra w La Lidze, a Betis nie.
90 sekund – dokładnie tyle zajęło naszym zawodnikom rozwianie wszelkich wątpliwości dotyczących ich formy (ja takich wątpliwości nie miałem). Wspaniały Tercet, Wielka Trójka – czyli Messi/Pedritto/Villa rozmontowała całą obronę gości i było po meczu.
Nie mogło być inaczej, bo Pep wystawił bardzo mocną jedenastkę: Valdes, Adriano, Maxwell, Puyol, Abidal, Sergio, Xavi, Iniesta, Pedro, Villa, Messi. Obrona w nieco eksperymentalnym składzie, ale wystawienie Abidala na środku świadczyło o tym, że Pep obawiał się kontr ze strony Racingu. Szybkość i siła Abidala miały być murem przez który goście nie będą mogli się przebić. Trzeba powiedzieć, że plan się powiódł, Abidal zagrał kolejny bardzo dobry mecz w tym sezonie, a Valdes zachował czyste konto.
Muszę przyznać, że dla mnie nasz wielki Francuz jest najlepszym obrońcą w tym sezonie nie tylko w Barcelonie, ale w całej Lidze. Garść statystyk: zagrał w 15 meczach (14 w pierwszej XI) odzyskał 142 piłki przy tylko 14 faulach! Przyznacie, że jak na obrońcę to statystyki niesamowite. Poza tym w tym sezonie Eric zaczął strzelać gole (ok, strzelił jednego, ale kto wie może to dopiero początek?) i ma sporo asyst (z tego co podaje fcbarcelona.com ma ich 7, ale wydaje mi się, że ma ich troszkę mniej). Jego szybkość i taktyczna solidność sprawia, że wiele groźnych i bardzo ryzykownych zagrań kończy się właśnie na nim, bo potrafi zaasekurować każdą akcję.
Być może Eric nie jest doceniany tak jak powinien, ale dla mnie jego gra jest na najwyższym światowym poziomie. Jest najlepszy.
Pierwszego gola już opisałem, tak? No może nie zupełnie, ale co tam. Gol niby zwyczajny, ale nie wiem czy zwróciliście uwagę, że w czasie gdy Villa z Messim rozgrywali piłkę w polu karnym było aż 9 zawodników Racingu! A mimo to Messi zdołał podać do Pedro, który wepchnął piłkę do bramki. A wszystko to działo się w bardzo szybkim tempie, tak szybkim, że aż nieosiągalnym dla zwykłych ludzi. Zapędziłem się? Może trochę.
Drugi gol i powiedz, że nie miałeś chwili zwątpienia? Że gdy Leo podchodził do karnego nie pomyślałeś: może jednak Villa by strzelił? Ale od początku. Villa próbuje przechwycić piłkę na środku boiska, ale mu się nie udaje, jednak zawodnicy Racingu tracą ją zaraz i Sergio świetnie podaje do El Guaje, który wchodzi w pole karne, a tam spotyka niejakiego Henrique. Zatrzymajmy się chwilę przy tym zawodniku, bo to przecież nasz zawodnik. Henrique jest wypożyczony do Racingu i ponoć sam twierdzi, że jest już gotów do gry na naprawdę wysokim poziomie. Może i tak jest, ale David zrobił z nim co chciał i jak chciał, Brazylijczyk nie wytrzymał i sfaulował. Na pocieszenie Henrique napiszę to, że niewielu zawodników na świecie ma takie umiejętności jak nasz Villa.
Messi w prawy róg i 2:0, to już jest koniec, nie ma już nic – zaczęli śpiewać w sowich głowach zawodnicy z Santander. I potrzebowali do tego drugiego gola? Phi.
Trzeci gol to piękna akcja, która zakończyła się Iniestazo! Messi podał do Villi, który wbiegł w pole karne, rozejrzał się i podał do wbiegającego Pedro, który odegrał piętką do Iniesty – i było po wszystkim. Iniesta jest zdrowy i pokazuje pełnię swoich umiejętności. Pep miał znakomitą wypowiedź w tym tygodniu mówiąc, że najlepszym transferem tego sezonu jest Andres. Oczywiście chodziło o to, że Iniesta wyzdrowiał i wrócił do formy, która jest do nieosiągnięcia dla wszystkich prócz Messiego. Andres jest chyba najlepiej grającym zawodnikiem z pierwszej piłki na świecie, piłka parzy? Nie Iniestę. Iniesta jest wielki.
Teraz czeka nas mecz z Almerią w półfinale Copa del Rey na Camp Nou i na tym należy się skoncentrować. Dziś zdałem sobie sprawę, że jeżeli spotkamy się z RM w finale, to rozegramy z nimi trzy mecze z rzędu. Świat zwariuje, a pozostałe drużyny odwołają swoje mecze, bo kto będzie chciał je oglądać? Tak czy inaczej powinniśmy awansować do finału, reszta jest w rękach Sevilli.
Z innych wieści: Puyol doznał kontuzji ścięgna w lewej nodze i jutro przejdzie szczegółowe badania, nie wiadomo jak poważna jest ta kontuzja, ale w środę nie zagra. Teraz będzie miał jeszcze więcej czasu na zabawy na twitterze. Tak tylko mówię.
Lada chwila zacznie się nasz mecz z Mallorcą, której mamy okazję zrewanżować się za bezbramkowy remis w wyjazdowym meczu inaugurującym sezon. Kiedy przypomnieć sobie jak wielką niewiadomą - zwłaszcza z przodu - była drużyna Los Blancos przed tamtym meczem, łatwiej wyciągnąć wnioski z dopiero zakończonej rundy.
Dziś gramy z Racingiem, ale tematem numer 1 w Barcelonie jest sprawa przedłużenia kontraktu z Alvesem. Sprawa nie jest prosta, bo jak na razie nie słychać o postępach w negocjacjach, a jeśli o nich nie słychać, znaczy, że jesteśmy w kropce.
Co wiemy? Albo raczej: co zakładamy, że wiem?
Wiemy, że obie strony chcą przedłużenia kontraktu. I to jest bardzo dobra wiadomość, bo jeśli obu stronom zależy, to możemy założyć, że zrobią wszystko by ten kontrakt przedłużyć, ale… Jest jedno “ale”, bo o ile zakładamy, że obie strony chcą umowę przedłużyć, to nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak bardzo chcą. Z tego co widzimy, obie strony mają określone żądania i żadna ze stron nie chce z nich zrezygnować. Jakie to żądania/wymogi?
Z tego co donosi prasa Alves chce by jego pensja była na poziomie Xaviego i Iniesty, czyli około 7 mln za sezon. Klub jest w stanie zgodzić się na 6 mln, co stawiałoby Daniego między Pique i Puyola a XavIniestę, całkiem nieźle prawda? Prawda, więc czemu jeszcze nie podpisał tej umowy?
Po pierwsze, klub ma określoną strukturę zarobków: jest poziom 1 gdzie jest Messi, jest poziom 2 gdzie są Xavi z Andresem, jest i poziom 3 gdzie są Puyol i Pique itd. Alves chce być na 2 poziomie, czyli chce żeby klub potwierdził jego wartość w drużynie pieniędzmi. Ale czy faktycznie Alves jest tak samo ważny dla drużyny jak Xavi z Iniestą? To bardzo ważne pytanie na które nie sposób odpowiedzieć pozytywnie. XavIniesta to kluczowi zawodnicy bez których nie byłoby tej Barcy i nie byłoby zwycięstw. Przypomnijcie sobie jak w tamtym roku Iniesta miał kontuzję i przegraliśmy z Interem. Jestem pewien, że gdyby zagrał na Camp Nou to byśmy wygrali. Przypomnijcie też sobie finał Ligi Mistrzów z Manchesterm, w którym zagraliśmy bez Alvesa i Abidala i wygraliśmy spokojnie.
Oczywiście to są pojedyncze przykłady, ale pokazują, że są ważniejsi piłkarze niż on. Piłkarz ma prawo żądać tyle ile uważa, ale tak samo klub ma prawo oceniać wartość zawodnika. Klub wycenia Alvesa na 6 mln, a Alves mówi 7, dlaczego nie może stanąć na 6,5? Oczywiście dokładnie nie wiemy czy o takie kwoty chodzi, ale klub wypuszcza przecieki do prasy co kilka godzin, więc możemy zakładać, że różnica między obiema stronami to jakiś milion euro.
Żeby było jasne: nie podoba mi się to co robi klub w tej sytuacji. Przecieki do prasy to brudna zagrywka, która ma na celu pokazać jaki to Alves jest chciwy i że gdyby mu zależało to zgodziłby się na propozycje klubu, a w razie sprzedaży Daniego RoSell będzie mógł wyjść i powiedzieć: “cóż, musieliśmy go sprzedać żeby ratować budżet, nie stać nas było na taką podwyżkę”. Po czym w wakacje da 50mln za zawodnika z nr 4 z DNA Barcelony. Klub nie powinien się tak zachowywać, choćby dlatego, że nie chcemy być jak RM.
Nie jestem za tym żeby dawać Alvesowi taką samą pensję jaką mają Xavi z Iniestą, ale jestem za przedłużeniem z nim umowy. Dani nie jest dobry zawodnikiem – jest bardzo dobrym, którego ciężko będzie zastąpić. To nie jest typowy obrońca, bo równie dobrze można nazwać go skrzydłowym Nie będę się rozpisywać o jego umiejętnościach, bo ZonalMarking zrobiło to za mnie i nie ma sensu bym to powtarzał. Ważne jest to, że Dani pasuje do naszego systemu i ten system pasuje jemu – to dzięki grze w tej drużynie i w tym systemie stał się światową gwiazdą, czy gdzieś byłoby mu lepiej? Nie sądzę.
Ważne także w tym wszystkim jest zdanie Guardioli, który jest za przedłużeniem umowy z Alvesem i jak się wyraził: “przedłużenie nastąpi w odpowiednim czasie”, co wnosi dużo optymizmu w całą sprawę. Jeśli Pep jest pewien, że obie strony się dogadają, to pewnie tak będzie – czas pokaże z jakim skutkami.
Podniesie pensji Alvesa w takim stopniu jakim on chce, może spowodować niemałe zamieszanie w drużynie. Bo gdy tylko Alves wyjdzie z wysokim kontraktem, to już pod biurem prezydenta będzie stała kolejka agentów żądających podwyżek dla swoich zawodników. To jest najgorszy scenariusz całej tej sytuacji i chyba tego najbardziej obawia się zarząd.
Dani ma pełne prawo do swoich żądań i nie mam zamiaru pisać, że jest chciwy, czy zapatrzony w pieniądze, bo myślę, że nie o to tu chodzi (albo nie tylko o to). Dani chce mieć taki sam status w drużynie co Iniesta i Xavi, ale nie rozumie jednej rzeczy, że nigdy takiego statusu nie będzie miał. Po pierwsza dlatego, że to ci dwaj zawodnicy są jednymi z trzech najlepszych na świecie. Po drugie dlatego, że oni w tym klubie się wychowali, a klub to promuje. Dani jest genialnym zawodnikiem, ale dla tej drużyny nie jest aż tak ważny jak Iniesta czy Xavi.
Nie wiem jak to wszystko się rozstrzygnie wiem, że nie ma sensu spekulować. Pep mówi, że niedługo dojdzie do podpisania kontraktu i ja mu wierzę. Jeśli nie, to trzeba będzie pożegnać się z Alvesem (czego bym nie chciał).
Przepraszam za dość chaotyczną notkę, ale zebrało się dużo myśli, które trzeba było napisać. A jakie są Wasze przemyślenia? Dać mu tyle ile chce? Czy się z nim pożegnać? Co sądzicie?
Jesteśmy dokładnie na półmetku sezonu ligowego. Mimo że terminarz jest napięty, gramy co trzy dni przez kilka tygodniu z rzędu, to dobry moment na rzut oka także z szerszej perspektywy i wnioski ogólniejszej natury.
Najpierw jednak sprawy ostatnich tygodni. Styczeń do tej pory należało by uznać za udany, gdyby nie wpadka w Almerii. Awansowaliśmy do półfinału CdR dwa razy ogrywając Atleti, poradziliśmy sobie z Villarrealem, pieczętując komplet zwycięstw z szeroko pojętą czołówką ligi (wyłączywszy porażkę z FCB oczywiście). Do tego, do składu wrócił Kaka i zdążył nawet strzelić gola w swoim drugim występie w sezonie.
Niestety, wobec obecnego stanu rzeczy w La Liga, jeden remis może zepsuć dobre wrażenie z kilku meczów. Wyścig o mistrzostwo jest na tyle zacięty, że dwa punkty to 'być albo nie być' mistrzem. Jasne, że nic jeszcze nie jest rozstrzygnięte, ale na razie nie widzę sygnałów, że Barcelona zacznie tracić punkty. My tymczasem straciliśmy kolejne dwa. Nie sądzę, żeby FCB dociągnęła do końca sezonu z kompletem punktów w rundzie rewanżowej, ale mają teraz bardzo bezpieczny zapas, który wystarczy im nawet w razie porażki w bezpośrednim starciu z Realem na Bernabeu, o co przecież też łatwo nie będzie.
Sam mecz z Almerią był jednym z najgorszych w naszym wykonaniu w całym sezonie (sądząc po obszernych fragmentach, które widziałem). W ogóle nasza gra nie wygląda ostatnio imponująco, szczególnie martwi łatwość i ilość traconych bramek. W trzech ligowych meczach w nowym roku Casillas był pokonany aż pięć razy. Kolejne pięć straciliśmy w Gran Derbi, ale w pozostałych 15 kolejkach nasze konto obciąża tylko 7 goli!
Myślę, że część winy można zwalić zwyczajnie na moment pewnego rozprzężenia i spadku formy w środku sezonu i po świątecznej przerwie. Szczelność naszej defensywy osłabiły też przetasowania personalne, Pepe jest kontuzjowany, w pierwszym składzie brakowało też Carvalho. Pozostaje mieć nadzieję, że ku wiośnie, wraz ze wzrostem temperatury wzrośnie też forma Los Blancos i nie tylko unikniemy kolejnych wpadek, ale będziemy gotowi na lutowe mecze z Lyonem.
Wojna ojcem i królem wszechrzeczy? - Nie tym razem.
Lepiej teraz, niż później – tak mógłbym podsumować wczorajszy mecz z Betisem. Przegraliśmy 3-1 po bardzo słabej grze, ale mimo to awansowaliśmy do półfinału Pucharu Króla, gdzie czeka na nas Almeria. I skoro już przegraliśmy, to dobrze, że właśnie wczoraj.
Po pierwsze, przegraliśmy, ale wygraliśmy (tak też się da) dzięki temu, że w pierwszym meczu było 5-0. Tak więc żadnych złych skutków w postaci odpadnięcia z Copa del Rey, nie ma. Jest awans do półfinału i tylko głupiec mógłby sądzić, że nie znajdziemy się w finale, w który spotkamy się z Atletico (żartuję, chociaż w sumie dlaczego nie?).
Po drugie, przegraliśmy i zakończyliśmy serię 28 meczów bez porażki w momencie kiedy nie ma to żadnego znaczenia. Oczywiście każda porażka boli, jeszcze po słabej grze i to z drugoligowcem, ale też nie ma co przesadzać. Graliśmy słabo – fakt, ale duża w tym zasługa Betisu, który grał bardzo dobrze i już nie mogę doczekać się ich w Lidze. Betis jest liderem drugiej ligi i z pewnością ją wygra, to jak wczoraj zagrali miało ogromny wpływ na to jak zagrała Barca. Ich pressing, szybkie tempo gry i solidna defensywa nie pozwoliło na nic więcej ze strony naszych zawodników. Taka porażka może tylko dobrze nam zrobić, bo…
Po trzecie, był to zimny prysznic dla naszych zawodników. Nie zawsze będziemy wygrywać i nie zawsze będziemy mogli grać rezerwowym składem bez obaw. I znowu: to jest najlepszy moment na zimny prysznic, bo jest środek sezonu i to jeszcze nie jest decydująca faza rozgrywek więc możemy wyciągnąć wnioski, a znając Guardiolę – z pewnością to zrobi. Tak więc kibice Barcelony możecie odetchnąć z ulgą, wczoraj nic się nie stało.
Zagraliśmy słabo jako zespół więc nie ma co wymieniać pojedynczych zawodników, dlatego nie wymienię Milito, Adriano czy Maxwella jako tych najgorszych. Chcę tylko napisać słowo o Bojanie, który powinien znaleźć się pośród w/w zawodników, bo zagrał słabo. Nie wiem co pił, jadł po meczu, ale on sam stwierdził na konferencji, że “jest zadowolony ze swojej gry”. Hej! Bojan! Wiesz, że wszyscy cię lubimy i chcielibyśmy żebyś zaczął dobrze grać, ale skoro ty sam nie widzisz swoich błędów, to może trzeba ci to powiedzieć prosto w oczy: grasz źle, słabo i lepiej weź się w garść, bo Pep kupi kolejnego napastnika.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to są właśnie mecze, w których Krkic powinien się sprawdzać i powinien udowadniać swoją wartość. A on robi zupełnie coś odwrotnego! Co z tego, że pracuje w obronie? Jeśli nie strzela goli, nie stwarza sytuacji, nie asystuje. Naprawdę fajnie, że dużo biega i walczy w obronie, ale skoro tak to może powinien się przekwalifikować na obrońcę? Myślę, że Pep powoli traci do niego cierpliwość i że niedługo zacznie myśleć o nowym napastniku. Szkoda mi Bojana, bo ma talent, którego nie potrafi (bądź nie chce) wykorzystać. Przydałby się nam taki zawodnik, zmiennik dla Villi, z duszą snajpera, ale jeśli Bojan nie weźmie się w garść w niedługim czasie będziemy go mogli oglądać poza Camp Nou.
Z pozytywów (tak były i takie) oczywiście Afellay. Dobrze widzieć kogoś kto potrafi grać na kilku pozycjach na raz i nie ma z tym problemu. Kilka jego zagrań było naprawdę fenomenalnych (rajd wzdłuż linii końcowej, mocne dośrodkowanie, do którego nikt nie raczył ruszyć i jeszcze kilka innych). Fajne jest to, że Ibi jest z nami zaledwie trzy tygodnie, zapłaciliśmy za niego zaledwie trzy miliony, a wszedł do drużyny tak jakby zawsze w niej był. Dobry transfer.
Napisałbym jeszcze o Mascherano, ale pewnie wszystkich już to nudzi więc sobie daruję. O, Keita grał całkiem dobrze. No i Messi okazał się być człowiekiem (dziwne jest to, że przed karnym czułem, że nie trafi, a jeszcze dziwniejsze jest to, że wiele osób tak miało – wiem, bo pisali o tym na twitterze).
To chyba tyle. W sobotę czeka nas mecz z Racingiem i powinno być lepiej. Jeszcze raz brawa dla Betisu i do zobaczenia za rok.
Świetna kompilacja ukazująca jakiego pecha ma David Villa w tym sezonie. Odkąd przyszedł do Barcelony 10 razy trafiał w słupki/poprzeczki, a 4 razy w reprezentacji. Biedny Guaje.
Wiem, wiem, powinienem był napisać to już w niedzielę, najpóźniej wczoraj, ale co się odwlecze itd. Więc zabieram się do pisania, bo jest o czym pisać! W końcu (ufffff). Jak pisałem w zapowiedzi, którą możecie znaleźć tuż pod tą notką, mecz z Malaga miał obfitować w grad bramek i co? i co? I obfitował. Padło 5 goli – do czego powinniśmy się powoli przyzwyczajać oglądając Barcelonę – z czego 4 strzeliła Barcelona. Klub szejka przyjechał, zobaczył i wyjechał z workiem goli i tylko z tym! Piszę tylko, bo były informacje o tym, że do Malagi przejdzie Milito, ale zgadnijcie co się stało? Gabi po tym jak Malaga przegrała postanowił zostać w drużynie zwycięzców. Dobry wybór. Tyle tytułem wstępu. Aha byłbym zapomniał RM zremisował z Almerią 1:1.
Guardiola wystawił najsilniejszy skład i oczekiwał od swoich zawodników szybkiej, agresywnej gry od początku spotkania i tak też się stało. Wysoki pressing, dominacja w posiadaniu piłki, można by powiedzieć: “jak zawsze”i nie było by w tym przesady, jednak mnie zawsze to zaskakuje. Wszyscy widzą jak gra Barcelona w ataku, jak konstruuje swoje akcje, z jaką pieczołowitością operuje piłką, każde podanie wydaje się być dziełem sztuki, ale nie wszyscy dostrzegają kunszt gry w obronie Barcelony. Po stracie piłki natychmiast ruszamy po jej odbiór i wtedy nie ma podziału na formacje obrony i ataku – wszyscy starają się ją odebrać. Nieoceniony jest wysiłek Pedro, Villi czy Messiego właśnie w obronie. Naprawdę za każdym razem mnie to zdumiewa, że gdy jest stracona piłka, to wszyscy myślą o jej odebraniu. Dzięki temu tak dobrze gra Barcelona i dzięki temu jest tak trudno z nią wygrać.
Nie będę opisywał goli po kolei, bo niżej umieszczę skrót meczu, ale warto wyróżnić paru zawodników. Na początek Iniesta i jego Iniestazo. To już 6 gol Andresa w tym sezonie i w chwili obecnej jest drugim najlepszym piłkarzem na świecie (dla mnie). Wiele razy pisałem tu o jego umiejętnościach technicznych więc nie będę się powtarzał, ale Iniesta w obecnej formie i w swoim stylu gry przypomina mi trochę Zizu. Nie wiem jakie są Wasze odczucia, ale Ghostface jest w takiej formie, że chyba nie ma takiego obrońcy, który byłby w stanie go zatrzymać.
David Villa z kolei strzelił dwa gole i były to takie gole na jakie liczyłem (i dalej liczę) od początku sezonu, czyli wykończenia klasycznego snajpera. Jeśli wierzyć statystykom David jest dopiero drugim zawodnikiem w historii, który strzeli ł co najmniej 14 goli w ośmiu kolejnych sezonach. W ostatnich 11 ligowych spotkaniach , strzelił 11 goli, a połowa jego wszystkich goli padła po asystach Messiego. Może tyle o statystykach, bo to był moim zdaniem najlepszy mecz Villi w barwach Barcelony. Tak wiem Gran Derbi były wyjątkowe i też strzelił 2 gole, ale w niedzielnym meczu było wszystko to czego oczekuję od Davida: zgranie, zrozumienie, dobre ustawianie się i skuteczność. Nie mam zastrzeżeń. Mam nadzieję, że to nie był jeden wyskok, bo przecież ostatnio grał słabo i że teraz będzie mu już łatwiej. Ważne, że się odblokował i zaczął strzelać gole.
Messi? Nie zdobył gola HA, HA, HA. No może nie do końca, bo Messi po raz kolejny udowodnił dlaczego jest najlepszym piłkarzem na świecie i dlaczego chciałby go mieć każdy trener. Radzę obejrzeć ten mecz tym wszystkim, którzy uważają, że niejaki CR7 jest bardziej kompletnym zawodnikiem niż Leo. PHI! Nie, no bez jaj, kto tak uważa? Ty? Poważnie?! Idź i obejrzyj sobie mecz z Malagą (albo jakikolwiek z tego sezonu), już? No właśnie.
Jednym przykrym momentem tego spotkania, tego weekendu była kontuzja Daniela Alvesa, na szczęście to nic poważnego i za 13 dni Dani wróci do treningów. To najlepszy okres na lekką kontuzję, bo jest wystarczająco czasu by się wykurować na najważniejsze mecze, a w przypadku Daniego: to czas kiedy będzie mógł spokojnie przedłużyć kontrakt. Oby.
Czy wspominałem już, że Real zremisował z Almerią 1:1?
A jeszcze jedno słowo o Afellayu. Boże, ten chłopak to czysty talent, który kosztował nas ledwie 3 mln. Mam nadzieje, że już doceniacie jego talent jeśli nie, to się nie znacie. Żartuję, ale poważnie ten chłopak ma wielki talent i jego wejście do tej drużyny jest tak naturalne, że aż dziwne, że Ibi nie wychował się w La Masia.
Z innych dobrych wieści: Thiago od przyszłego sezonu będzie włączony do pierwszej drużyny na stałe, co oznacz automatyczne przedłużenie kontraktu do 2012 roku. Pep dziś na konferencji powiedział, że teraz Thiago zostanie zesłany do Barcy B żeby mógł się ogrywać, bo w tym wieku najważniejsze jest to by grać, a nie siedzieć na ławce. Lepiej żeby grał w drugiej lidze, niż obserwował mecze z trybun. Brawa dla Pepa.
Co do Guardioli to: STO LAT, STO LAT! Dziś kończy 40 lat i mam nadzieję, że następne 40 będzie w FC Barcelonie.
I tak zakończyła się pierwsza runda Ligi, po 19 kolejkach mamy 52 punkty, zdobyliśmy 61 goli, a straciliśmy 11 goli, przy tym pobiliśmy kilkanaście rekordów, o których nie będę wspominał. To na razie tylko pierwsza część sezonu i jeszcze nic nie wygraliśmy, ale to było najlepsze pół sezonu jakie widziałem, więc mam nadzieję, że skończy się to jakimiś trofeami, co myślicie?
Jutro gramy z Betisem i pewnie zobaczymy Milito w pierwszym składzie, bo nie zagra nasz Kapitan. Może również zobaczymy innych zmienników, bo mamy sporą zaliczkę, ale Pep dziś mówił, że zagramy o zwycięstwo i nie będzie lekceważenia przeciwnika. Jeśli tak, to zagra Mascherano i choćby dlatego warto oglądać ten mecz.
Chyba tyle. Mamy 4 punkty przewagi i spokój.
A tu bramki z meczu:
Barcelona vs. Malaga, godz. 21, Canal Plus Sport
Barca zaczyna serię dwóch meczów u siebie – jakby na to nie patrzeć: dwa mecze, to też seria, a zaczyna ją meczem z Malagą. Klub jakiegoś szejka, który ma ambicje awansu do Ligi Mistrzów, a być może i mistrzostwa Hiszpanii, obecnie zajmuje 17 miejsce w tabeli i zmierzy się z Barceloną, która nie przegrała od 27 spotkań. Wygląda na to, że jeśli jutro nie przegra, to pobije klubowy rekord meczów bez porażki, byłby to kolejny rekord pobity przez drużynę Guardioli (ciekawe czy ktoś to liczy?).
Powinno być ciekawie, bo Malaga to zabawna drużyna, która traci mnóstwo goli, a czasem też dużo strzela, ich bilans bramek to 23-37 w 18 spotkaniach. Manuel Pellegrinii wie, że defensywa, obrona, to słowa, które nie istnieją dla jego podopiecznych, dlatego stara się to zmienić kupując graczy defensywnych. Sprowadził już Demichelisa, Camacho, Maresce i bramkarza Asenjo, a zapewne dołączy do nich także nasz Milito, dodając do tego Julio Baptistę, który zna Ligę jak mało kto, skład Malagi wydaje się ciekawy. Na pewno jest zdolny zająć miejsce w środku tabeli.
Ciężko jest napisać cokolwiek o taktyce Malagi, bo takowej chyba Pellegrinii jeszcze nie wprowadził, ale jak tylko się pojawi to dam znać. Malaga gra – jakby powiedział J.W. Engel – “futbol na tak”, gra tak bardzo “na tak”, że nawet Engel nie sądził, że tak można. Co to oznacza dla nas?
Ano oznacza to, że jutro zobaczymy grad bramek. Myślę, że jakby zagrał Bojan to strzeliłby co najmniej dwa gole, ale Bojan nie zagra, chociaż kto wie? Barcelona po zwycięstwie z Depor i Betisem wydaje się być w dobrej formie i mecz z Malagą powinien być dobrą okazją do potwierdzenia tej formy. Jeżeli tylko nasza obrona będzie dobrze funkcjonować, to nie powinno być problemów, bo Messi jest gorący. Fajnie by było zobaczyć Mascherano w pierwszej jedenastce, nie obraziłbym się na Afellaya wtedy Villa mógłby sobie odpocząć.
Wygrana na pewno byłaby dobrym prezentem dla Victora Valdesa, który w piątek obchodził 29 urodziny i Guardioli, który we wtorek skończy 40 lat – wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że chłopaki dobrze się spiszą.
Oglądałem dziś mecz West Hamu z Arsenalem i naprawdę nie wiem dlaczego Nasri jest wyceniany o 20-30 milionów mniej od Fabregasa, widocznie DNA Barcelony dużo kosztuje. W lutym przekonamy się na własne oczy, który jest bardziej wartościowy, choć w sumie w tym sezonie chyba nikt nie ma wątpliwości, że jest to Francuz. Gdybym miał wybierać, to do Barcelony ściągnąłbym Nasriego, ale RoSell jest chyba bardzo zapatrzony w Cesca. To taki offtopic.
Kolejny Real, kolejna manita – to takie proste, prawda? Nie do końca, choć wygląda na to, że “Real” w nazwie działa na zawodników Barcelony jak płachta na byka. Był to 10 mecz w tym sezonie, w którym Barca strzeliła 4 lub więcej goli: 2 razy4 gole, 7 (!) razy5 goli i raz 8 goli – imponujące. Prawie tak samo jak imponujący był wczorajszy mecz. Długo mi zajęło zebranie się i napisanie w końcu tej notki, ale to nie znaczy, że mecz nie był interesujący, bo był.
Jakoś w ostatnich dniach rozmawiałem z Cichym (który niedługo wróci!) i mówiłem, że czekam na mecz z Betisem, bo będzie to okazja do cieszenia się futbolem. Nie lekceważyłem Betisu, ale ze względu na zaciętą rywalizację w lidze nie zawsze jest przyjemność z oglądania meczu: za dużo emocji i napięcia. W Pucharze Króla chodzi o przyjemność. Oglądając Puchar Króla nie skupiam się na wyniku tak bardzo, bardziej skupiam się na delektowaniu się meczem.
I Betis mnie nie zawiódł. Z wypowiedzi przedmeczowych było jasne, że zawodnicy gości zdają sobie sprawę z kim przyjdzie im zagrać i że nie są faworytami, ale to nie splątało im nóg. Betis wyszedł na boisko by grać w piłkę, by grać jak Barca, by zwrócić na siebie uwagę i zmusić nas do większego wysiłku. Gdyby mieliby trochę więcej szczęścia to wynik mógłby wyglądać 5:2, albo nawet 5:3.
To był świetny mecz i ciągle jestem pod wrażeniem. Wiadomo, że “granie jak Barca” przeciwko prawdziwej Barcelonie musiało się tak skończyć, ale jak dużo frajdy w tym było! Tak, frajdy, czyli czegoś co wywołuje uśmiech na twarzy. W Lidze ciężko o ten uśmiech, bo przede wszystkim myślimy o punktach (choć i tak nasi zawodnicy dają nam duuuuużo powodów do radości!), o tym by nie dać się przegonić, czasem trzeba zacisnąć zęby. W Pucharze Króla jest luz.
Na jednym z blogów przeczytałem, że powinniśmy podziękować Betisowi za to jak wczoraj zagrał i podzielam tę opinię. Zagrali naprawdę dobrze, mojej Żonie było ich żal, bo dobrze grali, mi może żal ich nie było, ale potrafię docenić ich grę (to też coś, prawda?).
Co do nas? Messi strzelił hat-tricka i zamknął usta krytykom. Był fenomenalny, w gruncie rzeczy powinien strzelić dwa więcej, ale zmarnował dwie znakomite okazje. Bestia.
Iniesta był niesamowity. To jak panuje nad piłką, jak dużo widzi zawsze mnie zdumiewa. Był taki moment w 11 minucie mecz kiedy na środku boiska Iniesta dopadł do piłki, zmylił balansem ciała jednego czy dwóch zawodników, trzeci złapał go za koszulkę, ciągnął, a Andres ustał obrócił się podał do Xaviego, który natychmiast ją mu oddał. Albo ten alley-oop do Keity! Jakby powiedział pewien komentator NBA: are you kidding me?!
Xavi miał kilka złych decyzji, po których Betis mógł strzelić gola, ale generalnie zagrał dobrze, tak jak Xavi gra.
Mascherano: czekajcie, on nie zagrał, choć powinien był. Zamiast niego zagrał:
Busquets, który był taki sobie, za dużo zagrań z piętki jak dla mnie.
Kolejny mecz bez gola Davida Villi. Napastnik jest od strzelania goli, tak? Szczególnie napastnik za 40 milionów, więc postaraj się bardziej następnym razem Guaje! Naprawdę jest tyle miejsc w które mógłby trafić, a on ciągle w bramkarza, albo w słupek.
Bojana nie było nawet na ławce. Auć! To powinno dać mu do myślenia.
Tak więc jesteśmy na drodze do półfinału. Kolejny mecz z Betisem to dobry moment dla rezerwowych i namawiam Guardiolę do postawienia na Thiago i Afellaya od pierwszych minut. Ale wszyscy znamy Pepa, równie dobrze możemy zobaczyć pełny skład. Tak przy okazji: Afellay wygląda dobrze w naszej drużynie, dobrze podaje, ustawia, tak jakby wychował się w La Masia.
W weekend gramy z Malagą, jeśli wygramy pobijemy kolejny klubowy rekord: 27 meczów bez porażki (już jest zrównany) z sezonu 1973/74.
Z ostatniej chwili: Messi powiedział, że nie zerwał ze swoją dziewczyną – jeśli to ma jakiekolwiek znaczenie dla Was.. A Gaby Milito ponoć porozumiał się z Malagą w sprawie kontraktu i jutro ma to zostać ogłoszone. Szkoda, że odchodzi, ale życzę mu jak najlepiej gdziekolwiek się nie znajdzie.
Szok. Totalny szok. Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że wygra Xavi albo Iniesta i trochę mi ich szkoda, ale spójrzmy prawdzie w oczy: wygrał najlepszy piłkarz na świecie. Leo sam był zaskoczony zwycięstwem, ale dziennikarze, trenerzy i zawodnicy – bo w tym roku to właśnie oni wybierali zwycięzcę – zdecydowali, że Złota Piłka, czyli nagroda dla najlepszego piłkarza na świecie, powędrowała do najlepszego z najlepszych.
Leo Messi, mały Argentyńczyk, który na boisku zmienia się w giganta jest zawodnikiem unikalnym. Zawsze stawia drużynę ponad swoje indywidualne potrzeby, a mimo to jego statystyki są imponujące. W tamtym roku zdobył 58 goli w 53 meczach w FC Barcelonie, w ostatnich 62 meczach strzelił 64. W tym sezonie zdobył już 28 goli i dodał do tego 14 asyst! Najpierw był skrzydłowym, później środkowym napastnikiem, by teraz stać się kimś pomiędzy rozgrywającym/napastnikiem/skrzydłowym.
Oczywiście teraz podniesie się larum, że Messi wygrał tylko La Ligę, ale Drodzy Państwo, jak widać to wystarczyło by trenerzy, zawodnicy i dziennikarze wręczyli mu drugi raz z rzędu Złotą Piłkę. Oczywiście, że Xavi z Iniestą wygrali Mundial i jakby to ode mnie zależało, to dałbym tę nagrodę Xaviemu, ale świat chciał inaczej.
Dla wszystkich kibiców Barcelony to wspaniały wieczór. Visca el Barca!
El Mundo Deportivo/Eduard Omedes
Są takie mecze, w których przeciwnik przegrywa zanim wyjdzie na boisko – tak mówi jedno z porzekadeł. Jeśli ktoś chciałby udowodnić tę tezę śmiało może powołać się na wczorajszy mecz Derpor-SuperBarca. W tym sezonie często Barca gra przeciwko drużynom, które wychodzą na boisko z myślą: “jak przegrać, to z honorem”, czasem jest to trochę żałosne. Szczególnie kiedy drużyna, z którą grasz ma tak fajną historię i słynie z tego, że na swoim boisku może umrzeć byle tylko wygrać. Z przykrością stwierdzam, że ta drużyna Deportivo takiego charakteru nie ma. Szkoda tych wspaniałych kibiców, którzy wczoraj udowodnili, że są jednymi z najlepszych w Hiszpanii.
Na usprawiedliwienie Depor mogę napisać jedno – ta drużyna Barcelony jest naprawdę wyjątkowa i mam nadzieję, że kibice Blaugrany to wiedzą. Nie zawsze tak było i nie zawsze tak będzie, że będziemy mieli taką drużynę, która gra tak dobrze, dlatego proszę żebyście to doceniali, żebyście czerpali z niej wszystkie wspaniałe momenty, których Wam dostarcza. Nawet ta drużyna nie zawsze gra cudownie, nie zawsze wygrywa, ale zawsze, w każdym meczu daje coś, czego nie da Wam inna ekipa: to styl. Można pisać by o tym godzinami, a i tak nie oddałoby się tego wszystkiego, co dzieje się na boisku gdy gra Barca.
Pep zdecydował, że skoro wszyscy zawodnicy są zdrowi, to da odpocząć Xaviemu, Danielowi i Busiemu, a w pierwszym składzie zagrali: Valdes, Adriano, Pique, Puyol, Abidaltasar, El Jefe, Keita, Iniesta, Pedro, Villa, Messiah. Bez Xaviego Barca wygrywa 56% meczów i strzela w nich 1,88 gola (dla porównania z Xavim odpowiednio 71% i 2,57 gola) więc była pewna obawa czy Iniesta jest w stanie zastąpić Pana 550. Jak się okazało jest w stanie. Andres jest zupełnie innym zawodnikiem i lubi grać w przodzie, ale jak trzeba to potrafi dyktować tempo nie gorzej niż Xavi.
Jednak taktyka z Iniestą i Keitą w środku nie sprawdziłaby się tak dobrze gdyby nie Mascherano. O tak! Wczoraj to on rządził na boisku: miał 15 przechwytów i 118 podań! Nie wiem czy pamiętacie jak przed Mundialem Maradona powiedział, że Argentyna to Mascherano plus 10 zawodników – wczoraj Barcą rządził Javier. On po prostu zabiera piłkę. Jasne, że mamy Sergio, który także to robi, ale głównie dzięki ustawianiu się i przewidywaniu. Mieliśmy Toure, który był wielki i potrafił walczyć. Jednak żaden z nich nie robił tego tak jak Javier. Jego pseudonim sMasch oddaje wszytko: on miażdży swoich przeciwników. Czasem zabiera piłkę stojąc, czasem wślizgiem, innym razem wywiera taką presję, że przeciwnicy się gubią, a wtedy on albo ktoś inny przechwytuje piłkę. Poza tym potrafi znakomicie podawać.
Właśnie od niego zaczęła się akcja, po której zdobyliśmy bramkę: El Jefe zobaczył, że Messi stoi osamotniony z boku boiska i nie ma przy nim zawodników Depor, więc poprosił o piłkę Pique by od razu posłać szybkie podanie do Messiego. Leo biegnąc z piłką wypatrzył Davida, który wychodził zza pleców obrońców, więc podał mu piłkę by ten mógł znaleźć się w sytuacji sam na sam. El Guaje nie zastanawiał się długo i strzelił między nogami bramkarza. 0-1.
Potem drugiego gola strzelił Abidal, jednak był na pozycji spalonej i sędzia słusznie gola nie uznał. Szkoda, bo to był kolejny przykład na geniusz Messiego i świetne wejście w pole karne obrońcy. Abidal zagrał kolejny kapitalny mecz, był nie do przejścia i chyba ten gol z Bilbao go rozochocił, bo częściej widać go było w polu karnym rywali. Oby tak dalej.
Drugi gol padł po wspaniałym uderzeniu Messiego z rzutu wolnego. Najpierw Leo przechwycił piłkę i ruszył z impetem w stronę bramki, ale obrońca wiedział, że nie może do tego dopuścić więc bezceremonialnie złapał za koszulkę i powalił Messiego na ziemię. Nie wiem, ile dokładnie metrów od bramki był faul, ale mniej więcej był to 25 metr, Leo od razu pokazał, że to on będzie strzelał. No i strzelił. Piłka leciała obok muru i wpadła tuż przy słupku. Piękny gol. Bramkarz był bez szans, co najlepiej widać na powtórce, gdy kamera jest za plecami Messiego, bramkarz nie mógł widzieć tej piłki. Genialny strzał, genialnego zawodnika.
Trzeci gol to akcja Iniesty, który biegł wzdłuż linii pola karnego i strzelił w długi róg bramki. To już piąty gol Andresa w tym sezonie, jego rekord to sześć goli, więc zanosi się na to, że w tym sezonie ustanowi nowy. Iniesta kontrolował tempo i rytm naszej gry, ale nie zrezygnował przy tym ze swoich rajdów. Tu jest różnica między Xavim a Andresem, każdy z nich potrafi przetrzymywać piłkę, ale każdy z nich robi to w różny sposób. Xavi lubi stać na środku boiska i dyrygować, tylko jego batutą jest piłka. Iniesta natomiast, lubi z piłką biegać, lubi dryblować, ale przy tym potrafi doskonale wyczuć potrzeby zespołu. Obaj zawodnicy są fenomenalni, tylko każdy w inny sposób. Widać było w tym meczu, że Iniesta to naturalny następca Xaviego.
Czwarty gol padł po akcji chłopaków z La Masia. Bojan odebrał piłkę, Messi ją przejął i chciał minąć wszystkich obrońców, wtedy jeden z nich stanął, Messi odbił się jak od mury, ale zdążył podać do Pedro, który pięknie przelobował bramkarza. 0-4 i było po meczu.
Pep mógł zrobić zmiany wcześniej, jak było 0-2, jednak czekał aż do 80 minuty by wpuścić Afellaya i Thiago. Ibi dotknął w końcu piłkę i widać, że będziemy mieli z niego pożytek. Dobrze się ustawiał, dobrze podawał. Jak na 10 minut pokazał się z bardzo dobrej strony. Teraz wiem, co miał na myśli Pep mówić, że Afeally aklimatyzuje się bardzo dobrze i płynnie wchodzi do drużyny. I to wszystko za 3 mln euro. Piękny jest świat.
Nie wiem czy ktoś z Was dzisiaj oglądał otwarty trening Barcelony, ale Ministadi było wypełnione po brzegi. Jak powiedział Afellay: po takim treningu rozumiem, dlaczego Barca to coś więcej niż klub. Ciekawa była wewnętrzna gierka treningowa i jeśli ktoś oglądał, to widział jak młody Holender dobrze wpasowuje się w nasz zespół. No i Bojan na treningu jest naprawdę dobry, szkoda, że w meczu tego nie pokazuje.
W poniedziałek gala wręczenia Złotej Piłki i zapowiada się piękna uroczystość i dużo radości dla naszego klubu. Wrzucę tu linka żebyście mogli spokojnie obejrzeć całą ceremonię. Guardiola zapowiedział, że poleci do Zurychu, ale podkreśla, że jest to sukces samych piłkarzy, a nie jego. Tu bym się nie zgodził. Pep wykonuje świetną robotę, stworzył drużynę, która już przejdzie do historii, a ma w zanadrzu jeszcze kilka lat porządnego grania. Ba! Na zapleczu widać już następców. A Guardiola potrafi umiejętnie to wszystko ze sobą połączyć. Najlepsze u Guardioli jest to, że on się ciągle uczy i potrafi modyfikować taktykę tak, by była jak najbardziej efektywna. Na początku myślałem, że Pep tego nie potrafi, ale w tym sezonie udowadnia to praktycznie w każdym meczu (już się nie mogę doczekać rewanżu z Herculesem!).
We środę czeka nas mecz z Betisem i tu mam nadzieję na występ Afellaya od pierwszej minuty. Dziś jeszcze liczę na Villarreal i stratę punktów RM, wiem, że grają u siebie, ale Villarreal pokazało już w tym sezonie, że potrafi grać, a to na RM powinno wystarczyć.
W oczekiwaniu na mecz z Deportivo jak i obiecaną notkę o Xavim, zapraszam do obejrzenia dokumentu o naszym bohaterze.
Deportivo La Coruña – Barcelona, Sobota godz. 22, Canal Plus Sport
Juan Carlos Valeron, Diego Tristan, Roy Makaay, Molina, Donato, Mauro Silva, Emerson – to kilku piłkarzy z początku XXI wieku, którzy tworzyli SuperDepor. El Riazor był0 wtedy twierdzą nie do zdobycia dla największych zespołów świata, a Deportivo dobrze radziło sobie w Lidze, jak i w europejskich pucharach. Ich stroje w biało-niebieskie paski budziły lęk u przeciwników, a Depor było stawiane na równi z Wielką Dwójką. To były czasy! La Liga miała nie tylko Barcę i Real, ale i Deportivo, Valencię, Betis, Celtę Vigo (sic!), które potrafiły walczyć o tytuł do ostatniej kolejki. W Lidze Mistrzów chętnie kibicowałem SuperDepor, lubiłem oglądać w akcji powolnego Valerona, który swoimi podaniami sprawiał, że Tristan czy Makaay zostawali królami strzelców.
Niestety czasy się zmieniły, świat poszedł do przodu, albo po prostu poszedł w inną stronę i obecnie Deportivo to ligowy średniak, a El Riazor już tak nie straszy. Co prawda jeszcze dziś możemy zobaczyć w La Coruni grającego Valerona, ale to już nie to samo. Drugie co do wielkości miasto w Galicji przeżywa ciężkie czasy, a po drużynie walczącej o najwyższe trofea nie ma śladu. Deportivo zajmuje obecnie 12 miejsce w ligowej tabeli i po początkowym dołku od kliku kolejek gra naprawdę przyzwoicie. Na El Riazor jak dotychczas przegrali zaledwie 1 mecz, 4 zremisowali i 3 wygrali (10 goli strzelonych, 5 straconych). Deportivo traci mało bramek i gdyby nie feralny mecz z RM, w którym stracili sześć goli mieliby drugą defensywę ligi.
Jeśli wziąć pod uwagę mecze po 10 kolejce Deportivo jest czwartą drużyną ligi (zdobyli 14 punktów w 8 meczach) zaraz po Barcelonie (24 ptk), RM (21) i Villarreal (16). Drużyna Lotiny zagra po raz pierwszy w tym sezonie przy pełnych trybunach, co na pewno doda im skrzydeł. Najlepszym strzelcem drużyny jest Adrian Lopez, który strzelił 4 gole w lidze. Chłopak jest w gazie, bo w ostatni weekend strzelił 2 gole Bilbao, a w środku tygodnia ustrzelił hat-tricka w Pucharze Króla – 5 goli w 4 dni, całkiem nieźle, Makaay by się nie powstydził.
Jednak SuperDepor czeka ciężka przeprawa i nawet wypełniony po brzegi stadion może im nie pomóc. Do La Coruni przylatuje bowiem najlepszy zespół ligi, który wygrał ostatnich 10 spotkań na wyjeździe (2 w poprzedni sezonie). Jakby tego było mało przylatuje w najsilniejszym składzie, bo kontuzje wyleczyli Maxwell i Jeffren. Guardiola dawno nie miał wszystkich zawodników do dyspozycji i na pewno się z tego cieszy, szczególnie po ciężkim meczu z Bilbao.
W tym sezonie na wyjeździe strzeliliśmy 29 goli tracąc 4, wygraliśmy wszystkie mecze i Pep chce tę passę podtrzymać. Dlatego spodziewam się najmocniejszej jedenastki: Valdes, Dani, Puyol, Pique, Abidal, Busi, Pan 550, Iniesta, Pedro, Villa, Messiah. Oczywiście, że chętnie zobaczyłbym w pierwszym składzie Mascherano, bo forma Sergio z meczu w Bilbao mnie nie zadowala, a i Javier zasługuje na więcej minut. Do La Coruni pojechał Thiago, który wydaje być się bliski promocji do szerokiego składu, ale najpewniej to on i Jeffren bądź Milito usiądą na trybunach. Być może więcej minut dostanie Afellay i może dotknie piłkę, bo we środę mu się nie udało. Fajnie byłoby zobaczyć Holendra w akcji, ale jeśli nie dziś to zapewne z Betisem dostanie swoją szansę.
Ciekaw jestem w jakiej kondycji psychicznej jest Villa, który od dwóch tygodni gra słabo i marnuje sytuacje, których nie powinien marnować. Wiem, że wszystkim napastnikom zdarzają się takie momenty, ale dobrze by było gdyby David się przełamał. Villa nie gra tragicznie, jednak przestawienie się na nasz system nie jest łatwe nawet dla kogoś kto gra w reprezentacji Hiszpanii z Xavim i Iniestą, dlatego jestem cierpliwy. Przyjdzie czas na gole. Oby. Messi dawno nie strzelił gola więc obstawiam, że w tym meczu strzeli kilka.
Co obstawiam? Zwycięstwo Barcelony różnicą trzech bramek. Niech się spełni. Visca el Barca!
Co to był za mecz! San Mames było świadkiem prawdziwej bitwy, w której nikt nie miał zamiaru przegrać. Gospodarze zagrali tak, jakby stawką tego meczu było co najmniej mistrzostwo kraju, szaleni kibice w każdej sekundzie utwierdzali ich w tym przekonaniu. Czasem atmosfera wytworzona przez trenera w połączeniu z dopingiem kibiców sprawia, że zawodnicy biegają odrobinę szybciej, walczą odrobinę mocniej i sił im starcza na odrobinę dłużej. Tak też było w tym przypadku.
Jednak Barcelona nie chciała być gorsza. Guardiola doskonale przewidział sposób gry Bilbao i świetnie dopasował taktykę do przeciwnika. Bilbao grało agresywnie, czasem ostro, ciągłym pressingiem, a kibice wywierali presję na sędziach (co nie jest trudne w Hiszpanii), ale nasi zawodnicy się nie skarżyli, nie utyskiwali, nie wymuszali fauli czy kartek – po prostu wyszli na boisko by awansować do następnej rundy.
A awans zapewnił nam Eric Abidal. Gracz meczu. Kapitalny obrońca, który nie mógł wybrać sobie lepszego momentu na strzelenie swojego pierwszego gola w barwach Barcelony. To był jego 130 mecz i dopiero pierwszy gol. Nie-sa-mo-wi-te! W meczu z Levante Eric miał podobną sytuację i się pogubił, tym razem zrobił wszystko jak należy.
Mecz sam w sobie nie był piękny. Pisałem w zapowiedzi, że San Mames to katedra wśród stadionów, ale wczorajsze spotkanie na pewno nie było mszą, bądź pięknym koncertem, bliżej mu było do walki gladiatorów. Tak czy owak jeśli ktoś powie, że wczoraj z boiska wiało nudą, bądź brakowało emocji, to powinien czym prędzej udać się do najbliższej rzeki i zanurzyć w niej głowę. Choć przez większość meczu brakowało goli i płynnej gry, to obie drużyny sprawiły, że ciężko było oderwać się od monitora.
Guardiola wystawił prawie najmocniejszy skład, a jak na Puchar Króla – bardzo mocny: Pinto, Dani, Pique, ABIDALTASAR, Adriano, Busi, Keita, Xavi, Villa, Pedro, Messi. Na ławce usiedli Puyol, Iniesta i Valdes, co było mądrym posunięciem. Pep od początku wiedział to, czego ja się nie spodziewałem, czyli że gospodarze rzucą się na nas jak Lwy i będą chcieli nas rozszarpać na strzępy, dlatego na boisku zobaczyliśmy Sergio i Keitę. Oni stanowili zaporę w środku pola, dzięki czemu Bilbao rzucało górne piłki na swoich dwóch napastników, którzy z kolei nie mieli do kogo jej odegrać. Keita w całym meczu nie stracił piłki (choć przyznam, że narzekałem na niego przez większość meczu). Sposób w jaki zagrał Athletic Bilbao przypominał grę Kopenhagi i widać, że jest to dobry sposób na nas, ale Guardiola nie śpi i ciągle pracuje nad naszą taktyką. Można powiedzieć, że w tym sezonie Barcelona mężnieje z każdym poważniejszym meczem (jak oni mogli przegrać z Herculesem?). Dlatego tak ciężko się gra z nami, bo jak trzeba to też potrafimy grać twardo. Niedawno jakiś angielski komentator (chyba Andy Gray) powiedział, że Barca nie poradziłaby sobie w lidze angielskiej, ciekawe co powie po wczorajszym meczu?
Gdy w 77 minucie w końcu udało nam się przełamać obronę gospodarzy odetchnąłem z ulgą – wiadomo Król Abidal! Ale trzeba wrócić do początku tej akcji, bo nie można nie docenić podania Xaviego, który swoim ruchem w kierunku pola karnego zrobił miejsce innym zawodnikom. Potem to, co zrobił Messi, piłka mu odskoczyła, jednak on świetnie się zastawił i wysunął ją Francuzowi. Gol! 0-1. Do końca spotkania było trochę ponad 10 minut, a gospodarze potrzebowali dwóch bramek do awansu. Stać ich było jedynie na jedną bramkę Llorente. Żeby nie było tak słodko, to Abidal mógł lepiej się zachować przy straconej bramce, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że awansowaliśmy po bardzo ciężkim meczu, w którym naszym wybawicielem okazał się skromny Francuz.
Jeśli miałbym wspomnieć jeszcze o jakimś zawodniku to byłby to Villa, który zagrał fatalnie. Doceniam jego wysiłek, to jak pracuje na boisku, ale przede wszystkim Villa jest snajperem, który powinien strzelać gole. Bo sytuacji ma sporo, gdyby tylko wrócił mu instynkt zabójcy, to nie musielibyśmy przeżywać tych wszystkich nerwów w końcówce. Mam nadzieję, że David się nie zaciął, tak jak Ibra rok temu i szybko wróci do swojego rytmu. Bardzo przydałaby się jego dobra forma.
Acha, prawie zapomniałem, że Afellay zadebiutował w naszych barwach. Zagrał jakieś trzy minuty i chyba ani razu nie dotknął piłki, ale debiut jest. Gratulacje dla całego zespołu.